![:trup:](./images/smilies/trup.gif)
Poprzednie 2 lata tez bylo goraco, ale ciut mniej, a do tego poprzedzone fala upalow, wiec i treningami w zblizonych warunkach.
W tym roku zimna wiosna, dzien przed zawodami +28, a w dniu startu +33.
Do tego start na dystansie olimpijskim odbywa sie o 14:00, czyli w gorzej byc nie moze
![oczko :oczko:](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
Nagle przyjscie upalu spowodowalo, ze woda w jeziorze byla zimna. Myslalem, czy jednak nie plynac bez pianki, ale jak moje chlopaki po wejsciu do wody stwierdzily, ze zimna, to nie mialem wiecej pytan. Zreszta jakies 95% startujacych mialo pianki, wiec nie wyrywalem sie przed szereg
![:ble:](./images/smilies/ble.gif)
Upal bylo czuc juz przed startem, bo stanie ledwo 10-12min(?) w piance na sloncu podnioslo mi puls do 137!
![zdziwienie :orany:](./images/smilies/icon_eek.gif)
Z jaka przyjemnoscia wbieglem do wody, uff...
Plywanie szlo dobrze, tylko tetno szalalo: sr. z zeszlego roku 142, w tym roku 167!
Nawigacja szla dobrze, na mojach szedlem dosc ciasno, tylko na jednej mnie troche przyblokowali. Generalnie caly wyscig wyprzedzalem, pod koniec 2 kolesi mnie dogonilo, ale do konca doplynelismy razem. Troche sekund kosztowalo mnie wyprzedzanie zawalidrog. Problem taki sam w bieganiu (sa strefy, ale je olewam), tylko, ze wyprzedzic marudera na biegu o ile nie ma tloku to luz, w plywaniu zabkarza trzeba omijac szerokim lukiem i sekundy leca sie je... (pardon my french).
No nic, takie zycie, nie dalem sie wyprowadzic z rownowagi
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Czas plywanie poprawiony o blisko minute, z czego jestem zawodowolony. W grupie dalo mi to miejsce 12/67, w zeszlym roku 13/61, wiec jest poprawa.
Z wody wyszedlem nie spieszac sie zbytnio, wysokie tetno dalo o sobie znac. Wyluskalem sie z pianki i poszedlem po rower (poszedlem, nie bieglem, mialem moze 15-20m i chcialem chociaz przez chwile uspokoic tetno). Kask na leb, okulary i numer startowy. Rower zdjalem z wiekszaka i teraz juz swinskim truchtem pobieglem do lini startu. Po raz pierwszy startowalem z butami przypietymi do roweru i bylem ciekaw jak mi to pojdzie. Nie zdecydowalem sie na pelny flying mount, czyli wskok na rozpedzony rower, ale wgramolilem sie na niego szybko i zaczalem jechac z nogami na butach. Teraz trzeba by je jakos do tych butow wcisnac, nie? Nie poszlo idealnie gladko, ale jak na pierwszy raz, prawie bez treningu, to nie narzekam.
Summa summarum zmiana T1 trwala 2:49, czyli ponad minute krocej niz w zeszlym roku (3:57), swietnie! Zalozenie wypelnione.
Ale jestem na rowerze. Poczatek jak zwykle sredni. Dobrze, ze pierwsze 10km jest plaskie, bo dopiero wtedynogi zaczynaja dzialac (krotkie dystanso to jednak nie moja bajka
![:ojnie:](./images/smilies/ojnie.gif)
Dosc szybko okazalao sie tez, ze cosbyl nie tak z przezutka. Lancuch caly czas prawie klekotal, cos obcieralo itp. Na jezdzie testowej tego nie zaobserwowalem, wiec pewnie przy transporcie, w aucie cos sie przestawilo, ale nie wiem co, bo nie mialem kiedy sie temu przyjrzec.
Predkosci nie byly oszalamiajace, co jakis czas wyprzedzal mnie jakis w samolocie
![hej :hejhej:](./images/smilies/icon_e_biggrin.gif)
Do tego nie bylo bezwietrzenie jak w poprzednich latach i to dobrze, moglem poczuc jak zachowuje sie przednie, glebokie kolo. Bylo czuc, ale nie bylo problemow. Jednak przy mocnym wietrze byloby "interesujaco". Wiatr hamowal, ale mial przynajmniej ta zalete, ze pot nie zalewal mi oczu jak wczesniej. Tylko raz musialem przejechac pod gorke ze 200m z grubsza rzecz biorac na slepo
![:trup:](./images/smilies/trup.gif)
Na koniec wypialem sie z butow, polozylem stopy na nich i szykowalem sie do zaskonczenia misji. A tu niespodzianka. Przebudowali drogi, trase poprowadzono inaczej i sie wydluzyla 1.5km. Zatem zamiast ostatnich kilkuset metrow jechalem "bez butow" 2km na luzaku. Pewnie z pol minuty mnie to kosztowalo ech.
Na koniec zrobilem jednak piekny flying dismount i szybko pobieglem oddac rower.
Czas w sumie gorszy niz w zeszlym roku o 4min, ale srednia predkosc taka sama. Tylko to tetno, masakra, sr. 167, w zeszlym roku 142 (tutaj max byl 164,a teraz 173)
![zdziwienie :orany:](./images/smilies/icon_eek.gif)
Zmiana T2 poszla zwyczajnie, chociaz 10s wolniej niz w zeszlym roku.
Nadszedl czas na bieg. Jesli to mozna nazwac biegiem
![:ojoj:](./images/smilies/ojoj.gif)
Brak treningu w upale, a do brak jazdy na czasowce w terenie zaowocowal brakiem zakladek. I stalo sie nieuniknione. Zaraz na pierwszych metrach dopadl mnie taki spazm przepony, ze ledwo oddychalem. Pierwsze 5km staralem sie nad tym jakos zapanowac, ale bylo lekko. Tempa krecilem jakies zenadne, typu 5:30. Dopiero na 6-ym kolometrze zaczalem temat lekko ogarniac, to znaczy na tyle, ze kazde uderzenie w ziemie nie wiazalo sie z klujacym bolem zdychajacej przepony. Kilometry 6-9, to tempa 4:55-5:00, dopiero na ostatnim km wycisnalem sie jak cytryne o pobieglem w 4:28.
I to by bylo na tyle.
Czas sumaryczny ponad 6min gorszy niz rok wczesniej.
Miejsce 21/67, czyli w sumie chyba ciut lepiej niz 20/61 rok wczesniej.
Cieszy mimo wszystko rower, bo bylem 21 vs 26 rok wczesniej.
Bieganie mimo slabego czasu to obsuwa tylko o 1 miejsce z 20 na 21.
Krotko mowiac najlepiej poszlo mi plywanie i to oddaje moje przygotowanie, bo tutaj trening byl ok.
Bieganie tez byloby swietnie, gdybym ogarnal te cholerne zakladki chociaz ze 3 razy przed zawodami
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Czy wroce tam za rok? Jeszcze nie wiem. Lubie te zawody, zorganizowane sa swietnie, atmofera tez ekstra.
Wciaz nie moje rachunki z trasa rowerowa sa niewyrownane, wiec mi to ciazy.
Z drugiej strony, moze czas odwiedzic jakas inna impreze w zblizonym terminie.
Zona na ostatnim km ustrzelila mi nawet jedna fotke:
![Obrazek](https://i.imgur.com/mwC2QXG.jpg)