Skoor - do trzech razy Pan Bóg kule nosi...
Moderator: infernal
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
28.01.19 - 03.02.19
Nie ma sensu opisywać tych treningów pojedynczo. Są powtarzalne więc co można o nich pisać? Co tydzień to samo? Będę pisał jedynie podsumowania tygodnia. Częściej nie ma sensu.
Generalnie tydzień wyszedł całkiem dobrze, przynajmniej biegowo. Zrobiłem wreszcie 4 treningi jak w planie. We wtorek ABC, czwartek 30min w 90%TC (oczywiście za szybko), sobota podbiegi i niedziela wybieganie. W zasadzie to najciekawsze były podbiegi. Zrobiłem je w środku wybiegania i przez 30min zrobiłem ich 29 albo 28. Wieczorem zaczęła mnie pobolewać po nich dupa, w niedzielę rano czułem ją już dość konkretnie, a w nocy dzisiaj bylem sztywny. Generalnie zawsze po podbiegach bolały mnie czwórki, a teraz dupa - trochę z tego wnioskuję, że jednak styl biegania sporo się zmienił przez ostatni rok mimo, że od kilku miesięcy nie skupiałem się na yacoolowych wytycznych. W niedzielę 1,5h wybiegania i to by było na tyle.
Generalnie biegam za szybko. Za szybko, albo TC z początku stycznia był zrobiony zbyt zachowawczo, ja stawiam jednak na to pierwsze, a jako, że nie bardzo miałem ochotę testować się w zeszłym tygodniu to do końca przekonany nie jestem. Pobiegnę sobie TC w czwartek zamiast 90%TC.
Co do pompek to... Nie robiłem w tym tygodniu. Nie będę się tłumaczył. Nie chciało mi się. Zamierzam zacząć znowu od dzisiaj, ale z poziomu niżej. Niby robię teraz 30 pompek ciągiem, ale tego planu z progu 30 pompek to nie pociągnę
Nie ma sensu opisywać tych treningów pojedynczo. Są powtarzalne więc co można o nich pisać? Co tydzień to samo? Będę pisał jedynie podsumowania tygodnia. Częściej nie ma sensu.
Generalnie tydzień wyszedł całkiem dobrze, przynajmniej biegowo. Zrobiłem wreszcie 4 treningi jak w planie. We wtorek ABC, czwartek 30min w 90%TC (oczywiście za szybko), sobota podbiegi i niedziela wybieganie. W zasadzie to najciekawsze były podbiegi. Zrobiłem je w środku wybiegania i przez 30min zrobiłem ich 29 albo 28. Wieczorem zaczęła mnie pobolewać po nich dupa, w niedzielę rano czułem ją już dość konkretnie, a w nocy dzisiaj bylem sztywny. Generalnie zawsze po podbiegach bolały mnie czwórki, a teraz dupa - trochę z tego wnioskuję, że jednak styl biegania sporo się zmienił przez ostatni rok mimo, że od kilku miesięcy nie skupiałem się na yacoolowych wytycznych. W niedzielę 1,5h wybiegania i to by było na tyle.
Generalnie biegam za szybko. Za szybko, albo TC z początku stycznia był zrobiony zbyt zachowawczo, ja stawiam jednak na to pierwsze, a jako, że nie bardzo miałem ochotę testować się w zeszłym tygodniu to do końca przekonany nie jestem. Pobiegnę sobie TC w czwartek zamiast 90%TC.
Co do pompek to... Nie robiłem w tym tygodniu. Nie będę się tłumaczył. Nie chciało mi się. Zamierzam zacząć znowu od dzisiaj, ale z poziomu niżej. Niby robię teraz 30 pompek ciągiem, ale tego planu z progu 30 pompek to nie pociągnę
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.02.2019 - 5x300m 50s/5min
Plan do zapętlenia jest nie dla mnie (mało się nie zanudziłem) więc postanowiłem wrócić do korzeni czyli tego co zawsze mi wychodziło. Rolli byłby zadowolony gdyby to czytał
5x300m w 50s kiedyś w 2016roku było dla mnie nie do zamknięcia, pierwsze powtórzenia wychodziły w około 50s a ostatnie do 55s. Wczoraj nastawiałem się na podobne bieganie czyli walkę o jak największe zbliżenie się do 50s, a wyszło o dziwo nadspodziewanie dobrze.
1. 0:46.9
2. 0:47.8
3. 0:51.9
4. 0:51.3
5. 0:50.8
Co zabawne te 3 ostatnie w moim odczuciu były odpuszczane, nie wysilałem się przy nich tak jak myślałem, że powinienem. Nie to żeby było łatwo, ale wydawało mi się że powinno być ciężej. Czasy sprawdziłem dopiero w domu bo w trakcie treningu nie nie patrzyłem na nie żeby się nie dołować i wybałuszyłem oczy. Gdybym się spiął to spokojnie zamknąłbym te 300tki w 50s.
Miła odmiana.
Pompki... cóż... zarzuciłem... Przyznaję się.
Plan do zapętlenia jest nie dla mnie (mało się nie zanudziłem) więc postanowiłem wrócić do korzeni czyli tego co zawsze mi wychodziło. Rolli byłby zadowolony gdyby to czytał
5x300m w 50s kiedyś w 2016roku było dla mnie nie do zamknięcia, pierwsze powtórzenia wychodziły w około 50s a ostatnie do 55s. Wczoraj nastawiałem się na podobne bieganie czyli walkę o jak największe zbliżenie się do 50s, a wyszło o dziwo nadspodziewanie dobrze.
1. 0:46.9
2. 0:47.8
3. 0:51.9
4. 0:51.3
5. 0:50.8
Co zabawne te 3 ostatnie w moim odczuciu były odpuszczane, nie wysilałem się przy nich tak jak myślałem, że powinienem. Nie to żeby było łatwo, ale wydawało mi się że powinno być ciężej. Czasy sprawdziłem dopiero w domu bo w trakcie treningu nie nie patrzyłem na nie żeby się nie dołować i wybałuszyłem oczy. Gdybym się spiął to spokojnie zamknąłbym te 300tki w 50s.
Miła odmiana.
Pompki... cóż... zarzuciłem... Przyznaję się.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.02.2019 - 10km 4:37/km
Tempo wybiegań ustaliłem sobie w przedziale 4:40-4:50/km, Nie jakieś człapanie, ale też i nie za wolno. Po 300tkach czułem się nieźle więc wybiegłem z założeniem zrobienia minimum 10km. Niestety trochę przegiąłem na początku biegu schodząc na tempo 4:35/km i później nie bardzo chciało mi się zwolnić. Ot zmieniałem tempo które za chwile wracało na stare tory. Koniec końców wyszło mi 10km w tempie 4:37/km, jakoś tak o 10s/km za szybko i przyszło mi za to odpokutować na następny dzień.
21.02.2019 - 8km 4:45/km
Już dzień wcześniej miałem zamiar nie przekraczać 8km i to było w sumie słuszne bo umęczyłem się solidnie. Oczywiście znowu zacząłem za szybko i pod koniec już strasznie mnie męczył ten bieg. Bolały łydki, uda i dupa. W sumie musiałem przystanąć 2 razy dla złapania oddechu. Nie było bohaterstwa.
Tempo wybiegań ustaliłem sobie w przedziale 4:40-4:50/km, Nie jakieś człapanie, ale też i nie za wolno. Po 300tkach czułem się nieźle więc wybiegłem z założeniem zrobienia minimum 10km. Niestety trochę przegiąłem na początku biegu schodząc na tempo 4:35/km i później nie bardzo chciało mi się zwolnić. Ot zmieniałem tempo które za chwile wracało na stare tory. Koniec końców wyszło mi 10km w tempie 4:37/km, jakoś tak o 10s/km za szybko i przyszło mi za to odpokutować na następny dzień.
21.02.2019 - 8km 4:45/km
Już dzień wcześniej miałem zamiar nie przekraczać 8km i to było w sumie słuszne bo umęczyłem się solidnie. Oczywiście znowu zacząłem za szybko i pod koniec już strasznie mnie męczył ten bieg. Bolały łydki, uda i dupa. W sumie musiałem przystanąć 2 razy dla złapania oddechu. Nie było bohaterstwa.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
23.02.2019 - 6x1000 3:50 p.3
Jak na moje 78kg i aktualną formę to nda wyraz lekko się to biegło. Chciałoby się rzec spokojnie wręcz. Bez kryzysów i walki o przetrwanie.
1. 3:48.5
2. 3:46.1
3. 3:45.4
4. 3:46.8
5. 3:45.6
6. 3:41.9
W zasadzie wyszło bardziej po 3:45 niż 3:50, a ostatnią spokojnie mogłem pobiec w okolicy 3:35. Za tydzień powtórzę sobie ten trening obcinając przerwę lub zwiększając tempo. Jeszcze nie wiem, ale raczej skłaniam się ku temu drugiemu.
24.02.2019 - 13km 4:39/km
Wybieganie, na luzie dość. Całkiem fajny bieg.
------------------------------
No i wygląda, że jakiś cel się wyklarował... 05.05 dzień po pierwszych urodzinach młodego jest moja lokalna dyszka. Trzeba coś wystartować, zwłaszcza, że to będzie akurat rok od mojego ostatniego występu w zawodach...
Jak na moje 78kg i aktualną formę to nda wyraz lekko się to biegło. Chciałoby się rzec spokojnie wręcz. Bez kryzysów i walki o przetrwanie.
1. 3:48.5
2. 3:46.1
3. 3:45.4
4. 3:46.8
5. 3:45.6
6. 3:41.9
W zasadzie wyszło bardziej po 3:45 niż 3:50, a ostatnią spokojnie mogłem pobiec w okolicy 3:35. Za tydzień powtórzę sobie ten trening obcinając przerwę lub zwiększając tempo. Jeszcze nie wiem, ale raczej skłaniam się ku temu drugiemu.
24.02.2019 - 13km 4:39/km
Wybieganie, na luzie dość. Całkiem fajny bieg.
------------------------------
No i wygląda, że jakiś cel się wyklarował... 05.05 dzień po pierwszych urodzinach młodego jest moja lokalna dyszka. Trzeba coś wystartować, zwłaszcza, że to będzie akurat rok od mojego ostatniego występu w zawodach...
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W zasadzie w tym tygodniu to nic specjalnego nie nabiegałem bo wygrało lenistwo we wtorek i środę. Jakoś ciężko mi się wybrać pobiegać w nocy... Dopiero druga połowa tygodnia przyniosła ze sobą jako takie treningi.
28.02 - 10km wybiegania w tempie 4:43/km
02.03 - 6x200 32s. Jakoś to poszło. Początkowo w planach miałem walczyć z 30s ale było tak zimno, że dałem spokój. Generalnie wyszło... poprawnie.
1. 0:32.4
2. 0:32.7
3. 0:32.1
4. 0:32.8
5. 0:32.9
6. 0:32.5
Jak wracałem to ręce bolały mnie z zimna, a niby było tylko -5 stopni. Mało było przyjemnie.
03.02 - 10km wybiegania po 4:30/km w sumie to trochę mnie to zmęczyło, ale nie jakoś tragicznie. Chciałem więcej pobiegać, ale i tak żeby zrobić ten trening musiałem wstać o 4 więc zrobiłem tylko tyle na ile starczyło czasu.
28.02 - 10km wybiegania w tempie 4:43/km
02.03 - 6x200 32s. Jakoś to poszło. Początkowo w planach miałem walczyć z 30s ale było tak zimno, że dałem spokój. Generalnie wyszło... poprawnie.
1. 0:32.4
2. 0:32.7
3. 0:32.1
4. 0:32.8
5. 0:32.9
6. 0:32.5
Jak wracałem to ręce bolały mnie z zimna, a niby było tylko -5 stopni. Mało było przyjemnie.
03.02 - 10km wybiegania po 4:30/km w sumie to trochę mnie to zmęczyło, ale nie jakoś tragicznie. Chciałem więcej pobiegać, ale i tak żeby zrobić ten trening musiałem wstać o 4 więc zrobiłem tylko tyle na ile starczyło czasu.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ok, tydzień nawet pyknął. W sumie się trochę mobilizowałem żeby biegać wieczorami i jakoś poszło.
04.03 - 10km 4:40/km
05.03 - 8km 4:38/km
07.03 - 13km 4:41/km
Te 3 dni w zasadzie to tylko wybiegania w widełkach 4:30-4:50. W zasadzie nie ma co więcej pisać bo nic ciekawego się nie działo.
08.03 - 6x200 32' p.4min
No to było fajne, temperatura na plusie i już bez jakiejś wielkiej spiny zamykałem sobie te 200 w 32s. Jedynie pierwsza drętwo wyszła mimo, że zrobiłem ABC przed 200tkami. Generalnie widać progres w powrocie do życia.
1. 0:33.9
2. 0:31.2
3. 0:31.5
4. 0:30.9
5. 0:31.8
6. 0:32.1
09.03. - 15,5km 4:54/km
Nogi drętwe i to dość mocno więc nie cisnąłem. Dodatkowo mocno wiało. Nie walczyłem więc żeby na siłę zmieścić się w widełkach. W sumie wyszło i tak przyzwoicie. Dodatkowo tętno średnie wyszło mi wyjątkowo niskie (134) jak na ostatnie czasy i tempo.
--------------------
W tym tygodniu mam zamiar dorzucić długie interwały, trochę się już rozruszałem więc można pobiegać jakieś tysiączki.
Waga stoi. 78kg i nie chce drgnąć. Co mniej zjem w ciągu tygodnia to na weekendzie nadrabiam.
Zapisałem się na dyszkę 30.03, ale chyba pobiegnę jako zając dla kolegi w tempie na okolice 42min więc raczej mi te zawody nic Ciekawego nie powiedzą.
04.03 - 10km 4:40/km
05.03 - 8km 4:38/km
07.03 - 13km 4:41/km
Te 3 dni w zasadzie to tylko wybiegania w widełkach 4:30-4:50. W zasadzie nie ma co więcej pisać bo nic ciekawego się nie działo.
08.03 - 6x200 32' p.4min
No to było fajne, temperatura na plusie i już bez jakiejś wielkiej spiny zamykałem sobie te 200 w 32s. Jedynie pierwsza drętwo wyszła mimo, że zrobiłem ABC przed 200tkami. Generalnie widać progres w powrocie do życia.
1. 0:33.9
2. 0:31.2
3. 0:31.5
4. 0:30.9
5. 0:31.8
6. 0:32.1
09.03. - 15,5km 4:54/km
Nogi drętwe i to dość mocno więc nie cisnąłem. Dodatkowo mocno wiało. Nie walczyłem więc żeby na siłę zmieścić się w widełkach. W sumie wyszło i tak przyzwoicie. Dodatkowo tętno średnie wyszło mi wyjątkowo niskie (134) jak na ostatnie czasy i tempo.
--------------------
W tym tygodniu mam zamiar dorzucić długie interwały, trochę się już rozruszałem więc można pobiegać jakieś tysiączki.
Waga stoi. 78kg i nie chce drgnąć. Co mniej zjem w ciągu tygodnia to na weekendzie nadrabiam.
Zapisałem się na dyszkę 30.03, ale chyba pobiegnę jako zając dla kolegi w tempie na okolice 42min więc raczej mi te zawody nic Ciekawego nie powiedzą.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A ch...j, zadowolony jestem więc zrobię odstępstwo od wpisów cotygodniowych
12.03.2019 - 6x1000 3:40 p.3
Więc polazłem wieczorem, niestety standardowo ostatnio. Wahałem się czy zrobić rozbieganie czy może interwały, ale nie wiało więc postanowiłem pobawić się w tysiączki. Początkowo zachłysnąłem się świeżością w nogach i dość lekko zamykałem tysiaki poniżej 3:40. Pierwsze 3 wpadły w takim tempie, kolejne 2 trochę mnie przytłumiło i po piątym tysiaku musiałem zrobić przerwę w marszu. Za to ostatni tysiak... Ruszam, biegnę, a po 400m widzę średnia 3:17/km. Uahaaaa wstrzymaj konie kawalerze, zwolniłem, ale nie tak całkiem i tysiak wpadł poniżej 3:30/km. Usatysfakcjonowało mnie to bardzo bo myślałem, że skrewiłem trening cisnąc za mocno na pierwszych 3 tysiakach.
1. 3:37.0
2. 3:38.0
3. 3:37.6
4. 3:40.6
5. 3:41.5
6. 3:28.4
Reszta tygodnia to wybiegania i 200tki w sobotę. Dodatkowo w niedzielę po wybieganiu jeśli przyjdą mi bloki i buty to skoczę na jakąś 30tkę na rower dla przetarcia.
12.03.2019 - 6x1000 3:40 p.3
Więc polazłem wieczorem, niestety standardowo ostatnio. Wahałem się czy zrobić rozbieganie czy może interwały, ale nie wiało więc postanowiłem pobawić się w tysiączki. Początkowo zachłysnąłem się świeżością w nogach i dość lekko zamykałem tysiaki poniżej 3:40. Pierwsze 3 wpadły w takim tempie, kolejne 2 trochę mnie przytłumiło i po piątym tysiaku musiałem zrobić przerwę w marszu. Za to ostatni tysiak... Ruszam, biegnę, a po 400m widzę średnia 3:17/km. Uahaaaa wstrzymaj konie kawalerze, zwolniłem, ale nie tak całkiem i tysiak wpadł poniżej 3:30/km. Usatysfakcjonowało mnie to bardzo bo myślałem, że skrewiłem trening cisnąc za mocno na pierwszych 3 tysiakach.
1. 3:37.0
2. 3:38.0
3. 3:37.6
4. 3:40.6
5. 3:41.5
6. 3:28.4
Reszta tygodnia to wybiegania i 200tki w sobotę. Dodatkowo w niedzielę po wybieganiu jeśli przyjdą mi bloki i buty to skoczę na jakąś 30tkę na rower dla przetarcia.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
13.03.19 - 10,5km 4:30/km
Dość dobrze się biegło, ale nie było to w komforcie. Dość udany wieczorny trening, ale z lekka się nim zmęczyłem.
14.03.19 - 8km 4:58/km
To było zabawne, naprawdę. Już dawno się tak nie ubawiłem... Trening z rana czyli po około 9 godzinach od dość mocnego było nie było biegu. Dodatkowo na deficycie kalorycznym. Efekt był taki, że umierałem po kilometrze. Te 8km wymęczyłem z kilkoma przerwami, a później cały dzień chodziłem ledwo żywy i żałowałem, że jednak nie pobiegłem sobie tego wieczorem. Pewnie dużo lepiej by nie było, ale chociaż nogi lekko świeższe by były.
16.03.19 - 6x200 32' p. 4min
Warun strasznie genitalny jak na taki trening, wiało masakrycznie, a ja byłem jeszcze jakoś zmęczony po całym tygodniu. Wyszedłem w zasadzie z obowiązku, zrobiłem 1,6km rozgrzewki, olałem ABC i z marszu zrobiłem 200tki. W zasadzie nie nastawiałem się na jakiś konkretny czas, miało być zwyczajnie szybko w stosunku do warunków jakie były. Wychodziło i tak znośnie, ale bez szaleństw.
1. 0:34.3
2. 0:32.8
3. 0:33.6
4. 0:33.7
5. 0:33.1
6. 0:33.3
17.03.19 - 17km BNP
Taka jakaś namiastka BNP mi wyszło. Zacząłem po 5/km a skończyłem po 3:50/km na ostatnim kilometrze. Średnia z biegu to 4:35/km z bardzo dobrym samopoczuciem. Coś się rusza i to 40min złamane w maju wydaje się wielce prawdopodobne nawet bez utraty wagi.
--------------------------
Na ten tydzień we wtorek planuję zrobić combo 1+2+1+2+1, 1000 po 3:40, a 2000 po 3:50/km. W sobotę 200tki, ale z obciętą trochę przerwą bo 4 min już nie są mi potrzebne. Reszta to wybiegi w widełkach.
Dość dobrze się biegło, ale nie było to w komforcie. Dość udany wieczorny trening, ale z lekka się nim zmęczyłem.
14.03.19 - 8km 4:58/km
To było zabawne, naprawdę. Już dawno się tak nie ubawiłem... Trening z rana czyli po około 9 godzinach od dość mocnego było nie było biegu. Dodatkowo na deficycie kalorycznym. Efekt był taki, że umierałem po kilometrze. Te 8km wymęczyłem z kilkoma przerwami, a później cały dzień chodziłem ledwo żywy i żałowałem, że jednak nie pobiegłem sobie tego wieczorem. Pewnie dużo lepiej by nie było, ale chociaż nogi lekko świeższe by były.
16.03.19 - 6x200 32' p. 4min
Warun strasznie genitalny jak na taki trening, wiało masakrycznie, a ja byłem jeszcze jakoś zmęczony po całym tygodniu. Wyszedłem w zasadzie z obowiązku, zrobiłem 1,6km rozgrzewki, olałem ABC i z marszu zrobiłem 200tki. W zasadzie nie nastawiałem się na jakiś konkretny czas, miało być zwyczajnie szybko w stosunku do warunków jakie były. Wychodziło i tak znośnie, ale bez szaleństw.
1. 0:34.3
2. 0:32.8
3. 0:33.6
4. 0:33.7
5. 0:33.1
6. 0:33.3
17.03.19 - 17km BNP
Taka jakaś namiastka BNP mi wyszło. Zacząłem po 5/km a skończyłem po 3:50/km na ostatnim kilometrze. Średnia z biegu to 4:35/km z bardzo dobrym samopoczuciem. Coś się rusza i to 40min złamane w maju wydaje się wielce prawdopodobne nawet bez utraty wagi.
--------------------------
Na ten tydzień we wtorek planuję zrobić combo 1+2+1+2+1, 1000 po 3:40, a 2000 po 3:50/km. W sobotę 200tki, ale z obciętą trochę przerwą bo 4 min już nie są mi potrzebne. Reszta to wybiegi w widełkach.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
19.03.19 - 6x1000 3:40/km p.3
Miałem biegać "przekładańca", ale koniec końców zdecydowałem, że jeszcze nie czas na to. Po małej konsultacji z Rollim, zapadła decyzja żeby pobiegać trochę w takim układzie jak w zeszłym tygodniu, jedyne co to korci mnie żeby TWL-a wmontować w niedzielny dłuższy bieg.
Tak więc ponownie stanąłem do walki z tysiakami. Jako, że ostatnio dość mocno na nich goniłem to wczoraj z premedytacją postanowiłem trzymać się okolic 3:40/km, tak żeby na spokojnie je zamykać. Lekkim utrudnieniem miały być przerwy które w całości mialy być w truchcie bez przechodzenia w marsz.
Pierwsza wyszła najwolniej, nie mogłem się wbić w rytm, ale składam to na karb kiepskiej rozgrzewki. Kolejne wychodziły już tak jak trzeba, ale musiałem się hamować bo samoistnie wchodziłem w tempo na 3:35 przez co kilka z tysiaków wyszły szybciej niż 3:40.
1. 3:44.9
2. 3:40.0
3. 3:38.2
4. 3:41.6
5. 3:36.3
6. 3:39.3
Po wszystkim dotruchtałem do domu. Generalnie trochę mi ten bieg skatował łydki i nie wiem dlaczego. W nocy wstając do młodego były sztywne jak kołki.
Miałem biegać "przekładańca", ale koniec końców zdecydowałem, że jeszcze nie czas na to. Po małej konsultacji z Rollim, zapadła decyzja żeby pobiegać trochę w takim układzie jak w zeszłym tygodniu, jedyne co to korci mnie żeby TWL-a wmontować w niedzielny dłuższy bieg.
Tak więc ponownie stanąłem do walki z tysiakami. Jako, że ostatnio dość mocno na nich goniłem to wczoraj z premedytacją postanowiłem trzymać się okolic 3:40/km, tak żeby na spokojnie je zamykać. Lekkim utrudnieniem miały być przerwy które w całości mialy być w truchcie bez przechodzenia w marsz.
Pierwsza wyszła najwolniej, nie mogłem się wbić w rytm, ale składam to na karb kiepskiej rozgrzewki. Kolejne wychodziły już tak jak trzeba, ale musiałem się hamować bo samoistnie wchodziłem w tempo na 3:35 przez co kilka z tysiaków wyszły szybciej niż 3:40.
1. 3:44.9
2. 3:40.0
3. 3:38.2
4. 3:41.6
5. 3:36.3
6. 3:39.3
Po wszystkim dotruchtałem do domu. Generalnie trochę mi ten bieg skatował łydki i nie wiem dlaczego. W nocy wstając do młodego były sztywne jak kołki.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
20.03.19 - 12km 4:37/km
21.03.19 - 8km 4:45/km
Te dwa biegi trzeba rozpatrywać razem i do tego w porównaniu z zeszłym tygodniem. W innym wypadku to tylko zwykłe rozbiegania Otóż 12km pokonałem dość spokojnie, może nie jakoś szczególnie lekko się biegło, ale bez większych scysji tempo wchodziło jak wchodziło, mimo, że początkowo zakładałem, że pobiegnę o te 10s/km wolniej. Jedyne co to dokuczały łydki i to dość mocno momentami. No smog jeszcze przeszkadzał... Palą ludki jakimś gównem...
Na następny dzień z rana, łydki masakra... Prawa piekła w jednym miejscu przy chodzeniu, ale to szybko znikło. Nie biegłem tej ósemki z samego rana pamiętając przeprawy z zeszłego tygodnia. Polazłem gdzieś koło 14. Biegło się tragicznie najbardziej dokuczały nogi, tętno też trochę windowało, ale biegło się. Bez potrzeby przystanięcia. W zasadzie to nawet zastanawiałem się czy nie domęczyć do 10km, ale stwierdziłem, że może sobie jednak daruję bo przyjemności z tego żadnej nie było.
Podsumowując, na skatowanych łydkach pobiegłem jakościowo lepiej niż tydzień wcześniej czyli jakaś tam kolejna cegiełka w układance jest.
21.03.19 - 8km 4:45/km
Te dwa biegi trzeba rozpatrywać razem i do tego w porównaniu z zeszłym tygodniem. W innym wypadku to tylko zwykłe rozbiegania Otóż 12km pokonałem dość spokojnie, może nie jakoś szczególnie lekko się biegło, ale bez większych scysji tempo wchodziło jak wchodziło, mimo, że początkowo zakładałem, że pobiegnę o te 10s/km wolniej. Jedyne co to dokuczały łydki i to dość mocno momentami. No smog jeszcze przeszkadzał... Palą ludki jakimś gównem...
Na następny dzień z rana, łydki masakra... Prawa piekła w jednym miejscu przy chodzeniu, ale to szybko znikło. Nie biegłem tej ósemki z samego rana pamiętając przeprawy z zeszłego tygodnia. Polazłem gdzieś koło 14. Biegło się tragicznie najbardziej dokuczały nogi, tętno też trochę windowało, ale biegło się. Bez potrzeby przystanięcia. W zasadzie to nawet zastanawiałem się czy nie domęczyć do 10km, ale stwierdziłem, że może sobie jednak daruję bo przyjemności z tego żadnej nie było.
Podsumowując, na skatowanych łydkach pobiegłem jakościowo lepiej niż tydzień wcześniej czyli jakaś tam kolejna cegiełka w układance jest.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
13.03.19- 6x200 32'
Niespecjalnie jestem zadowolony z tego treningu. Niby wszystko fajnie, czasy w okolicach zakładanych 32s, ale wydaje mi się, że powinienem szybciej i że mógłbym szybciej, ale jakoś mi się tak obyło z tymi 32s, że ciężko mi się zmusić do szybszego biegu.
1. 0:32.2
2. 0:32.6
3. 0:33.4
4. 0:32.5
5. 0:32.3
6. 0:32.5
Pogoda iście rowerowa, kombinuję jak tu jutro połączyć szosę z bieganiem. Planowałem na jutro 20km BNP lub TWL, ale aż szkoda nie pojeździć jak taka pogoda jest a że dam radę tylko rano to trzeba jakoś upchnąć jedno i drugie.
Niespecjalnie jestem zadowolony z tego treningu. Niby wszystko fajnie, czasy w okolicach zakładanych 32s, ale wydaje mi się, że powinienem szybciej i że mógłbym szybciej, ale jakoś mi się tak obyło z tymi 32s, że ciężko mi się zmusić do szybszego biegu.
1. 0:32.2
2. 0:32.6
3. 0:33.4
4. 0:32.5
5. 0:32.3
6. 0:32.5
Pogoda iście rowerowa, kombinuję jak tu jutro połączyć szosę z bieganiem. Planowałem na jutro 20km BNP lub TWL, ale aż szkoda nie pojeździć jak taka pogoda jest a że dam radę tylko rano to trzeba jakoś upchnąć jedno i drugie.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
25.03.19 - rower
Wpadł rower i jednak bez biegania. Miałem jeszcze ambitne plany żeby wyjść wieczorem przed spaniem na trening biegowy i dobić 13km do 60km przebiegu tygodniowego, ale koniec końców sobie odpuściłem.
Sama jazda spoko. Pierwszy raz jeździłem na SPD, ale przeskoku jakiegoś mega wielkiego nie poczułem, ot nogi trzymają się na pedałach i nie trzeba ich poprawiać bo się nie ślizgają. Za to trzeba pamiętać, żeby się wypiąć jak się chce podeprzeć. Nie widzę tu problemu w sytuacjach "planowych", ale gdybym musiał się podeprzeć z zaskoczenia, to gleba murowana. W sumie wykręciłem niecałe 52km, o dziwo bez większego bólu czegokolwiek. Z prędkości średniej nie jestem tylko usatysfakcjonowany bo wyszło tylko 27km/h, normalnie wstyd przed znajomymi co jeżdżą po 36km/h
Wpadł rower i jednak bez biegania. Miałem jeszcze ambitne plany żeby wyjść wieczorem przed spaniem na trening biegowy i dobić 13km do 60km przebiegu tygodniowego, ale koniec końców sobie odpuściłem.
Sama jazda spoko. Pierwszy raz jeździłem na SPD, ale przeskoku jakiegoś mega wielkiego nie poczułem, ot nogi trzymają się na pedałach i nie trzeba ich poprawiać bo się nie ślizgają. Za to trzeba pamiętać, żeby się wypiąć jak się chce podeprzeć. Nie widzę tu problemu w sytuacjach "planowych", ale gdybym musiał się podeprzeć z zaskoczenia, to gleba murowana. W sumie wykręciłem niecałe 52km, o dziwo bez większego bólu czegokolwiek. Z prędkości średniej nie jestem tylko usatysfakcjonowany bo wyszło tylko 27km/h, normalnie wstyd przed znajomymi co jeżdżą po 36km/h
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
28.03.19 - 10km 4:34/km
Do czwartku nic nie robiłem. Znaczy robiłem... nażerałem się. Z lekcji religii mojej córki przypomniałem sobie, że to jeden z grzechów głównych. Jak one tam szły...
1. Pycha. check (jestem najlepszy, a wszyscy inni się nie znają... albo oszukują)
2. Chciwość. check (więcej!!! chcę więcej!!!)
3. Nieczystość. check (no nie umyłem się wczoraj po bieganiu , pojechałem od razu na budowę i generalnie mi się nie chciało)
4. Zazdrość. check (jak ja zazdroszczę tym co ważą mniej i biegają szybciej)
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. check (o tym już pisałem)
6. Gniew. check (taaaaak, ooooo jak mnie !@#$% wszystko... krzywe ściany na budowie przykładowo)
7. Lenistwo. check (patrz punkt 3)
Po śmierci idę prosto do piekła i ch***j z tym, że w gruncie rzeczy dobry ze mnie chłopak
No dobra. Nie biegałem do czwartku bo mi się nie chciało i się objadałem, złościłem się, chciwie patrzyłem na krótki spódniczki dziewczyn na ulicy. Jak już wylazłem to zrobiłem sobie dyszkę w dość komfortowym tempie i fajnym samopoczuciu.
Jutro miałem jechać na zawody, ale kolega rozleciał sie na tydzień przed swoim maratonem i stara się pozbierać do kupy odpuszczając zawody, a samemu... No cóż... nie chce mi się jechać.
Do czwartku nic nie robiłem. Znaczy robiłem... nażerałem się. Z lekcji religii mojej córki przypomniałem sobie, że to jeden z grzechów głównych. Jak one tam szły...
1. Pycha. check (jestem najlepszy, a wszyscy inni się nie znają... albo oszukują)
2. Chciwość. check (więcej!!! chcę więcej!!!)
3. Nieczystość. check (no nie umyłem się wczoraj po bieganiu , pojechałem od razu na budowę i generalnie mi się nie chciało)
4. Zazdrość. check (jak ja zazdroszczę tym co ważą mniej i biegają szybciej)
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. check (o tym już pisałem)
6. Gniew. check (taaaaak, ooooo jak mnie !@#$% wszystko... krzywe ściany na budowie przykładowo)
7. Lenistwo. check (patrz punkt 3)
Po śmierci idę prosto do piekła i ch***j z tym, że w gruncie rzeczy dobry ze mnie chłopak
No dobra. Nie biegałem do czwartku bo mi się nie chciało i się objadałem, złościłem się, chciwie patrzyłem na krótki spódniczki dziewczyn na ulicy. Jak już wylazłem to zrobiłem sobie dyszkę w dość komfortowym tempie i fajnym samopoczuciu.
Jutro miałem jechać na zawody, ale kolega rozleciał sie na tydzień przed swoim maratonem i stara się pozbierać do kupy odpuszczając zawody, a samemu... No cóż... nie chce mi się jechać.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Końcówka tygodnia była dość intensywna czym trochę nadrobiłem zaległości z początku tygodnia.
29.03.19 - rower
Udało się wreszcie złamać barierę Vśr. 30km/h, wprawdzie niewiele, ale zawsze. 35km przejechałem ze średnią 30,2km/h - mała rzecz a cieszy. Wprawdzie po tej jeździe pokurczyły mi się jakieś mięśnie w tyłku i ledwo mogłem siedzieć, ale i tak było fajnie.
30.03.19 - ciągły 6km
Pozazdrościłem sosikowi jego piątkowego ciągłego i postanowiłem sobie też pobiec taki trening. Podjechałem autem na moją interwałową pętlę, bo mam już powoli dość biegać w okolicy tych zaczadziałych domków jednorodzinnych i zrobiłem 4km rozgrzewkę która wchodziła dość szybko i luźno. W trakcie zastanawiałem się jakim tempem biec ciągły, ale po rozgrzewce której ostatni kilometr skończyłem po 4:15 stwierdziłem, że nie ma się co cackać i trzeba polecieć w okolicy 4/km. Moje okrążenie ma dokładnie 2084m i tak też lapowałem zegarek.
Na początku wyprułem, po 300m byłem w tempie na 3:40/km. Przystopowałem i leciałem już równo. Pierwsze okrążenie - luzik. Na drugim już czułem, że zaczyna robić się wesoło, zwłaszcza na drugiej połowie okrążenia bo było pod wiatr. Na 3 orążeniu, myślałem żeby dociągnąć do 5km i dać sobie spokój, na szczęście miałem trochę wiatru w plecy i wypocząłem na tyle, że postanowiłem biec dalej z myślą - ciągnę do 6km. Będąc już na 6km stwierdziłem, że dam radę te 240m jeszcze przebiec. Przyśpieszyłem jeszcze w symulowanym finiszu i zakończyłem ciągły.
1. - 8:10.7 - 3:56/km
2. - 8:15.1 - 3:59/km
3. - 8:10.8 - 3:56/km
Później zrobiłem jeszcze jedno okrążenie schłodzenia które weszło w tempie 4:37/km
Dobry trening. Natomiast nie wiem czy tempo utrzymałbym przez 10km, nawet na zawodach.
31.03.19 - 20km BNP
W niedzielę chciałem pobiegać coś dłuższego, nie chciałem żeby było to zwykłe człapanie, zdecydowałem się wiec na bieg z narastającą prędkością. Nie planowałem tempa jakoś konkretnie, ot założenie było takie żeby każdą piątkę pokonać szybciej niż poprzednią. Zacząłem spokojnie, pierwszy kilometr wyszedł w 5:04, później już kontrolowałem tempo co 5km wraz z autolapem.
1. - 23:57 - 4:47/km
2. - 22:42 - 4:32/km
3. - 22:13 - 4:27/km
4. - 21:09 - 4:14/km
Generalnie biegło się bardzo dobrze, bez kryzysów. Ostatnie 2-3km były już ciężkawe, ale nie dramatycznie. Udało się nawet ostatni kilometr pobiec w 4:04.
Reszta dnia upłynęła na rowerowaniu w 3 sesjach.
1. To luźne 10km z rodzinką
2. 21km ze średnią 33km/h
3. 30km ze średnią 26km/h
Jak wróciłem do domu to opierdzieliłem taaaaaki obiad, że hej! Wagowo nie wiem, rozładowała się bateria w wadze i się nie ważę, natomiast dalej trochę pilnuję michy i chyba taki układ mi pasuje.
-----------------------
Mam jeszcze przemyślenia po ostatnich biegach. W sumie biega mi się dość luźno mimo, że jakoś systematycznie trenuję od miesiąca i teoretycznie forma nie jest jakaś fenomenalna i tak zastanawiam się czy to nie efekty zabawy z techniką z tamtego roku. W sumie na tą chwilę rzecz nie do sprawdzenia, ale można się nad nią pozastanawiać
29.03.19 - rower
Udało się wreszcie złamać barierę Vśr. 30km/h, wprawdzie niewiele, ale zawsze. 35km przejechałem ze średnią 30,2km/h - mała rzecz a cieszy. Wprawdzie po tej jeździe pokurczyły mi się jakieś mięśnie w tyłku i ledwo mogłem siedzieć, ale i tak było fajnie.
30.03.19 - ciągły 6km
Pozazdrościłem sosikowi jego piątkowego ciągłego i postanowiłem sobie też pobiec taki trening. Podjechałem autem na moją interwałową pętlę, bo mam już powoli dość biegać w okolicy tych zaczadziałych domków jednorodzinnych i zrobiłem 4km rozgrzewkę która wchodziła dość szybko i luźno. W trakcie zastanawiałem się jakim tempem biec ciągły, ale po rozgrzewce której ostatni kilometr skończyłem po 4:15 stwierdziłem, że nie ma się co cackać i trzeba polecieć w okolicy 4/km. Moje okrążenie ma dokładnie 2084m i tak też lapowałem zegarek.
Na początku wyprułem, po 300m byłem w tempie na 3:40/km. Przystopowałem i leciałem już równo. Pierwsze okrążenie - luzik. Na drugim już czułem, że zaczyna robić się wesoło, zwłaszcza na drugiej połowie okrążenia bo było pod wiatr. Na 3 orążeniu, myślałem żeby dociągnąć do 5km i dać sobie spokój, na szczęście miałem trochę wiatru w plecy i wypocząłem na tyle, że postanowiłem biec dalej z myślą - ciągnę do 6km. Będąc już na 6km stwierdziłem, że dam radę te 240m jeszcze przebiec. Przyśpieszyłem jeszcze w symulowanym finiszu i zakończyłem ciągły.
1. - 8:10.7 - 3:56/km
2. - 8:15.1 - 3:59/km
3. - 8:10.8 - 3:56/km
Później zrobiłem jeszcze jedno okrążenie schłodzenia które weszło w tempie 4:37/km
Dobry trening. Natomiast nie wiem czy tempo utrzymałbym przez 10km, nawet na zawodach.
31.03.19 - 20km BNP
W niedzielę chciałem pobiegać coś dłuższego, nie chciałem żeby było to zwykłe człapanie, zdecydowałem się wiec na bieg z narastającą prędkością. Nie planowałem tempa jakoś konkretnie, ot założenie było takie żeby każdą piątkę pokonać szybciej niż poprzednią. Zacząłem spokojnie, pierwszy kilometr wyszedł w 5:04, później już kontrolowałem tempo co 5km wraz z autolapem.
1. - 23:57 - 4:47/km
2. - 22:42 - 4:32/km
3. - 22:13 - 4:27/km
4. - 21:09 - 4:14/km
Generalnie biegło się bardzo dobrze, bez kryzysów. Ostatnie 2-3km były już ciężkawe, ale nie dramatycznie. Udało się nawet ostatni kilometr pobiec w 4:04.
Reszta dnia upłynęła na rowerowaniu w 3 sesjach.
1. To luźne 10km z rodzinką
2. 21km ze średnią 33km/h
3. 30km ze średnią 26km/h
Jak wróciłem do domu to opierdzieliłem taaaaaki obiad, że hej! Wagowo nie wiem, rozładowała się bateria w wadze i się nie ważę, natomiast dalej trochę pilnuję michy i chyba taki układ mi pasuje.
-----------------------
Mam jeszcze przemyślenia po ostatnich biegach. W sumie biega mi się dość luźno mimo, że jakoś systematycznie trenuję od miesiąca i teoretycznie forma nie jest jakaś fenomenalna i tak zastanawiam się czy to nie efekty zabawy z techniką z tamtego roku. W sumie na tą chwilę rzecz nie do sprawdzenia, ale można się nad nią pozastanawiać
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zeszły tydzień nie był zbyt ambitny. W sumie mógłbym się tłumaczyć, że dużo zajęć, że budowa, że chrzciny, ale tak po prawdzie to zwyczajnie nie chciało mi się wychodzić wtedy kiedy mogłem, czyli po 20 lub bardzo wcześnie rano. Wprawdzie młody chyba mnie wyczuł i regularnie budzi się ostatnio przed 4 na nocną kaszę, ale jakoś nigdy nie byłem na tyle zmotywowany żeby nie wejść z powrotem do wyra.
Jedyne co udało się pobiegać to 10km w czwartek w tempie 4:32/km i to wszystko. Cieszy jedynie to, że przy takim tempie tętno średnie (146bpm) trzyma się w górnych granicach tętna które uznaję jeszcze z BS-owe. Nachodzą mnie tylko myśli czy mój HRmax nie spadł przez ostatni czas i to by wtedy elegancko tłumaczyło stosunkowo niskie tętno.
09.04.19 - 10km BNP
Ambitnie zerwałem się do wyjścia po 20. Generalnie mi się nie chciało, ale ambitnie postanowiłem wyjść. Głównie dlatego, że byłem wk... no... zdenerwowany. Teoretycznie wtorki są dniem interwałów, ale chyba przesunę go na czwartek, bo łatwiej mi taki trening na spokojnie zrobić z rana. Zamieniłem więc interwały na BNP. Zacząłem sobie spokojnie po 5/km i stopniowo przyśpieszałem. Niektóre kilometry wychodziły lekko wolniej niż poprzednie, ale w zasadzie to szło szybciej i szybciej.
1. 4:59.6
2. 4:48.6
3. 4:32.6
4. 4:34.9
5. 4:20.8
6. 4:19.8
7. 4:22.9
8. 4:01.9
9. 3:59.5
10. 3:47.7
Ostatnie kilometry pocisnąłem nawet fajnie i na kontroli. Średnia z biegu to 4:23/km, a tętno 149bpm. Wszystko fajnie, ale wiem, że na takim nieregularnym bieganiu nic nie zbuduję i tu jest problem bo trochę za łatwo treningi odpuszczam.
Jedyne co udało się pobiegać to 10km w czwartek w tempie 4:32/km i to wszystko. Cieszy jedynie to, że przy takim tempie tętno średnie (146bpm) trzyma się w górnych granicach tętna które uznaję jeszcze z BS-owe. Nachodzą mnie tylko myśli czy mój HRmax nie spadł przez ostatni czas i to by wtedy elegancko tłumaczyło stosunkowo niskie tętno.
09.04.19 - 10km BNP
Ambitnie zerwałem się do wyjścia po 20. Generalnie mi się nie chciało, ale ambitnie postanowiłem wyjść. Głównie dlatego, że byłem wk... no... zdenerwowany. Teoretycznie wtorki są dniem interwałów, ale chyba przesunę go na czwartek, bo łatwiej mi taki trening na spokojnie zrobić z rana. Zamieniłem więc interwały na BNP. Zacząłem sobie spokojnie po 5/km i stopniowo przyśpieszałem. Niektóre kilometry wychodziły lekko wolniej niż poprzednie, ale w zasadzie to szło szybciej i szybciej.
1. 4:59.6
2. 4:48.6
3. 4:32.6
4. 4:34.9
5. 4:20.8
6. 4:19.8
7. 4:22.9
8. 4:01.9
9. 3:59.5
10. 3:47.7
Ostatnie kilometry pocisnąłem nawet fajnie i na kontroli. Średnia z biegu to 4:23/km, a tętno 149bpm. Wszystko fajnie, ale wiem, że na takim nieregularnym bieganiu nic nie zbuduję i tu jest problem bo trochę za łatwo treningi odpuszczam.