Hej,
Nic nie pozamiatało
Generalnie od rana czułem się jakoś dziwnie, na 3km zaczęła mnie łapać kolka przy tempie 4:30 (!!). Biegłem tak do mniej więcej chyba 17 (?)km na Legnickiej ale trochę przechodziło i znów wracało. Jeszcze myślałem, że jak zwolnię to przejdzie, ale po 2km wolniej przy powrocie na 4:30 dalej było słabo to olałem. Generalnie od 21km to już tylko spacer do mety + trochę truchtu. Gdyby nie medal obiecany żonie i auto zaparkowane przy olimpijskim to bym zszedł z trasy i po prostu do domu poszedł. Na podsumowanie mogę powiedzieć że "podążając" do mety udało mi się wyschnąć i nawet spocony nie byłem
Także ani jakiegoś zamiatania ani walki to nie było mojej strony, chyba jakaś infekcja mi się przyplątała niestety bo od wczoraj popołudnia boli mnie gardło, dzisiaj rano ponad 37 miałem. No nic, życie.
Co do pogody/warunków: było znośnie. Jak na Wrocław to naprawdę nieźle, lekki tylko wiatr, w połowie pochmurno i koło 20 stopni (rano chłodniej).