To teraz na mnie kolej
Nie jestem doświadczonym maratończykiem. To był mój 3 maraton, a pierwszy tak wielki. Do tej pory biegałam tylko w Gdańsku.
Organizacyjnie uważam, że było bardzo dobrze. Fakt , trochę latania było, a to pakiet, a to koszulka w innym miejscu, potem w dniu startu strefa depozytowa + dojście na odpowiedni sektor. Miałam wrażenie, że tysiące kroków robię
WC przed wejściem do strefy, kolejki niesamowite -wybiłam sobie z głowy "elegancję"
, robiłam w krzakach i fajne było to , że nikt na mnie nie zwracał uwagi. Każdy robił swoje
Startowałam z bloku F. Przygotowana na nowe PB pełna energii wystartowałam. Tłok, przepychanie się, walenie łokciami, przechodzenie ludzi w chód po 5 km. Katastrofą dla mnie były punkty z wodą gdzie ludzie stawali dęba. To mnie najbardziej wybijało z rytmu. Żeby móc się napić w niektórych punktach musiałam przejść w marsz. Potem ciężko było mi wejść w swój rytm.
Do tego temperatura ale to czynnik, na który nie mamy wpływu. Dla mnie za ciepło.
Dobiegłam do mety umęczona jak pies z czasem gorszym od swojej życiówki o 10 minut. Smutno mi.
Bardziej podobają mi się mniejsze imprezy gdzie nie ma takiej przepychanki, gdzie swobodę biegu mam już po 1 km.
W Berlinie podobała mi się atmosfera, kibice, muzyka, cała oprawa i fakt, że biegłam w najszybszym maratonie na świecie