Ksiądz Rafał
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
LDeska:
det_gittes, masz dużo racji; jedyne o czym chciałbym, by osoby niewierzące pamiętały, to to, że dla chrześcijanina wiara nie jest sprawą prywatną, jak to próbuje się mówić. wiara jest jak najbardziej publiczna, a kościół apostolski, to znaczy, że ja jako chrześcijanin mam obowiązek nie tylko świadczyć o Bogu ale próbować przekonać do Niego niewierzących.
cała rzecz w sposobie w jaki się to czyni.
det_gittes, masz dużo racji; jedyne o czym chciałbym, by osoby niewierzące pamiętały, to to, że dla chrześcijanina wiara nie jest sprawą prywatną, jak to próbuje się mówić. wiara jest jak najbardziej publiczna, a kościół apostolski, to znaczy, że ja jako chrześcijanin mam obowiązek nie tylko świadczyć o Bogu ale próbować przekonać do Niego niewierzących.
cała rzecz w sposobie w jaki się to czyni.
- Piechu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2762
- Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rokietnica/Poznań
Powiedz mi Qba, czy jako katolik wpuszczasz do domu świadków Jehowy, którzy wg swojej religii także muszą głosić i rozpowszechniać swoją wiarę? Podejrzewam, że nie ale mogę się mylić.
Dla mnie jako dla osoby niewierzącej jest nie do przyjęcia jeśli ktoś chce mnie w jakiś sposób indoktrynować, nawracać lub przekonać do własnej wiary.
Ja nie narzucam wierzącym swoich przekonań i tego samego oczekuję od drugiej strony.
Będąc osobą niewierzącą nie czuję się w żaden sposób gorszy i oczekuję tego, że zostanie to uszanowane przez drugą stronę dopóki swoimi czynami czy słowami nie czynię niczego niestosownego czy złego.
A poza tym to chyba jednak nie jest miejsce na dyskusje dotyczące wiary lub niewiary.
Dla mnie jako dla osoby niewierzącej jest nie do przyjęcia jeśli ktoś chce mnie w jakiś sposób indoktrynować, nawracać lub przekonać do własnej wiary.
Ja nie narzucam wierzącym swoich przekonań i tego samego oczekuję od drugiej strony.
Będąc osobą niewierzącą nie czuję się w żaden sposób gorszy i oczekuję tego, że zostanie to uszanowane przez drugą stronę dopóki swoimi czynami czy słowami nie czynię niczego niestosownego czy złego.
A poza tym to chyba jednak nie jest miejsce na dyskusje dotyczące wiary lub niewiary.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Piechu, otwieram drzwi i grzecznie tłumaczę
Szanuję Twoje przekonania ale nie możesz od wierzących oczekiwać, że będą postępować niezgodnie ze swoimi. Z "naszego" punktu widzenia to nie jest żadne przekonywanie, chcemy tylko byś też mógł świętować w niebie a nie smażyć się w piekle
Oczywiście, masz prawo powiedzieć mi/nam - dziękuję ale nie.
Szanuję Twoje przekonania ale nie możesz od wierzących oczekiwać, że będą postępować niezgodnie ze swoimi. Z "naszego" punktu widzenia to nie jest żadne przekonywanie, chcemy tylko byś też mógł świętować w niebie a nie smażyć się w piekle
Oczywiście, masz prawo powiedzieć mi/nam - dziękuję ale nie.
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Piechu, a czy jehowici siła wchodzą do twojego domu? Nie chcesz z nimi rozmawiać, to mówisz grzecznie dziękuję i zamykasz drzwi. Nigdy nie miałem z tym kłopotu.
Natomiast nie odmawiam im prawa do zaproponowania rozmowy na temat wiary.
Nie pojmuję dlaczego deklaracja, że wiara w Boga jest czymś, co człowieka inspiruje i prowadzi przez życie, miałoby być indoktrynacją.
Co ciekawe, swojego stanowiska ("zamilcz przyjacielu na tematy religijne") nie uważasz za indoktrynację ateistyczną, czyli także światopoglądową? To jest taka fajna manipulacja stosowana przez wyznawców ateizmu.
Indokrynacja to wpajanie czegoś siłą- nie widzę żadnej przemocy w zachęcie do refleksji na tematy religijne. Nie chcesz dyskutować, to po prostu nie czytasz i nie odpowiadasz.
Natomiast nie odmawiam im prawa do zaproponowania rozmowy na temat wiary.
Nie pojmuję dlaczego deklaracja, że wiara w Boga jest czymś, co człowieka inspiruje i prowadzi przez życie, miałoby być indoktrynacją.
Co ciekawe, swojego stanowiska ("zamilcz przyjacielu na tematy religijne") nie uważasz za indoktrynację ateistyczną, czyli także światopoglądową? To jest taka fajna manipulacja stosowana przez wyznawców ateizmu.
Indokrynacja to wpajanie czegoś siłą- nie widzę żadnej przemocy w zachęcie do refleksji na tematy religijne. Nie chcesz dyskutować, to po prostu nie czytasz i nie odpowiadasz.
Gdzie w tej wypowiedzi widzisz elementy indoktrynacji?Qba Krause pisze:ja juz sie spowiadałem podczas wycieczki w górach, na szlaku - polecam
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
- det_gittes
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 11 wrz 2012, 21:28
- Życiówka na 10k: 43:14
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
A to jest właśnie protekcjonalne podejście osób wierzących - przekonanie, że mają monopol na wiedzę (nawet tę, która jest dostępna tylko w sposób bardzo intuicyjny a nie empiryczny), a reszta jest w błędzie i będzie się smażyć w piekle. A co, jeśli nie będzie? Jako niewierzący nie przewiduję dla wierzących innego końca niż ten, który sam otrzymam, tymczasem osoby wierzące starają mi się pokazać, że jeśli nie jestem taki, jak one, to jestem gorszy/ułomny itd. Tego sporu nie udało się rozstrzygnąć przez ostatnich kilka tysięcy lat i z pewnością nie rozstrzygniemy go tutaj - równie dobrze można zakończyć ten wątek.Qba Krause pisze:Z "naszego" punktu widzenia to nie jest żadne przekonywanie, chcemy tylko byś też mógł świętować w niebie a nie smażyć się w piekle
fotman: ateiści jedynie mówią o zdroworozsądkowym podejściu do życia i podejmowaniu decyzji w oparciu o empirię - trudno uznać to za indoktrynację, bo dokładnie tak większość ludzi i tak w życiu postępuje, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy nie (różnica, to że wierzący rezygnują z tych wartości w swym życiu duchowym)
- Piechu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2762
- Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rokietnica/Poznań
Ok. Ostatni mój wpis na ten temat bo to forum to nie miejsce na to.
Przepraszam za użycie słowa indoktrynacja w kontekście tego wątku (choć w pojęciu szerszym nie wycofuję się z tego). Jeśli kogoś tym sformułowaniem uraziłem to bardzo mi przykro z tego powodu. Słowo to zostało przez mnie niefortunnie użyte.
Choć w piekło i niebo nie wierzę resztę pozostawiam już bez komentarza.
Przepraszam za użycie słowa indoktrynacja w kontekście tego wątku (choć w pojęciu szerszym nie wycofuję się z tego). Jeśli kogoś tym sformułowaniem uraziłem to bardzo mi przykro z tego powodu. Słowo to zostało przez mnie niefortunnie użyte.
Choć w piekło i niebo nie wierzę resztę pozostawiam już bez komentarza.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
det_gittes, masz nieprecyzyjne informacje odnośnie wierzących. to nie jest tak, że w życiu duchowy rezygnujemy z jakichś zasad. jest dal mnie wielką niewiadomą skąd u ateistów przekonanie, że wierzący żyją w dwóch światach - "realnym", w którym się poruszają na codzień oraz w świecie przeżyć duchowych, który ma być jakąś odrębną przestrzenią do której wchodzimy na czas jakiś by wreszcie powrócić do rzeczywistości.
tymczasem dla człowieka wierzącego jest jeden świat, jedna rzeczywistość. empiria nie przeczy wierze, nie ma żadnej rezygnacji
tymczasem dla człowieka wierzącego jest jeden świat, jedna rzeczywistość. empiria nie przeczy wierze, nie ma żadnej rezygnacji
- det_gittes
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 11 wrz 2012, 21:28
- Życiówka na 10k: 43:14
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Być może nieprecyzyjnie to wytłumaczyłem - nie chciałem stworzyć wrażenia, że istnieją dwa światy i raz się jest w jednym, raz w drugim - chodziło mi jedynie o to, że w kwestiach wiary (ot choćby z racji definicji) w sensie religijnym nie obowiązuje konieczność udowadniania czegokolwiek, w związku z czym wiara nie jest empiryczna, przynajmniej w takim sensie w jakim empiryczny jest komputer, na jakim teraz piszę. Są ludzie (nie będę pisał, czy są w większości, bo nie wiem), którzy dumni są właśnie z tego, że wierzą bez konieczności przedstawiania im jakichkolwiek dowodów, lub też starczą im dowody bardzo pośrednie, a więc dla niewierzących mało przekonywujące. Stąd też poprzednio wspomniałem o dwóch standardach. Oczywiście spodziewam się odpowiedzi, w której przedstawiony zostanie jakiś kontrargument, dlatego podtrzymuję zdanie, że w tym temacie rozstrzygnięcie z całą pewnością nie zapadnie, a obie strony pozostaną okopane na swoich pozycjach - swoją drogą czego innego powinniśmy oczekiwać? - jeśli ludzie mieliby zmieniać zdanie po wymianie kilku postów na forum, to świat byłby zdaje się dużo bardziej niebezpiecznyQba Krause pisze:det_gittes, masz nieprecyzyjne informacje odnośnie wierzących. to nie jest tak, że w życiu duchowy rezygnujemy z jakichś zasad. jest dal mnie wielką niewiadomą skąd u ateistów przekonanie, że wierzący żyją w dwóch światach - "realnym", w którym się poruszają na codzień oraz w świecie przeżyć duchowych, który ma być jakąś odrębną przestrzenią do której wchodzimy na czas jakiś by wreszcie powrócić do rzeczywistości.
tymczasem dla człowieka wierzącego jest jeden świat, jedna rzeczywistość. empiria nie przeczy wierze, nie ma żadnej rezygnacji
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Myślę, że bardziej protekcjonalnie myślą i mówią ateiści o ludziach wierzących, traktując ich jak ludzi z żyjących w ciemnogrodzie i w oparach niewiedzy.det_gittes pisze:A to jest właśnie protekcjonalne podejście osób wierzących - przekonanie, że mają monopol na wiedzę (nawet tę, która jest dostępna tylko w sposób bardzo intuicyjny a nie empiryczny), a reszta jest w błędzie i będzie się smażyć w piekle.
fotman: ateiści jedynie mówią o zdroworozsądkowym podejściu do życia i podejmowaniu decyzji w oparciu o empirię - trudno uznać to za indoktrynację, bo dokładnie tak większość ludzi i tak w życiu postępuje, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy nie (różnica, to że wierzący rezygnują z tych wartości w swym życiu duchowym)
Empiria w życiu duchowym, z której rezygnują wierzący? Dotykalny absolut? A może ubóstwienie rozumu człowieka? Temat rzeczywiście bardzo szeroki i nadający się na wiele prac naukowych z dziedziny filozofii.
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
det_gittes --> przecież to oczywistość. Wiara ze swojej definicji nie wymaga żadnych dowodów. Albo się wierzy, albo nie.
Swoją drogą, ateiści są tak samo wierzący, jak dajmy na to chrześcijanie, tyle że że tak powiem z odwrotnym wektorem.
Ani istnienia, ani nieistnienia Boga nie da się bowiem udowodnić.
Swoją drogą, ateiści są tak samo wierzący, jak dajmy na to chrześcijanie, tyle że że tak powiem z odwrotnym wektorem.
Ani istnienia, ani nieistnienia Boga nie da się bowiem udowodnić.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Dyskutant
- Posty: 29
- Rejestracja: 26 lip 2012, 09:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Przepraszam, że się wtrącam (nie uczestniczyłem w tej dyskusji od początku), ale gdyby wiarę dało się udowodnić, to nie byłaby wiarą, tylko nauką. Na tym polega podstawowa różnica między tym, co się wie, a tym, w co się wierzy. Wiele lat temu rozstrzygnął to św. Tomasz z Akwinu, który uchodzi za jednego z największych racjonalistów wśród wierzących. Niektórzy zatrzymują się tylko na tym, czego sami dotknęli, co udowodnili etc., natomiast wierzący ma świadomość istnienia czegoś, co nie da się sprowadzić do wzorów matematycznych, symboli chemicznych itp. Czegoś, co przekracza możliwości percepcyjne ograniczonego przecież ludzkiego rozumu. W tym sensie wierzący uważa, że niewierzący jest o tę nieempiryczną sferę uboższy i chce mu swoje zdanie na ten temat przekazać. Czy to jest indoktrynacja? Może ktoś to tak odczuwać, ale pamiętajcie, że na co dzień jesteśmy indoktrynowani w wielu różnych dziedzinach, a tylko w kwestii wiary panuje nomen omen święte oburzenie.det_gittes pisze:chodziło mi jedynie o to, że w kwestiach wiary (ot choćby z racji definicji) w sensie religijnym nie obowiązuje konieczność udowadniania czegokolwiek, w związku z czym wiara nie jest empiryczna
- det_gittes
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 11 wrz 2012, 21:28
- Życiówka na 10k: 43:14
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
klosiu --> chętnie uznam się za wierzącego z odwrotnym wektorem, nawet mi się to podoba, ale to rozumowanie będzie można łatwo sprowadzić na manowce, bo w takim razie każdy wierzący w tradycyjnym rozumieniu stanie się też niewierzącym w odniesieniu do tysięcy "absolutów", w które ktoś gdzieś wierzy. Tym niemniej wierzący niewierzący brzmi całkiem ciekawie
Co do innych kwestii, to może to i racja z tym świętym oburzeniem, ale tylko wiara czyni tak wielką obietnicę, jaką jest życie wieczne - a więc nie powinno dziwić, że ci, którzy się z tym nie zgadzają, usiłują to pokazać, kierując się (często słuszną, szczególnie w przypadku fundamentalizmów) zasadą, że mając obiecane życie wieczne, ludzie będą gotowi posunąć dalej, niż jest to słuszne/bezpieczne dla reszty, w tym niewierzących. Masz rację, indoktrynacja jest właściwie wszędzie, uświadamiana czy nie, ale najczęściej - jeśli nie o wiarę chodzi - dotyczy kwestii ziemskich, czyli jakby nie patrzeć nieco błahszych.
Bez odrobiny przekąsu muszę się zgodzić, że marketingowo ta myśl, że "wiary nie da się udowodnić, bo gdyby..." jest w swej prostocie genialna. Gdyby można było założyć spółkę giełdową i przekonać akcjonariuszy, by w swych decyzjach a propos inwestowania kierowali się li tylko wiarą.. No, w sumie Amber Gold tak działało Mówiąc jednak nieco poważniej, to zdanie eliminuje możliwość prowadzenia dalszej dyskusji, więc w tym momencie abdykuję :Dale gdyby wiarę dało się udowodnić, to nie byłaby wiarą, tylko nauką
Co do innych kwestii, to może to i racja z tym świętym oburzeniem, ale tylko wiara czyni tak wielką obietnicę, jaką jest życie wieczne - a więc nie powinno dziwić, że ci, którzy się z tym nie zgadzają, usiłują to pokazać, kierując się (często słuszną, szczególnie w przypadku fundamentalizmów) zasadą, że mając obiecane życie wieczne, ludzie będą gotowi posunąć dalej, niż jest to słuszne/bezpieczne dla reszty, w tym niewierzących. Masz rację, indoktrynacja jest właściwie wszędzie, uświadamiana czy nie, ale najczęściej - jeśli nie o wiarę chodzi - dotyczy kwestii ziemskich, czyli jakby nie patrzeć nieco błahszych.
Jeśli powyższe jest pozycją naturalną, to równie naturalne dla wierzącego powinno być, że niewierzący uważa, iż sfera nieempiryczna jest na tyle nieostra, że lepiej się w swych osądach na niej nie opierać. I czy nie jesteśmy w punkcie wyjścia?W tym sensie wierzący uważa, że niewierzący jest o tę nieempiryczną sferę uboższy i chce mu swoje zdanie na ten temat przekazać.
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Empiria jest równie nieostra jak wiara.det_gittes pisze:Jeśli powyższe jest pozycją naturalną, to równie naturalne dla wierzącego powinno być, że niewierzący uważa, iż sfera nieempiryczna jest na tyle nieostra, że lepiej się w swych osądach na niej nie opierać. I czy nie jesteśmy w punkcie wyjścia?
Niestety nawet w dzidzinie wiedzy empirycznej polegamy zwykle na wierze. Wierzymy w sprawność naszego umysłu i naszych zmysłów. Wierzymy ludziom będącymi dla nas autorytetami.
Wierzysz, że istnieją np. pozytony? Przecież tylko na wierze możesz to opierać. Na wierze, że naukowcy tworzący taki a nie inny model budowy materii nie mylili się.
A co do wiary w sprawność naszych zmysłów, to "Matrixa" znamy?
Nasze życie oparte jest na wierze, czy jesteśmy ateistami czy wręcz przeciwnie.
Nie bardzo więc rozumiem dlaczego wiara w Boga ma być gorsza od wiary w ludzi (tym bardziej, że największe kataklizmy w dziejach ludzkości były oparte na wierze w człowieka i eliminacji Boga- Stalin, Hitler, Pol Pot, aborcja itd).
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
- det_gittes
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 268
- Rejestracja: 11 wrz 2012, 21:28
- Życiówka na 10k: 43:14
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Chyba się pogubiłem w tym, co staramy się sobie udowodnić :D
To, że na co dzień korzystamy z wiary, jest chyba dobrym argumentem właśnie dla kogoś takiego, jak ja, czyli osoby niewierzącej w Boga. Dlaczego? Cóż, wierzyłem, że dziś będzie brzydka pogoda, a jest ładna. Wierzyłem, że uda mi się skończyć pewien projekt, a nie skończyłem. Ludzie kiedyś wierzyli, że Ziemia jest płaska, a nie jest. Tak, prawda, wierzyłem i wierzę wielu autorytetom, i w niektórych przypadkach się przejechałem, w niektórych jeszcze nie, a w innych nigdy się nie przejadę. Tak to z tą moją wiarą jest, czasem coś wypali, czasem nie, nigdy nie wiem - zatem w żadnej mierze nie mogę określić wiary jako niezawodnego instrumentu myślowego - wręcz przeciwnie, i kiedy nie muszę, wolę z niej nie korzystać.
Co do pozytonów, to akurat w nie nie wierzę, ale to chyba przez ignorancję, bo nie mam pojęcia, o czym mowa
To, że na co dzień korzystamy z wiary, jest chyba dobrym argumentem właśnie dla kogoś takiego, jak ja, czyli osoby niewierzącej w Boga. Dlaczego? Cóż, wierzyłem, że dziś będzie brzydka pogoda, a jest ładna. Wierzyłem, że uda mi się skończyć pewien projekt, a nie skończyłem. Ludzie kiedyś wierzyli, że Ziemia jest płaska, a nie jest. Tak, prawda, wierzyłem i wierzę wielu autorytetom, i w niektórych przypadkach się przejechałem, w niektórych jeszcze nie, a w innych nigdy się nie przejadę. Tak to z tą moją wiarą jest, czasem coś wypali, czasem nie, nigdy nie wiem - zatem w żadnej mierze nie mogę określić wiary jako niezawodnego instrumentu myślowego - wręcz przeciwnie, i kiedy nie muszę, wolę z niej nie korzystać.
Co do pozytonów, to akurat w nie nie wierzę, ale to chyba przez ignorancję, bo nie mam pojęcia, o czym mowa