dziki_rysio_997 napisał(a):
Przypuszczam, że każdy regularnie trenujący amator zdaje sobie sprawę z tego, że pobiegnięcie dychy o 1.5-2 minuty wolniej od aktualnego maksa to po prostu mocniejszy trening...
1,5 minuty wolniej od życiówki (sprzed dwóch lat) na 10? I następnego dnia wieczorem 1,5 minuty wolniej od życiówki (też sprzed dwóch lat) w półmaratonie? A jeszcze następnego dnia rano powtórzyć wynik na 10, jak Abel Rop? Niespodziewanie wychodzi na to, że za mało regularnie trenuję.
Też, jak autorce, wydają mi się te wyniki osobliwe, ale nikt ich nie złapał za rękę. Dziwne by było, gdyby biedacy z Kenii mieli lepsze metody oszukiwania kontroli antydopingowej, niż np. mająca nieograniczone środki Rosja. Z drugiej strony ich bardziej utytułowani koledzy regularnie notują wpadki.
Swoją drogą, jak tak czytam komentarze do felietonów pani Aleksandry, to mam wrażenie, że niektórzy (palcem nie wskażę) są cali zbudowani z ran i przypadkowe dotknięcie powoduje absurdalnie gwałtowne reakcje, co jest o tyle zastanawiające, że na sąsiednich szpaltach Faraon narzeka, że polscy lekkoatleci piszą o niczym i czytać się tego nie da, a Paweł Czapiewski odmawia kolejnego tekstu o tym, jak wspaniale jest biegać.