Zastanawiałem się, przy okazji Twojego wpisu pt "Krok po kroku" czy po tamtym Parkrunie i wyniku 30:14 nie odczuwasz niedosytu i niewytłumaczalnej chęci by w zapisie rezultatu czasowego, z przodu, zamiast cyferki 3 pojawiła się jednak dwójka... Miałem nawet o to zapytać w komentarzu, jedna mając jednak na uwadze Twoje wpisy wcześniejsze z ich ogólnym przekazem że biegasz dla siebie, wolno, bez rywalizacji uznałem, że pewnie nie przykładasz do tego wagi. A tu jednak proszę... Oficjalnie witamy w gronie biegaczy pozytywnie zafiksowanych na punkcie wyniku
Po sobocie odczuwasz niedosyt? Rewelacyjnie
Mnie, osobiście, nic nie motywuje do biegania bardziej niż chęć poprawienia własnego wyniku. A jako, że pole do poprawy mam jeszcze ogromne, na chwilę obecną moje potencjalne problemy z motywacją do biegania wydają się być odległą efemerydą.
Gdzieś tam, w tle oczywiście, nie da się uniknąć porównania z pozostałymi współstartującymi, ale to jest właśnie zaletą takiej zorganizowanej rywalizacji biegowej. Zresztą czy Parkrun można nazwać rywalizacją? Każdy, komu w sobotę rano zechce stawić się na starcie i przebiec, przetruchtać, przejść z kijkami te 5 kilometrów jest zwycięzcą, niezależnie od miejsca które zajął
Druga sprawa jest taka: swoje najlepsze rezultaty w Parkrunach udało mi się uzyskać w dwóch sytuacjach: a) przed kimś uciekałem, b) goniłem kogoś
No i po trzecie: na Pakrunach jest liczony czas brutto, zatem jeśli przed biegiem ustawiłaś się skromnie z tyłu stawki, można spokojnie przyjąć, że od momentu przekroczenia linii startu do mety upłynęło 29:5X sekund