Żeby się trzymać analogii z mojego poprzedniego posta: przychodzi pacjent z objawami choroby a ty zamiast go zbadać wciąż uparcie utrzymujesz, że najpewniej jest zdrowy, bo szanse iż jakiś człowiek zachoruje są jak 1:100000. Nie widzę sensu ciągnąć tej wymiany zdań, bo każdy z nas pisze o czym innym.holocen pisze:Może jednak wyjaśnij sens tej wypowiedzi, bo według mnie ma ona sens taki: "istnieje artykuł naukowy, który został opublikowany i przeszedł przez recenzje ekspertów, a informacje w nim zawarte były fałszywe" Ale nadal nie widzę związku z omawianym tu przypadkiem, bo na takiej samej zasadzie mogę przytoczyć 100 tys. innych artykułów, w których wyniki się potwierdziły. Ale czy w jakiś sposób udowadnia to prawdziwość lub nieprawdziwość wniosków z tego artykułu? Może jedynie taki, że szansa na to, że te wnioski są nieprawdziwe jest 1:100000.Kangoor5 pisze:Napisałem wyraźnie, jaki związek ma jedno z drugim i tylko taki związek lub brak związku miałem na myśli. Sam użyłeś nazw czasopism bardziej oddalonych co do profilu i tematyki tylko dlatego, że widnieją wspólnie na jakiejś liście. Nie będę tłumaczył sensu mojej poprzedniej wypowiedzi, bo wystarczy ją przeczytać z zamiarem zrozumienia.
To nie dotyczyło metod statystycznych użytych przez autorów omawianego artykułu. To było o twoim podejściu polegającym na tym, że włączasz się do dyskusji na jakiś temat i nie polemizujesz z konkretnymi sprawami o których się pisze lecz twierdzisz że jest inaczej, bo w większości przypadków jest inaczej. To tak jakbyś twierdził, że samochód ze zdjęcia poniżej ma 4 koła, bo 99,9% pick-upów ma 4 koła i jest mało prawdopodobne, żeby ten ze zdjęcia miał ich sześć. Przyznasz chyba, że argument to słaby, nawet gdyby ten ze zdjęcia miał 4 koła. Gdy dyskutujemy o właściwościach jednego, konkretnego obiektu (samochodu, publikacji, ...), to interesuje nas ten konkretny obiekt a nie dane statystyczne z tysięcy innych obiektów tego samego rodzaju.holocen pisze:Zgadzam się, ale w pracach naukowych próbuje się właśnie wyciągnąć jakieś ogóle wnioski. Wiadomo, że będą wyjątki i nikt nie twierdzi, że każdy perfekcjonista złapie kontuzję (co wyszło zresztą w badaniach). Nadal więc nie rozumiem w jaki sposób to stwierdzenie potwierdza, że Ty masz rację, a autorzy i recenzenci artykułu nie mają.Kangoor5 pisze:Są sytuacje, w których wynik obliczeń statystycznych przestaje mieć znaczenie.
Poza tym pokładasz ślepą wiarę w proces peer review a do tego zdajesz się nie wiedzieć, że wnioski z jednokrotnie przeprowadzonego eksperymentu nie są żadną twardą wiedzą, szczególnie w sytuacji, gdy został on opisany w tak niszowym, nie interesującym innych badaczy artykule (1 cytowanie w przeciągu ponad roku od publikacji, bez żadnej dyskusji z zawartością cytowanej pracy).
Zawsze to lepiej, że wierzysz w mechanizmy kontrolne współczesnej nauki niż miałbyś wierzyć w pseudo naukę albo inne bzdury. Było by jednak jeszcze lepiej, gdybyś zdawał sobie sprawę również ze słabych stron tych mechanizmów.
Chyba przeceniasz możliwości swoje i całej społeczności naukowej Na początek podaj powiedzmy pięć publikacji prac, które potwierdzają rewelacje tego zespołu o 17.-krotnym ryzyku wzrostu kontuzji u perfekcjonistów. Jeśli nie znajdziesz pięciu, to podaj tyle, ile znajdziesz.holocen pisze:Ale nadal nie widzę związku z omawianym tu przypadkiem, bo na takiej samej zasadzie mogę przytoczyć 100 tys. innych artykułów, w których wyniki się potwierdziły.