Z tym tętnem to zależy od szkoły. Wcześniej jak jeszcze nie myślałem o bieganiu, to sobie zasuwałem na rowerze i w książce Joe Friela - Biblia .... - on same biblie wydaje a w każdej to samo

- jest opisane dlaczego nie powinno się kierować tętnem maksymalnym przy ustalaniu treningu - do mnie ta teoria bardzo przemawia. Rozchodzi się mniej więcej o to żeby trenować i wyciągać z treningu maksa. HRmax podobno się nie zmienia, a jak już zmienia to tylko w dół - nie wiem - lepszą metodą określającą wydolność i strefy treningu jest próg mleczanowy. Niby znajduje się w okolicach 80-85% HRmax, ale po to go smyramy żeby go podnieść. Jeżeli będziemy dalej trenować np. na 80% to przy takim treningu nigdy nie osiągniemy wyższego progu mleczanowego niż te 80% bo będzie brakowało bodźca. Odwracając sprawę koleś ma bardzo nisko próg mleczanowy - zacznie się zarzynać na 80% to (jak zrealizuje trening) przez kolejny tydzień będzie miał zakwasy.
Chyba za bardzo namieszałem, i nikt nie wie co autor miał na myśli
Podsumowując jeśli miałbym możliwość to biegałbym zgodnie z teorią progu mleczanowego, tylko jakoś te wszystkie plany treningowe biegowe są ustalane pod HRmax.
Jak zaczynałem biegać to bez pulsometru się nie ruszałem, a teraz w ogóle na nie go nie spoglądam. Znam się ze sobą na tyle że już wiem w jakiej strefie biegnę.
ps. nie patrzę na niego bo on mi piszczy

żartuję
EDIT: tak się zakręciłem z tym tętnem, że zapomniałem o długim wybieganiu.
Ja to sobie tak myślę, że organizm się przyzwyczaja do obciążenia - nie mówię żeby raz w tygodniu maraton biegać, ale w miesiącu na luzie dlaczego nie?
Albo jak nie 42 km to np 4h. W en sposób wybiegany organizm lepiej pewnie zniesie maraton*
*wszystkie poglądy autora są nie potwierdzone naukowo. Autor nie ponosi odpowiedzialności za skutki wdrożenia w życie swoich przemyśleń przez osoby trzecie 