sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 19.10.2018
EASY
10km ~4:59/km
Sobota 20.10.2018
START
2km + 3x100 + GR 8' + 10,3km +250m/-250m 41:47 ~4:02/km ~HR183
Start w pierwszym biegu kolejnego cyklu Grand Prix Dziewiczej góry w biegach górskich miał być mocnym biegiem ciągłym w moich przygotowaniach do 11.11. I był.
Na starcie nie pojawili się ci najmocniejsi, którzy są w stanie pobiec tu poniżej 40 minut, więc wiedziałem, że top 3 jest bardzo możliwe. Nie to jednak było najważniejsze. Główny cel to pobiec mocno, zmęczyć się solidnie na górkach tak, żeby na drugim kółku trochę pocierpieć. Od początku zająłem drugą pozycję, bo prowadzący mocno wyrwał na pierwszych metrach. Ja skupiałem się na wejściu w swoje dobre tempo. Jego przewaga powoli rosła, tak, że po pierwszym kółku miałem 19s straty czyli jakieś 80m. Czułem się podmęczony, ale całkiem OK. Zakładałem, że jeśli lider zacznie słabnąć, to spróbuje włożyć więcej i powalczyć o zwycięstwo, bo to jeszcze mi się tam nie udało. Moja strata jednak niewiele się zmniejszała. Po 7km, na długim, płaskim odcinku około 700m nadrobiłem może 20-30m. To wychodziło mi dobrze. Łatwo łapałem tempo 3:20-3:30 na płaskim. Niestety wtedy rywal się obejrzał i docisnął na podbiegu. To z kolei szło mi opornie. Czułem, że pod górkę męczę się ciut bardziej niż zawsze, nie było lekkości w nodze. Różnica między nami pozostawała więc cały czas podobna. Na 9km widziałem, że już nic z tego nie będzie i zająłem się zabezpieczaniem 2 miejsca. Zapas miałem duży, więc już bez spiny dobiegłem swoje do końca tracąc 18s do zwycięzcy. Zmęczenie spore, ale nie było to wypluwanie płuc. Szybko doszedłem do siebie. Już po południu odczuwałem uda, które mocno mi się zakwasiły co też był bardzo zauważalne w niedzielę. O to chodziło - miało być mocno
Niedziela 21.10.2018
EASY
12km ~4:56/km ~HR141
EASY
10km ~4:59/km
Sobota 20.10.2018
START
2km + 3x100 + GR 8' + 10,3km +250m/-250m 41:47 ~4:02/km ~HR183
Start w pierwszym biegu kolejnego cyklu Grand Prix Dziewiczej góry w biegach górskich miał być mocnym biegiem ciągłym w moich przygotowaniach do 11.11. I był.
Na starcie nie pojawili się ci najmocniejsi, którzy są w stanie pobiec tu poniżej 40 minut, więc wiedziałem, że top 3 jest bardzo możliwe. Nie to jednak było najważniejsze. Główny cel to pobiec mocno, zmęczyć się solidnie na górkach tak, żeby na drugim kółku trochę pocierpieć. Od początku zająłem drugą pozycję, bo prowadzący mocno wyrwał na pierwszych metrach. Ja skupiałem się na wejściu w swoje dobre tempo. Jego przewaga powoli rosła, tak, że po pierwszym kółku miałem 19s straty czyli jakieś 80m. Czułem się podmęczony, ale całkiem OK. Zakładałem, że jeśli lider zacznie słabnąć, to spróbuje włożyć więcej i powalczyć o zwycięstwo, bo to jeszcze mi się tam nie udało. Moja strata jednak niewiele się zmniejszała. Po 7km, na długim, płaskim odcinku około 700m nadrobiłem może 20-30m. To wychodziło mi dobrze. Łatwo łapałem tempo 3:20-3:30 na płaskim. Niestety wtedy rywal się obejrzał i docisnął na podbiegu. To z kolei szło mi opornie. Czułem, że pod górkę męczę się ciut bardziej niż zawsze, nie było lekkości w nodze. Różnica między nami pozostawała więc cały czas podobna. Na 9km widziałem, że już nic z tego nie będzie i zająłem się zabezpieczaniem 2 miejsca. Zapas miałem duży, więc już bez spiny dobiegłem swoje do końca tracąc 18s do zwycięzcy. Zmęczenie spore, ale nie było to wypluwanie płuc. Szybko doszedłem do siebie. Już po południu odczuwałem uda, które mocno mi się zakwasiły co też był bardzo zauważalne w niedzielę. O to chodziło - miało być mocno
Niedziela 21.10.2018
EASY
12km ~4:56/km ~HR141
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 22.10.2018
wolne
Wtorek 23.10.2018
Siłownia
obwód 45' + 1km + GRS 12'
Środa 24.10.2018
EASY
9km ~4:28/km ~HR145
Czwartek 25.10.2018
Repetitions
2,7km ~5:00/km + 2x100 + 10x400m przerwa ~1:30 + 1,4km
Ogólnie ostatnie dni jakaś chandra jesienna mnie wzięła. Ciemno, zimno... Ogólny brak sił, brak chęci. Bieg na Dziewiczej Górze kosztował mnie też sporo sił, mocno zakwasiłem nogi. Pozabiegowo mam dużo na głowie, czuję się trochę przemęczony. W sumie to już wyglądam roztrenowania, ale jeszcze do tego biegu niepodległości trzeba dociągnąć. Biegam mało, bazując głównie na akcentach przeplatanych odpoczynkiem. Te odcinki też nie szły za łatwo. Tzn. czułem, że mnie męczą, ale z kolei mógłbym takich zrobić kolejne 10...
Piątek 26.10.2018
wolne
Sobota 27.10.2018
START
City Trail Poznań
2km + 3x100 + Gr 6' + 5km 17:01 ~3:24/km ~HR183 + 1km
Plan był biegać po około 3:20/km czyli na 16:40 co dałoby dobrą perspektywę na 34' na 11.11. Pogoda dobra, tylko trochę wiało. Trasa niby przełaj, ale górek to tam za bardzo nie ma. Od początku jednak ciężko, brak świeżości w nodze i tego błysku... Pierwszy w 3:25 i już pojawiły się wątpliwości. Później 3:27 i 3:28. Mózg wołał żeby dać mu spokój i odpuścić ten bieg. Wtedy jednak wyszedł przede mnie Marcin Wacko, mocny lokalny zawodnik, za którym się pociągnąłem. Dzięki temu 3:16. Już było ciężko, ale dotrwałem jakoś do końca. Zmęczenie spore, ale nie zajechanie na maksa. W sumie jakby mi ktoś kazał szósty biec to bym dał radę. Odczucia ambiwalentne. Niby ciężko i źle, ale jednak nie do końca. Dobrze, że nie odpuściłem, bo może właśnie takiego biegania na granicy zgonu mi brakuje w treningu. Do ultra tego nie ma, a na dyszce to jednak trzeba umieć cierpieć na dużej intensywności.
Niedziela 28.10.2018
EASY
15km ~4:46/km
Poniedziałek 29.10.2018
wolne, kiepskie samopoczucie mogące zwiastować przeziębienie. Napar i wygrzanie w domu.
Wtorek 30.10.2018
EASY
11,5km ~4:29/km ~HR145
wolne
Wtorek 23.10.2018
Siłownia
obwód 45' + 1km + GRS 12'
Środa 24.10.2018
EASY
9km ~4:28/km ~HR145
Czwartek 25.10.2018
Repetitions
2,7km ~5:00/km + 2x100 + 10x400m przerwa ~1:30 + 1,4km
Ogólnie ostatnie dni jakaś chandra jesienna mnie wzięła. Ciemno, zimno... Ogólny brak sił, brak chęci. Bieg na Dziewiczej Górze kosztował mnie też sporo sił, mocno zakwasiłem nogi. Pozabiegowo mam dużo na głowie, czuję się trochę przemęczony. W sumie to już wyglądam roztrenowania, ale jeszcze do tego biegu niepodległości trzeba dociągnąć. Biegam mało, bazując głównie na akcentach przeplatanych odpoczynkiem. Te odcinki też nie szły za łatwo. Tzn. czułem, że mnie męczą, ale z kolei mógłbym takich zrobić kolejne 10...
Piątek 26.10.2018
wolne
Sobota 27.10.2018
START
City Trail Poznań
2km + 3x100 + Gr 6' + 5km 17:01 ~3:24/km ~HR183 + 1km
Plan był biegać po około 3:20/km czyli na 16:40 co dałoby dobrą perspektywę na 34' na 11.11. Pogoda dobra, tylko trochę wiało. Trasa niby przełaj, ale górek to tam za bardzo nie ma. Od początku jednak ciężko, brak świeżości w nodze i tego błysku... Pierwszy w 3:25 i już pojawiły się wątpliwości. Później 3:27 i 3:28. Mózg wołał żeby dać mu spokój i odpuścić ten bieg. Wtedy jednak wyszedł przede mnie Marcin Wacko, mocny lokalny zawodnik, za którym się pociągnąłem. Dzięki temu 3:16. Już było ciężko, ale dotrwałem jakoś do końca. Zmęczenie spore, ale nie zajechanie na maksa. W sumie jakby mi ktoś kazał szósty biec to bym dał radę. Odczucia ambiwalentne. Niby ciężko i źle, ale jednak nie do końca. Dobrze, że nie odpuściłem, bo może właśnie takiego biegania na granicy zgonu mi brakuje w treningu. Do ultra tego nie ma, a na dyszce to jednak trzeba umieć cierpieć na dużej intensywności.
Niedziela 28.10.2018
EASY
15km ~4:46/km
Poniedziałek 29.10.2018
wolne, kiepskie samopoczucie mogące zwiastować przeziębienie. Napar i wygrzanie w domu.
Wtorek 30.10.2018
EASY
11,5km ~4:29/km ~HR145
Ostatnio zmieniony 07 lis 2018, 14:51 przez sebbor, łącznie zmieniany 1 raz.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 31.10.2018
wolne
Czwartek 01.11.2018
Broken Miles
2,5km ~5:00 + 2x100 + Gr7' + 3x (1200m INT + przerwa 1' + 400m REP) przerwa 3' + 1,5km
Dobrze to weszło. Długie odcinki w tempie 3:16-3:18/km po tym tylko minutka przerwy i mocne 400 w tempie 3:00-3:05/km. Po takim secie 3m przerwy.
Piatek 02.11.2018
wolne
Sobota 03.11.2018
Threshold
2,4km ~5:00 + 2x100 + Gr7' + 20:00 5,76km ~3:28/km ~HR178 + przerwa 3' + 2km 6:47.5 ~3:24/km ~HR179 + 1,8km
Super trening! Ostatnio biegam głównie szybkie akcenty, pomiędzy dużo dni wolnych i jakieś niedługie easy. W ten długi weekend udało się dodatkowo dobrze wysypiać. Dzięki temu w końcu czułem luz i ten błysk w nodze. Planowałem 4km + 3km. Jednak kiedy po 4 km czułem się świetnie zdecydowałem zrobić co najmniej 5 km, a wyszło nawet danielsowe 20min. Potem 3 min przerwy i mocne 2 km w tempie około startowym na dychę. Wow. Samopoczucie świetne. Po tym treningu wróciła nadzieja, że 11.11 może być dobrze. Ostatni tydzień to ponownie będzie sporo wolnego i półakcent w środę. Najważniejsze, żebym był wypoczęty, z lekkimi nogami.
NIedziela 04.11.2018
EASY
13km 58:19 ~4:28/km ~HR144
Poniedziałek 05.11.2018
wolne
Wtorek 06.11.2018
EASY
8,23km 40:00 ~4:51/km ~HR136
wolne
Czwartek 01.11.2018
Broken Miles
2,5km ~5:00 + 2x100 + Gr7' + 3x (1200m INT + przerwa 1' + 400m REP) przerwa 3' + 1,5km
Dobrze to weszło. Długie odcinki w tempie 3:16-3:18/km po tym tylko minutka przerwy i mocne 400 w tempie 3:00-3:05/km. Po takim secie 3m przerwy.
Piatek 02.11.2018
wolne
Sobota 03.11.2018
Threshold
2,4km ~5:00 + 2x100 + Gr7' + 20:00 5,76km ~3:28/km ~HR178 + przerwa 3' + 2km 6:47.5 ~3:24/km ~HR179 + 1,8km
Super trening! Ostatnio biegam głównie szybkie akcenty, pomiędzy dużo dni wolnych i jakieś niedługie easy. W ten długi weekend udało się dodatkowo dobrze wysypiać. Dzięki temu w końcu czułem luz i ten błysk w nodze. Planowałem 4km + 3km. Jednak kiedy po 4 km czułem się świetnie zdecydowałem zrobić co najmniej 5 km, a wyszło nawet danielsowe 20min. Potem 3 min przerwy i mocne 2 km w tempie około startowym na dychę. Wow. Samopoczucie świetne. Po tym treningu wróciła nadzieja, że 11.11 może być dobrze. Ostatni tydzień to ponownie będzie sporo wolnego i półakcent w środę. Najważniejsze, żebym był wypoczęty, z lekkimi nogami.
NIedziela 04.11.2018
EASY
13km 58:19 ~4:28/km ~HR144
Poniedziałek 05.11.2018
wolne
Wtorek 06.11.2018
EASY
8,23km 40:00 ~4:51/km ~HR136
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 07.11.2018
Threshold/Interval
2,8km + 2x100 + GR7' + 2x (1200m T + 2'p + 800m I) p2' + 500m R + 2km
Ostatnie podrygi przed niedzielą. Zmienne odcinki, żeby trochę poczuć/regulować tempo. Wchodziły dobrze, może nie zupełnie lekko, ale z poczuciem, że mógłbym jeszcze długo biec na tej intensywności. No, może poza ostatnim Teraz regeneracja by w niedzielę być wypoczętym i wyspanym. Pogoda ma być dobra, około 10 stopni, bez deszczu. Plan to ruszyć w tempie 3:24 i w około 17:00 na piątce. Później to wytrzymać do mety A jak będzie to zobaczymy.
.
1200 4:15.8 ~3:33/km
800 2:41.1 ~3:21/km
1200 4:13.8 ~3:32/km
800 2:39.0 ~3:19/km
500 1:33.0 ~3:06/km
Threshold/Interval
2,8km + 2x100 + GR7' + 2x (1200m T + 2'p + 800m I) p2' + 500m R + 2km
Ostatnie podrygi przed niedzielą. Zmienne odcinki, żeby trochę poczuć/regulować tempo. Wchodziły dobrze, może nie zupełnie lekko, ale z poczuciem, że mógłbym jeszcze długo biec na tej intensywności. No, może poza ostatnim Teraz regeneracja by w niedzielę być wypoczętym i wyspanym. Pogoda ma być dobra, około 10 stopni, bez deszczu. Plan to ruszyć w tempie 3:24 i w około 17:00 na piątce. Później to wytrzymać do mety A jak będzie to zobaczymy.
.
1200 4:15.8 ~3:33/km
800 2:41.1 ~3:21/km
1200 4:13.8 ~3:32/km
800 2:39.0 ~3:19/km
500 1:33.0 ~3:06/km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 08.11.2018
EASY
9km ~4:48/km ~HR140 w tym na ostatnim km 4x100
Piątek 09.11.2018
wolne
Sobota 10.11.2018
wolne
Niedziela 11.11.2018
START
10km 34:59 ~3:30/km ~HR184
Przedstartowe nadzieje były dobre. Ostanie prędkości na treningach były obiecujące, poza tym dużo odpoczywałem. Czułem się lekko, wierzyłem w dobry wynik. Jaki? Około 34:00. Oczywiście chciałoby się urwać choć sekundę, ale szczerze powiem, że wynik ciut tylko powyżej 34 też byłby dobry. Całą rozgrzewkę miałem dobrze zaplanowaną, tak by przebić się w odpowiednie miejsce i nie spóźnić na start w tym tłumie, ale też tak, żeby nie stać w miejscu 20 minut i marznąć. To się udało. Mimo, że te zawody nie były jakoś arcy dla mnie ważne to czułem przedstartową adrenalinkę. Wiedziałem, jednak, że w momencie startu to puści. Na starcie ustawiłem się w około 3. rzędzie, zaraz za Arturem Kozłowskim i Tomkiem Szymkowiakiem, którzy mieli prowadzić ten bieg. Jeszcze tylko hymn i po chwili tłum ruszył.
Plan na pierwszy kilometr - pilnuj się! Tam jest lekko z górki, cała fala rusza bardzo żwawo i łatwo już tutaj zepsuć sobie bieg. Pilnowałem tempa i udało się nie przeszarżować. 3:20 czyli idealnie tak jak planowałem. Później zaczęły się podbiegi, które trwają aż do 3km. Nie są to jakieś wielkie góry, ale jednak coś co ja mocno odczułem. Szczególnie, że wiało trochę w twarz. Jest tam wyraźnie trudniej i tempo "płaskie" jest wyzwaniem. Zawiązała się mała grupka co mnie cieszyło, jednak już tempo i zmęczenie, które narastało - nie. Kolejną dwójkę zrobiłem w 7:02 czyli zaledwie po 3:31. Liczyłem jednak, że później wejdziemy w dobre tempo i nadrobimy. Zrobiło się płasko. Czwarty w 3:26. niby OK, ale ja już byłem umęczony! Oddech ciężki, nogi jakoś też bez rewelacji. Zbliżaliśmy się do zbiegu na Słowiańskiej, co miało być wybawieniem i odrobieniem straconych sekund. Na piątym kilometrze czułem się już jednak bardzo źle. Tempo tylko 3:30, a czułem, jakby to była intensywność wyścigu na 7-8km! Na piątce 'zalapowałem' pierwsza połowę i gdy zobaczyłem zaledwie 17:22 to coś we mnie pękło. Wszelkie nadzieje odeszły na bok, bo widziałem, że ja tego nie uciągnę w dobrym tempie do końca. Dodatkowo od 4km męczyła mnie kolka po prawej stronie brzucha. Miało być w okolicach 17:00, a było dużo wolniej i to w fatalnym samopoczuciu. Tydzień temu na treningu zamknąłem piątkę w 17:20 z uśmiechem na ustach...
Odpuściłem swoją grupkę. Próbowałem się jakoś wyginać żeby rozluźnić kolkę. Było z górki, więc tempo samoczynnie było jeszcze przyzwoite, 3:29. Głowa podsuwała pomysł, żeby totalnie odpuścić i 'dotruchtać' druga piątkę w 19 minut, to i tak dałoby 36:xx na mecie. Było znowu pod górkę. Ja niby nie chciałem odpuszczać, ale biegłem jakoś bez wiary. Wyprzedziły mnie kolejne osoby, a siódmy kilometr wyszedł w 3:48. Nędza. Jednak to chwilowe zmniejszenie intensywności odczułem bardzo wyraźnie, odetchnąłem. Pojawili się dwaj panowie, którzy trzymali równe tempo i postanowiłem, że za nimi to się już zabiorę, bo wstyd. Było z górki, więc biegło się w końcu w miarę dobrze. Ósmy kilometr w 3:28 czyli nadal daleko od planów a jednak wcale nie lekko. Ale to już było takie bieganie byle dolecieć do mety i mieć to z głowy. Widziałem, że złamanie 35 jest nadal realne i o to trzeba było, resztkami honoru, zawalczyć. Dziewiąty w 3:26, wciąż częściowo z górki. Ostatni kilometr był już trudny, dłużyło mi się. Meta wyrosła za zakrętem jakoś tak niespodziewanie i dlatego nawet finisz nie był zbyt długi i okazały. Ostatni km też ledwie 3:26-27. Wbiegłem na metę dokładnie w momencie zmiany z 34 na 35, więc aż do momentu oficjalnych wyników nie wiedziałem, czy udało mi się złamać te 35 minut. 34:59 netto. A jednak dałem radę. Zmęczenie na mecie spore, takie 9/10, ale to nie było makabryczne wypluwanie płuc jakie w sumie być powinno. W nagrodę za włożony wysiłek - rogal w strefie mety
Wyniku jaki chciałem nie ma. Po pierwsze ostatnie tygodnie to poza akcentami mało biegania. Było kilka treningów obiecujących, na dobrych prędkościach, były jednak też te słabe. Widocznie te kilka przebłysków na interwałach czy thresholdzie to za mało,żeby solidnie zrobić 34'. Robiąc życiówkę 33:40 trenowałem na pewno sporo mocniej i więcej. Druga rzecz to, że ja słabo pobiegłem. Abstrahując od dyspozycji, wyraźnie, wolicjonalnie odpuściłem na drugiej piątce. Po pierwszej słabej głowa nie chciała już biec i było zluzowanie. Zebrałem się co prawda do kupy po 7km, ale na pewno nie wykorzystałem w pełni potencjału tego dnia. Uważam że 34:30 było na pewno do zrobienia. Poza tym trasa nie jest idealna na dobre wyniki. Sporo pod lekką górkę, ale jednak. Nie chcę przesadzać, że jest aż tak trudno, bo są też przecież zbiegi, ale mimo wszystko pod życiówki lepsza jest płaska trasa. Tyle jeśli chodzi o moje rozkminy, bo bardziej nie chce mi się tego biegu analizować.
Podsumowując, nie pykło. Nie ten dzień, nie ta forma, nie ta trasa, nie to nastawienie. Sporo zabrakło, za wiele, żeby zrobić mocny wynik. Może za mocno myślałem już o roztrenowaniu i bardziej się nastawiałem, żeby już ten bieg mieć za sobą
Wnioski wyciągam, naukę, a tragedii przecież nie ma, lecimy dalej. Teraz upragnione 2-3 tygodnie luzu. Roztrenowanie. W sobotę lecę jeszcze tylko Dziewiczą Górę, bo chcę ukończyć cały cykl. Mam teraz mnóstwo spraw do załatwienia, na które, mam nadzieję w końcu będzie czas...
Zapraszam do komentowania. Poniżej tętno
EASY
9km ~4:48/km ~HR140 w tym na ostatnim km 4x100
Piątek 09.11.2018
wolne
Sobota 10.11.2018
wolne
Niedziela 11.11.2018
START
10km 34:59 ~3:30/km ~HR184
Przedstartowe nadzieje były dobre. Ostanie prędkości na treningach były obiecujące, poza tym dużo odpoczywałem. Czułem się lekko, wierzyłem w dobry wynik. Jaki? Około 34:00. Oczywiście chciałoby się urwać choć sekundę, ale szczerze powiem, że wynik ciut tylko powyżej 34 też byłby dobry. Całą rozgrzewkę miałem dobrze zaplanowaną, tak by przebić się w odpowiednie miejsce i nie spóźnić na start w tym tłumie, ale też tak, żeby nie stać w miejscu 20 minut i marznąć. To się udało. Mimo, że te zawody nie były jakoś arcy dla mnie ważne to czułem przedstartową adrenalinkę. Wiedziałem, jednak, że w momencie startu to puści. Na starcie ustawiłem się w około 3. rzędzie, zaraz za Arturem Kozłowskim i Tomkiem Szymkowiakiem, którzy mieli prowadzić ten bieg. Jeszcze tylko hymn i po chwili tłum ruszył.
Plan na pierwszy kilometr - pilnuj się! Tam jest lekko z górki, cała fala rusza bardzo żwawo i łatwo już tutaj zepsuć sobie bieg. Pilnowałem tempa i udało się nie przeszarżować. 3:20 czyli idealnie tak jak planowałem. Później zaczęły się podbiegi, które trwają aż do 3km. Nie są to jakieś wielkie góry, ale jednak coś co ja mocno odczułem. Szczególnie, że wiało trochę w twarz. Jest tam wyraźnie trudniej i tempo "płaskie" jest wyzwaniem. Zawiązała się mała grupka co mnie cieszyło, jednak już tempo i zmęczenie, które narastało - nie. Kolejną dwójkę zrobiłem w 7:02 czyli zaledwie po 3:31. Liczyłem jednak, że później wejdziemy w dobre tempo i nadrobimy. Zrobiło się płasko. Czwarty w 3:26. niby OK, ale ja już byłem umęczony! Oddech ciężki, nogi jakoś też bez rewelacji. Zbliżaliśmy się do zbiegu na Słowiańskiej, co miało być wybawieniem i odrobieniem straconych sekund. Na piątym kilometrze czułem się już jednak bardzo źle. Tempo tylko 3:30, a czułem, jakby to była intensywność wyścigu na 7-8km! Na piątce 'zalapowałem' pierwsza połowę i gdy zobaczyłem zaledwie 17:22 to coś we mnie pękło. Wszelkie nadzieje odeszły na bok, bo widziałem, że ja tego nie uciągnę w dobrym tempie do końca. Dodatkowo od 4km męczyła mnie kolka po prawej stronie brzucha. Miało być w okolicach 17:00, a było dużo wolniej i to w fatalnym samopoczuciu. Tydzień temu na treningu zamknąłem piątkę w 17:20 z uśmiechem na ustach...
Odpuściłem swoją grupkę. Próbowałem się jakoś wyginać żeby rozluźnić kolkę. Było z górki, więc tempo samoczynnie było jeszcze przyzwoite, 3:29. Głowa podsuwała pomysł, żeby totalnie odpuścić i 'dotruchtać' druga piątkę w 19 minut, to i tak dałoby 36:xx na mecie. Było znowu pod górkę. Ja niby nie chciałem odpuszczać, ale biegłem jakoś bez wiary. Wyprzedziły mnie kolejne osoby, a siódmy kilometr wyszedł w 3:48. Nędza. Jednak to chwilowe zmniejszenie intensywności odczułem bardzo wyraźnie, odetchnąłem. Pojawili się dwaj panowie, którzy trzymali równe tempo i postanowiłem, że za nimi to się już zabiorę, bo wstyd. Było z górki, więc biegło się w końcu w miarę dobrze. Ósmy kilometr w 3:28 czyli nadal daleko od planów a jednak wcale nie lekko. Ale to już było takie bieganie byle dolecieć do mety i mieć to z głowy. Widziałem, że złamanie 35 jest nadal realne i o to trzeba było, resztkami honoru, zawalczyć. Dziewiąty w 3:26, wciąż częściowo z górki. Ostatni kilometr był już trudny, dłużyło mi się. Meta wyrosła za zakrętem jakoś tak niespodziewanie i dlatego nawet finisz nie był zbyt długi i okazały. Ostatni km też ledwie 3:26-27. Wbiegłem na metę dokładnie w momencie zmiany z 34 na 35, więc aż do momentu oficjalnych wyników nie wiedziałem, czy udało mi się złamać te 35 minut. 34:59 netto. A jednak dałem radę. Zmęczenie na mecie spore, takie 9/10, ale to nie było makabryczne wypluwanie płuc jakie w sumie być powinno. W nagrodę za włożony wysiłek - rogal w strefie mety
Wyniku jaki chciałem nie ma. Po pierwsze ostatnie tygodnie to poza akcentami mało biegania. Było kilka treningów obiecujących, na dobrych prędkościach, były jednak też te słabe. Widocznie te kilka przebłysków na interwałach czy thresholdzie to za mało,żeby solidnie zrobić 34'. Robiąc życiówkę 33:40 trenowałem na pewno sporo mocniej i więcej. Druga rzecz to, że ja słabo pobiegłem. Abstrahując od dyspozycji, wyraźnie, wolicjonalnie odpuściłem na drugiej piątce. Po pierwszej słabej głowa nie chciała już biec i było zluzowanie. Zebrałem się co prawda do kupy po 7km, ale na pewno nie wykorzystałem w pełni potencjału tego dnia. Uważam że 34:30 było na pewno do zrobienia. Poza tym trasa nie jest idealna na dobre wyniki. Sporo pod lekką górkę, ale jednak. Nie chcę przesadzać, że jest aż tak trudno, bo są też przecież zbiegi, ale mimo wszystko pod życiówki lepsza jest płaska trasa. Tyle jeśli chodzi o moje rozkminy, bo bardziej nie chce mi się tego biegu analizować.
Podsumowując, nie pykło. Nie ten dzień, nie ta forma, nie ta trasa, nie to nastawienie. Sporo zabrakło, za wiele, żeby zrobić mocny wynik. Może za mocno myślałem już o roztrenowaniu i bardziej się nastawiałem, żeby już ten bieg mieć za sobą
Wnioski wyciągam, naukę, a tragedii przecież nie ma, lecimy dalej. Teraz upragnione 2-3 tygodnie luzu. Roztrenowanie. W sobotę lecę jeszcze tylko Dziewiczą Górę, bo chcę ukończyć cały cykl. Mam teraz mnóstwo spraw do załatwienia, na które, mam nadzieję w końcu będzie czas...
Zapraszam do komentowania. Poniżej tętno
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 12.11.2018 - Środa 14.11.2018
wolne
Czwartek 15.11.2018
EASY
6,6km ~4:50/km
Piątek 16.11.2018
wolne
Sobota 17.11.2018
START
trucht 9' + 2x100 + GR5' + 10,3km 40:55 ~3:57/km +/-250m 3. miejsce
W zasadzie od 12.11 roztrenowanie, ale ten start też był w planach. Dziewicza Góra, Grand Prix, bieg nr 2. Co ciekawe biegło mi się to dużo lepiej niż 11.11! Przed biegiem były przygody, bo pod blokiem w samochodzie zastała mnie pana w oponie. Trzeba było zmienić koło na zapasówkę, co chwilę trwa. Do końca nie wiedziałem czy będę miał jakikolwiek czas na rozgrzewkę przed biegiem. Na szczęście udało się szybko dojechać, odebrać numer i znaleźć te 15 minut na dogrzanie. Już od startu wiedziałem, że będzie dobrze. Pierwsze kilkaset metrów jak zwykle mocno, bo wszyscy lecą jakby to był bieg na tysiaka Ale ja czuję luz. Przed pierwszą górką jestem na 4. pozycji. W okolicy 2km minąłem Seweryna Sochę , który wygrał poprzedni bieg w październiku, ale widziałem że tym razem to nie jego dzień. Do drugiego zawodnika miałem kilkanaście metrów straty i biegłem swoje. Połówka w 20:03, nigdy nie rozpocząłem tam tak mocno! Samopoczucie wciąż, mimo już podmęczenia, dobre. Dałem sobie czas do 8km na wyklarowanie sytuacji. Albo zacznę się zbliżać i powalczę o 2 miejsce albo nie i zajmę się zabezpieczeniem trzeciego. Mimo, że biegłem dobrze, to różnica nie malała, rywal też był tego dnia mocny. Za sobą nie widziałem nikogo, mogłem spokojnie odpuścić a i tak dobiegłbym to trzecie miejsce. Widziałem jednak, że czas jest świetny. Ewidentnie byłą szansa na złamanie 41 minut i chciałem tego dokonać. Zamiast odpuszczenia było więc dociśnięcie na ostatnim kilometrze, mocna końcówką i udało się zrobić 40:55. Odczuciowo bieg dużo lepszy niż Niepodległości. Zmęczenie 9.5/10. Dzięki mocnej końcówce było to uczucie palenia w płucach na mecie. Gdyby znalazł się ktoś do ścigania na ostatnich kilometrach to pewnie dałoby się wycisnąć 10/10 To był dobry bieg. Już miesiąc temu zrobiłem swój najlepszy wynik na tej trasie (mimo, że wtedy to był mocny trening!) a teraz mocno go pobiłem. Miło. Mam wrażenie, że moja jesienna forma pod 10km mogłaby być najlepsza dopiero za tydzień lub dwa, bo te przygotowania to jednak były krótkie. Ale tego się nie dowiemy, bo teraz luzowanie.
Teraz już naprawdę roztrenownie. W tym tygodniu mam zamiar nic nie biegać. Odpoczywać i zająć się innymi sprawami. 2x ma wjechać siłownia.
wolne
Czwartek 15.11.2018
EASY
6,6km ~4:50/km
Piątek 16.11.2018
wolne
Sobota 17.11.2018
START
trucht 9' + 2x100 + GR5' + 10,3km 40:55 ~3:57/km +/-250m 3. miejsce
W zasadzie od 12.11 roztrenowanie, ale ten start też był w planach. Dziewicza Góra, Grand Prix, bieg nr 2. Co ciekawe biegło mi się to dużo lepiej niż 11.11! Przed biegiem były przygody, bo pod blokiem w samochodzie zastała mnie pana w oponie. Trzeba było zmienić koło na zapasówkę, co chwilę trwa. Do końca nie wiedziałem czy będę miał jakikolwiek czas na rozgrzewkę przed biegiem. Na szczęście udało się szybko dojechać, odebrać numer i znaleźć te 15 minut na dogrzanie. Już od startu wiedziałem, że będzie dobrze. Pierwsze kilkaset metrów jak zwykle mocno, bo wszyscy lecą jakby to był bieg na tysiaka Ale ja czuję luz. Przed pierwszą górką jestem na 4. pozycji. W okolicy 2km minąłem Seweryna Sochę , który wygrał poprzedni bieg w październiku, ale widziałem że tym razem to nie jego dzień. Do drugiego zawodnika miałem kilkanaście metrów straty i biegłem swoje. Połówka w 20:03, nigdy nie rozpocząłem tam tak mocno! Samopoczucie wciąż, mimo już podmęczenia, dobre. Dałem sobie czas do 8km na wyklarowanie sytuacji. Albo zacznę się zbliżać i powalczę o 2 miejsce albo nie i zajmę się zabezpieczeniem trzeciego. Mimo, że biegłem dobrze, to różnica nie malała, rywal też był tego dnia mocny. Za sobą nie widziałem nikogo, mogłem spokojnie odpuścić a i tak dobiegłbym to trzecie miejsce. Widziałem jednak, że czas jest świetny. Ewidentnie byłą szansa na złamanie 41 minut i chciałem tego dokonać. Zamiast odpuszczenia było więc dociśnięcie na ostatnim kilometrze, mocna końcówką i udało się zrobić 40:55. Odczuciowo bieg dużo lepszy niż Niepodległości. Zmęczenie 9.5/10. Dzięki mocnej końcówce było to uczucie palenia w płucach na mecie. Gdyby znalazł się ktoś do ścigania na ostatnich kilometrach to pewnie dałoby się wycisnąć 10/10 To był dobry bieg. Już miesiąc temu zrobiłem swój najlepszy wynik na tej trasie (mimo, że wtedy to był mocny trening!) a teraz mocno go pobiłem. Miło. Mam wrażenie, że moja jesienna forma pod 10km mogłaby być najlepsza dopiero za tydzień lub dwa, bo te przygotowania to jednak były krótkie. Ale tego się nie dowiemy, bo teraz luzowanie.
Teraz już naprawdę roztrenownie. W tym tygodniu mam zamiar nic nie biegać. Odpoczywać i zająć się innymi sprawami. 2x ma wjechać siłownia.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 18.11.2018 - Poniedziałek 26.11.2018
NIC
Zero sportu, aktywności. Chciałem zrobić jakąś siłownię, ale też nie pykło. Odpoczynek i więcej czasu na inne sprawy. Po tygodniu już mnie trochę nosiło, miałem po prostu ochotę już pobiegać Zdrowie OK, żadnych chorób, nic nie boli. Byłem w międzyczasie na donacji krwi i przy tej okazji odebrałem wyniki morfologii. Wszystko w normie. Chyba jestem gotowy rozpoczynać nowy rozdział pod tytułem 2019. Czas zacząć się ruszać. Póki co będzie powolne wprowadzenie w trening. Co prawda wstępne plany są mocno wstępne i nie mam żadnego klepniętego biegu jeszcze, ale zarys już się rodzi. Biegiem numer jeden będzie pewnie maraton w kwietniu, być może Hamburg 28.04, bo będę miał jak to połączyć z prywatnym wyjazdem. W marcu ZUK 2019 na razie nie dla mnie, nie wylosowali. Nadzieja jednak jakaś jest, bo jestem w kontakcie z orgami i jeśli zwolni im się miejsce w "puli organizatora" (40 miejsc) to być może wskoczę jako zawodnik "szerokiej" elity Sezon chciałem zamknąć na Ultra Chojniku na koniec maja, ale widzę, że musieli zmienić termin na lipiec, więc nie wiem co z tym będzie. W międzyczasie pewnie jakieś krótkie biegi. Półmaraton z Poznaniu wypadłby mi 2 tyg. przed tym Hamburgiem, więc jeśli maraton w DE wypali to połówka poznańska też mi odpadnie, bo za krótko przed maratonem. Może jakaś inna, Warszawa na koniec marca? Maybe. Do tego na pewno będę chciał zakończyć cykl Grand Prix Dziewiczej Góry na dobrym miejscu, więc zimą jeszcze 2-3 biegi na 10,3km po górkach mnie czekają. Sporo niewiadomych jak na razie. Do końca roku chcę to już znacząco wyklarować. Na pewno też podejdę do losowania do BUGT 2019 na sierpniowy bieg po Tatrach.
A teraz zaczynam przygotowania do sezonu 2019! Jaram się. Będzie to trening maratoński, ale dość wszechstronny, bo uwzględniający możliwe wybryki na krótszych dystansach 10k, 21k, ale również ultra. Mam na siebie pomysł i zobaczymy.
Wtorek 27.11.2018
Siłownia
rowerek 10' + obwodowo 40' + stretching&core 20'
NIC
Zero sportu, aktywności. Chciałem zrobić jakąś siłownię, ale też nie pykło. Odpoczynek i więcej czasu na inne sprawy. Po tygodniu już mnie trochę nosiło, miałem po prostu ochotę już pobiegać Zdrowie OK, żadnych chorób, nic nie boli. Byłem w międzyczasie na donacji krwi i przy tej okazji odebrałem wyniki morfologii. Wszystko w normie. Chyba jestem gotowy rozpoczynać nowy rozdział pod tytułem 2019. Czas zacząć się ruszać. Póki co będzie powolne wprowadzenie w trening. Co prawda wstępne plany są mocno wstępne i nie mam żadnego klepniętego biegu jeszcze, ale zarys już się rodzi. Biegiem numer jeden będzie pewnie maraton w kwietniu, być może Hamburg 28.04, bo będę miał jak to połączyć z prywatnym wyjazdem. W marcu ZUK 2019 na razie nie dla mnie, nie wylosowali. Nadzieja jednak jakaś jest, bo jestem w kontakcie z orgami i jeśli zwolni im się miejsce w "puli organizatora" (40 miejsc) to być może wskoczę jako zawodnik "szerokiej" elity Sezon chciałem zamknąć na Ultra Chojniku na koniec maja, ale widzę, że musieli zmienić termin na lipiec, więc nie wiem co z tym będzie. W międzyczasie pewnie jakieś krótkie biegi. Półmaraton z Poznaniu wypadłby mi 2 tyg. przed tym Hamburgiem, więc jeśli maraton w DE wypali to połówka poznańska też mi odpadnie, bo za krótko przed maratonem. Może jakaś inna, Warszawa na koniec marca? Maybe. Do tego na pewno będę chciał zakończyć cykl Grand Prix Dziewiczej Góry na dobrym miejscu, więc zimą jeszcze 2-3 biegi na 10,3km po górkach mnie czekają. Sporo niewiadomych jak na razie. Do końca roku chcę to już znacząco wyklarować. Na pewno też podejdę do losowania do BUGT 2019 na sierpniowy bieg po Tatrach.
A teraz zaczynam przygotowania do sezonu 2019! Jaram się. Będzie to trening maratoński, ale dość wszechstronny, bo uwzględniający możliwe wybryki na krótszych dystansach 10k, 21k, ale również ultra. Mam na siebie pomysł i zobaczymy.
Wtorek 27.11.2018
Siłownia
rowerek 10' + obwodowo 40' + stretching&core 20'
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Skrót ostatnich 17dni. Same EASY i siłownia, okres wprowadzający do właściwych przygotowań. W sumie dobrze wyszło, bo miałem teraz dwa weekendy wyjazdowe, i mniejsza ilość treningów mnie w tym okresie nie boli. Tempo mam dobre. Mimo,że tętno ciut wyższe, 145-148, to nogi lekko idą w tempie 4:40, co cieszy.
Środa 28.11.2018
EASY
10km ~4:47/km
Czwartek 29.11.2018
EASY
8km bez zegarka
Piątek 30.11.2018
wolne
Sobota 01.12.2018
EASY
11,5km ~4:36/km
Niedziela 02.12.2018
wolne
Poniedziałek 03.12.2018
EASY
12km ~4:46/km
Wtorek 04.12.2018
Siłownia
obwód 45' + core 20'
Środa 05.12.2018
EASY
11,5km ~4:41/km
Czwartek 06.12.2018
EASY
8km ~4:48/km
Piątek 07.12 - Niedziela 09.12
wolne, wyjazd do Kopenhagi, dużo chodzenia
Poniedziałek 10.12.2018
EASY
10km bez zegarka
Wtorek 11.12.2018
Silownia
obwód 45' (mocno nogi!) + core 20' + 1km
Środa 12.12.2018
wolne
CZwartek 13.12.2018
EASY
12km ~4:38/km
Piątek 14.12.2018
wolne
Środa 28.11.2018
EASY
10km ~4:47/km
Czwartek 29.11.2018
EASY
8km bez zegarka
Piątek 30.11.2018
wolne
Sobota 01.12.2018
EASY
11,5km ~4:36/km
Niedziela 02.12.2018
wolne
Poniedziałek 03.12.2018
EASY
12km ~4:46/km
Wtorek 04.12.2018
Siłownia
obwód 45' + core 20'
Środa 05.12.2018
EASY
11,5km ~4:41/km
Czwartek 06.12.2018
EASY
8km ~4:48/km
Piątek 07.12 - Niedziela 09.12
wolne, wyjazd do Kopenhagi, dużo chodzenia
Poniedziałek 10.12.2018
EASY
10km bez zegarka
Wtorek 11.12.2018
Silownia
obwód 45' (mocno nogi!) + core 20' + 1km
Środa 12.12.2018
wolne
CZwartek 13.12.2018
EASY
12km ~4:38/km
Piątek 14.12.2018
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 15.12.2018
START
2km + 2x120m + GR 8' + 100m + 10,3km +250m/-250m 42:30 ~4:06 3 miejsce
Kolejny start na podpoznańskiej Dziewiczej Górze. Teraz byłem po roztrenowaniu, więc nie liczyłem na super wynik, ale jakby jakieś dobre punkty miały wpaść to chciałem powalczyć i zobaczyć gdzie jestem z dyspozycją. Celowałem w 43 minuty. Na starcie już wiedziałem z jakimi kompanami przyjdzie mi walczyć i faktycznie nasza trójeczka już po 300m zaczęła robić przewagę. Czułem jednocześnie, że w płucach brakuje trochę 'pary'. Lider powoli zaczął robić przewagę. Z nim nie miałem zamiaru się mierzyć, sub 35 na 10k zrobione przez niego tydzień czy dwa wcześniej pokazuje że jest w formie. Biegłem trzeci z małą stratą do drugiego miejsca. Na 3km,po pierwszym porządnym podbiegu zdecydowałem jednak, że muszę pół tempa odpuścić, to było dla mnie za mocne otwarcie w obecnej dyspozycji i trzymając to skończyloby się to źle... Pierwsze kółko wyszło 20:44 czyli i tak mocno. Strata do drugiego zrobiła się już kilkudziesięcio metrowa. TRzymałem swoje, mocno pracując oddechem, bo o ile nogi dawały radę, to płuca i serducho - mniej. Na około 8km zrobiłem rozeznanie, że na 2. już i tak nie ma żadnych szans, trzeba utrzymać 3. Czwarty zawodnik deptał mi po piętach, tzn. miałem ledwie 60-80m przewagi, więc do końca trzeba było pocisnąć. Finalnie dobry czas jak na początek przygotowań, nawet bardzo. Zmęczenie duże, ale nie maks. Fajnie było
START
2km + 2x120m + GR 8' + 100m + 10,3km +250m/-250m 42:30 ~4:06 3 miejsce
Kolejny start na podpoznańskiej Dziewiczej Górze. Teraz byłem po roztrenowaniu, więc nie liczyłem na super wynik, ale jakby jakieś dobre punkty miały wpaść to chciałem powalczyć i zobaczyć gdzie jestem z dyspozycją. Celowałem w 43 minuty. Na starcie już wiedziałem z jakimi kompanami przyjdzie mi walczyć i faktycznie nasza trójeczka już po 300m zaczęła robić przewagę. Czułem jednocześnie, że w płucach brakuje trochę 'pary'. Lider powoli zaczął robić przewagę. Z nim nie miałem zamiaru się mierzyć, sub 35 na 10k zrobione przez niego tydzień czy dwa wcześniej pokazuje że jest w formie. Biegłem trzeci z małą stratą do drugiego miejsca. Na 3km,po pierwszym porządnym podbiegu zdecydowałem jednak, że muszę pół tempa odpuścić, to było dla mnie za mocne otwarcie w obecnej dyspozycji i trzymając to skończyloby się to źle... Pierwsze kółko wyszło 20:44 czyli i tak mocno. Strata do drugiego zrobiła się już kilkudziesięcio metrowa. TRzymałem swoje, mocno pracując oddechem, bo o ile nogi dawały radę, to płuca i serducho - mniej. Na około 8km zrobiłem rozeznanie, że na 2. już i tak nie ma żadnych szans, trzeba utrzymać 3. Czwarty zawodnik deptał mi po piętach, tzn. miałem ledwie 60-80m przewagi, więc do końca trzeba było pocisnąć. Finalnie dobry czas jak na początek przygotowań, nawet bardzo. Zmęczenie duże, ale nie maks. Fajnie było
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czas nadrobić zaległe raporty i po świętach być na bieżąco.
Part.1.
Niedziela 15.12.2018
EASY
12km ~4:50/km
Poniedziałek 16.12.2018
EASY
13km ~4:37/km ~HR149
Wtorek 17.12.2018
nic, przedświąteczny zap****dol
Środa 18.12.2018
EASY
7,7km ~4:55/km
przedświąteczny zap****dol ciąg dalszy. Późnym wieczorem robione i snułem się tylko na zaliczenie na ogólnym zmęczeniu.
Czwartek 19.12.2018
Siła biegowa
4,3km ~4:50 + 10x100m pod górkę (wieloskok i inne) + 1,7km
Piątek 20.12.2018
Siłownia
obwód 50' + 1km + GS 20'
Sobota 21.12.2018
REPetitions
3,1km + 20x30'' przerwa 1' + 1,5km RAZEM 10,6km
Po rozpędzeniu się dochodziłem do temp nawet < 3'/km. Fajnie było, po asfalcie.
Niedziela 22.12.2018
niiiiic, znowu milion przedświątecznych zadań zjadł mi cały dzień, ale musiałem ogarniać coś aż do 3 wigilii...
Słaby tydzień w kilometrażu, choć coś tam porobiłem niby. Byłem strasznie zalatany, przygotowania do świąt i milion spraw mnie zniszczyły... Na szczęście kolejny tydzień był już dobry.
Part.1.
Niedziela 15.12.2018
EASY
12km ~4:50/km
Poniedziałek 16.12.2018
EASY
13km ~4:37/km ~HR149
Wtorek 17.12.2018
nic, przedświąteczny zap****dol
Środa 18.12.2018
EASY
7,7km ~4:55/km
przedświąteczny zap****dol ciąg dalszy. Późnym wieczorem robione i snułem się tylko na zaliczenie na ogólnym zmęczeniu.
Czwartek 19.12.2018
Siła biegowa
4,3km ~4:50 + 10x100m pod górkę (wieloskok i inne) + 1,7km
Piątek 20.12.2018
Siłownia
obwód 50' + 1km + GS 20'
Sobota 21.12.2018
REPetitions
3,1km + 20x30'' przerwa 1' + 1,5km RAZEM 10,6km
Po rozpędzeniu się dochodziłem do temp nawet < 3'/km. Fajnie było, po asfalcie.
Niedziela 22.12.2018
niiiiic, znowu milion przedświątecznych zadań zjadł mi cały dzień, ale musiałem ogarniać coś aż do 3 wigilii...
Słaby tydzień w kilometrażu, choć coś tam porobiłem niby. Byłem strasznie zalatany, przygotowania do świąt i milion spraw mnie zniszczyły... Na szczęście kolejny tydzień był już dobry.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Coś mi daty przeskoczyły w ostatnim wpisie...
part.2.
Poniedziałek 24.12.2018
Siła Biegowa
20:00 4,2km ~4:48/km + 200m + GR 5' + 8x80m wieloskok + 1,2km w tym 2x100m RAZEM 8km
Już spokojnie, przedświątecznie, delikatnie.
Wtorek 25.12.2018
wolne
Środa 26.12.2018
HILLS
22km ~4:45/km ~HR150 +200m/-200m
Pierwsze 8km wiatr w twarz, bardzo mocny. Już wtedy tętno 148, bo nie było lekko z tym walczyć. Potem podbieg i długi zbieg. Wszystko asfalt.
Czwartek 27.12.2018
podróż do Czech, wycieczka piesza na Jested 1012 mnpm. Tempo rekreacyjne, około 4h.
Piątek 28.12.2018
EASY
6km ~5:40/km
Bieg poranny przed śniadaniem. Duże zamulenie, spore górki. Później wycieczka piesza w góry 13km.
Sobota 29.12.2018
HILLS
15,9km ~5:32/km ~HR152 +430/-430m
Kolejny trening w terenie górskim. W połowie w śniegu, tempo bez szaleństw, bałem się w lesie na zbiegach o kostki, bo teren był urozmaicony i nierówny. Zmęczył.
Niedziela 30.12.2018
ZABAWA BIEGOWA
2,7km + 2x100 + GR5' + 6x2' przerwa 2' + 6x1' przerwa 1' + 1,9km RAZEM 13
Dłuższe odcinki wyszły pomiędzy 3:25-3:17/km a krótkie od 3:09-2:56/km. Dobry trening wyszedł, zmęczenie spore, które pokazało, że jeszcze sporo pracy przede mną ale też że nie ma tragedii. Tydzień 65km biegu + 25 marszu po górach.
part.2.
Poniedziałek 24.12.2018
Siła Biegowa
20:00 4,2km ~4:48/km + 200m + GR 5' + 8x80m wieloskok + 1,2km w tym 2x100m RAZEM 8km
Już spokojnie, przedświątecznie, delikatnie.
Wtorek 25.12.2018
wolne
Środa 26.12.2018
HILLS
22km ~4:45/km ~HR150 +200m/-200m
Pierwsze 8km wiatr w twarz, bardzo mocny. Już wtedy tętno 148, bo nie było lekko z tym walczyć. Potem podbieg i długi zbieg. Wszystko asfalt.
Czwartek 27.12.2018
podróż do Czech, wycieczka piesza na Jested 1012 mnpm. Tempo rekreacyjne, około 4h.
Piątek 28.12.2018
EASY
6km ~5:40/km
Bieg poranny przed śniadaniem. Duże zamulenie, spore górki. Później wycieczka piesza w góry 13km.
Sobota 29.12.2018
HILLS
15,9km ~5:32/km ~HR152 +430/-430m
Kolejny trening w terenie górskim. W połowie w śniegu, tempo bez szaleństw, bałem się w lesie na zbiegach o kostki, bo teren był urozmaicony i nierówny. Zmęczył.
Niedziela 30.12.2018
ZABAWA BIEGOWA
2,7km + 2x100 + GR5' + 6x2' przerwa 2' + 6x1' przerwa 1' + 1,9km RAZEM 13
Dłuższe odcinki wyszły pomiędzy 3:25-3:17/km a krótkie od 3:09-2:56/km. Dobry trening wyszedł, zmęczenie spore, które pokazało, że jeszcze sporo pracy przede mną ale też że nie ma tragedii. Tydzień 65km biegu + 25 marszu po górach.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
part.3. i już będę na bieżąco
Poniedziałek 31.12.2018
EASY
12km ~4:40/km ~HR145
Wtorek 01.01.2019
Piłka nożna 70'
Tradycyjny mecz noworoczny. Pauzowałem dwa lata przez sylwestry wyjazdowe, teraz była w końcu okazja zagrać. Sylwestra spędzałem na spokojnie w domu, więc żadnego kaca nie było Cel był jeden -nie zrobić sobie krzywdy i to się udało. Spodziewałem się dużych zakwasów.
Środa 02.01.2019
EASY
13km ~4:25/km
Po raz pierwszy od dawna z muzyką w uszach i efekt -15s/km natychmiastowy
Czwartek 03.01.2019
Jakiś zakres
2,5km + 150m + 9km 36:21 ~4:02/km ~HR171 + 1,3km
W planie była dyszka spokojnego drugiego zakresu, ale spadł śnieg... Chodniki bardzo śliskie. W zasadzie po rozgrzewce chciałem to rzucić w cholerę i zrobić tylko easy, bo nie widziałem jak mam szybko biegać w tych warunkach. Spróbowałem. Co drugi krok to był lekki uślizg, bieg mocno siłowy, stabilizacyjny. Każde tempo poniżej 4:00 było wyzwaniem. Zdarzały się odśnieżone fragmenty, ale mało. Ostatecznie wymęczyłem 9km, mocno zniszczony psychicznie Zmęczenie całkiem spore, jakiś szybszy trening pobiegany.
Piątek 04.01.2019
miała być siłownia...
Sobota 05.01.2019
LONG RUN
27km 2:05:01 ~4:38/km ~HR157
Tętno wysokie i to już od początku! Czy to zmęczenie czy dodatkowy bagaż w plecaku to sprawił nie wiem. Odczuciowo było normalnie. Może nie super lekko, ale nie jakoś bardzo ciężko. Normalnie. Nogi same szukają tempa 4:30 tylko serce musi nadgonić z formą Po 20km już byłem zmulony i mi się ciągnęło, bo dawno nie biegałem takiego kilometrażu. Solidna jednostka wyszła.
Poniedziałek 31.12.2018
EASY
12km ~4:40/km ~HR145
Wtorek 01.01.2019
Piłka nożna 70'
Tradycyjny mecz noworoczny. Pauzowałem dwa lata przez sylwestry wyjazdowe, teraz była w końcu okazja zagrać. Sylwestra spędzałem na spokojnie w domu, więc żadnego kaca nie było Cel był jeden -nie zrobić sobie krzywdy i to się udało. Spodziewałem się dużych zakwasów.
Środa 02.01.2019
EASY
13km ~4:25/km
Po raz pierwszy od dawna z muzyką w uszach i efekt -15s/km natychmiastowy
Czwartek 03.01.2019
Jakiś zakres
2,5km + 150m + 9km 36:21 ~4:02/km ~HR171 + 1,3km
W planie była dyszka spokojnego drugiego zakresu, ale spadł śnieg... Chodniki bardzo śliskie. W zasadzie po rozgrzewce chciałem to rzucić w cholerę i zrobić tylko easy, bo nie widziałem jak mam szybko biegać w tych warunkach. Spróbowałem. Co drugi krok to był lekki uślizg, bieg mocno siłowy, stabilizacyjny. Każde tempo poniżej 4:00 było wyzwaniem. Zdarzały się odśnieżone fragmenty, ale mało. Ostatecznie wymęczyłem 9km, mocno zniszczony psychicznie Zmęczenie całkiem spore, jakiś szybszy trening pobiegany.
Piątek 04.01.2019
miała być siłownia...
Sobota 05.01.2019
LONG RUN
27km 2:05:01 ~4:38/km ~HR157
Tętno wysokie i to już od początku! Czy to zmęczenie czy dodatkowy bagaż w plecaku to sprawił nie wiem. Odczuciowo było normalnie. Może nie super lekko, ale nie jakoś bardzo ciężko. Normalnie. Nogi same szukają tempa 4:30 tylko serce musi nadgonić z formą Po 20km już byłem zmulony i mi się ciągnęło, bo dawno nie biegałem takiego kilometrażu. Solidna jednostka wyszła.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 06.01.2019
Threshold + Repetitions
1,2km + 2,5km + 2x150m + GR 8' + 3,35km 11:56 ~3:34/km ~HR176 + 1km + 5x300m przerwa 2' + 2,5km RAZEM 13,1km
Trening robiony przy okazji zawodów w moim Lesie Dębińskim. Zawody u siebie, szkoda nie wystartować. Formuła sztafety 3x3,33km. Poza tym, że ruszyłem pierwsze 400m za mocno, to było ok Biegłem swoim tempem na trzeciej zmianie, wyprzedzając kolejne sztafety co dało nam finalnie miejsce w drugiej dziesiątce stawki. Potem chwila odpoczynku, truchcik i dokładka w postaci odcinków, też bieganych w lesie. Coś gps mi tam szwankował, bo dziwne tempa pokazywał, ale generalnie biegłem wszystkie trzysetki mocno. Już na pierwszej był kwas w udach Trening udany i tydzień też na plus, bo wyszło w sumie 78km czyli już przyzwoicie. Kolejne tygodnie też mam zaplanowane na około 80km.
Threshold + Repetitions
1,2km + 2,5km + 2x150m + GR 8' + 3,35km 11:56 ~3:34/km ~HR176 + 1km + 5x300m przerwa 2' + 2,5km RAZEM 13,1km
Trening robiony przy okazji zawodów w moim Lesie Dębińskim. Zawody u siebie, szkoda nie wystartować. Formuła sztafety 3x3,33km. Poza tym, że ruszyłem pierwsze 400m za mocno, to było ok Biegłem swoim tempem na trzeciej zmianie, wyprzedzając kolejne sztafety co dało nam finalnie miejsce w drugiej dziesiątce stawki. Potem chwila odpoczynku, truchcik i dokładka w postaci odcinków, też bieganych w lesie. Coś gps mi tam szwankował, bo dziwne tempa pokazywał, ale generalnie biegłem wszystkie trzysetki mocno. Już na pierwszej był kwas w udach Trening udany i tydzień też na plus, bo wyszło w sumie 78km czyli już przyzwoicie. Kolejne tygodnie też mam zaplanowane na około 80km.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 07.01.2019
EASY
14km ~4:32/km ~HR147
Wtorek 08.01.2019
Siłownia
1km + obwód 35' (sporo przysiadów z obciążeniem) + core 20' + 0,5km
Środa 09.01.2019
Siła Biegowa
4,1km + GR 3' + 12x220m podbieg + 2,5km RAZEM 12km
Tutaj podwójne siłowe kombo. We wtorek na siłowni mocno nogi - wyskoki z przysiadu, po czym oczywiście były zakwasy. Następnego dnia podbiegi na zmęczonych nogach - bolało
Czwartek 10.01.2019
EASY
59:08 12,5km ~4:44/km ~HR143
Mimo zajechanych nóg o dziwo dobrze się biegło. Tylko pierwsze 2-3km sztywne, a później już nogi szukały tempa 4:30
EASY
14km ~4:32/km ~HR147
Wtorek 08.01.2019
Siłownia
1km + obwód 35' (sporo przysiadów z obciążeniem) + core 20' + 0,5km
Środa 09.01.2019
Siła Biegowa
4,1km + GR 3' + 12x220m podbieg + 2,5km RAZEM 12km
Tutaj podwójne siłowe kombo. We wtorek na siłowni mocno nogi - wyskoki z przysiadu, po czym oczywiście były zakwasy. Następnego dnia podbiegi na zmęczonych nogach - bolało
Czwartek 10.01.2019
EASY
59:08 12,5km ~4:44/km ~HR143
Mimo zajechanych nóg o dziwo dobrze się biegło. Tylko pierwsze 2-3km sztywne, a później już nogi szukały tempa 4:30
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Piątek 11.01.2019
Siłownia
1km + obwód 30' + stretching&core 30' + 0,5km
Sobota 12.01.2019
START
2,7km + 2x100m + GR7' + 10,35km +250m/-250m 41:35 ~4:01/km ~HR180 2. miejsce+ 1,6km RAZEM 15km
Dziewicza Góra, etap 4. Scenariusz podobny jak ostatnio, we trzech ruszamy zdecydowanie na prowadzeniu. Ja na 3. miejscu, bo takie ostre ruszenie od początku jest nie w moim stylu, ale staram się trzymać, z kilkumetrową stratą. Na pierwszym podbiegu Seweryn mija zwycięzcę dwóch poprzednich biegów i biegnie dalej jako lider, a ja doklejam do tego Pana. Jest wyraźnie w gorszej dyspozycji niż poprzednio, może w końcu zrobił roztrenowanie. Na zbiegu odrywam się zdecydowanie. Pierwsze kółko 20:13, kurcze mocno. Samopoczucie jednak dobre! Na 8. kilometrze udało mi się trochę zbliżyć do lidera... i to by było na tyle. Na podejściu znowu ciut mi uciekł i już widziałem, że nie dogonię. Trudno. I tak byłem zadowolony, bo ten występ w zasadzie zapewnia mi podium w klasyfikacji cyklu. Zmęczenie - mocne, ale w normie. To nie było zajechanie na maxa z charakterystycznym kaszlem na mecie. Bo nie miało być- te biegi traktuję treningowo. Na drugi dzień też czułem się lepiej niż poprzednio.
Niedziela 13.01.2019
EASY
18,8 km ~4:53/km ~HR142
Poniedziałek - Wtorek 14-15.01.2019
wolne, osłabienie, kaszel
Po długim okresie zdrowia coś mnie chwyciło. W niedzielę wieczorem czułem już ciężkość w płucach i pierwsze odruchy kaszlu. Wiedziałem, że organizm z czymś walczy. Czułem się słabiej, lekkie pocenie, niefajnie. Plusem, że temperatura ciała była w normie. W poniedziałek od rana leki i się oszczędzałem. We wtorek znaczna poprawa, lepsze samopoczucie, kaszel znikał, ale profilaktycznie jeszcze odpuściłem sport.
Środa 16.01.2019
Siła Biegowa
3km + Gr5' + 10x100m (wieloskoki, wyskoki itp.) + 5x100 podbieg + 3km
Siłownia
1km + obwód 30' + stretching&core 30' + 0,5km
Sobota 12.01.2019
START
2,7km + 2x100m + GR7' + 10,35km +250m/-250m 41:35 ~4:01/km ~HR180 2. miejsce+ 1,6km RAZEM 15km
Dziewicza Góra, etap 4. Scenariusz podobny jak ostatnio, we trzech ruszamy zdecydowanie na prowadzeniu. Ja na 3. miejscu, bo takie ostre ruszenie od początku jest nie w moim stylu, ale staram się trzymać, z kilkumetrową stratą. Na pierwszym podbiegu Seweryn mija zwycięzcę dwóch poprzednich biegów i biegnie dalej jako lider, a ja doklejam do tego Pana. Jest wyraźnie w gorszej dyspozycji niż poprzednio, może w końcu zrobił roztrenowanie. Na zbiegu odrywam się zdecydowanie. Pierwsze kółko 20:13, kurcze mocno. Samopoczucie jednak dobre! Na 8. kilometrze udało mi się trochę zbliżyć do lidera... i to by było na tyle. Na podejściu znowu ciut mi uciekł i już widziałem, że nie dogonię. Trudno. I tak byłem zadowolony, bo ten występ w zasadzie zapewnia mi podium w klasyfikacji cyklu. Zmęczenie - mocne, ale w normie. To nie było zajechanie na maxa z charakterystycznym kaszlem na mecie. Bo nie miało być- te biegi traktuję treningowo. Na drugi dzień też czułem się lepiej niż poprzednio.
Niedziela 13.01.2019
EASY
18,8 km ~4:53/km ~HR142
Poniedziałek - Wtorek 14-15.01.2019
wolne, osłabienie, kaszel
Po długim okresie zdrowia coś mnie chwyciło. W niedzielę wieczorem czułem już ciężkość w płucach i pierwsze odruchy kaszlu. Wiedziałem, że organizm z czymś walczy. Czułem się słabiej, lekkie pocenie, niefajnie. Plusem, że temperatura ciała była w normie. W poniedziałek od rana leki i się oszczędzałem. We wtorek znaczna poprawa, lepsze samopoczucie, kaszel znikał, ale profilaktycznie jeszcze odpuściłem sport.
Środa 16.01.2019
Siła Biegowa
3km + Gr5' + 10x100m (wieloskoki, wyskoki itp.) + 5x100 podbieg + 3km