Hola hola.

Jak mówimy o dojściu do ostatniej bazy pod Everestem to porównujmy to do zejścia z trasy, a nie przebiegnięcia całej w czasie za długim o 15 minut... za zgodą organizatora.
A organizator wycieczki na Everest ma tyle wspólnego z organizatorem zawodów, że ma "organizator" w nazwie. Jak już to w górach odpowiednikiem organizatora zawodów mogą być związki alpinistyczne czy kto tam dokonuje weryfikacji dokonanych wejść.
Tak przy okazji - myślę, że naprawdę nie ma się co spinać o to, jak ktoś się tytuuje (chyba, że faktycznie przekłamuje fakty). To nie jest tak, że jak ktoś powie mi, że zrobił Bieg Rzeźnika 15 minut poniżej limitu czasowego to jest dla mnie kozakiem, a ten, który przybiegł 20 minut później już biegowym zerem.

Jednemu i drugiemu można okazać szacunek, a nic nie jest czarno-białe. Jesteśmy w większości amatorami i tak naprawdę każdy z nas rozlicza się z wyników przede wszystkim sam przed sobą. I czy ktoś biega dychę w 60 minut czy w 35 (mówię o facetach), to oba te wyniki wpadają do obiektywnej kategorii "bez wielkiego znaczenia sportowego". A jednak nas subiektywnie cieszą i chyba głównie to się liczy.
