MatiR - Pudrowanie trupa
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
17.12.18 - pon
Trening uzupełniający
Rozciąganie + siła bez sprzętu...
18.12.18 - wto
Spacer
50-60' spacer do ortopedy... Z powrotem powrót już autem...
Pierwsza taka powiedzmy pre-wizyta. Następna dogadana na 02.01.19.
Zlecone RTG, które wykonałem na drugi dzień. Wstępnie idziemy w kierunku przeciążenia. Słabe mięśnie łydek, prawdopodobnie jedna noga delikatnie krótsza od drugiej, osłabione któreś tam ścięgno... Więcej zobaczymy jak przyjdą zdjęcia... Liczę, że nic ciekawego nie wyjdzie i skończy się na ćwiczeniach i rozpoczęciu pracy z fizjo...
19.12.18 - śro
Basen + trening uzupełniający
Zamiast basenu pierwsze bieganie po tygodniowej przerwie...
10,25km ~ 4'48'' [49:16] - głównie po lesie...
Pod wieczór rozciąganie i może wrzucę parę ćwiczeń siłowych...
Biegło się okej, bardzo luźno, oddechowo super - może złudne uczucie, ale jakbym przez ten tydzień poszedł z formą w górę
Najważniejszy temat - ze stopą było w miarę ok... Delikatny tylko ból, słabo wyczuwalny. Cały myk teraz w tym, żeby zobaczyć co będzie jutro z rana... Będzie źle - odpuszczam, będę wykonywać ćwiczenia zastępcze. Będzie dobrze, wejdzie kolejny trening i może może wybiorę się w tym tygodniu jeszcze na górki na podbiegi i bieg długi...
Nie ma co się spieszyć... Szlachetne zdrowie...
Trening uzupełniający
Rozciąganie + siła bez sprzętu...
18.12.18 - wto
Spacer
50-60' spacer do ortopedy... Z powrotem powrót już autem...
Pierwsza taka powiedzmy pre-wizyta. Następna dogadana na 02.01.19.
Zlecone RTG, które wykonałem na drugi dzień. Wstępnie idziemy w kierunku przeciążenia. Słabe mięśnie łydek, prawdopodobnie jedna noga delikatnie krótsza od drugiej, osłabione któreś tam ścięgno... Więcej zobaczymy jak przyjdą zdjęcia... Liczę, że nic ciekawego nie wyjdzie i skończy się na ćwiczeniach i rozpoczęciu pracy z fizjo...
19.12.18 - śro
Basen + trening uzupełniający
Zamiast basenu pierwsze bieganie po tygodniowej przerwie...
10,25km ~ 4'48'' [49:16] - głównie po lesie...
Pod wieczór rozciąganie i może wrzucę parę ćwiczeń siłowych...
Biegło się okej, bardzo luźno, oddechowo super - może złudne uczucie, ale jakbym przez ten tydzień poszedł z formą w górę
Najważniejszy temat - ze stopą było w miarę ok... Delikatny tylko ból, słabo wyczuwalny. Cały myk teraz w tym, żeby zobaczyć co będzie jutro z rana... Będzie źle - odpuszczam, będę wykonywać ćwiczenia zastępcze. Będzie dobrze, wejdzie kolejny trening i może może wybiorę się w tym tygodniu jeszcze na górki na podbiegi i bieg długi...
Nie ma co się spieszyć... Szlachetne zdrowie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
20.12.18 - czw
???
12,52km ~ 4'44'' [59:20]
No złapałem świeżości... Zmierzyłem tętno i średnie wyszło takie jakie miałem w lecie przy tempie średnim 4'07'' na biegu długim (20km) Na oko szacowałbym, że wyjdzie około 140, a tu 157, ciekawe... Na pewno ma to związek z ponad tygodniową przerwą, słabą formą i nie bieganiem prędkości.
Co do nogi. Podobnie jak wczoraj - znośnie... Teraz potrzebuję zdrowych nóg i motywacji do biegania, bo przede wszystkim tego mi brakuje. Pal licho już z formą - mam dużo czasu
21.12.18 - pt
???
60-70' trening uzupełniający
Weszły ćwiczenia z gumami, ćwiczenia ogólnorozwojowe oraz rozciąganie. Trening mnie zmęczył, a intensywność była taka, że lekkie ślady czułem na drugi dzień - fajnie, cieszy... Lubię się zmęczyć...
22.12.18 - sb
???
Sędziowanie halówki
Przed halówką chciałem polecieć na górki by pomęczyć się na podbiegach. Chciałem, ale akurat nie w ten dzień W sobotę jakoś tak mi się to odwidziało, bo wizja dowalania sobie do pieca zaraz po krótkiej przerwie (ale przerwie) mnie trochę przyhamowała. Potruchtałem tylko na hali - 4 mecze. Dwa naprawdę fajne, cały mecz coś się działo - tęskniłem za tym, bo nie lubię sędziować flaków...
23.12.18 - ndz
???
W planach ćwiczenia podobne jak w piątek - typowa ogólnorozwojówka.... Byłem dogadany na bieganie ze znajomym, na 16km wzdłuż wału tempo rzędu 4'20''-4'30'', ale z mojej strony to trochę nie pykło...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 17.12-23.12 [7]
Drugi kichowaty tydzień, ale trudno... Zdjęcie RTG odebrane, jakbym miał ocenić sam na podstawie zdjęcia czy coś się dzieje to ja nic nie widzę, więc temat pewnie dotyczy przeciążenia. Myślę, że by się to zgadzało, bo we wcześniejszych wpisach zdarzało mi się zahaczyć wątek "bolących kostek z rana", gdzie lekki ból po dogrzaniu, rozchodzeniu, rozbieganiu przechodził. W zasadzie teraz jest podobnie - no może ostatnimi czasy trochę mocniej bolało i dłużej, ale nogi tak jak wtedy, najlepiej działają mi w ruchu Obiło mi się o uszy, że dawkowanie dużej ilości witaminy C może być w takich wypadkach skuteczne - mowa o stanach zapalnych itd. więc od paru dni testuję, zobaczymy.... Witamina C do szkodliwych raczej nie należy, a przedawkować też za bardzo się nie da, więc... Do wizyty u ortopedy jeszcze trochę czasu, a może moje wynalazki będą skuteczne...
Zastanawiam się jak uderzyć w treningi - zakładając oczywiście, że będę w stanie je kontynuować (bez powiększania urazu)... Czy tydzień poświęcić na rozbieganie/powrót w formie BSów i po sobotniej przepalance na 5km (a będzie cholernie ciężko złamać nawet marne 18') od początku tygodnia wchodzić w planowane zabawy biegowe itp. (teoretycznie BPS pod marcowe starty miałem zaczynać już w połowie stycznia), czy może trochę wydłużyć jeszcze bieganie głównie BSów...
Kalendarz startów [do końca marca 2019]
29.12.18 - Bieg Sylwestrowy Leszno 5km
16.02.18 - Bieg Górski Leszno-Grzybowo 10km
10.03.19 - Recordowa Maniacka Dziesiątka Poznań 10km
16.03.19 - 10tka Wroactiv Wrocław 10km
17.03.19 - Półmaraton Leszno 21km
???
12,52km ~ 4'44'' [59:20]
No złapałem świeżości... Zmierzyłem tętno i średnie wyszło takie jakie miałem w lecie przy tempie średnim 4'07'' na biegu długim (20km) Na oko szacowałbym, że wyjdzie około 140, a tu 157, ciekawe... Na pewno ma to związek z ponad tygodniową przerwą, słabą formą i nie bieganiem prędkości.
Co do nogi. Podobnie jak wczoraj - znośnie... Teraz potrzebuję zdrowych nóg i motywacji do biegania, bo przede wszystkim tego mi brakuje. Pal licho już z formą - mam dużo czasu
21.12.18 - pt
???
60-70' trening uzupełniający
Weszły ćwiczenia z gumami, ćwiczenia ogólnorozwojowe oraz rozciąganie. Trening mnie zmęczył, a intensywność była taka, że lekkie ślady czułem na drugi dzień - fajnie, cieszy... Lubię się zmęczyć...
22.12.18 - sb
???
Sędziowanie halówki
Przed halówką chciałem polecieć na górki by pomęczyć się na podbiegach. Chciałem, ale akurat nie w ten dzień W sobotę jakoś tak mi się to odwidziało, bo wizja dowalania sobie do pieca zaraz po krótkiej przerwie (ale przerwie) mnie trochę przyhamowała. Potruchtałem tylko na hali - 4 mecze. Dwa naprawdę fajne, cały mecz coś się działo - tęskniłem za tym, bo nie lubię sędziować flaków...
23.12.18 - ndz
???
W planach ćwiczenia podobne jak w piątek - typowa ogólnorozwojówka.... Byłem dogadany na bieganie ze znajomym, na 16km wzdłuż wału tempo rzędu 4'20''-4'30'', ale z mojej strony to trochę nie pykło...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 17.12-23.12 [7]
Drugi kichowaty tydzień, ale trudno... Zdjęcie RTG odebrane, jakbym miał ocenić sam na podstawie zdjęcia czy coś się dzieje to ja nic nie widzę, więc temat pewnie dotyczy przeciążenia. Myślę, że by się to zgadzało, bo we wcześniejszych wpisach zdarzało mi się zahaczyć wątek "bolących kostek z rana", gdzie lekki ból po dogrzaniu, rozchodzeniu, rozbieganiu przechodził. W zasadzie teraz jest podobnie - no może ostatnimi czasy trochę mocniej bolało i dłużej, ale nogi tak jak wtedy, najlepiej działają mi w ruchu Obiło mi się o uszy, że dawkowanie dużej ilości witaminy C może być w takich wypadkach skuteczne - mowa o stanach zapalnych itd. więc od paru dni testuję, zobaczymy.... Witamina C do szkodliwych raczej nie należy, a przedawkować też za bardzo się nie da, więc... Do wizyty u ortopedy jeszcze trochę czasu, a może moje wynalazki będą skuteczne...
Zastanawiam się jak uderzyć w treningi - zakładając oczywiście, że będę w stanie je kontynuować (bez powiększania urazu)... Czy tydzień poświęcić na rozbieganie/powrót w formie BSów i po sobotniej przepalance na 5km (a będzie cholernie ciężko złamać nawet marne 18') od początku tygodnia wchodzić w planowane zabawy biegowe itp. (teoretycznie BPS pod marcowe starty miałem zaczynać już w połowie stycznia), czy może trochę wydłużyć jeszcze bieganie głównie BSów...
Kalendarz startów [do końca marca 2019]
29.12.18 - Bieg Sylwestrowy Leszno 5km
16.02.18 - Bieg Górski Leszno-Grzybowo 10km
10.03.19 - Recordowa Maniacka Dziesiątka Poznań 10km
16.03.19 - 10tka Wroactiv Wrocław 10km
17.03.19 - Półmaraton Leszno 21km
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
24.12.18 - pon
WOLNE
W planach było pójść pobiegać, ale wygrało jedzenie... Lubię czasem podjeść
25.12.18 - wto
BS 10-12km
10,26km ~ 4'48'' [49:15]
Po lesie. Jeśli noga umożliwi bieganie to właściwie mogę teraz powiedzieć, że zaczynam biegać po roztrenowaniu...
Oddechowo doprowadziłem się przez ten ostatni okres labowania do takiego stanu, że z oddechem jest jednak gorzej...
Może być zabawna sobota. Bieganie na teoretycznie wyższym tempie może się skończyć męką oddechową
26.12.18 - śro
10-12km w krosie
15,70km ~ 4'49'' [1:15:30]
Górki mam w planach jednak popiłować w niedzielę w ramach biegu długiego. Dzisiaj siadło "lekkie" (moja aktualna forma jest krótko mówiąc - kiepska) rozbieganie po wale i trasie listopadowego Grand Prix w którym biegłem w kolcach. O ile wtedy się przydały tak dzisiaj byłyby błogosławieństwem. Miejscami bagno niesamowite, ale dobrze... Stan nogi jest taki, że umożliwia mi ona bieganie bez uczucia męki, natomiast wiem, że muszę unikać ćwiczeń plyometrycznych... Skakankę może bym jeszcze przebolał. Paradoks mojego urazu jest taki, że najlepiej się czuję jak biegam i chwilę po biegu...
WOLNE
W planach było pójść pobiegać, ale wygrało jedzenie... Lubię czasem podjeść
25.12.18 - wto
BS 10-12km
10,26km ~ 4'48'' [49:15]
Po lesie. Jeśli noga umożliwi bieganie to właściwie mogę teraz powiedzieć, że zaczynam biegać po roztrenowaniu...
Oddechowo doprowadziłem się przez ten ostatni okres labowania do takiego stanu, że z oddechem jest jednak gorzej...
Może być zabawna sobota. Bieganie na teoretycznie wyższym tempie może się skończyć męką oddechową
26.12.18 - śro
10-12km w krosie
15,70km ~ 4'49'' [1:15:30]
Górki mam w planach jednak popiłować w niedzielę w ramach biegu długiego. Dzisiaj siadło "lekkie" (moja aktualna forma jest krótko mówiąc - kiepska) rozbieganie po wale i trasie listopadowego Grand Prix w którym biegłem w kolcach. O ile wtedy się przydały tak dzisiaj byłyby błogosławieństwem. Miejscami bagno niesamowite, ale dobrze... Stan nogi jest taki, że umożliwia mi ona bieganie bez uczucia męki, natomiast wiem, że muszę unikać ćwiczeń plyometrycznych... Skakankę może bym jeszcze przebolał. Paradoks mojego urazu jest taki, że najlepiej się czuję jak biegam i chwilę po biegu...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
27.12.18 - czw
Basen + Obwody w domu
Na basenie popluskałem się 50'. Nie będę pisać ile długości zrobiłem itd. bo ja głównie walczę z wodą.
W domu ćwiczenia z gumami + obwód stacyjny (2x 10stacji 1' ćwiczeń - 30'' przerwy. Po serii 5' przerwy.) + rozciąganie.
Na obwodach pod koniec zdychałem - bardzo ciężki trening...
28.12.18 - pt
BS 10-12km
10,0km ~ 4'54'' [49:00]
Jutro Bieg Sylwestrowy na 5km... Jakoś średnio to widzę
Basen + Obwody w domu
Na basenie popluskałem się 50'. Nie będę pisać ile długości zrobiłem itd. bo ja głównie walczę z wodą.
W domu ćwiczenia z gumami + obwód stacyjny (2x 10stacji 1' ćwiczeń - 30'' przerwy. Po serii 5' przerwy.) + rozciąganie.
Na obwodach pod koniec zdychałem - bardzo ciężki trening...
28.12.18 - pt
BS 10-12km
10,0km ~ 4'54'' [49:00]
Jutro Bieg Sylwestrowy na 5km... Jakoś średnio to widzę
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
29.12.18 - sb
XXXIV Bieg Sylwestrowy Leszno - 5km
17:41 20/752
Start kontrolny w celu skontrolowania w jak głębokim dole jestem. Bieg, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, ale do rzeczy.
Do Leszna przyjechałem przed 15, spokojnym spacerkiem spod okolic PKP'a powędrowałem do bazy jednostki wojskowej gdzie miał odbyć się start. Nie wiem ile pieszo przeszedłem, ale za pewne gdzieś koło 3km... Na rozgrzewkę ruszyłem około godziny 16:05, tam zrobiłem 15' ciągiem wyjątkowo wolno - 2,48km czyli tempo 6'03''... W startówkach na takim tempie, dodatkowo z moimi ostatnimi problemami z nogami od kolan w dół to tak niezbyt wygodnie było... Po truchcie, trochę ćwiczeń w ruchu i w miejscu, po czym udałem się do szatni, by przebrać się w ciuchy startowe. Później parę przebieżek - byłem gotowy. Przed startem jeszcze pokaz sztucznych ogni, wcześniej kilka solidnych jeb...ć z armaty. Za pierwszym razem j...cie było bardzo solidne.
Start - Pogoda dla mnie świetna. O ile lubię też jak jest ciepło - Wiadomo nie nabiegam tego co przy powiedzmy chłodniejszej aurze, choć w upale sobie jakoś tam radzę, tak dziś było mega - gdyby nie liczne kałuże to pogoda na 5, tak z kałużami takie 5-. Wiaterek był, ale raczej w biegu mi nie przeszkadzał. Podsumowując IMO idealna pogoda do kręcenia wyników dla kogoś kto oczywiście jest w formie (dajcie mi taką pogodę tylko bez kałuż na starty w 2019 roku to nie pogardzę).
Założeń wielkich na bieg nie miałem prócz takich, że trzeba powalczyć. Mniej więcej oszacowałem tempo przy którym nie powinno mnie ściąć po 1-2kilometrze i tak tego się trzymałem. Dużo osób przede mną przeszarżowało. Ja praktycznie trzymając równe tempo przesuwałem się przez cały bieg coraz to wyżej w klasyfikacji. Z nogami było okej. Siłowo było okej, nie utraciłem dużo z mocy, ze stopą też było w miarę okej. Łydki trochę dostały w kość, ale biegłem w kompresach, więc szło przeżyć. Generalnie ten mój uraz to pasmo powiązań. Stopa, piszczel, łydki... Jedno wynika z drugiego. Za +/- 2km zaczynają się małe przeboje. Znowu ból i spięcie lędźwi. Ostatnio praktycznie mam tak zawsze jak dłużej trzymam tempo poniżej tego powiedzmy 3'50''. Nieprzyjemnie się biegnie jak cie usztywnia w kręgosłupie, no i dwa... Od około 3km biegłem bez zegarka. Znaczy z zegarkiem, ale ślepo bez pomiaru Na trasie urwał mi się pasek od zegarka. Tak go chwyciłem, że nie za bardzo miałem jak zerkać na tempo, ale najważniejsze że cały zegarek (choć w częściach), dowiozłem do mety. O ile Leszno jako tako znam, tak po ciemku, skupiając się na trzymaniu tempa i walce głównie z kręgosłupem no to już za ch nie wiedziałem ile do mety i gdzie jestem. Nie mówię, że dużo na tym łącznie straciłem (oddechowo już się trochę słyszałem, także tutaj dużej rezerwy nie miałem), ale te 10-15'' to myślę, że spokojnie z wyniku mógłbym sobie zabrać. Szkoda, że test zrealizowałem przy takich niedogodnościach, niemniej jednak lepiej teraz mieć pod górkę niż potem z górki
Po biegu zgubiła mnie trochę pazerność. Na sali zerknąłem telebim z wynikami. Patrzę przy sobie - ok. w kategorii jestem 4ty. Patrzę pierwszą trójkę - spoko, chłopaki z mojej kategorii z całkiem przyzwoitymi wynikami, (choć myślę że przy dobrych wiatrach o te 15:40-15:50 jestem w stanie się w przyszłym roku obić) także powinienem dostać jakąś nagrodę. Poczekałem, pooglądałem występy. Najbardziej podobała mi się przemowa najstarszego uczestnika biegu - dziadzio 85lat. 85 lat i taka forma. Niesamowity gość. Przyszło do wręczenia kategorii wiekowych. M17-24 - czytają, ja słucham. Zonk bez mojego nazwiska. No okej, nie będę lecieć na środek, słucham dalej, ponownie. Bez mojego nazwiska. Rozkminiłem że 4ty byłem, ale już po odjęciu pierwszej trójki z opena W sumie dobra, bo z takim wynikiem to tak średnio być na pudle przy tylu uczestnikach...
Po biegu spacer bardzo okrężną drogą na autobus. Pewnie z jakieś 3,5-4km na oko.
Na plus
- 17:25-17:30 - mój aktualny poziom wyjściowy. Zważywszy na ostatnią przerwę w treningach i bieganie głównie rozbiegań to wczorajszy wynik mnie zadowala, a nawet bardzo... Unikać chorób, doleczyć aktualne urazy, a o trening to już zadbam.
- Wczorajszy bieg mnie bardzo dowartościował biegowo...
Na minus
- lędźwia
- muszę zainwestować w nowe szpilki do zegarka
30.12.18 - ndz
BS 18-21km w krosie
13,3km ~ 4'55'' [1:05:30] + 50' basen... [dane ściągnięte z cudzego zegarka, bo mojego załączyłem po około 800m]
Miało być typowo w krosie - krosu to może było z 3-4km, reszta asfalt choć po górkach. Miało być 18-21km, wyszło tego też mniej. Miałem biec ze znajomym, a wyszła nam grupa 6 osobowa. To ostatnie to akurat sobie chwalę, bo każdy powiedzmy jako taki poziom reprezentuje, a wiadomo w grupie biegnie się zawsze raźniej. Poza tym pogoda... O ile lubię mrzawkę, tak już nie lubię jak leje. Gdybym nie dogadał się ze znajomym to bym nawet pewnie nie wyszedł z domu (rzeczy do wycisnięcia). Ba, ze znajomym nawet po dotarciu na trasę siedzieliśmy w samochodzie i też nie chcieliśmy wyłazić. Dopiero wyszliśmy jak obok nas przebiegła grupka i wtedy postanowiliśmy ją dopiero gonić... Grupa wyratowała mi dzisiaj trening
P.S Kostka kostką, z rańca lekko bolało, ale łydki po wczoraj to trochę mocno dowaliłem, ajć....
Po biegu potaplałem się w wodzie. Chciałbym się zaprzyjaźnić z pływaniem, choćby dla własnej satysfakcji...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 24.12-30.12 [8]
Trochę się zebrałem w sobie. Wróciłem w trening i chyba ten okres prawie 2 tygodni bez biegania, mogę potraktować nie jako przerwę, ale powiedzmy kontynuację treningów. Kilometrażu z tego tygodnia nie liczę. Chyba między 55-60km. Jest to w tym momencie nieistotne. W tym tygodniu udało się zrobić jedną fajną jednostkę treningową w ramach startu w zawodach, z której jestem bardzo zadowolony. Pokazała mi ona, że nie jest aż tak źle, a to co przede wszystkim muszę zrobić to sobie nie szkodzić i stopniowo dozować obciążeniem, bo maksymalny dół formy wiem że już pomału mija i jeśli będę regularnie trenować, dbając o wzmocnienie to gorzej nie będzie, a może być tylko lepiej. W czwartek czeka mnie druga wizyta u ortopedy. Pewnie potwierdzi moje przypuszczenia. Trening czasem ma boleć, ale ja chcę by to był ból wynikający z realizacji treningu, wynikający ze zmęczenia, a nie wynikający z kontuzji, kalectwa ruchowego i innego typu kalectw... Bym zapomniał - waga 64,5-65,5kg
Do marca jak się uda powinienem mieć zbudowaną pełną bazę na cały sezon. Od kwietnia zacznę walczyć o wyniki.
Podsumowanie grudnia/roku ???
Nie mam rozpisanego jeszcze planu na przyszły tydzień, ale pewnie strzelę jutro jakieś 10-12km w formie BSa, bo w przyszłym tygodniu kontynuuję trening typowo w tlenie (choć w planach sobotni Parkrun na maxa). Miesiąc zamknę w okolicach 190-195km. Byłoby więcej, ale zachciało mi się popsuć i tak przez okres około dwóch tygodni podejmowałem się kilku aktywności zastępczych. Kilometraż w tym wypadku jest zatem średnio istotny. Ważniejsze jest to by przywrócić pełną sprawność, bo to jest ważniejsze... Dlatego w najbliższym czasie ponownie odwiedzam ortopedę, pewnie za niedługo wyląduję u fizjoterapeutów...
Co do przyszłego miesiąca to mam mniej więcej zarys tego co chcę zrobić, oby to wypaliło, bo plan wg mnie jest dość ciekawy, forma powinna przez to fajnie pójść w górę, a przede wszystkim moja siła i sprawność i to bez wykorzystywania moich letnich masochistycznych jednostek treningowych...
Co do roku 2018... Kilometraż około 2900km. Kilka startów gorszych, kilka startów lepszych... Jedyny miarodajny mój wynik to chyba 15km w 53:03, bo reszta albo ciężka trasa albo przestrzelona forma... Zresztą to już historia. Pracuję na nowe wyniki...
W nowym roku życzę wszystkim przede wszystkim szczęścia, a potem zdrowia.
XXXIV Bieg Sylwestrowy Leszno - 5km
17:41 20/752
Start kontrolny w celu skontrolowania w jak głębokim dole jestem. Bieg, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, ale do rzeczy.
Do Leszna przyjechałem przed 15, spokojnym spacerkiem spod okolic PKP'a powędrowałem do bazy jednostki wojskowej gdzie miał odbyć się start. Nie wiem ile pieszo przeszedłem, ale za pewne gdzieś koło 3km... Na rozgrzewkę ruszyłem około godziny 16:05, tam zrobiłem 15' ciągiem wyjątkowo wolno - 2,48km czyli tempo 6'03''... W startówkach na takim tempie, dodatkowo z moimi ostatnimi problemami z nogami od kolan w dół to tak niezbyt wygodnie było... Po truchcie, trochę ćwiczeń w ruchu i w miejscu, po czym udałem się do szatni, by przebrać się w ciuchy startowe. Później parę przebieżek - byłem gotowy. Przed startem jeszcze pokaz sztucznych ogni, wcześniej kilka solidnych jeb...ć z armaty. Za pierwszym razem j...cie było bardzo solidne.
Start - Pogoda dla mnie świetna. O ile lubię też jak jest ciepło - Wiadomo nie nabiegam tego co przy powiedzmy chłodniejszej aurze, choć w upale sobie jakoś tam radzę, tak dziś było mega - gdyby nie liczne kałuże to pogoda na 5, tak z kałużami takie 5-. Wiaterek był, ale raczej w biegu mi nie przeszkadzał. Podsumowując IMO idealna pogoda do kręcenia wyników dla kogoś kto oczywiście jest w formie (dajcie mi taką pogodę tylko bez kałuż na starty w 2019 roku to nie pogardzę).
Założeń wielkich na bieg nie miałem prócz takich, że trzeba powalczyć. Mniej więcej oszacowałem tempo przy którym nie powinno mnie ściąć po 1-2kilometrze i tak tego się trzymałem. Dużo osób przede mną przeszarżowało. Ja praktycznie trzymając równe tempo przesuwałem się przez cały bieg coraz to wyżej w klasyfikacji. Z nogami było okej. Siłowo było okej, nie utraciłem dużo z mocy, ze stopą też było w miarę okej. Łydki trochę dostały w kość, ale biegłem w kompresach, więc szło przeżyć. Generalnie ten mój uraz to pasmo powiązań. Stopa, piszczel, łydki... Jedno wynika z drugiego. Za +/- 2km zaczynają się małe przeboje. Znowu ból i spięcie lędźwi. Ostatnio praktycznie mam tak zawsze jak dłużej trzymam tempo poniżej tego powiedzmy 3'50''. Nieprzyjemnie się biegnie jak cie usztywnia w kręgosłupie, no i dwa... Od około 3km biegłem bez zegarka. Znaczy z zegarkiem, ale ślepo bez pomiaru Na trasie urwał mi się pasek od zegarka. Tak go chwyciłem, że nie za bardzo miałem jak zerkać na tempo, ale najważniejsze że cały zegarek (choć w częściach), dowiozłem do mety. O ile Leszno jako tako znam, tak po ciemku, skupiając się na trzymaniu tempa i walce głównie z kręgosłupem no to już za ch nie wiedziałem ile do mety i gdzie jestem. Nie mówię, że dużo na tym łącznie straciłem (oddechowo już się trochę słyszałem, także tutaj dużej rezerwy nie miałem), ale te 10-15'' to myślę, że spokojnie z wyniku mógłbym sobie zabrać. Szkoda, że test zrealizowałem przy takich niedogodnościach, niemniej jednak lepiej teraz mieć pod górkę niż potem z górki
Po biegu zgubiła mnie trochę pazerność. Na sali zerknąłem telebim z wynikami. Patrzę przy sobie - ok. w kategorii jestem 4ty. Patrzę pierwszą trójkę - spoko, chłopaki z mojej kategorii z całkiem przyzwoitymi wynikami, (choć myślę że przy dobrych wiatrach o te 15:40-15:50 jestem w stanie się w przyszłym roku obić) także powinienem dostać jakąś nagrodę. Poczekałem, pooglądałem występy. Najbardziej podobała mi się przemowa najstarszego uczestnika biegu - dziadzio 85lat. 85 lat i taka forma. Niesamowity gość. Przyszło do wręczenia kategorii wiekowych. M17-24 - czytają, ja słucham. Zonk bez mojego nazwiska. No okej, nie będę lecieć na środek, słucham dalej, ponownie. Bez mojego nazwiska. Rozkminiłem że 4ty byłem, ale już po odjęciu pierwszej trójki z opena W sumie dobra, bo z takim wynikiem to tak średnio być na pudle przy tylu uczestnikach...
Po biegu spacer bardzo okrężną drogą na autobus. Pewnie z jakieś 3,5-4km na oko.
Na plus
- 17:25-17:30 - mój aktualny poziom wyjściowy. Zważywszy na ostatnią przerwę w treningach i bieganie głównie rozbiegań to wczorajszy wynik mnie zadowala, a nawet bardzo... Unikać chorób, doleczyć aktualne urazy, a o trening to już zadbam.
- Wczorajszy bieg mnie bardzo dowartościował biegowo...
Na minus
- lędźwia
- muszę zainwestować w nowe szpilki do zegarka
30.12.18 - ndz
BS 18-21km w krosie
13,3km ~ 4'55'' [1:05:30] + 50' basen... [dane ściągnięte z cudzego zegarka, bo mojego załączyłem po około 800m]
Miało być typowo w krosie - krosu to może było z 3-4km, reszta asfalt choć po górkach. Miało być 18-21km, wyszło tego też mniej. Miałem biec ze znajomym, a wyszła nam grupa 6 osobowa. To ostatnie to akurat sobie chwalę, bo każdy powiedzmy jako taki poziom reprezentuje, a wiadomo w grupie biegnie się zawsze raźniej. Poza tym pogoda... O ile lubię mrzawkę, tak już nie lubię jak leje. Gdybym nie dogadał się ze znajomym to bym nawet pewnie nie wyszedł z domu (rzeczy do wycisnięcia). Ba, ze znajomym nawet po dotarciu na trasę siedzieliśmy w samochodzie i też nie chcieliśmy wyłazić. Dopiero wyszliśmy jak obok nas przebiegła grupka i wtedy postanowiliśmy ją dopiero gonić... Grupa wyratowała mi dzisiaj trening
P.S Kostka kostką, z rańca lekko bolało, ale łydki po wczoraj to trochę mocno dowaliłem, ajć....
Po biegu potaplałem się w wodzie. Chciałbym się zaprzyjaźnić z pływaniem, choćby dla własnej satysfakcji...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 24.12-30.12 [8]
Trochę się zebrałem w sobie. Wróciłem w trening i chyba ten okres prawie 2 tygodni bez biegania, mogę potraktować nie jako przerwę, ale powiedzmy kontynuację treningów. Kilometrażu z tego tygodnia nie liczę. Chyba między 55-60km. Jest to w tym momencie nieistotne. W tym tygodniu udało się zrobić jedną fajną jednostkę treningową w ramach startu w zawodach, z której jestem bardzo zadowolony. Pokazała mi ona, że nie jest aż tak źle, a to co przede wszystkim muszę zrobić to sobie nie szkodzić i stopniowo dozować obciążeniem, bo maksymalny dół formy wiem że już pomału mija i jeśli będę regularnie trenować, dbając o wzmocnienie to gorzej nie będzie, a może być tylko lepiej. W czwartek czeka mnie druga wizyta u ortopedy. Pewnie potwierdzi moje przypuszczenia. Trening czasem ma boleć, ale ja chcę by to był ból wynikający z realizacji treningu, wynikający ze zmęczenia, a nie wynikający z kontuzji, kalectwa ruchowego i innego typu kalectw... Bym zapomniał - waga 64,5-65,5kg
Do marca jak się uda powinienem mieć zbudowaną pełną bazę na cały sezon. Od kwietnia zacznę walczyć o wyniki.
Podsumowanie grudnia/roku ???
Nie mam rozpisanego jeszcze planu na przyszły tydzień, ale pewnie strzelę jutro jakieś 10-12km w formie BSa, bo w przyszłym tygodniu kontynuuję trening typowo w tlenie (choć w planach sobotni Parkrun na maxa). Miesiąc zamknę w okolicach 190-195km. Byłoby więcej, ale zachciało mi się popsuć i tak przez okres około dwóch tygodni podejmowałem się kilku aktywności zastępczych. Kilometraż w tym wypadku jest zatem średnio istotny. Ważniejsze jest to by przywrócić pełną sprawność, bo to jest ważniejsze... Dlatego w najbliższym czasie ponownie odwiedzam ortopedę, pewnie za niedługo wyląduję u fizjoterapeutów...
Co do przyszłego miesiąca to mam mniej więcej zarys tego co chcę zrobić, oby to wypaliło, bo plan wg mnie jest dość ciekawy, forma powinna przez to fajnie pójść w górę, a przede wszystkim moja siła i sprawność i to bez wykorzystywania moich letnich masochistycznych jednostek treningowych...
Co do roku 2018... Kilometraż około 2900km. Kilka startów gorszych, kilka startów lepszych... Jedyny miarodajny mój wynik to chyba 15km w 53:03, bo reszta albo ciężka trasa albo przestrzelona forma... Zresztą to już historia. Pracuję na nowe wyniki...
W nowym roku życzę wszystkim przede wszystkim szczęścia, a potem zdrowia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
31.12.18 - pon
BS 10-12km
11,2km ~ 4'52'' [54:30]
01.01.19 - wto
BS 10-12km + 7x30''/60''
50' Rower stacjonarny luźno + rower stacjonarny 1'/1' .
Zastępczo ze względu na lekkie przeziębienie, które mnie trzyma od poniedziałku oraz nieciekawą pogodę.
Nie było sensu dojeżdżać się śmieciowym treningiem na dworze...
02.01.19 - śro
BS 10-12km w krosie
13,18km ~ 4'36'' [1:00:40]
Miałem pojechać na pętlę z górkami, ale wylądowałem na pętli leśnej bez górek. Trudno, bywa.
Jutro druga wizyta u ortopedy.
BS 10-12km
11,2km ~ 4'52'' [54:30]
01.01.19 - wto
BS 10-12km + 7x30''/60''
50' Rower stacjonarny luźno + rower stacjonarny 1'/1' .
Zastępczo ze względu na lekkie przeziębienie, które mnie trzyma od poniedziałku oraz nieciekawą pogodę.
Nie było sensu dojeżdżać się śmieciowym treningiem na dworze...
02.01.19 - śro
BS 10-12km w krosie
13,18km ~ 4'36'' [1:00:40]
Miałem pojechać na pętlę z górkami, ale wylądowałem na pętli leśnej bez górek. Trudno, bywa.
Jutro druga wizyta u ortopedy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
03.01.18 - czw
Dojazd do ortopedy rowerkiem i powrót... Łącznie jakieś 50' aktywności na rowerze, czyli niewiele...
Dopadło mnie zapalenie ścięgna mięśnia piszczelowego... Mam chodzić na zabiegi i zluzować bieganie...
Bieganie przez parę dni zluzuje na pewno, choćby przez przeziębienie które mnie cały czas trzyma i nie chce puścić...
Co do nóg, to łydkę i płaszczkę mam ok, choć mięśnie są małe... Takie patyki, kości też ok...
W domu później rozciąganie... Teraz dopiero widzę, że w moich ćwiczeniach brakło ćwiczeń na piszczele... Ehhh...
04.01.18 - pt
45' rower stacjonarny + rozciąganie...
05.01.18 - sb
Gwizdałem halówkę... Łącznie 5 meczy...
06.01.18 - ndz
21,2km na rowerze. Pilotowałem znajomemu na mojej starej, jego nowej trasie. Znajomy jest w trakcie przygotowań do maratonu, o ile pamiętam to rozgrywanego w Łodzi...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 31.12-06.01 [9]
Podsumowania nie będzie, bo nie ma czego podsumowywać
Od następnego tygodnia planuję mniej pisać na moim blogu, bo więcej piszę niż trenuję
Teoretycznie powinienem kończyć pomalutku budowanie bazy i wchodzić w coraz to mocniejsze treningi... Sezon miałem w planach rozbijać na 4 okresy startowe. Pierwszy okres miał przypaść na marzec, gdzie powiedzmy miałem mieć już jakieś podstawy do docelowego biegania na ten rok. Powiedzmy miałbym stać na poziomie sierpień/wrzesień, no może chciałbym być ciut mocniejszy, bo u mnie jest akurat tak że forma potrafi błyskawicznie pójść w górę, a co więcej spory skok mam zawsze na przełomie marca/kwietnia... Z tej bazy chciałem przygotowywać się pod trochę krótsze dystanse...
Życie trochę weryfikuje, plan mi się trochę popsuł i mam spory dylemat. Czy w momencie wykurowania się zaprzestać całkowicie treningów biegowych powiedzmy na ten okres 2-3 tygodni (ostatnio to wielkiego skutku nie przyniosło, no może ból jest teraz mniejszy), czy podejść innowacyjnie i prócz formy treningów bazowych (basen, rower, siłownia itd.) zostać na kilometrażu 20, max 25-30km tygodniowo i robić tylko jednostki jakościowe... Nogi fest bym nie zajechał, bo zmniejszyłbym kilometraż i to sporo, cały czas byłbym powiedzmy "obiegany" i to dodatkowo na wyższej intensywności, a uzupełnienie miałbym w formie innych aktywności... Druga opcja bardziej mnie kusi, ale to zobaczymy...
Z drugiej strony do marcowych startów (do których i tak nie będę przygotowany tak jak do majowo-czerwcowych a potem sierpniowo-wrześniowych) jest aż 8-9 tygodni, a to dość sporo, by sobie teraz zluzować...
Dojazd do ortopedy rowerkiem i powrót... Łącznie jakieś 50' aktywności na rowerze, czyli niewiele...
Dopadło mnie zapalenie ścięgna mięśnia piszczelowego... Mam chodzić na zabiegi i zluzować bieganie...
Bieganie przez parę dni zluzuje na pewno, choćby przez przeziębienie które mnie cały czas trzyma i nie chce puścić...
Co do nóg, to łydkę i płaszczkę mam ok, choć mięśnie są małe... Takie patyki, kości też ok...
W domu później rozciąganie... Teraz dopiero widzę, że w moich ćwiczeniach brakło ćwiczeń na piszczele... Ehhh...
04.01.18 - pt
45' rower stacjonarny + rozciąganie...
05.01.18 - sb
Gwizdałem halówkę... Łącznie 5 meczy...
06.01.18 - ndz
21,2km na rowerze. Pilotowałem znajomemu na mojej starej, jego nowej trasie. Znajomy jest w trakcie przygotowań do maratonu, o ile pamiętam to rozgrywanego w Łodzi...
PODSUMOWANIE TYGODNIA 31.12-06.01 [9]
Podsumowania nie będzie, bo nie ma czego podsumowywać
Od następnego tygodnia planuję mniej pisać na moim blogu, bo więcej piszę niż trenuję
Teoretycznie powinienem kończyć pomalutku budowanie bazy i wchodzić w coraz to mocniejsze treningi... Sezon miałem w planach rozbijać na 4 okresy startowe. Pierwszy okres miał przypaść na marzec, gdzie powiedzmy miałem mieć już jakieś podstawy do docelowego biegania na ten rok. Powiedzmy miałbym stać na poziomie sierpień/wrzesień, no może chciałbym być ciut mocniejszy, bo u mnie jest akurat tak że forma potrafi błyskawicznie pójść w górę, a co więcej spory skok mam zawsze na przełomie marca/kwietnia... Z tej bazy chciałem przygotowywać się pod trochę krótsze dystanse...
Życie trochę weryfikuje, plan mi się trochę popsuł i mam spory dylemat. Czy w momencie wykurowania się zaprzestać całkowicie treningów biegowych powiedzmy na ten okres 2-3 tygodni (ostatnio to wielkiego skutku nie przyniosło, no może ból jest teraz mniejszy), czy podejść innowacyjnie i prócz formy treningów bazowych (basen, rower, siłownia itd.) zostać na kilometrażu 20, max 25-30km tygodniowo i robić tylko jednostki jakościowe... Nogi fest bym nie zajechał, bo zmniejszyłbym kilometraż i to sporo, cały czas byłbym powiedzmy "obiegany" i to dodatkowo na wyższej intensywności, a uzupełnienie miałbym w formie innych aktywności... Druga opcja bardziej mnie kusi, ale to zobaczymy...
Z drugiej strony do marcowych startów (do których i tak nie będę przygotowany tak jak do majowo-czerwcowych a potem sierpniowo-wrześniowych) jest aż 8-9 tygodni, a to dość sporo, by sobie teraz zluzować...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Pierwszy tydzień „BPS” jak zwał tak zwał – BPS, bo mniej więcej teraz powinienem rozpoczynać przygotowania do marcowych startów. Ten tydzień upłynął mi na aktywnościach zastępczych. Od przyszłego tygodnia powinienem udać się już na zabiegi oraz włączyć treningi na orbitku na większej intensywności (na wysokim tętnie). Może wybiorę się na weekend na narty… Waga stabilnie, noga odpoczywa…
07.01.19 [poniedziałek]
5,74km chodem [59:30]
W tym 10’ marsz wykroczny… Rozpocząłem tak od 2km i wyszło jakieś 400m….
Kto normalny na forum polecał to ćwiczenie :D ?
Nogi mi wlazły w tyłek że szok, dawno tak ich nie doprawiłem…
Mam postanowienie by za jakiś czas zrobić wykrokami pełen kilometr…
Później w domu rozciąganie
08.01.19 [wtorek]
Rower stacjonarny 10’
Ćwiczenia z gumami 15’
Obwody 30’
Ćwiczenia rozluźniające 15’
+ 50’ basen
Nogi po wczoraj wchodziły w dupsztala, a tu jeszcze dowalenie…
09.01.19 [środa]
Pływanie, a później na wieczór rozciąganie oraz rolka… Od poniedziałku nogi mam tak pozabijane, przegiąłem delikatnie, ale po rolce trochę puściło…
10.01.19 [czwartek]
Siłownia na obwodach. Podobnie jak we wtorek z tymże zmodyfikowałem trochę stacje ćwiczebne…
Pod wieczór pływanie. Pływam pokracznie, ale udało się zrobić pierwszy raz pełen kilometr ciągiem, także jestem zadowolony. Wynik gra tu drugą rolę, o nim nie warto wspominać [haha]
11.01.19 [piątek]
Załatwiałem sprawy związane z organizacją biegu… Ponadto pod wieczór rozciąganie. Nogi puściły.
12.01.19 [sobota]
Halówka – 5 meczy. Całkiem szybko upłynęły. Po hali basenik. Około 50’… Popływałem trochę moim żabo-kraulem, coraz fajniej to wychodzi. Dodatkowo kilka długości z deską ćwiczyłem nogi do żabki płynąc na plecach… O ile w tej pozycji pomału uczę się zbierać wodę (jako tako nawet to wychodzi), tak w poślizgu na piersiach wychodzi to gorzej…
13.01.19 [niedziela]
Krótkie rozciąganie….
07.01.19 [poniedziałek]
5,74km chodem [59:30]
W tym 10’ marsz wykroczny… Rozpocząłem tak od 2km i wyszło jakieś 400m….
Kto normalny na forum polecał to ćwiczenie :D ?
Nogi mi wlazły w tyłek że szok, dawno tak ich nie doprawiłem…
Mam postanowienie by za jakiś czas zrobić wykrokami pełen kilometr…
Później w domu rozciąganie
08.01.19 [wtorek]
Rower stacjonarny 10’
Ćwiczenia z gumami 15’
Obwody 30’
Ćwiczenia rozluźniające 15’
+ 50’ basen
Nogi po wczoraj wchodziły w dupsztala, a tu jeszcze dowalenie…
09.01.19 [środa]
Pływanie, a później na wieczór rozciąganie oraz rolka… Od poniedziałku nogi mam tak pozabijane, przegiąłem delikatnie, ale po rolce trochę puściło…
10.01.19 [czwartek]
Siłownia na obwodach. Podobnie jak we wtorek z tymże zmodyfikowałem trochę stacje ćwiczebne…
Pod wieczór pływanie. Pływam pokracznie, ale udało się zrobić pierwszy raz pełen kilometr ciągiem, także jestem zadowolony. Wynik gra tu drugą rolę, o nim nie warto wspominać [haha]
11.01.19 [piątek]
Załatwiałem sprawy związane z organizacją biegu… Ponadto pod wieczór rozciąganie. Nogi puściły.
12.01.19 [sobota]
Halówka – 5 meczy. Całkiem szybko upłynęły. Po hali basenik. Około 50’… Popływałem trochę moim żabo-kraulem, coraz fajniej to wychodzi. Dodatkowo kilka długości z deską ćwiczyłem nogi do żabki płynąc na plecach… O ile w tej pozycji pomału uczę się zbierać wodę (jako tako nawet to wychodzi), tak w poślizgu na piersiach wychodzi to gorzej…
13.01.19 [niedziela]
Krótkie rozciąganie….
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Drugi tydzień BPSa
Tydzień pod szyldem – przeziębienie v.2.0 [Dlatego ten tydzień bez basenu, który mega polubiłem ]
Noga dalej odpoczywa, choć dostała lekko w tytkę na meczu i na drugi dzień ten mecz już był delikatnie odczuwalny w nodze…
„Rehabilitację” ruszam od poniedziałku i potrwa ona około 2 tygodnie…
W przyszłą sobotę (26.01) turniej sędziów w halówkę. Kusi mnie niesamowicie, bo na hali zawsze dosyć fajnie pykałem, ale mam też świadomość że szkoda dowalać sobie nogę gdy już tyle odpuściłem z biegania…
14.01.19 [poniedziałek]
5,67km spacerek [1:00:15]
W tym 15’ marsz wykroczny… W formie 6x 2’30’’/1’
Później gumy, rozciąganie… Coraz lepiej wychodzą te wykroki….
Znowu łapie przeziębienie – wychodzi to, że ostatnio się nie doleczyłem…
15.01.19 [wtorek]
5,74km spacerek [58:40]
Ponownie 15’ marsz wykroczny, tym razem w formie 3x 5’/2’
W domu rozciąganko…
Wykroki wchodzą bardzo fajnie, niedługo czuję że pęknie kilometr ciągiem…
Nos tak przytkany, że masakra… Nocka z wtorku na środę długo zostanie w głowie…
16.01.19 [środa]
Zrezygnowałem z siłowni, zrobiłem siłownię „domową” + rozciąganie…
Całkiem przyzwoity trening. Rozpisywać co dokładnie robiłem nie będę… Nie ma sensu
Nocka z środy na czwartek znacznie lepsza… Pomału zdrowieje, ale…
17.01.19 [czwartek]
Wpadłem na siłownię… Nie robiłem siły, pośmigałem na rowerze stacjonarnym, a ze względu na to że siodełko uciskało tam gdzie nie powinno to przeniosłem się na orbitek, a potem z powrotem na rower…
Wyszło chyba 25’ rower, 10’ intensywnie orbitek -> ostatnie 2’ starałem się polecieć w pałkę…
Nogi bolały, tęskniłem za taką wycinką – choćby małą…. Tęsknię za „mocnym” jak na swój poziom bieganiem…
Na schłodzenie ponownie około 15’ rower…
18.01.19 [piątek]
Właściwie NIC
19.01.19 [sobota]
Sparing… Lider IV ligi z liderem III ligi na środeczku… Pierwsza połowa dosyć pobiegana, bo 5,3km, w drugiej mniej + przerwy związane z urazami i wyszło 4,3km… Mecz bez cięższych decyzji… Nie było szału z mojej strony, trochę rzeczy bym poprawił, bo to nie było „to” ale tragedii też nie było. Widać, że przez gwizdanie hali i przerwę na trawie trochę mi forma sędziowska uciekła…
20.01.19 [niedziela]
6,43km spacerek [1:06:58]
W tym 20’ marsz wykroczny w formie 2x 10’ / 4’
Coraz lepiej wchodzi. Za pierwszym razem po 10’ była kaplica, a teraz… Idzie to w fajnym kierunku. Takiej siły mi brakowało, a trochę jeszcze jej przybędzie…
Poza tym warto wspomnieć o pogodzie… Lekki mrozik, słoneczko. Bajka
Pod wieczór w planach gumy, trochę ćwiczeń siłowych bez obciążenia oraz rozciąganie…
Tydzień pod szyldem – przeziębienie v.2.0 [Dlatego ten tydzień bez basenu, który mega polubiłem ]
Noga dalej odpoczywa, choć dostała lekko w tytkę na meczu i na drugi dzień ten mecz już był delikatnie odczuwalny w nodze…
„Rehabilitację” ruszam od poniedziałku i potrwa ona około 2 tygodnie…
W przyszłą sobotę (26.01) turniej sędziów w halówkę. Kusi mnie niesamowicie, bo na hali zawsze dosyć fajnie pykałem, ale mam też świadomość że szkoda dowalać sobie nogę gdy już tyle odpuściłem z biegania…
14.01.19 [poniedziałek]
5,67km spacerek [1:00:15]
W tym 15’ marsz wykroczny… W formie 6x 2’30’’/1’
Później gumy, rozciąganie… Coraz lepiej wychodzą te wykroki….
Znowu łapie przeziębienie – wychodzi to, że ostatnio się nie doleczyłem…
15.01.19 [wtorek]
5,74km spacerek [58:40]
Ponownie 15’ marsz wykroczny, tym razem w formie 3x 5’/2’
W domu rozciąganko…
Wykroki wchodzą bardzo fajnie, niedługo czuję że pęknie kilometr ciągiem…
Nos tak przytkany, że masakra… Nocka z wtorku na środę długo zostanie w głowie…
16.01.19 [środa]
Zrezygnowałem z siłowni, zrobiłem siłownię „domową” + rozciąganie…
Całkiem przyzwoity trening. Rozpisywać co dokładnie robiłem nie będę… Nie ma sensu
Nocka z środy na czwartek znacznie lepsza… Pomału zdrowieje, ale…
17.01.19 [czwartek]
Wpadłem na siłownię… Nie robiłem siły, pośmigałem na rowerze stacjonarnym, a ze względu na to że siodełko uciskało tam gdzie nie powinno to przeniosłem się na orbitek, a potem z powrotem na rower…
Wyszło chyba 25’ rower, 10’ intensywnie orbitek -> ostatnie 2’ starałem się polecieć w pałkę…
Nogi bolały, tęskniłem za taką wycinką – choćby małą…. Tęsknię za „mocnym” jak na swój poziom bieganiem…
Na schłodzenie ponownie około 15’ rower…
18.01.19 [piątek]
Właściwie NIC
19.01.19 [sobota]
Sparing… Lider IV ligi z liderem III ligi na środeczku… Pierwsza połowa dosyć pobiegana, bo 5,3km, w drugiej mniej + przerwy związane z urazami i wyszło 4,3km… Mecz bez cięższych decyzji… Nie było szału z mojej strony, trochę rzeczy bym poprawił, bo to nie było „to” ale tragedii też nie było. Widać, że przez gwizdanie hali i przerwę na trawie trochę mi forma sędziowska uciekła…
20.01.19 [niedziela]
6,43km spacerek [1:06:58]
W tym 20’ marsz wykroczny w formie 2x 10’ / 4’
Coraz lepiej wchodzi. Za pierwszym razem po 10’ była kaplica, a teraz… Idzie to w fajnym kierunku. Takiej siły mi brakowało, a trochę jeszcze jej przybędzie…
Poza tym warto wspomnieć o pogodzie… Lekki mrozik, słoneczko. Bajka
Pod wieczór w planach gumy, trochę ćwiczeń siłowych bez obciążenia oraz rozciąganie…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Tydzień na plus... Kolejny tydzień BPSa
Rozpocząłem rehabilitację na mojego piszczela. Jest nieźle, idzie to w fajnym kierunku. Może trochę przegiąłem w sobotę - a nawet na pewno przegiąłem (głupia ambicja ale noga wytrzymała). Podobnych cyrków w najbliższym czasie nie przewiduje. Skoro w piątek po sparingu (po 5 dniach rehabilitacji) było z nogą przyzwoicie, w trakcie hali nogę powiedzmy że lekko zajechałem praktycznie w ostatnim meczu (nie oszczędzałem się kompletnie, lekka opuchlizna jest wynikiem raczej sporej ilości uderzeń kontuzjowaną nogą, a nie leczonego urazu), to dla mnie jest to znak, że tak za 1,5 tygodnia mogę pomału wracać w bieganie...
Treningi weszły fajnie. Cieszy mnie pierwszy kilometr ciągu wykroków, bo jak przypomnę sobie pierwszy trening to ajć... Widać, że siła poszła ładnie w górę. Odpuścić ekscesy piłkarskie (czyli adios turniej sędziów 09.02) i będzie git...
21.01.19 - [poniedziałek]
5,75km spacer [57:30]
W tym 15' wykroków robione ciągiem...
Ponadto rozciąganie.
22.01.19 - [wtorek]
"Siłownia domowa"
23.01.19 - [środa]
5,74km spacer [1:05:30]
W tym 22' wykroków ciągiem [Pierwszy pełen kilometr wykroków ]
Ponadto rozciąganie...
24.01.19 - [czwartek]
Siła, ale tym razem już na siłowni. W formie obwodów...
Mam strasznie słabe lędźwia...
Ponadto basen...
25.01.19 - [piątek]
Sparing trampkarzy. Zimno. Mieli grać 40' lub 45' połówkę. Koniec końców wyszło 2x30' a u mnie na liczniku 5,9km...
Z nogą najs. I w trakcie meczu, po meczu i rano na drugi dzień. Rehabilitacja na mega plus...
26.01.19 - [sobota]
Turniej halówki delegatur sędziowskich.
Jednak się zdecydowałem i był to dobry i zły pomysł.
Dobry pod tym kątem, że trochę pograłem i ostro przepaliłem organizm (Trochę to mało powiedziane... 3 mecze, gdzie jeden mecz trwał 2x15minut, a ja zszedłem na może 7-8 minut w całym turnieju). Mimo sporej przerwy w grze, grałem całkiem całkiem. Spokój w grze został, a poziom był całkiem całkiem przyzwoity. Na obronie mimo sprokurowania karnego w jednym z meczów (wygranym 4:3), obronę układałem przyzwoicie...
Na minus to, że delikatnie doprawiłem nogę (lekko spuchła, ale nie jest to na szczęście pogłębienie wcześniejszego urazu), no i generalnie na halę pod kątem fizycznym w takim wymiarze czasowym to już się kompletnie nie nadaję (przynajmniej przy moim stylu gry)... Chyba definitywnie trzeba powiedzieć sobie pass przynajmniej z halówką, bo na drugi dzień to oj... Pachwiny, kręgosłup... Wolę mimo wszystko bieganie - kosztuje znacznie mniej zdrowia...
27.01.19 - [niedziela]
Sędziowanie halówki - 5 meczy...
Dodatkowo na każdy dzień rehabilitacji oraz niedzielną halówkę dojeżdżałem rowerkiem (8km w obie strony na dzień)
Rozpocząłem rehabilitację na mojego piszczela. Jest nieźle, idzie to w fajnym kierunku. Może trochę przegiąłem w sobotę - a nawet na pewno przegiąłem (głupia ambicja ale noga wytrzymała). Podobnych cyrków w najbliższym czasie nie przewiduje. Skoro w piątek po sparingu (po 5 dniach rehabilitacji) było z nogą przyzwoicie, w trakcie hali nogę powiedzmy że lekko zajechałem praktycznie w ostatnim meczu (nie oszczędzałem się kompletnie, lekka opuchlizna jest wynikiem raczej sporej ilości uderzeń kontuzjowaną nogą, a nie leczonego urazu), to dla mnie jest to znak, że tak za 1,5 tygodnia mogę pomału wracać w bieganie...
Treningi weszły fajnie. Cieszy mnie pierwszy kilometr ciągu wykroków, bo jak przypomnę sobie pierwszy trening to ajć... Widać, że siła poszła ładnie w górę. Odpuścić ekscesy piłkarskie (czyli adios turniej sędziów 09.02) i będzie git...
21.01.19 - [poniedziałek]
5,75km spacer [57:30]
W tym 15' wykroków robione ciągiem...
Ponadto rozciąganie.
22.01.19 - [wtorek]
"Siłownia domowa"
23.01.19 - [środa]
5,74km spacer [1:05:30]
W tym 22' wykroków ciągiem [Pierwszy pełen kilometr wykroków ]
Ponadto rozciąganie...
24.01.19 - [czwartek]
Siła, ale tym razem już na siłowni. W formie obwodów...
Mam strasznie słabe lędźwia...
Ponadto basen...
25.01.19 - [piątek]
Sparing trampkarzy. Zimno. Mieli grać 40' lub 45' połówkę. Koniec końców wyszło 2x30' a u mnie na liczniku 5,9km...
Z nogą najs. I w trakcie meczu, po meczu i rano na drugi dzień. Rehabilitacja na mega plus...
26.01.19 - [sobota]
Turniej halówki delegatur sędziowskich.
Jednak się zdecydowałem i był to dobry i zły pomysł.
Dobry pod tym kątem, że trochę pograłem i ostro przepaliłem organizm (Trochę to mało powiedziane... 3 mecze, gdzie jeden mecz trwał 2x15minut, a ja zszedłem na może 7-8 minut w całym turnieju). Mimo sporej przerwy w grze, grałem całkiem całkiem. Spokój w grze został, a poziom był całkiem całkiem przyzwoity. Na obronie mimo sprokurowania karnego w jednym z meczów (wygranym 4:3), obronę układałem przyzwoicie...
Na minus to, że delikatnie doprawiłem nogę (lekko spuchła, ale nie jest to na szczęście pogłębienie wcześniejszego urazu), no i generalnie na halę pod kątem fizycznym w takim wymiarze czasowym to już się kompletnie nie nadaję (przynajmniej przy moim stylu gry)... Chyba definitywnie trzeba powiedzieć sobie pass przynajmniej z halówką, bo na drugi dzień to oj... Pachwiny, kręgosłup... Wolę mimo wszystko bieganie - kosztuje znacznie mniej zdrowia...
27.01.19 - [niedziela]
Sędziowanie halówki - 5 meczy...
Dodatkowo na każdy dzień rehabilitacji oraz niedzielną halówkę dojeżdżałem rowerkiem (8km w obie strony na dzień)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Zakończyłem dwa tygodnie zabiegów. Po tym turnieju halowym, który był dość średnim pomysłem delikatnie czułem nogę, ale nie tak jak w grudniu (było znośnie - z rana bez problemu szło chodzić )... Chodziłem na zabiegi, trochę łagodziło to ból, ale to nie było do końca to... Było lepiej, oczywiście że było - tego nie neguję, ale nie jakoś fest dobrze. Na początku spodziewałem się cudownego uzdrowienia (człowiek młody, pierwszy raz chodzi na takie zabiegi, więc i głupi), ale z dnia na dzień myślałem w kategoriach już bardziej realnych W ostatnim tygodniu dostałem ćwiczenia od fizjoterapeutek, które od mniej więcej środy katuje - za jakiś czas zgłoszę się ponownie i pochwalę się "postępami" Ćwiczenia dosyć trudne do wykonania, ale spodziewam się efektów, które z całą pewnością przełożą się na bieganie...
Rolka*** - w sumie to bardziej rolowanie...
Prócz ćwiczeń od fizjo, poszperałem w sieci i sam z siebie kilka ćwiczeń też wynalazłem... Przede wszystkim (i tu uwaga do mnie jeśli bym zapomniał - ale raczej już nie zapomnę) to muszę pilnować linii kolano - I palec stopy....
W przedostatni dzień zabiegów - czwartek, złapałem trochę doła. Niby 2 tygodnie zabiegów, przed turniejem fajnie się poprawiało, a tu pach - przez głupotę delikatnie podjechałem nogę. Stopa znów delikatnie pobolewała, nogę oszczędzałem od dłuższego czasu, by tak się głupio "poświęcić". Przyszedł wieczór, poświęciłem 1,5h na ćwiczenia w dużej mierze stóp... Rolowanie wszystkiego od pasa w dół, rozciąganie, wzmacnianie... Co konkretnie robiłem to nie będę rozpisywać, ale po ćwiczeniach to wyszły mi jakieś czary mary
Chyba pierwszy tak porządnie poćwiczyłem, bo ze stopy zszedł beton... Stopa luźniutka, praktycznie zero bólu w stopie - delikatne podskoki obunóż na macie - nie ma problemu, zero bólu... Nic... Puściło. Żeby nie było jednak tak cudownie, to od piłki tenisowej (na dniach zaopatruję się w trochę lepszy sprzęt, bo mam tylko rolkę i piłeczki tenisowe) trochę zbytnio dowaliłem płaszczkowate, ale wolę by bolały one niż stopa... Poza tym na luźnej stopie/stopach i ogólnie rozluźnionym całym ciele, dużo lepiej wykonuję ćwiczenia stabilizacyjne od fizjo.
To był czwartek. Zrobiłem podobnie przed meczem w piątek - bardzo zbliżony efekt i w sobotę po meczu pod wieczór. Nie chcę popadać w euforię, ale możliwe że trafiłem w swoją dolegliwość. Jeśli po bieganiu, na drugi dzień będę mógł bez bólu wstawać to ja to biorę w ciemno.
28.01.19 - pon
Basen 50' + później rozciąganie pod wieczór...
29.01.19 - wto
Basen 80' + obwód w domu...
30.01.19 - śro
Mecz na linii... Kilka ciekawszych decyzji do podjęcia, z tymże szkoda, że nie miałem materiału do wglądu.
5,6-5,7km na linii czyli dosyć solidnie... Koniec końców grał zespół z I ligi z liderem III.
31.01.19 - czw
Siłownia + w domu rozciąganie i rolka***
01.02.19 - pt
19:30 - początek sparingu... Na dworze. Dobrze, że nie targało (bo -10 i niżej bym nie zdzierżył)
Dobrze, że nie pizgało złem...
Sędziowane we dwóch na połówkach. Razem 6km...
Mecz drużyny klasy "O" [5-8 miejsce] z drużyną z IV ligi [również miejsca z tego rejonu]
Przed meczem porządna rolka***
02.02.19 - sb
Mecz drużyn IV ligi. 8,2km na środku.
Poza tym basen około 50' i w domu rolka*** + rozciąganie
03.02.19 - ndz
Rower 21,45km - towarzyszyłem znajomemu w rozbieganiu...
21,45km ~ 4'19'' [1:32:42]
Całkiem niezły trening bo robiony na podmęczonych nogach.
Na minus pogoda pod koniec. Wróciłem do domu to jak się schowałem pod kołdrę (chwilę po 10), tak wstałem po 12...
PODSUMOWANIE STYCZNIA
Właściwie to nie ma czego podsumowywać. Moim celem na najbliższe dni i tygodnie jest powrót do środowiska ludzi czynnych biegowo Nawet jeśli mam zacząć od 30km w tygodniu + km na meczu/ach, a powrót do pełnego kilometrażu ma mi zająć dłuższy czas...
Ponadto ostatnie dwa tygodnie dzień w dzień robiłem po minimum 30' dziennie na rowerze.
Rolka*** - w sumie to bardziej rolowanie...
Prócz ćwiczeń od fizjo, poszperałem w sieci i sam z siebie kilka ćwiczeń też wynalazłem... Przede wszystkim (i tu uwaga do mnie jeśli bym zapomniał - ale raczej już nie zapomnę) to muszę pilnować linii kolano - I palec stopy....
W przedostatni dzień zabiegów - czwartek, złapałem trochę doła. Niby 2 tygodnie zabiegów, przed turniejem fajnie się poprawiało, a tu pach - przez głupotę delikatnie podjechałem nogę. Stopa znów delikatnie pobolewała, nogę oszczędzałem od dłuższego czasu, by tak się głupio "poświęcić". Przyszedł wieczór, poświęciłem 1,5h na ćwiczenia w dużej mierze stóp... Rolowanie wszystkiego od pasa w dół, rozciąganie, wzmacnianie... Co konkretnie robiłem to nie będę rozpisywać, ale po ćwiczeniach to wyszły mi jakieś czary mary
Chyba pierwszy tak porządnie poćwiczyłem, bo ze stopy zszedł beton... Stopa luźniutka, praktycznie zero bólu w stopie - delikatne podskoki obunóż na macie - nie ma problemu, zero bólu... Nic... Puściło. Żeby nie było jednak tak cudownie, to od piłki tenisowej (na dniach zaopatruję się w trochę lepszy sprzęt, bo mam tylko rolkę i piłeczki tenisowe) trochę zbytnio dowaliłem płaszczkowate, ale wolę by bolały one niż stopa... Poza tym na luźnej stopie/stopach i ogólnie rozluźnionym całym ciele, dużo lepiej wykonuję ćwiczenia stabilizacyjne od fizjo.
To był czwartek. Zrobiłem podobnie przed meczem w piątek - bardzo zbliżony efekt i w sobotę po meczu pod wieczór. Nie chcę popadać w euforię, ale możliwe że trafiłem w swoją dolegliwość. Jeśli po bieganiu, na drugi dzień będę mógł bez bólu wstawać to ja to biorę w ciemno.
28.01.19 - pon
Basen 50' + później rozciąganie pod wieczór...
29.01.19 - wto
Basen 80' + obwód w domu...
30.01.19 - śro
Mecz na linii... Kilka ciekawszych decyzji do podjęcia, z tymże szkoda, że nie miałem materiału do wglądu.
5,6-5,7km na linii czyli dosyć solidnie... Koniec końców grał zespół z I ligi z liderem III.
31.01.19 - czw
Siłownia + w domu rozciąganie i rolka***
01.02.19 - pt
19:30 - początek sparingu... Na dworze. Dobrze, że nie targało (bo -10 i niżej bym nie zdzierżył)
Dobrze, że nie pizgało złem...
Sędziowane we dwóch na połówkach. Razem 6km...
Mecz drużyny klasy "O" [5-8 miejsce] z drużyną z IV ligi [również miejsca z tego rejonu]
Przed meczem porządna rolka***
02.02.19 - sb
Mecz drużyn IV ligi. 8,2km na środku.
Poza tym basen około 50' i w domu rolka*** + rozciąganie
03.02.19 - ndz
Rower 21,45km - towarzyszyłem znajomemu w rozbieganiu...
21,45km ~ 4'19'' [1:32:42]
Całkiem niezły trening bo robiony na podmęczonych nogach.
Na minus pogoda pod koniec. Wróciłem do domu to jak się schowałem pod kołdrę (chwilę po 10), tak wstałem po 12...
PODSUMOWANIE STYCZNIA
Właściwie to nie ma czego podsumowywać. Moim celem na najbliższe dni i tygodnie jest powrót do środowiska ludzi czynnych biegowo Nawet jeśli mam zacząć od 30km w tygodniu + km na meczu/ach, a powrót do pełnego kilometrażu ma mi zająć dłuższy czas...
Ponadto ostatnie dwa tygodnie dzień w dzień robiłem po minimum 30' dziennie na rowerze.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Podsumowanie tygodnia (04.02 – 10.02):
Jakoś mi się nigdzie nie spieszy. Noga boli, ale z rana mogę bez problemu chodzić, więc jest jakiś pozytyw, po rolowaniu bóle trochę przechodzą, więc to jest drugi pozytyw. Przyzwyczaiłem się do bólu, bo praktycznie od grudnia jest tak dzień w dzień – choć teraz niby jest lepiej…
Jak widzę jak znajomi startują w zawodach, jak widzę jak robią fajne treningi to aż mnie w środku nosi, bo od grudnia ogranicza mnie jakieś małe gówienko… Jednak jak pomyślę, że inni mają gorzej, nie mogą biegać w ogóle, nie mogą chodzić to ten wnerw jakoś mija. Ten tydzień był, bo był. W przyszłym tygodniu może pojadę na zawody w ramach treningu do Leszna – zobaczymy… Start jest opłacony, to może warto się przejechać i coś popróbować…
04.02.19 – pon
BS 10-12km
10,53km ~ 4’53’’ [51:20]
Pętla leśna – sporo śniegu.
Powrót ciężki, ale jakoś poszło…
05.02.19 – wto
5-6km spacer (3x5’ wykroki)
5,7km marszu w tym 3x5’ wykroki dość dynamicznie.
06.02.19 – śro
10-12km BS
13,3km ~ 4’40’’ [1:02:00]
Pętla leśna – sporo błota i tym razem trochę mniej śniegu :D
Poza tym pogoda rewelacyjna – słoneczko. Bajka.
07.02.19 – czw
5-6km spacer (5x3’ wykroki)
Jakoś średnio miałem ochotę na spacer…
Wyszedł basen – bardziej w formie ściemniania na torach
08.02.19 – pt
BS 10-12km + mecz
10,3km ~ 4’42’’ [48:30]
Tym razem po wiosce. Mega luz mięśniowy. Nie pamiętam bym z kadencją zszedł na 158 kroków/min na tym tempie…
Na wieczór mecz – 4,8km. Hokejówka – za dużo pracy nie było.
09.02.19 – sb
Dzień meczowy
1 mecz – 8,6km [sparing drużyny IV liga]
2 mecz – 8km [sparing drużyn z makroligi]
10.02.19 – ndz
Dzień meczowy
6 meczy sędziowanych na hali.
Po halówce nie robiłem rolowania ani rozciągania stąd prawdopodobnie nieco mocniejszy ból w stopie na drugi dzień…
Jakoś mi się nigdzie nie spieszy. Noga boli, ale z rana mogę bez problemu chodzić, więc jest jakiś pozytyw, po rolowaniu bóle trochę przechodzą, więc to jest drugi pozytyw. Przyzwyczaiłem się do bólu, bo praktycznie od grudnia jest tak dzień w dzień – choć teraz niby jest lepiej…
Jak widzę jak znajomi startują w zawodach, jak widzę jak robią fajne treningi to aż mnie w środku nosi, bo od grudnia ogranicza mnie jakieś małe gówienko… Jednak jak pomyślę, że inni mają gorzej, nie mogą biegać w ogóle, nie mogą chodzić to ten wnerw jakoś mija. Ten tydzień był, bo był. W przyszłym tygodniu może pojadę na zawody w ramach treningu do Leszna – zobaczymy… Start jest opłacony, to może warto się przejechać i coś popróbować…
04.02.19 – pon
BS 10-12km
10,53km ~ 4’53’’ [51:20]
Pętla leśna – sporo śniegu.
Powrót ciężki, ale jakoś poszło…
05.02.19 – wto
5-6km spacer (3x5’ wykroki)
5,7km marszu w tym 3x5’ wykroki dość dynamicznie.
06.02.19 – śro
10-12km BS
13,3km ~ 4’40’’ [1:02:00]
Pętla leśna – sporo błota i tym razem trochę mniej śniegu :D
Poza tym pogoda rewelacyjna – słoneczko. Bajka.
07.02.19 – czw
5-6km spacer (5x3’ wykroki)
Jakoś średnio miałem ochotę na spacer…
Wyszedł basen – bardziej w formie ściemniania na torach
08.02.19 – pt
BS 10-12km + mecz
10,3km ~ 4’42’’ [48:30]
Tym razem po wiosce. Mega luz mięśniowy. Nie pamiętam bym z kadencją zszedł na 158 kroków/min na tym tempie…
Na wieczór mecz – 4,8km. Hokejówka – za dużo pracy nie było.
09.02.19 – sb
Dzień meczowy
1 mecz – 8,6km [sparing drużyny IV liga]
2 mecz – 8km [sparing drużyn z makroligi]
10.02.19 – ndz
Dzień meczowy
6 meczy sędziowanych na hali.
Po halówce nie robiłem rolowania ani rozciągania stąd prawdopodobnie nieco mocniejszy ból w stopie na drugi dzień…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Podsumowanie tygodnia (11.02-17.02)
Tak trochę mało biegania w moim „bieganiu” ale jakoś to mnie już nie rusza. Inni niech sobie teraz biegają – niech się żyłują. Ja mam czas i mega duże rezerwy… Ruszę w swoim czasie
Truchtanie ze zrywami na boisku w jakiś sposób może się przełożyć na formę, a jeśli się nie przełoży to chociaż przełoży się na pewno na świadomość własnego ciała – wiem na ile mogę sobie pozwolić – na ile mogę w miarę bezpiecznie dociążyć nogi
Bieg w Lesznie odpuściłem, choć po nazwiskach widzę, że byłaby szansa na dobre miejsce nawet przy tym przygotowaniu (albo jego braku). Dwa ostatnie tygodnie właściwie leciałem bez jako takiego planu, wychodzę sobie i po prostu realizuję to na co mam mniej więcej ochotę. Jeśli wiem, że mam do posędziowania mecz to realizuję truchtanie na meczu, jak nie to klepię sobie BSika. Jeżdżę sporo rowerem, pływam, najważniejsze dla mnie jest to by pilnować ćwiczeń uzupełniających – wzmacnianie przede wszystkim ciała od stóp do kolan, bo to u mnie kuleje i bez tego ciężko będzie o późniejszą progresję (stopy to fundament). Trzeci tydzień prawdopodobnie też taki będzie – może i czwarty też. Później pobiegnę Maniacką, Wroactiv i połówkę w Lesznie, a później zaczynamy już mocniejszy trening. Na razie na spokojnie. Badam na ile mogę sobie pozwolić.
11.02.19 – pon
BS 10-12km
10,62km ~ 4’45’’ [50:30]
Jedyne co warto odnotować, że kręciło wiatrem. Momenty mocnego wmordewindu, chwilowych mocniejszych opadów deszczu i kilka odcinków z fajnym wiaterkiem w plecy…
12.02.19 – wto
5-6km Spacer (5x3’ wykroki)
5,7km marszu w tym 5x3’ dość dynamicznie.
13.02.19 – śro
10-12km BS/TM
12,17km ~ 4’08’’ [50:15]
Miało być w tempie mniej więcej 4’10’’ – 4’15’’. Wyszło troszkę szybciej.
Cały tydzień kręci wiatrem.
Spory zapas siły mięśniowej, oddech do wyrobienia, ale też bez tragedii. Takie 5.5-6.0/10 w skali trudności.
Informacja zwrotna – z plecami nie było źle, choć już w pewnym momencie się trochę o nie obawiałem – że znowu coś tam będzie spięte. Starałem się kontrolować poślad. Dużo ćwiczę z gumami i czuję efekty, przez co może trochę już te spięcie zanika…
14.02.19 – czw
WOLNE
Trochę siły w domowym wydaniu Dodatkowo w pakiecie standard rolka, gumy itd…
15.02.19 – pt
Basen + Mecz
Basen 50’ oraz meczysko 8,55km. Dosyć trudne sytuacje do oceny…
16.02.19 – sb
Dzień meczowy
Pierwszy mecz 5,6km gwizdane na połówkach.
Jeden mecz oglądany.
Potem sędziowane na środku – 8,3km…
Wiosenna pogoda – ahhhh
Czułem piszczele, ale trochę porolowałem i na drugi dzień było w miarę ok (mógłbym spokojnie biegać bez ryzyka)
17.02.19 – ndz
Dzień meczowy
Sparing drużynie znajomego (6,6km) oraz halówka…
Tak trochę mało biegania w moim „bieganiu” ale jakoś to mnie już nie rusza. Inni niech sobie teraz biegają – niech się żyłują. Ja mam czas i mega duże rezerwy… Ruszę w swoim czasie
Truchtanie ze zrywami na boisku w jakiś sposób może się przełożyć na formę, a jeśli się nie przełoży to chociaż przełoży się na pewno na świadomość własnego ciała – wiem na ile mogę sobie pozwolić – na ile mogę w miarę bezpiecznie dociążyć nogi
Bieg w Lesznie odpuściłem, choć po nazwiskach widzę, że byłaby szansa na dobre miejsce nawet przy tym przygotowaniu (albo jego braku). Dwa ostatnie tygodnie właściwie leciałem bez jako takiego planu, wychodzę sobie i po prostu realizuję to na co mam mniej więcej ochotę. Jeśli wiem, że mam do posędziowania mecz to realizuję truchtanie na meczu, jak nie to klepię sobie BSika. Jeżdżę sporo rowerem, pływam, najważniejsze dla mnie jest to by pilnować ćwiczeń uzupełniających – wzmacnianie przede wszystkim ciała od stóp do kolan, bo to u mnie kuleje i bez tego ciężko będzie o późniejszą progresję (stopy to fundament). Trzeci tydzień prawdopodobnie też taki będzie – może i czwarty też. Później pobiegnę Maniacką, Wroactiv i połówkę w Lesznie, a później zaczynamy już mocniejszy trening. Na razie na spokojnie. Badam na ile mogę sobie pozwolić.
11.02.19 – pon
BS 10-12km
10,62km ~ 4’45’’ [50:30]
Jedyne co warto odnotować, że kręciło wiatrem. Momenty mocnego wmordewindu, chwilowych mocniejszych opadów deszczu i kilka odcinków z fajnym wiaterkiem w plecy…
12.02.19 – wto
5-6km Spacer (5x3’ wykroki)
5,7km marszu w tym 5x3’ dość dynamicznie.
13.02.19 – śro
10-12km BS/TM
12,17km ~ 4’08’’ [50:15]
Miało być w tempie mniej więcej 4’10’’ – 4’15’’. Wyszło troszkę szybciej.
Cały tydzień kręci wiatrem.
Spory zapas siły mięśniowej, oddech do wyrobienia, ale też bez tragedii. Takie 5.5-6.0/10 w skali trudności.
Informacja zwrotna – z plecami nie było źle, choć już w pewnym momencie się trochę o nie obawiałem – że znowu coś tam będzie spięte. Starałem się kontrolować poślad. Dużo ćwiczę z gumami i czuję efekty, przez co może trochę już te spięcie zanika…
14.02.19 – czw
WOLNE
Trochę siły w domowym wydaniu Dodatkowo w pakiecie standard rolka, gumy itd…
15.02.19 – pt
Basen + Mecz
Basen 50’ oraz meczysko 8,55km. Dosyć trudne sytuacje do oceny…
16.02.19 – sb
Dzień meczowy
Pierwszy mecz 5,6km gwizdane na połówkach.
Jeden mecz oglądany.
Potem sędziowane na środku – 8,3km…
Wiosenna pogoda – ahhhh
Czułem piszczele, ale trochę porolowałem i na drugi dzień było w miarę ok (mógłbym spokojnie biegać bez ryzyka)
17.02.19 – ndz
Dzień meczowy
Sparing drużynie znajomego (6,6km) oraz halówka…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
Podsumowanie tygodnia (18.02 – 24.02):
Coś tam porobione, coś tam pobiegane i posędziowane. Generalnie coś tam. W najbliższych dniach chciałbym odwiedzić fizjo , by mnie trochę ogarnęli i żebym mógł też pochwalić się swoimi postępami w ćwiczeniach, a co dalej będzie to już zobaczymy. Pod kątem biegowym chciałbym najbliższe trzy tygodnie pobiegać trochę w okolicach progowych, tak by jeśli zdrowie pozwoli po Półmaratonie w Lesznie mieć już jakieś drobne podwaliny pod trening
pod 3-5km.
18.02.19 – pon
BS 12-14km
10,56km ~ 4’56’’ [52:00]
Warunki super. Słoneczko, delikatny wiaterek. Nie licząc sędziowanych meczy to wpadł pierwszy trening na krótkie spodenki w tym roku.
Chciałem zrobić z 3-4km więcej, ale niestety czułem już piszczele. Wolałem sobie darować, bo jutro mam ochotę zrobić dłuższy i mocniejszy bieg.
19.02.19 – wto
??? 18-20km
18km ~ 4’04’’ [1:13:20]
Mocno na spontanie, bo chciałem trzymać tempo rzędu 4’10’’ – 4’15’’. Chciałem trzymać, ale przed samym biegiem zmieniłem zdanie i wyszedł BNP. Dobry trening i kolejny test nóg. Od 12km z nogami było fajno
Biegane w skarpetach kompresyjnych – lekka ulga dla nóg.
0-12km – tempo śr 4’10’’ [50:10]
12-16km – tempo śr 3’55’’ [15:42]
16-18km – tempo śr 3’44’’ [7:28]
Ostatnie dwa kilometry rzeźba, ale jakoś dało radę. Co prawda chciałem szybciej, ale cóż… Kręciło wiatrem, a ja też nie jestem aż tak mocny, choć ten trening mnie cieszy…
20.02.19 – śro
Basen + meczyk
Basen 60’ + na meczu 5,9km…
Spoko sparing – ciekawe sytuacje. Gwizdane na połówkach.
Bolą łydki/piszczele
21.02.19 – czw
BS 10-12km
10,88km ~ 4’48’’ [52:15]
Łydki po wtorku mam do wymiany…
Boli…
22.02.19 – pt
Kross/Spacer + basen
Bolało, ale nie na tyle bym nie mógł biegać czy coś. Wolałem zachowawczo zrobić siłę w postaci wykroków.
Weszło 4x 4’ na przerwie 1’. Na spacerze standard 5,69km…
Potem basen 60’
23.02.19 – sb
Dzień meczowy
Turniej dzieci na hali i sparing. Na sparingu 5,2km gwizdane na połówkach. Ciekawe sytuacje…
24.02.19 – ndz
Dzień meczowy
Drugi dzień turnieju dzieci na hali i na tym koniec (nie licząc rolki i ćwiczeń z gumami)
Podsumowanie tygodnia (25.02 – 03.02):
Coś tam porobione… Biegam i mimo, że biegam jeszcze bez konkretnego planu to idzie to powolnie bo powolnie, ale w miarę dobrym kierunku. Priorytetem cały czas jest jednak praca nad aparatem ruchowym (pracuję) i jeśli to podciągnę to dopiero mogę myśleć o wynikach adekwatnych do moich możliwości. Na razie co powtarzam często nigdzie mi się nie spieszy
25.02.19 – pon
TM/T21 10-12km
Przed biegiem szybka rozgrzewka… 7’ ciągu po 5’05’’ [1,38km], kilka ćwiczeń w ruchu i z 4x40m…
Część główna -> 6,19km ~ 3’53’’ [24:00]
Trochę nie czuję tempa rzędu 3’50’’ – 3’55’’ więc spaliłem pierwsze 600-700m bo ruszyłem trochę za mocno. Na ten moment nie mam rezerwy oddechowej, więc biegło się ciężkawo… Muszę biegać bardziej asekuracyjnie póki co.
„Planowo” [czytaj – miałem ochotę] pobiec minimum 10km, do maksymalnie 12km ciągu. Pykło właściwie pół biegu. Mięśniowo spoko tu nie ma problemu, trochę ugotował mnie wiatr i lekkie bóle , coś ala kolka… Nie chciałem się szarpać – nie spieszy mi się do uzyskania dobrej formy, bo bardziej zależy mi póki co na wzmocnieniu aparatu ruchowego
Po biegu 7’ ciągu po 5’03’’ [1,39km].
+ basen 50’ …
26.02.19 – wto
NIC
Wizyta u fizjo.
27.02.19 – śro
Dzień meczowy
2 mecze i 15,3km…
Pierwszy mecz w pierwszej połowie ajć… dawno takiej siekiery nie miałem.
28.02.19 – czw
BS 10-12km
11,55km ~ 4’38’’ [do 10km trzymałem tempo okolic 4’45’’, ale chciałem sobie przydusić odcinek między 10-11km]
01.03.19 – pt
WOLNE
Wycieczka dwudniowa na egzaminy sędziowskie. Teoria zdana na styk, na 24,5pkt :D
02.03.19 – Sb
Egzaminy + mecz
Spaceru na stadion i rozgrzewki nie wliczam… Zrobiłem 6x40m poniżej 6s bez napinki i z większą ostrożnością, bo było mokro na bieżni… Interwały 15-18s jak zawsze na lajcie…
Jako, że biegłem na zewnętrznych torach, by pomóc kolegom to wyszło mi zamiast 4,8km, 4,98km więc realnie bez GPS to może nadłożyłem z na oko nie wiem… 70-80m…
Mecz trampoli, mało gwizdania, fajny poziom… 6,5km środek…
03.03.19 – Ndz
TM 20-26km
17km ~ 4’07’’ [1:10:07]
Miało być minimum 21km, do maksymalnie 26km. Biegane ze znajomym, który wczoraj biegał zawody w ramach Grand Prix, a dzisiaj miał biec długi bieg w ramach przygotowań do maratonu na zmęczonych nogach. Początek w ramach rozgrzewki przeszarżowałem (robiłem za pejsa) i trochę mogło się to odbić na późniejszym biegu, potem było okej. Znajomy aktualnie chyba jest w lepszej dyspozycji ode mnie, ale zmęczenie, za mocny początek i spora dawka wmordewindu od około 13km do hmm… praktycznie końcówki zmieniła plany i skończyło się na 17km…
Trudno, ja maratonu nie biegnę także dla mnie 17km w sam raz tym bardziej, że za 10km lekko zakuło w achillesie...
Później jeszcze halówka (oczywiście z gwizdkiem).
Przed halówką lekko spuchł achilles... Po halówce boli i napuchnięte... Prawdopodobnie kolejny nowy uraz k... mać...
Podsumowanie lutego
Podsumowania jako takiego nie robię, bo jedyne co mogę napisać to, to że wróciłem (zobaczymy po jakim czasie zejdzie teraz opuchlizna z achillesa). Pomału wracam i skupiam się na pracą nad aparatem ruchowym (nie umieszczam wpisów dotyczących moich ćwiczeń uzupełniających, ale trochę tego jest - do tego przykładam się dość mocno ostatnimi czasy). Odnośnie poziomu wynikowego to nie mam pojęcia na czym stoję, także jeśli wystartuję w najbliższym czasie w zawodach (Planuję Maniacką, Wroactiv oraz dzień po Wroactiv, planuję pobiec Półmaraton w Lesznie) to będą to raczej biegi na zasadzie badania na ile mogę, bez szarżowania. Waga pomalutku leci w dół… 64,5kg – 65kg, także ok.
Coś tam porobione, coś tam pobiegane i posędziowane. Generalnie coś tam. W najbliższych dniach chciałbym odwiedzić fizjo , by mnie trochę ogarnęli i żebym mógł też pochwalić się swoimi postępami w ćwiczeniach, a co dalej będzie to już zobaczymy. Pod kątem biegowym chciałbym najbliższe trzy tygodnie pobiegać trochę w okolicach progowych, tak by jeśli zdrowie pozwoli po Półmaratonie w Lesznie mieć już jakieś drobne podwaliny pod trening
pod 3-5km.
18.02.19 – pon
BS 12-14km
10,56km ~ 4’56’’ [52:00]
Warunki super. Słoneczko, delikatny wiaterek. Nie licząc sędziowanych meczy to wpadł pierwszy trening na krótkie spodenki w tym roku.
Chciałem zrobić z 3-4km więcej, ale niestety czułem już piszczele. Wolałem sobie darować, bo jutro mam ochotę zrobić dłuższy i mocniejszy bieg.
19.02.19 – wto
??? 18-20km
18km ~ 4’04’’ [1:13:20]
Mocno na spontanie, bo chciałem trzymać tempo rzędu 4’10’’ – 4’15’’. Chciałem trzymać, ale przed samym biegiem zmieniłem zdanie i wyszedł BNP. Dobry trening i kolejny test nóg. Od 12km z nogami było fajno
Biegane w skarpetach kompresyjnych – lekka ulga dla nóg.
0-12km – tempo śr 4’10’’ [50:10]
12-16km – tempo śr 3’55’’ [15:42]
16-18km – tempo śr 3’44’’ [7:28]
Ostatnie dwa kilometry rzeźba, ale jakoś dało radę. Co prawda chciałem szybciej, ale cóż… Kręciło wiatrem, a ja też nie jestem aż tak mocny, choć ten trening mnie cieszy…
20.02.19 – śro
Basen + meczyk
Basen 60’ + na meczu 5,9km…
Spoko sparing – ciekawe sytuacje. Gwizdane na połówkach.
Bolą łydki/piszczele
21.02.19 – czw
BS 10-12km
10,88km ~ 4’48’’ [52:15]
Łydki po wtorku mam do wymiany…
Boli…
22.02.19 – pt
Kross/Spacer + basen
Bolało, ale nie na tyle bym nie mógł biegać czy coś. Wolałem zachowawczo zrobić siłę w postaci wykroków.
Weszło 4x 4’ na przerwie 1’. Na spacerze standard 5,69km…
Potem basen 60’
23.02.19 – sb
Dzień meczowy
Turniej dzieci na hali i sparing. Na sparingu 5,2km gwizdane na połówkach. Ciekawe sytuacje…
24.02.19 – ndz
Dzień meczowy
Drugi dzień turnieju dzieci na hali i na tym koniec (nie licząc rolki i ćwiczeń z gumami)
Podsumowanie tygodnia (25.02 – 03.02):
Coś tam porobione… Biegam i mimo, że biegam jeszcze bez konkretnego planu to idzie to powolnie bo powolnie, ale w miarę dobrym kierunku. Priorytetem cały czas jest jednak praca nad aparatem ruchowym (pracuję) i jeśli to podciągnę to dopiero mogę myśleć o wynikach adekwatnych do moich możliwości. Na razie co powtarzam często nigdzie mi się nie spieszy
25.02.19 – pon
TM/T21 10-12km
Przed biegiem szybka rozgrzewka… 7’ ciągu po 5’05’’ [1,38km], kilka ćwiczeń w ruchu i z 4x40m…
Część główna -> 6,19km ~ 3’53’’ [24:00]
Trochę nie czuję tempa rzędu 3’50’’ – 3’55’’ więc spaliłem pierwsze 600-700m bo ruszyłem trochę za mocno. Na ten moment nie mam rezerwy oddechowej, więc biegło się ciężkawo… Muszę biegać bardziej asekuracyjnie póki co.
„Planowo” [czytaj – miałem ochotę] pobiec minimum 10km, do maksymalnie 12km ciągu. Pykło właściwie pół biegu. Mięśniowo spoko tu nie ma problemu, trochę ugotował mnie wiatr i lekkie bóle , coś ala kolka… Nie chciałem się szarpać – nie spieszy mi się do uzyskania dobrej formy, bo bardziej zależy mi póki co na wzmocnieniu aparatu ruchowego
Po biegu 7’ ciągu po 5’03’’ [1,39km].
+ basen 50’ …
26.02.19 – wto
NIC
Wizyta u fizjo.
27.02.19 – śro
Dzień meczowy
2 mecze i 15,3km…
Pierwszy mecz w pierwszej połowie ajć… dawno takiej siekiery nie miałem.
28.02.19 – czw
BS 10-12km
11,55km ~ 4’38’’ [do 10km trzymałem tempo okolic 4’45’’, ale chciałem sobie przydusić odcinek między 10-11km]
01.03.19 – pt
WOLNE
Wycieczka dwudniowa na egzaminy sędziowskie. Teoria zdana na styk, na 24,5pkt :D
02.03.19 – Sb
Egzaminy + mecz
Spaceru na stadion i rozgrzewki nie wliczam… Zrobiłem 6x40m poniżej 6s bez napinki i z większą ostrożnością, bo było mokro na bieżni… Interwały 15-18s jak zawsze na lajcie…
Jako, że biegłem na zewnętrznych torach, by pomóc kolegom to wyszło mi zamiast 4,8km, 4,98km więc realnie bez GPS to może nadłożyłem z na oko nie wiem… 70-80m…
Mecz trampoli, mało gwizdania, fajny poziom… 6,5km środek…
03.03.19 – Ndz
TM 20-26km
17km ~ 4’07’’ [1:10:07]
Miało być minimum 21km, do maksymalnie 26km. Biegane ze znajomym, który wczoraj biegał zawody w ramach Grand Prix, a dzisiaj miał biec długi bieg w ramach przygotowań do maratonu na zmęczonych nogach. Początek w ramach rozgrzewki przeszarżowałem (robiłem za pejsa) i trochę mogło się to odbić na późniejszym biegu, potem było okej. Znajomy aktualnie chyba jest w lepszej dyspozycji ode mnie, ale zmęczenie, za mocny początek i spora dawka wmordewindu od około 13km do hmm… praktycznie końcówki zmieniła plany i skończyło się na 17km…
Trudno, ja maratonu nie biegnę także dla mnie 17km w sam raz tym bardziej, że za 10km lekko zakuło w achillesie...
Później jeszcze halówka (oczywiście z gwizdkiem).
Przed halówką lekko spuchł achilles... Po halówce boli i napuchnięte... Prawdopodobnie kolejny nowy uraz k... mać...
Podsumowanie lutego
Podsumowania jako takiego nie robię, bo jedyne co mogę napisać to, to że wróciłem (zobaczymy po jakim czasie zejdzie teraz opuchlizna z achillesa). Pomału wracam i skupiam się na pracą nad aparatem ruchowym (nie umieszczam wpisów dotyczących moich ćwiczeń uzupełniających, ale trochę tego jest - do tego przykładam się dość mocno ostatnimi czasy). Odnośnie poziomu wynikowego to nie mam pojęcia na czym stoję, także jeśli wystartuję w najbliższym czasie w zawodach (Planuję Maniacką, Wroactiv oraz dzień po Wroactiv, planuję pobiec Półmaraton w Lesznie) to będą to raczej biegi na zasadzie badania na ile mogę, bez szarżowania. Waga pomalutku leci w dół… 64,5kg – 65kg, także ok.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1488
- Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
- Życiówka na 10k: -
- Życiówka w maratonie: -
STOP
Śledzę na bieżąco wasze wpisy z treningów, zawodów. Miło się czyta jak wpadają wam nowe życiówki po solidnie przepracowanych treningach - super sprawa. Jednak co jakiś czas ja też potrzebuję waszej atencji na forum , nawet jeśli w moim wykonaniu od dłuższego czasu (z przerwami) jest to bieganie w teorii - stąd zmiana nazwy blogu - biegacz teoretyczny.
Już tak bardziej serio to chciałbym wrzucać co jakiś czas rzeczy związane z moim powrotem, może jakieś własne przemyślenia na temat biegania. Kto wie, a może uda mi się coś sensownego spłodzić ? Nie ukrywam, że "dzięki" moim urazom zaczynam się interesować coraz bardziej rzeczami związanymi z treningiem uzupełniającym - żałować można, że nie zainteresowałem się tym tematem zanim zacząłem bawić się w amatorski trening biegowy (nie mylić z amatorskim pobiegiwaniem). Możliwe, że bo uniknąłbym aktualnych problemów...
Gdybać jednak można. Mijają dwa tygodnie od małego, bo małego, ale jednak naderwania ścięgna achillesa. Naderwanego w głupi sposób - znowu gdybanie... Może uniknąłbym go gdybym pierwsze 2-3km treningu zaczął od biegu w wolniejszym tempie (od rozgrzewki), a dopiero później przeszedł do mocniejszego tempa. Rozgrzewka przed częścią główną była u mnie standardem na tempach poniżej powiedzmy 4'00'' - 4'05'' ... Pamiętając o moich wcześniejszych problemach (które były w trakcie leczenia) z piszczelami i bólem w prawej stopie, to rozgrzewka powinna być musem... Łydki choć małe, to podobno miałem sprawne, aż tu na 11km treningu ciach lekkie ukucie.
Aktualny stan rzeczy jest taki, że powiedzmy od tygodnia normalnie chodzę, co jest sporym postępem, bo pierwsze 2-3 dni to były mocno średnie. Od tygodnia codziennie chodzę na krio miejscowe, ultradźwięki, może dorzucę do tego falę uderzeniową, zobaczymy. Przynajmniej do końca przyszłego tygodnia moja aktywność ogranicza się do basenu (pływam z deską między nogami, by nie machać nogami), naprzemiennie wykonuję trening siłowy w domu (głównie core) oraz rolowanie (wszystko od kolan w górę) wraz z rozciąganiem. Sędziowanie ograniczyłem do halówki (czyli tam gdzie jest małe pole gry i da się rozgwizdać bez biegania i obciążania nogi). Póki co priorytetem jest doprowadzenie się do takiego stanu, w którym bez przeszkód będę mógł realizować trening stabilizacji - powrót do ćwiczeń z przed kontuzji achillesa, którymi doprowadzałem się do ładu po małych przejściach związanych z bólami piszczeli i prawej stopy.
W dalszej kolejności liczę, że w okolicach 6-7.04 lub 13-14.04 wrócę do sędziowania (w roli asystenta). Aktualnie mam załączoną blokadę w głowie przed jakimkolwiek szybszym ruchem od marszu (nie potrafiłbym i nie chcę zmuszać się do najwolniejszego truchtu, bo się boję), dlatego też na ten moment o jakimkolwiek sędziowaniu na dworze nie ma mowy... Lubię to, sędziowanie sobie fajnie poukładałem po zeszłorocznych złościach (wróciła radość z otrzymywania jobów na meczach ), ale najmniejszy zryw, mała nierówność może mnie doprowadzić do gorszego stanu niż ten w którym znajduję się aktualnie. Bo na ten moment to jest to tylko małe, liche naderwanie - chodzę normalnie, funkcjonuję normalnie. Jest w miarę. Przez głupotę i chęć zbyt szybkiego powrotu (ostatnimi czasy sporo głupot narobiłem) można się doprowadzić do gorszego stanu.
O ćwiczenia uzupełniające może kiedyś bardziej zahaczę, dzisiaj generalnie piszę o wszystkim, więc możliwe, że odbiór tego tekstu, będzie na zasadzie, że gość pisze "lelum polelum" i to bez składni Niemniej jednak parę wątków chciałbym jeszcze zahaczyć, dla siebie i dla was (jeśli znajdą się odbiorcy tego postu ). Sam powrót do aktywności w formie truchtu, to jedno, ale obawiam się, że jeśli już powiedzmy w jakiś sposób wrócę, to i tak problemy wrócą. Co i jak dokładnie to nie chcę rozpisywać, nie jestem specjalnie obcykany w pewnych tematach, dlatego też piszę prostym językiem, bo się po prostu na pewnych rzeczach nie znam i nie chcę wciskać kitu, ale wielce prawdopodobne że moje wcześniejsze problemy (nie wiem czy aktualne) wynikają z techniki biegu. Lekka szpotawość, dociążanie zewnętrznej strony stopy podczas biegu w fazie lądowania (tyczy się to prawej stopy)... Chodzi mi po głowie, by udać się w miejsce gdzie zrobią mi porządne badanie stóp - możliwe, że konieczny będzie zakup wkładek i dalsza praca z fizjo.
Wybiegając już całkiem dalej - treningi... Zawody.
Zaczynając bieganie, a zaczynałem w zabawny sposób. Tak jak nie powinien zaczynać amator (półmaratony, górski maraton w upale, maraton), biegałem czysto dla biegania, dla czystej rekreacji, jeśli taką można nazwać pizganie maratonu bez przygotowania. Bez żadnej napinki na wynik, biegałem wtedy jak się domyślacie pewnie, sporo poniżej możliwości. Kiedy jednak zauważyłem, że coś tam powiedzmy biegam, bez szału, bo bez szału, ale biegam, to zaczynałem zwracać uwagę na wyniki. Walka o wyniki, o nowe "życiówki" jest spoko. No jest. Dobrze jest widzieć, że czas poświęcony na męczący trening procentuje, że robisz postępy, że stajesz się coraz lepszy, jednak nam amatorom powinno chyba bardziej zależeć na sprawności, a później na wynikach. Co z tego, że uda mi się fajnie przepracować jakiś okres czasu, zrobić z dwa, trzy wystrzały formy na zawodach w roku, by później przez kiepskie podstawy (a fundamentem są ... stópki) wracać do punktu wyjścia, czy tam dużo niższej formy. Odpukać - jeśli nic mi się nie przydarzy teraz podczas powrotu - Na spokojnie będę realizować swoje, to może uda mi się zrobić takie podstawy, tak się obudować, że robiąc teraz spory krok, a nawet kilka kroków w tył, za jakiś czas pójdę kilkanaście kroków, ale w przód. Wszystko jednak z głową, tak by bawić się w rekreację ruchową do 50tki czy nawet dłużej, a nie skończyć zabawę w bycie "sportowcem" przez małe "s" zanim dobiję do 30stki. To by nie było fajne.
Moja pazerność na wyniki jest spora - niestety. Ominęły mnie ostatnio trzy starty. Kontrolne, bo kontrolne, ale ominęły. Ominęła mnie Recordowa Maniacka na 10km, ominął mnie Wroactiv, ominął mnie dzisiejszy Półmaraton w Lesznie... Z bólem przyszło mi wysyłać maila z rezygnacją do organizatorów Nocnego Wrocław Półmaratonu - tym bardziej, że jest to bieg który bardzo lubię, który mimo że jest masówką, ma wg mnie swój fajny niepowtarzalny klimat. Umiejętność rezygnacji ze startu jest dla mnie dowodem na to, że chyba pomału mądrzeje. W życiu jeszcze się nabiegam, przynajmniej mam zamiar jeszcze długo i daaaaleko pobiegać. Poza tym chcę jeszcze nacieszyć się sędziowaniem, bo nie wiem jak się moje sprawy poukładają i ile mi jeszcze sędziowania zostało - może okazać się, że będzie to ostatnia runda i czeka mnie dłuższe urlopowanie, a może uda się tak, że będę sędziować jeszcze długo i będę się piąć w górę, oby. W każdym bądź razie z zawodami powiedziałem sobie póki co STOP.
W ogóle to zapomniałbym dodać, że jestem niepraktykującym instruktorem fitness i żeby zacząć praktykować dancingi na stepach itd. to przydałoby się mieć sprawne nogi...
Zawody zawodami. Trening, treningiem. Na dzień dzisiaj, jeśli wrócę do truchtania, do sędziowania, do pierwszego biegania po przerwie - chcę przez jakiś czas ukierunkowywać się na biegi na dystansie 1500m-5km. Z tego maksymalnie startować przez jakiś czas w zawodach do 10km. Na amatorskim poziomie myślę, że byłbym w stanie dobrze przygotować się do takich dystansów z kilometrażu rzędu 50-60km włącznie z sędziowaniem. Nie wiem jak pizganie szybkościowych odcinków na bieżni przekłada się na obciążenie aparatu ruchu, ale myślę że jest to obciążenie znacznie mniejsze niż latanie kilometrów i klepanie progów na asfalcie pod półmaraton czy więcej... Dodatkowo moja rezerwa na prędkości, ajć...
Kończąc wątek... Waga mi idzie w górę. Ważę 65kg. Może j...nę te bieganie i zostanę kulturystą...
Śledzę na bieżąco wasze wpisy z treningów, zawodów. Miło się czyta jak wpadają wam nowe życiówki po solidnie przepracowanych treningach - super sprawa. Jednak co jakiś czas ja też potrzebuję waszej atencji na forum , nawet jeśli w moim wykonaniu od dłuższego czasu (z przerwami) jest to bieganie w teorii - stąd zmiana nazwy blogu - biegacz teoretyczny.
Już tak bardziej serio to chciałbym wrzucać co jakiś czas rzeczy związane z moim powrotem, może jakieś własne przemyślenia na temat biegania. Kto wie, a może uda mi się coś sensownego spłodzić ? Nie ukrywam, że "dzięki" moim urazom zaczynam się interesować coraz bardziej rzeczami związanymi z treningiem uzupełniającym - żałować można, że nie zainteresowałem się tym tematem zanim zacząłem bawić się w amatorski trening biegowy (nie mylić z amatorskim pobiegiwaniem). Możliwe, że bo uniknąłbym aktualnych problemów...
Gdybać jednak można. Mijają dwa tygodnie od małego, bo małego, ale jednak naderwania ścięgna achillesa. Naderwanego w głupi sposób - znowu gdybanie... Może uniknąłbym go gdybym pierwsze 2-3km treningu zaczął od biegu w wolniejszym tempie (od rozgrzewki), a dopiero później przeszedł do mocniejszego tempa. Rozgrzewka przed częścią główną była u mnie standardem na tempach poniżej powiedzmy 4'00'' - 4'05'' ... Pamiętając o moich wcześniejszych problemach (które były w trakcie leczenia) z piszczelami i bólem w prawej stopie, to rozgrzewka powinna być musem... Łydki choć małe, to podobno miałem sprawne, aż tu na 11km treningu ciach lekkie ukucie.
Aktualny stan rzeczy jest taki, że powiedzmy od tygodnia normalnie chodzę, co jest sporym postępem, bo pierwsze 2-3 dni to były mocno średnie. Od tygodnia codziennie chodzę na krio miejscowe, ultradźwięki, może dorzucę do tego falę uderzeniową, zobaczymy. Przynajmniej do końca przyszłego tygodnia moja aktywność ogranicza się do basenu (pływam z deską między nogami, by nie machać nogami), naprzemiennie wykonuję trening siłowy w domu (głównie core) oraz rolowanie (wszystko od kolan w górę) wraz z rozciąganiem. Sędziowanie ograniczyłem do halówki (czyli tam gdzie jest małe pole gry i da się rozgwizdać bez biegania i obciążania nogi). Póki co priorytetem jest doprowadzenie się do takiego stanu, w którym bez przeszkód będę mógł realizować trening stabilizacji - powrót do ćwiczeń z przed kontuzji achillesa, którymi doprowadzałem się do ładu po małych przejściach związanych z bólami piszczeli i prawej stopy.
W dalszej kolejności liczę, że w okolicach 6-7.04 lub 13-14.04 wrócę do sędziowania (w roli asystenta). Aktualnie mam załączoną blokadę w głowie przed jakimkolwiek szybszym ruchem od marszu (nie potrafiłbym i nie chcę zmuszać się do najwolniejszego truchtu, bo się boję), dlatego też na ten moment o jakimkolwiek sędziowaniu na dworze nie ma mowy... Lubię to, sędziowanie sobie fajnie poukładałem po zeszłorocznych złościach (wróciła radość z otrzymywania jobów na meczach ), ale najmniejszy zryw, mała nierówność może mnie doprowadzić do gorszego stanu niż ten w którym znajduję się aktualnie. Bo na ten moment to jest to tylko małe, liche naderwanie - chodzę normalnie, funkcjonuję normalnie. Jest w miarę. Przez głupotę i chęć zbyt szybkiego powrotu (ostatnimi czasy sporo głupot narobiłem) można się doprowadzić do gorszego stanu.
O ćwiczenia uzupełniające może kiedyś bardziej zahaczę, dzisiaj generalnie piszę o wszystkim, więc możliwe, że odbiór tego tekstu, będzie na zasadzie, że gość pisze "lelum polelum" i to bez składni Niemniej jednak parę wątków chciałbym jeszcze zahaczyć, dla siebie i dla was (jeśli znajdą się odbiorcy tego postu ). Sam powrót do aktywności w formie truchtu, to jedno, ale obawiam się, że jeśli już powiedzmy w jakiś sposób wrócę, to i tak problemy wrócą. Co i jak dokładnie to nie chcę rozpisywać, nie jestem specjalnie obcykany w pewnych tematach, dlatego też piszę prostym językiem, bo się po prostu na pewnych rzeczach nie znam i nie chcę wciskać kitu, ale wielce prawdopodobne że moje wcześniejsze problemy (nie wiem czy aktualne) wynikają z techniki biegu. Lekka szpotawość, dociążanie zewnętrznej strony stopy podczas biegu w fazie lądowania (tyczy się to prawej stopy)... Chodzi mi po głowie, by udać się w miejsce gdzie zrobią mi porządne badanie stóp - możliwe, że konieczny będzie zakup wkładek i dalsza praca z fizjo.
Wybiegając już całkiem dalej - treningi... Zawody.
Zaczynając bieganie, a zaczynałem w zabawny sposób. Tak jak nie powinien zaczynać amator (półmaratony, górski maraton w upale, maraton), biegałem czysto dla biegania, dla czystej rekreacji, jeśli taką można nazwać pizganie maratonu bez przygotowania. Bez żadnej napinki na wynik, biegałem wtedy jak się domyślacie pewnie, sporo poniżej możliwości. Kiedy jednak zauważyłem, że coś tam powiedzmy biegam, bez szału, bo bez szału, ale biegam, to zaczynałem zwracać uwagę na wyniki. Walka o wyniki, o nowe "życiówki" jest spoko. No jest. Dobrze jest widzieć, że czas poświęcony na męczący trening procentuje, że robisz postępy, że stajesz się coraz lepszy, jednak nam amatorom powinno chyba bardziej zależeć na sprawności, a później na wynikach. Co z tego, że uda mi się fajnie przepracować jakiś okres czasu, zrobić z dwa, trzy wystrzały formy na zawodach w roku, by później przez kiepskie podstawy (a fundamentem są ... stópki) wracać do punktu wyjścia, czy tam dużo niższej formy. Odpukać - jeśli nic mi się nie przydarzy teraz podczas powrotu - Na spokojnie będę realizować swoje, to może uda mi się zrobić takie podstawy, tak się obudować, że robiąc teraz spory krok, a nawet kilka kroków w tył, za jakiś czas pójdę kilkanaście kroków, ale w przód. Wszystko jednak z głową, tak by bawić się w rekreację ruchową do 50tki czy nawet dłużej, a nie skończyć zabawę w bycie "sportowcem" przez małe "s" zanim dobiję do 30stki. To by nie było fajne.
Moja pazerność na wyniki jest spora - niestety. Ominęły mnie ostatnio trzy starty. Kontrolne, bo kontrolne, ale ominęły. Ominęła mnie Recordowa Maniacka na 10km, ominął mnie Wroactiv, ominął mnie dzisiejszy Półmaraton w Lesznie... Z bólem przyszło mi wysyłać maila z rezygnacją do organizatorów Nocnego Wrocław Półmaratonu - tym bardziej, że jest to bieg który bardzo lubię, który mimo że jest masówką, ma wg mnie swój fajny niepowtarzalny klimat. Umiejętność rezygnacji ze startu jest dla mnie dowodem na to, że chyba pomału mądrzeje. W życiu jeszcze się nabiegam, przynajmniej mam zamiar jeszcze długo i daaaaleko pobiegać. Poza tym chcę jeszcze nacieszyć się sędziowaniem, bo nie wiem jak się moje sprawy poukładają i ile mi jeszcze sędziowania zostało - może okazać się, że będzie to ostatnia runda i czeka mnie dłuższe urlopowanie, a może uda się tak, że będę sędziować jeszcze długo i będę się piąć w górę, oby. W każdym bądź razie z zawodami powiedziałem sobie póki co STOP.
W ogóle to zapomniałbym dodać, że jestem niepraktykującym instruktorem fitness i żeby zacząć praktykować dancingi na stepach itd. to przydałoby się mieć sprawne nogi...
Zawody zawodami. Trening, treningiem. Na dzień dzisiaj, jeśli wrócę do truchtania, do sędziowania, do pierwszego biegania po przerwie - chcę przez jakiś czas ukierunkowywać się na biegi na dystansie 1500m-5km. Z tego maksymalnie startować przez jakiś czas w zawodach do 10km. Na amatorskim poziomie myślę, że byłbym w stanie dobrze przygotować się do takich dystansów z kilometrażu rzędu 50-60km włącznie z sędziowaniem. Nie wiem jak pizganie szybkościowych odcinków na bieżni przekłada się na obciążenie aparatu ruchu, ale myślę że jest to obciążenie znacznie mniejsze niż latanie kilometrów i klepanie progów na asfalcie pod półmaraton czy więcej... Dodatkowo moja rezerwa na prędkości, ajć...
Kończąc wątek... Waga mi idzie w górę. Ważę 65kg. Może j...nę te bieganie i zostanę kulturystą...