11.11.2018
Zawody Biegnę dla Niepodległej - Białystok
Zacznę od początku - wczoraj trochę postraszyli, że w biurze zawodów duże kolejki i w ogóle i trochę się przestraszyłem. Dodatkowo bieg o 14 i tak ni pies, ni wydra. Czy jechać rano czy na ostatnią chwilę... Pojechałem rano, tzn. przed 9. wyjechałem. Po drodze kupiłem batona, bo wiedziałem, że po śniadaniu o 8., to do 14. nie dojadę. Finalnie w biurze poszło błyskawicznie i zostały mi niecałe 3. godziny czekania... Pojechałem w jedno miejsce, zeszło mi może 30. minut i zdecydowałem wracać - okazało się, że już lipa z parkingami w okolicy i tak krążyłem w okolicy startu samochodem do 12:30 około (ale za to miejsce może ze 300 metrów od mety) - czyli jednak wyszło pozytywnie jechać wcześniej. Baton też zdał egzamin.
Rozgrzeweczka standardowo - ~15 minut truchtania, potem trochę ćwiczeń, do samochodu przebrać się i przed samym startem 3 przebieżki. Na starcie byłem 13:57 - idealnie.
Teraz sam bieg. Niby nieźle pobiegnięte, ale tak nie do końca. Rozpocząłem ostrożnie - 1. km po 3:52 (Genialnie oznakowane kilometry i o dziwo Garmin niemalże się nie pomylił - te kilometry co podaje, są wg flag strzelane). 2. km - 3:35?? Kurczę, może i tak. Raczej tego nie czułem, spokojnie było. 3. za to 3:59. Pomyślałem, że głupoty jakieś we flagach, ale nie - jak pisałem - wsio cacy. 4. i 5. kilometr odczuwalnie pod górkę, najpierw ul. Legionowa, potem Bulwary Kościałkowskiego (zajebisty podbieg około 150-200 metrów) i Świętojańskiej kawałek, bez najgorszego podbiegu jaki na tej ulicy zazwyczaj przebiegamy - tym razem ominięty. Poszło to w 3:51 (4. km) i 3:56 (5.), czyli super nawet, lekka strata ale w planie było urwać od 6. km dobrych naście sekund - bo z górki. 5. km odbiłem 19:15. Nie było lekko, ale powiedziałbym, że czułem się optymalnie jak na ten etap zawodów. Odcinek 5-6 km słabo, 3:55, osłabłem trochę. I na 7. km najgorsze moje zło karwa tego świata - wiatr. No niech go diabli wezmą, w mordę zaczęło wiać okropnie. 4:04, masakra. To był płaski odcinek, ale nijak nie dałem rady tego pchać dziadostwa. 8. km z górki zaczęło być - nie wiem jak (a, już wiem - spadek 11 metrów na kilometrze), ale mimo tego wiatru zrobiłem go w 3:44. Na 9. zabrakło chyba jakiegoś motywatora, bo znowu straty choroba - 3:55. Nie pamiętam tego kilometra w ogóle, nie wiem czemu tak wyszło - na pewno mogłem i powinienem mocniej. Ostatni w 3:44. Jak tak patrzę, to ja nie wiem jak w ogóle te 38:40 wyszło, jakoś chyba zagiąłem czasoprzestrzeń, bo większość kilometrów słabiej od założeń. Fizycznie czułem się bardzo dobrze, tempo samo w sobie nie sprawiało mi problemów, zabrakło jakiegoś błysku, zabrakło takiego dokręcenia trochę śruby. O ile jestem w stanie sobie jakoś wytłumaczyć, że na podbiegu ciut straciłem, pod wiatr straciłem to skąd 3. kilometr po 3:59? Skąd 9. po 3:55 jak już słychać było metę i została długa prosta bez żadnych utrudnień (nie wiem, wiatr z boku wiał, może przeszkadzał, ale nie czułem) i już karwa finalnie skąd 6. kilometr po 3:55 jak to było z wiatrem i po płaskim jak stół asfalcie?? Chociaż to w sumie mógł być taki kryzys, byłem po 2. kilometrach pod górę i wtedy oddało. Ale można było zrobić to "bardziej".
Tak ogólnie mówiąc, to jestem z grubsza zadowolony z tego biegu. Życiówka jest, nie spartaczyłem jakoś wybitnie. Może problemem było też to, że stosunkowo mało patrzyłem na zegarek (czyżby zabrakło jakiegoś skupienia?). Praktycznie tylko jak odbijałem kilometry to na niego zerkałem. Nawet nie zwróciłem uwagi czy kilometry się pokrywają mniej więcej z zegarkiem - całkiem tego nie rozumiem, jak nie ja. Nie wiem dlaczego tak robiłem, zazwyczaj kontroluję w trakcie, a tu tak jakoś sam siebie puściłem "samopas", na samopoczucie cholera jasna. Najchętniej bym pobiegł jeszcze raz za tydzień, ale już pogoda niepewna to raz, a dwa nie będę jechał 200-300 km specjalnie. Kkkrzysiek wspomniał o biegu mikołajkowym (02.12) w Białymstoku i możliwe, że też spróbuję. Ewentualnie jest jeszcze dycha w Lublinie za 2. tygodnie, ale to Lublin. Tam takie górki jak w Białym na 4-5 kilometrze dzisiaj to są na każdym kilometrze i weź to uciągnij.
Na pewno jeszcze próba w tym roku będzie, a ten bieg dzisiejszy dał dużo odpowiedzi o brakach (siła, wystarczy wiatr i pozamiatane) i dużo nauki. Wiem, że idę w dobrą stronę tylko ... Hmm, małymi krokami?
- Zawody Biegnę dla Niepodległej - Białystok / 10 km / 38:40 PB / śr. tempo 3:52 / 33. miejsce OPEN