Na szczęście ja nie za bardzo mogłam przyspieszyć, tylko trzymałam tempo, więc nie groził mi przedwczesny finisz. Panowie od 500 metrów to pewnie w dobrej wierze.
Myślę, że można uznać, że dałam rady (pa)górkom: podchodziłam naprawdę ładnym tempem (czyli decyzja, by w poprzednią niedzielę w góry, zamiast długie wybieganie, była słuszna - choć pewnie łokieć się nie zgodzi

), na koziczym zbiegu nie wywinęłam kozła, na płaskiej koncówce trzymałam niezłe tempo i raczej wyprzedzałam niż byłam wyprzedzana, w swojej kategorii wiekowej (seniorki) mam miejsce 58/137, ogółem 335/587 - nie jest tak źle?
Dla orientacji - najszybszy facet 42:27, najszybsza kobitka 48:19, najwolniejsi 2h02.
Medal cyknę potem, choć może go można znaleźć w katalogu jakiejś firmy oferującej pamiątki.
Fajnie, że relacja Wam sie podoba i zgadzam się, że na takim stadionie to pewnie interwały się same biegają.
