sebbor - od kontuzji po Berlin Marathon 2024
Moderator: infernal
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czas w końcu napisać więcej o moich planach startowych na resztę sezonu, które w końcu się wyklarowały. Głównym startem na jesień będzie Bieg 7 Dolin 100km Chodzi za mną ten bieg już od jakiegoś czasu, od dawna chciałem tan wystartować. Udało się dograć wszystko tak, że mam ten termin wolny i mogę jechać tam biegać. W zeszłym roku spędzałem tam urlop, przez co schodziłem sporo trasy biegu, co dodatkowo pcha mnie ku temu startowi. Znam na pewno ponad połowę trasy, a nawet jakieś 60-70%. Mam dużą motywację, żeby porządnie się do tego przygotować. Zostało 18 tygodni. Akurat, żeby to zrobić. W zasadzie już Wingsa potraktowałem jako pierwszy mocny długi trening prowadzący do mojego jesiennego celu . Po drodze mam jeszcze 10.06 półmaraton w Jaworze, do którego teraz przez 3 tygodnie doszlifuję treningi tempowe, później skupiam się już na moim wrześniowym ultra. Tydzień po półmaratonie 16.06 chcę pobiec treningowo pętlę wokół puszczy Zielonki, 42 lub 75km. Później, dwa pierwsze tygodnie lipca moja dziewczyna wyjeżdża, będę sam na chacie, więc planuję taki mini obóz biegowy. Będzie więcej czasu, żeby nabiegać duży kilometraż. W sierpniu będę kilka dni w tatrach, więc solidnie wykorzystam ten okres na trening w górach. Później w sierpniu jeszcze urlop, gdzie trochę odpuszczę, zregeneruję siły, żeby być gotowy na wrzesień. Po drodze nie wykluczam jeszcze jakichś startów treningowych na krótszych dystansach. Na koniec, w październiku pobiegnę zapewne coś jeszcze, może maraton poznański? To jeszcze do przemyślenia.
10.06 Półmaraton Jaworski 21,097km
16.06 Zielonka Challenge 43/75km
08.09 Bieg 7 Dolin 100km
10.06 Półmaraton Jaworski 21,097km
16.06 Zielonka Challenge 43/75km
08.09 Bieg 7 Dolin 100km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 15.05.2018
EASY
9km 42:13 ~4:41 ~HR145
Środa 16.05.2018
Threshold
2,5km + 2x100 + GR 7' + 20:00 5,8km ~3:27/km ~HR180 + 1,1km
Miałem już ochotę pobiegać coś szybszego, koniec odpoczynku! Biegane w lesie. Niestety na mojej pętli "poprawiali" nawierzchnię i 200m, które było fajną, ubita leśną ścieżką, z dobrą przyczepnością, stało się bardziej szutrowe, sypkie. Gorsze do szybkiego napieprzania. Trudno. Trening wyszedł i tak mocno, bo spodziewałem się 3:30 lub wolniej, tym bardziej, że ostatnie dni czułem się jeszcze zamulony. Najszybszy kilometr był w 3:23! Forma nadal jest. Teraz pobiegam trochę na tempach progowych plus interwały, żeby się podbić wydolnościowo pod połówkę. Nie będzie za to teraz bardzo długich treningów.
EASY
9km 42:13 ~4:41 ~HR145
Środa 16.05.2018
Threshold
2,5km + 2x100 + GR 7' + 20:00 5,8km ~3:27/km ~HR180 + 1,1km
Miałem już ochotę pobiegać coś szybszego, koniec odpoczynku! Biegane w lesie. Niestety na mojej pętli "poprawiali" nawierzchnię i 200m, które było fajną, ubita leśną ścieżką, z dobrą przyczepnością, stało się bardziej szutrowe, sypkie. Gorsze do szybkiego napieprzania. Trudno. Trening wyszedł i tak mocno, bo spodziewałem się 3:30 lub wolniej, tym bardziej, że ostatnie dni czułem się jeszcze zamulony. Najszybszy kilometr był w 3:23! Forma nadal jest. Teraz pobiegam trochę na tempach progowych plus interwały, żeby się podbić wydolnościowo pod połówkę. Nie będzie za to teraz bardzo długich treningów.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 17.05.2018
EASY
8km 36:11 ~4:31/km ~HR146
Miałem mało czasu na trening, więc zrobiłem nico szybsze easy, ale wciąż w zakresie tętna. I tutaj pojawia się problem z którym ostatnio się borykam. Moje Suunto Ambit 3 mocno gubi sygnał w lesie i przekłamuje/niedomierza dystansu. Zimą, wiosną nie było tego problemu. Teraz las jest bardziej gęsty, zazieleniło się i GPS wariuje. U mnie objawia się to zazwyczaj tym że liczy mi mniej dystansu niż w rzeczywistości. W tym treningu już na 2km, który mam od lat zmierzony i wiem, że tam jest 2 km, miałem 1,90km. Duży błąd pomiaru... W sumie zauważyłem, że są 3 takie miejsca, gdzie ten GPS się najbardziej gubi. I za bardzo nie mam co z tym zrobić... Tutaj też, wyszło po 4:31 a na prostych odcinkach, jak już "zaskoczyło" pokazywało po 4:15-20. Myślę, że dobre 200m tu było niedomierzone i realnie to było trening w tempie 4:2x na pewno, bo odczucia też były takie, że lecę dość mocno. Zobaczymy co to będzie z tym GPS... Jak biegałem tydzień temu wśród pól, to takiego problemu nie było. Zresztą nie pamiętam też, żeby rok temu latem były systematycznie takie jaja. Ktoś też ma podobnie ostatnio?
Piątek 18.05.2018
Siłownia
rowerek + obwód 50' + 1km + rozciąganie 15'
Sobota 19.05.2018
Broken Miles
3km + 2x100 + GR7' + 3x (1200m + 400m) przerwa 1'/4' +1,2km
Plan był biegać długie odcinki w tempie 3:10-15, a te szybkie ile się da, mocno. Pierwszy odcinek całkiem miło 3:48, czyli po 3:10, ale tu miałem solidny wiatr w plecy. Po minucie ruszam na czterysetkę i tu już było pod mocny wiatr, tak jak wszystkie kolejne odcinki. 1:10 czyli w tempie poniżej trzech minut. I tu już miałem ogień w płucach Dawno nie biegałem tak szybko i naprawdę mocno to we mnie weszło. Kolejne odcinki 3:55 (po 3:16/km) i niestety czterysetka przerwana po 340m przez samochód który mi wjechał przed nogi na trasę biegu Nadal było mocno, pod ten wiatr nie było lekko. Ostatnie w 3:54 czyli też ~3:16/km i na dobicie ostatnia czterysetka ponownie w okolicy 3 min/km. Ogień był, trudno było złapać oddech Dobry trening wyszedł, przedmuchałem płuca na dużych prędkościach. Te 400m były z niepełnego odpoczynku, bo po minucie przerwy byłem ciągle na tętnie 15x a już trzeba było ruszać.
Niedziela 20.05.2018
EASY
17km ~4:40/km
Ponownie niedomiar (znowu na dwójce miałem tylko 1,9km) więc realnie i też wg wskazań chwilowego tempa podczas treningu to było bardziej po 4:3x więc kilka sekund szybciej niż zegarek pokazuje. Ehh te GPSy...
EASY
8km 36:11 ~4:31/km ~HR146
Miałem mało czasu na trening, więc zrobiłem nico szybsze easy, ale wciąż w zakresie tętna. I tutaj pojawia się problem z którym ostatnio się borykam. Moje Suunto Ambit 3 mocno gubi sygnał w lesie i przekłamuje/niedomierza dystansu. Zimą, wiosną nie było tego problemu. Teraz las jest bardziej gęsty, zazieleniło się i GPS wariuje. U mnie objawia się to zazwyczaj tym że liczy mi mniej dystansu niż w rzeczywistości. W tym treningu już na 2km, który mam od lat zmierzony i wiem, że tam jest 2 km, miałem 1,90km. Duży błąd pomiaru... W sumie zauważyłem, że są 3 takie miejsca, gdzie ten GPS się najbardziej gubi. I za bardzo nie mam co z tym zrobić... Tutaj też, wyszło po 4:31 a na prostych odcinkach, jak już "zaskoczyło" pokazywało po 4:15-20. Myślę, że dobre 200m tu było niedomierzone i realnie to było trening w tempie 4:2x na pewno, bo odczucia też były takie, że lecę dość mocno. Zobaczymy co to będzie z tym GPS... Jak biegałem tydzień temu wśród pól, to takiego problemu nie było. Zresztą nie pamiętam też, żeby rok temu latem były systematycznie takie jaja. Ktoś też ma podobnie ostatnio?
Piątek 18.05.2018
Siłownia
rowerek + obwód 50' + 1km + rozciąganie 15'
Sobota 19.05.2018
Broken Miles
3km + 2x100 + GR7' + 3x (1200m + 400m) przerwa 1'/4' +1,2km
Plan był biegać długie odcinki w tempie 3:10-15, a te szybkie ile się da, mocno. Pierwszy odcinek całkiem miło 3:48, czyli po 3:10, ale tu miałem solidny wiatr w plecy. Po minucie ruszam na czterysetkę i tu już było pod mocny wiatr, tak jak wszystkie kolejne odcinki. 1:10 czyli w tempie poniżej trzech minut. I tu już miałem ogień w płucach Dawno nie biegałem tak szybko i naprawdę mocno to we mnie weszło. Kolejne odcinki 3:55 (po 3:16/km) i niestety czterysetka przerwana po 340m przez samochód który mi wjechał przed nogi na trasę biegu Nadal było mocno, pod ten wiatr nie było lekko. Ostatnie w 3:54 czyli też ~3:16/km i na dobicie ostatnia czterysetka ponownie w okolicy 3 min/km. Ogień był, trudno było złapać oddech Dobry trening wyszedł, przedmuchałem płuca na dużych prędkościach. Te 400m były z niepełnego odpoczynku, bo po minucie przerwy byłem ciągle na tętnie 15x a już trzeba było ruszać.
Niedziela 20.05.2018
EASY
17km ~4:40/km
Ponownie niedomiar (znowu na dwójce miałem tylko 1,9km) więc realnie i też wg wskazań chwilowego tempa podczas treningu to było bardziej po 4:3x więc kilka sekund szybciej niż zegarek pokazuje. Ehh te GPSy...
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 21.05.2018
EASY
10km ~HR140
Spokojne rozbieganie. Początkowo jakoś po 4:40/km. Niestety na 6km stanąłem niezbyt szczęśliwie na korzeniu. Zabolało w kostce. Stanąłem na chwilę w strachu, ale okazało się, że to raczej nic wielkiego, po chwili już wszystko było ok. Chciałem profilaktycznie wrócić powolutku do domu po 5:00/km, ale że noga przestała boleć to i tak mimowolnie rozpędziłem się z powrotem na 4:40 Przez mój incydent zapomniałem ponownie włączyć zegarka, zorientowałem się po około 600m, więc trening zmierzony niedokładnie, ale myślę że całość była średnio w przedziale 4:40-45/km.
Wtorek 22.05.2018
Threshold
3km + 2x120m + GR7' + 6x 1mila przerwa 1'15'' + 2,9km RAZEM 16,5km
Kolekcjonuję progowe kilometry przed półmaratonem. Tym razem w odcinkach, więc z jednej strony trochę łatwiej, ale z drugiej wyszło ich prawie 10km i przerwa nie pozwalała zanadto odpocząć. Nawierzchnia: chodnik z kostki brukowej na zmianę z asfaltową ścieżką rowerową. Bez drzew i od razu do GPSa nie mam zastrzeżeń. Plan był biegać po około 3:30 i tak też się udało. Lapowałem kółka na 1,61km, żeby była mila a nie 1600 Samopoczucie całkiem dobre, zmęczyłem się i wypociłem, ale 7 odcinek i ósmy byłby ze spokojem do zrobienia
1] ~3.28/km
2] ~3.29/km
3] ~3.28/km
4] ~3.27/km
5] ~3.29/km
6] ~3.29/km
EASY
10km ~HR140
Spokojne rozbieganie. Początkowo jakoś po 4:40/km. Niestety na 6km stanąłem niezbyt szczęśliwie na korzeniu. Zabolało w kostce. Stanąłem na chwilę w strachu, ale okazało się, że to raczej nic wielkiego, po chwili już wszystko było ok. Chciałem profilaktycznie wrócić powolutku do domu po 5:00/km, ale że noga przestała boleć to i tak mimowolnie rozpędziłem się z powrotem na 4:40 Przez mój incydent zapomniałem ponownie włączyć zegarka, zorientowałem się po około 600m, więc trening zmierzony niedokładnie, ale myślę że całość była średnio w przedziale 4:40-45/km.
Wtorek 22.05.2018
Threshold
3km + 2x120m + GR7' + 6x 1mila przerwa 1'15'' + 2,9km RAZEM 16,5km
Kolekcjonuję progowe kilometry przed półmaratonem. Tym razem w odcinkach, więc z jednej strony trochę łatwiej, ale z drugiej wyszło ich prawie 10km i przerwa nie pozwalała zanadto odpocząć. Nawierzchnia: chodnik z kostki brukowej na zmianę z asfaltową ścieżką rowerową. Bez drzew i od razu do GPSa nie mam zastrzeżeń. Plan był biegać po około 3:30 i tak też się udało. Lapowałem kółka na 1,61km, żeby była mila a nie 1600 Samopoczucie całkiem dobre, zmęczyłem się i wypociłem, ale 7 odcinek i ósmy byłby ze spokojem do zrobienia
1] ~3.28/km
2] ~3.29/km
3] ~3.28/km
4] ~3.27/km
5] ~3.29/km
6] ~3.29/km
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 23.05.2018
wolne
Czwartek 24.05.2018
nic, miała być jakaś Siłownia, ale... życie...
Piątek 25.05.2018
INTervals/HILLS
2km + 5x700m podbieg (około 3min) przerwa ~4min zbieg + 0,6km
Zamiast jakichś standardowych interwałów 5x1000 zdecydowałem się na ciężką orkę na mocnych podbiegach. Też wyszło 5x 3 minuty z groszem, ale wysiłek inny. Górka w Mosinie, dobre nachylenie, można śmigać. Zmęczenie bardzo duże, szczególnie na końcu każdego odcinka gdzie dochodziłem już do tętna 190 i powyżej. Na koniec każdego podbiegu biegłem jeszcze około 60m wypłaszczenia, na którym starałem się wejść na dużą prędkość ~3:30/km na skatowanych nogach. Niestety ograniczał mnie czas, a byłbym w stanie wymęczyć jeszcze 1-2 powtórzenia. Trening udany, zrobiony celowo pod specyfikę zbliżającego się startu w Jaworze, gdzie czeka mnie tez mocne podbieganie.
Sobota 26.05.2018
EASY
11km ~5:09/km
Niedziela 27.05.2018
EASY
12km ~4:40/km
Piątkowy trening mocno mnie "zrobił", więc w sobotę ciężko się biegło, prędkośc bardzo niska, choć może to też GPS znowu dołożył swoje parę sekund. W niedzielę już lepiej, udało się rozpędzić komfortowo do 4:20 więc wszystko w normie. Ostatnie dwa tygodnie po 60km, więc tak standardowo półmaratońsko jak na mnie.
wolne
Czwartek 24.05.2018
nic, miała być jakaś Siłownia, ale... życie...
Piątek 25.05.2018
INTervals/HILLS
2km + 5x700m podbieg (około 3min) przerwa ~4min zbieg + 0,6km
Zamiast jakichś standardowych interwałów 5x1000 zdecydowałem się na ciężką orkę na mocnych podbiegach. Też wyszło 5x 3 minuty z groszem, ale wysiłek inny. Górka w Mosinie, dobre nachylenie, można śmigać. Zmęczenie bardzo duże, szczególnie na końcu każdego odcinka gdzie dochodziłem już do tętna 190 i powyżej. Na koniec każdego podbiegu biegłem jeszcze około 60m wypłaszczenia, na którym starałem się wejść na dużą prędkość ~3:30/km na skatowanych nogach. Niestety ograniczał mnie czas, a byłbym w stanie wymęczyć jeszcze 1-2 powtórzenia. Trening udany, zrobiony celowo pod specyfikę zbliżającego się startu w Jaworze, gdzie czeka mnie tez mocne podbieganie.
Sobota 26.05.2018
EASY
11km ~5:09/km
Niedziela 27.05.2018
EASY
12km ~4:40/km
Piątkowy trening mocno mnie "zrobił", więc w sobotę ciężko się biegło, prędkośc bardzo niska, choć może to też GPS znowu dołożył swoje parę sekund. W niedzielę już lepiej, udało się rozpędzić komfortowo do 4:20 więc wszystko w normie. Ostatnie dwa tygodnie po 60km, więc tak standardowo półmaratońsko jak na mnie.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 28.05.2018
Threshold
2km + 2x100 + Gr6' + 25:00 ~7,1km? ~3:30/km ~HR180 + 1,5km RAZEM 10,8km
Jeszcze przed godziną 19 było nadal 29 stopni. Uciekłem robić ten trening do lasu, było ciut przyjemniej. Na trening miałem niecałą godzinę, więc krótka rozgrzewka i jazda. Pierwszy odcinek jeszcze na dobiegu do pętli, z podbiegiem, ale było w tempie 3:35/km więc OK. Później 4 pętle na mierzonym kółku. 3:24, 3:29, 3:27, 3:29. Mimo ciepła była moc! Następnie wybiegłem z pętli robiąc kolejny kilometr w 3:28 wg GPSa. Nadal tempo dobre. I końcówka już w terenie mniej zmierzonym, gdzie chyba pokazało mi głupoty bo kolejny kilometr niby w 3:44, gdzie ja na pewno tak nie zwolniłem... Po wcześniejszych odcinkach przyjmuję, że trening zrobiony po 3:30/km co jest pewnie bliskie prawdy, a tę końcówkę to pewnie znowu zegarek niedomierzył w gęstym lesie Forma jest, moc jest i gorąco jest Teraz tydzień nieco odpoczynkowy, bo wyjeżdżam na urlop i bardzo długi weekend do Jury się relaksować więc w planie na ten tydzień tylko 4 treningi. Jeszcze jutro we Wrocławiu lekkie rozbieganko, później interwały i kolejne rozbieganie. A Następny tydzień to już przedstartowo czyli też spokojnie, na podtrzymanie formy. Mam nadzieję, że dzięki temu do półmaratonu 10.06 będę bardzo dobrze wypoczęty, na luźnej nodze
Threshold
2km + 2x100 + Gr6' + 25:00 ~7,1km? ~3:30/km ~HR180 + 1,5km RAZEM 10,8km
Jeszcze przed godziną 19 było nadal 29 stopni. Uciekłem robić ten trening do lasu, było ciut przyjemniej. Na trening miałem niecałą godzinę, więc krótka rozgrzewka i jazda. Pierwszy odcinek jeszcze na dobiegu do pętli, z podbiegiem, ale było w tempie 3:35/km więc OK. Później 4 pętle na mierzonym kółku. 3:24, 3:29, 3:27, 3:29. Mimo ciepła była moc! Następnie wybiegłem z pętli robiąc kolejny kilometr w 3:28 wg GPSa. Nadal tempo dobre. I końcówka już w terenie mniej zmierzonym, gdzie chyba pokazało mi głupoty bo kolejny kilometr niby w 3:44, gdzie ja na pewno tak nie zwolniłem... Po wcześniejszych odcinkach przyjmuję, że trening zrobiony po 3:30/km co jest pewnie bliskie prawdy, a tę końcówkę to pewnie znowu zegarek niedomierzył w gęstym lesie Forma jest, moc jest i gorąco jest Teraz tydzień nieco odpoczynkowy, bo wyjeżdżam na urlop i bardzo długi weekend do Jury się relaksować więc w planie na ten tydzień tylko 4 treningi. Jeszcze jutro we Wrocławiu lekkie rozbieganko, później interwały i kolejne rozbieganie. A Następny tydzień to już przedstartowo czyli też spokojnie, na podtrzymanie formy. Mam nadzieję, że dzięki temu do półmaratonu 10.06 będę bardzo dobrze wypoczęty, na luźnej nodze
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Wtorek 29.05.2018
EASY
9km 45:16 ~5:02/km
Wieczorem, po Wrocławskich ścieżkach i chodnikach. Początek urlopu.
Środa 30.05.2018
wycieczka piesza ~14km Ojcowski PN
Czwartek 31.05.2018
spokojna wycieczka rowerowa ~7h
Piątek 01.06.2018
INTervals
3,3km + 2x100 + 3x1km przerwa 3' + 4,2km
Urlop urlopem, ale jakąś wydolność wypada podtrzymać. Długie wycieczki piesze i rowerowe może i dodają coś do wytrzymałości, ale mnie czeka półmaraton więc chciałem tylko zaakcentować coś na większej prędkości. Rano, przed śniadaniem, na 3/4 banana. Byłem zmęczony po wycieczce rowerowej i zamulony rankiem, ale po kilku kilometrach rozgrzewki trochę się rozruszałem. Niestety dobieg do płaskiego asfaltu był dłuższy niż sądziłem, powrót też, więc z planowanych 4-5 odcinków musiałem uciąć do 3 żeby zdążyć na śniadanie. Plus taki, że powrót prawie cały czas pod górę Odcinki mocno, 3:06, 3:07, 3:12. Zmęczyły. Dobrze ze udało się to wykonać.
Sobota 02.06.2018
spokojna wycieczka rowerowa ~9h
Niedziela 03.06.2018
EASY/HILLS
10km 58:24 ~5:50/km ~HR133 + wycieczka piesza 5h
Easy w górzystym terenie. Ponownie zamulenie od rana, na czczo, niskie tętno i jednak zmęczenie po tych wszystkich wycieczkach. Dopiero po kilki kilometrach się obudziłem i końcówka na mocnym podbiegu.
Poniedziałek 04.06.2018
wolne, 7h w samochodzie, czy na A4 kiedyś nie ma korków??!!
Wtorek 05.06.2018
EASY
16km 1:11:03 ~4:26/km ~HR143 + GR 10'
Wróciłem do Poznania głodny biegania po urlopie. Co prawda był on baaardzo aktywny, codziennie kładłem się zmęczony po wycieczkach, ale dużo zwiedziłem, wypocząłem psychicznie Rozbieganie wyszło bardzo żwawo i to na dobrym tętnie. Idzie moc!
EASY
9km 45:16 ~5:02/km
Wieczorem, po Wrocławskich ścieżkach i chodnikach. Początek urlopu.
Środa 30.05.2018
wycieczka piesza ~14km Ojcowski PN
Czwartek 31.05.2018
spokojna wycieczka rowerowa ~7h
Piątek 01.06.2018
INTervals
3,3km + 2x100 + 3x1km przerwa 3' + 4,2km
Urlop urlopem, ale jakąś wydolność wypada podtrzymać. Długie wycieczki piesze i rowerowe może i dodają coś do wytrzymałości, ale mnie czeka półmaraton więc chciałem tylko zaakcentować coś na większej prędkości. Rano, przed śniadaniem, na 3/4 banana. Byłem zmęczony po wycieczce rowerowej i zamulony rankiem, ale po kilku kilometrach rozgrzewki trochę się rozruszałem. Niestety dobieg do płaskiego asfaltu był dłuższy niż sądziłem, powrót też, więc z planowanych 4-5 odcinków musiałem uciąć do 3 żeby zdążyć na śniadanie. Plus taki, że powrót prawie cały czas pod górę Odcinki mocno, 3:06, 3:07, 3:12. Zmęczyły. Dobrze ze udało się to wykonać.
Sobota 02.06.2018
spokojna wycieczka rowerowa ~9h
Niedziela 03.06.2018
EASY/HILLS
10km 58:24 ~5:50/km ~HR133 + wycieczka piesza 5h
Easy w górzystym terenie. Ponownie zamulenie od rana, na czczo, niskie tętno i jednak zmęczenie po tych wszystkich wycieczkach. Dopiero po kilki kilometrach się obudziłem i końcówka na mocnym podbiegu.
Poniedziałek 04.06.2018
wolne, 7h w samochodzie, czy na A4 kiedyś nie ma korków??!!
Wtorek 05.06.2018
EASY
16km 1:11:03 ~4:26/km ~HR143 + GR 10'
Wróciłem do Poznania głodny biegania po urlopie. Co prawda był on baaardzo aktywny, codziennie kładłem się zmęczony po wycieczkach, ale dużo zwiedziłem, wypocząłem psychicznie Rozbieganie wyszło bardzo żwawo i to na dobrym tętnie. Idzie moc!
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 06.06.2018
Threshold
2km + 2x100 + GR6' + 4x1200m przerwa 1'12'' + 2km
Secik przedstartowy na krótkiej przerwie. Wyszło to bardzo dobrze, bo wczoraj mocno wiało, czułem ten wiatr w twarz na odcinkach, a mimo to tempo było mocne. Mocne, ale całkiem komfortowe. Waga startowa tez bardzo ładna, dzisiaj na czczo 68,6kg co przy moim 182cm uważam za dobry wynik Teraz już zaczynam luzowanie przed niedzielą i nastawianie się na mocne pobieganie półmaratonu w Jaworze. Pogoda chyba nie będzie aż tak upalna. Obecne prognozy są na 20-24 stopnie z opadami, ale oczywiście zacznę temu wierzyć dopiero na dzień przed
4:06.2 ~3:25/km
4:06.3 ~3:25/km
4:09.1 ~3:27/km
4:09.6 ~3:28/km
Threshold
2km + 2x100 + GR6' + 4x1200m przerwa 1'12'' + 2km
Secik przedstartowy na krótkiej przerwie. Wyszło to bardzo dobrze, bo wczoraj mocno wiało, czułem ten wiatr w twarz na odcinkach, a mimo to tempo było mocne. Mocne, ale całkiem komfortowe. Waga startowa tez bardzo ładna, dzisiaj na czczo 68,6kg co przy moim 182cm uważam za dobry wynik Teraz już zaczynam luzowanie przed niedzielą i nastawianie się na mocne pobieganie półmaratonu w Jaworze. Pogoda chyba nie będzie aż tak upalna. Obecne prognozy są na 20-24 stopnie z opadami, ale oczywiście zacznę temu wierzyć dopiero na dzień przed
4:06.2 ~3:25/km
4:06.3 ~3:25/km
4:09.1 ~3:27/km
4:09.6 ~3:28/km
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Czwartek 07.06.2018
EASY
47:45 ~10km ~HR138 +2x100
Spokojne rozbieganko po lesie. Suunto twierdzi, że było po 4:46, choć ja, po faktycznie wolnym początku, na dwóch kontrolnych kilometrach złapałem 4:26 i 4:34... Realnie średnia 4:35-40 była, ale znów niedoliczony dystans. Trudno, wczoraj liczyło się żeby obiegać się spokojnie po środzie, bo w nogach trochę czułem te odcinki. Teraz stwierdzam, że może były ciut za szybko. 3:25/km pod mocny wiatr to dla mnie jednak ciut za szybko na threshold, tym bardziej, że pewnie chwilowo leciałem tam nawet po 3:20, a to już za blisko interwału Oczywiście to żadna tragedia, a cieszy, że czułem się komfortowo na tej prędkości. W nogi coś jednak weszło i wieczorem czułem je zmęczone. Wyrolowałem. Do niedzieli spooro czasu to się zregeneruje. Nastawiam się już na niedzielne dobre bieganie, czuję się mocny. Plan jest prosty. Pierwsze 8 km jest płasko więc chcę biec na poziomie ~3:30/km w zależności kto tam będzie do (oby) wspólnego biegania. Później 3km podbiegu gdzie zamierzam kontrolować tętno, żeby nie zajechać się wspinaczką na jakimś HRmax, bo później 4km zbieg, trzeba mieć siły i puścić nogi, zbiegać możliwie szybko i po 16km już na płaskim wytrzymać ile się będzie dało tempem jakie się będzie dało Jest co najmniej dwóch mocnych zawodników, bo reszty nazwisk nie kojarzę, w tym zwycięzca z przed dwóch lat, który pobiegał 1:12:03 poznański półmaraton w tym roku... Lekko nie będzie, ale musi być dobrze!!! 'Trzymcie' kciuki.
Piątek 08.06.2018
wolne
EASY
47:45 ~10km ~HR138 +2x100
Spokojne rozbieganko po lesie. Suunto twierdzi, że było po 4:46, choć ja, po faktycznie wolnym początku, na dwóch kontrolnych kilometrach złapałem 4:26 i 4:34... Realnie średnia 4:35-40 była, ale znów niedoliczony dystans. Trudno, wczoraj liczyło się żeby obiegać się spokojnie po środzie, bo w nogach trochę czułem te odcinki. Teraz stwierdzam, że może były ciut za szybko. 3:25/km pod mocny wiatr to dla mnie jednak ciut za szybko na threshold, tym bardziej, że pewnie chwilowo leciałem tam nawet po 3:20, a to już za blisko interwału Oczywiście to żadna tragedia, a cieszy, że czułem się komfortowo na tej prędkości. W nogi coś jednak weszło i wieczorem czułem je zmęczone. Wyrolowałem. Do niedzieli spooro czasu to się zregeneruje. Nastawiam się już na niedzielne dobre bieganie, czuję się mocny. Plan jest prosty. Pierwsze 8 km jest płasko więc chcę biec na poziomie ~3:30/km w zależności kto tam będzie do (oby) wspólnego biegania. Później 3km podbiegu gdzie zamierzam kontrolować tętno, żeby nie zajechać się wspinaczką na jakimś HRmax, bo później 4km zbieg, trzeba mieć siły i puścić nogi, zbiegać możliwie szybko i po 16km już na płaskim wytrzymać ile się będzie dało tempem jakie się będzie dało Jest co najmniej dwóch mocnych zawodników, bo reszty nazwisk nie kojarzę, w tym zwycięzca z przed dwóch lat, który pobiegał 1:12:03 poznański półmaraton w tym roku... Lekko nie będzie, ale musi być dobrze!!! 'Trzymcie' kciuki.
Piątek 08.06.2018
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 09.06.2018
EASY
4,5km w tym 2x100
28 stopni, słońce, pomiędzy polami, mało cienia. Po 15' byłem cały mokry. Prognozy pogodowe na niedzielę miały być ciut lepsze... Cały dzień odpoczywałem.
Niedziela 10.06.2018
Półmaraton Jawor
10' trucht + 2x100 + GR 7' + 21km 1:20:22 7. miejsce
Słońce od rana było za chmurami, było przyjemniej niż w sobotę, ale z każdą godziną robiło się cieplej i na starcie o 10:00 było już ze 26 stopni. Dla mnie duszno. Od startu wystrzelił Bartłomiej Przedwojewski, którego nikt nie próbował gonić. Druga grupa była duża bo liczyła z 8 osób. Od wybiegu z miasta biegłem na jej czele próbując nadawać solidne tempo, ale nie było to bardzo szybko, jakieś 3:35/km a nawet wolniej. Nikt nie kwapił się do szybszego biegu. Niby tempo dla mnie dobre, jednak już po 5km czułem się nienajlepiej. Było mi ciepło. Zacząłem dość głośno oddychać, wysiłek był spory, czułem jakby brakowało mi tlenu. Skutek był taki, że ciągle trzymałem grupę, ale u progu podbiegów czułem się ujechany a tętno było już wysokie... Solidny podbieg dopełnił dzieła. Znalazłem się na tętnie 190 i musiałem odpuścić, bo inaczej zupełnie bym się zagotował. Grupka odjechała mi na 50-80m a ja walczyłem ze sobą, bo po prostu szybciej się nie dało. Nie ukrywam, że motywacja do dalszego biegu bardzo mocno mi spadła kiedy ten pociąg mi odjechał... U szczytu góry byłem już bardzo mocno 'zrobiony' a początek zbiegów nie poprawił mojej sytuacji, gdyż zdałem sobie sprawę, że nie bardzo mam siły, żeby teraz gonić i odrabiać straty. Odpuściłem dociskanie śruby, biegłem już bardziej na luzie, było mi wtedy obojętne czy będę ósmy czy 20. na mecie, byle by ta męczarnia się skończyła. Szybciej pokonywałem ten zbieg na treningu-rekonesansie miesiąc wczesniej niż teraz na zawodach. Nie było już mocy. Po kilku km zbiegów nieco odpocząłem, szczególnie, że w wąwozie było trochę przyjemniej, chłodniej, w cieniu i podjąłem walkę żeby moje 8. wtedy miejsce dowieźć do końca. Miałem sporą przewagę nad następnym zawodnikiem, więc było to do zrobienia. Wybiegając pomiędzy pola dmuchnęło znowu gorącym powietrzem, a tempo końcowych kilometrów, mimo, że ciągle lekko z górki, było i tak ledwie 3:45/km... 2 km przed metą jeden z biegaczy przede mną odpuścił walkę do końca, więc przesunąłem się jedną pozycję. Upragniona meta dała w końcu wytchnienie.
Przechodzę nad tym bez emocji. Nie wyszło jak chciałem, ale mocny trening zaliczony. Bieganie na dużej intensywności w wysokiej temperaturze nie powiodło się. Do tej pory podczas dłuższych biegów, ultra w cieple nie czułem tak dużych zjazdów jak tutaj. Ale fakt,nie pamiętam kiedy biegłem krótkie zawody w upale... Po prostu podczas pierwszych płaskich 8,5km zajechałem się zbyt mocno, żeby potem coś z tego było. I Było już tylko dobicie do mety na 3/4 gwizdka. Dobra lekcja na przyszłość. Z treningów wychodziły mi piękne tempa progowe, ale na zawodach pogoda to zweryfikowała. Nie jest to wina tylko upału, bo gdybym powalczył bardziej to pewnie minutę mógłbym tu urwać, ale łapiąc bombę już przed podbiegiem straciłem motywację do wysiłku na 110%. Bywa. Na pocieszenie 1 miejsce i pucharek w kategorii wiekowej Wielu dobrych strażaków zjawiło się w Jaworze. W pierwszej 15stce tylko 3 osoby były z poza PSP
Nie przejmuję się, lecę dalej. Odpoczywam teraz. Planowo w sobotę kolejny start. Tym razem na dużo niższej intensywności, w lesie, więc myślę, że nawet jak będzie ciepło, to lepiej to wytrzymam. Tak jak to bywało do tej pory. Muuusi być dobrze
EASY
4,5km w tym 2x100
28 stopni, słońce, pomiędzy polami, mało cienia. Po 15' byłem cały mokry. Prognozy pogodowe na niedzielę miały być ciut lepsze... Cały dzień odpoczywałem.
Niedziela 10.06.2018
Półmaraton Jawor
10' trucht + 2x100 + GR 7' + 21km 1:20:22 7. miejsce
Słońce od rana było za chmurami, było przyjemniej niż w sobotę, ale z każdą godziną robiło się cieplej i na starcie o 10:00 było już ze 26 stopni. Dla mnie duszno. Od startu wystrzelił Bartłomiej Przedwojewski, którego nikt nie próbował gonić. Druga grupa była duża bo liczyła z 8 osób. Od wybiegu z miasta biegłem na jej czele próbując nadawać solidne tempo, ale nie było to bardzo szybko, jakieś 3:35/km a nawet wolniej. Nikt nie kwapił się do szybszego biegu. Niby tempo dla mnie dobre, jednak już po 5km czułem się nienajlepiej. Było mi ciepło. Zacząłem dość głośno oddychać, wysiłek był spory, czułem jakby brakowało mi tlenu. Skutek był taki, że ciągle trzymałem grupę, ale u progu podbiegów czułem się ujechany a tętno było już wysokie... Solidny podbieg dopełnił dzieła. Znalazłem się na tętnie 190 i musiałem odpuścić, bo inaczej zupełnie bym się zagotował. Grupka odjechała mi na 50-80m a ja walczyłem ze sobą, bo po prostu szybciej się nie dało. Nie ukrywam, że motywacja do dalszego biegu bardzo mocno mi spadła kiedy ten pociąg mi odjechał... U szczytu góry byłem już bardzo mocno 'zrobiony' a początek zbiegów nie poprawił mojej sytuacji, gdyż zdałem sobie sprawę, że nie bardzo mam siły, żeby teraz gonić i odrabiać straty. Odpuściłem dociskanie śruby, biegłem już bardziej na luzie, było mi wtedy obojętne czy będę ósmy czy 20. na mecie, byle by ta męczarnia się skończyła. Szybciej pokonywałem ten zbieg na treningu-rekonesansie miesiąc wczesniej niż teraz na zawodach. Nie było już mocy. Po kilku km zbiegów nieco odpocząłem, szczególnie, że w wąwozie było trochę przyjemniej, chłodniej, w cieniu i podjąłem walkę żeby moje 8. wtedy miejsce dowieźć do końca. Miałem sporą przewagę nad następnym zawodnikiem, więc było to do zrobienia. Wybiegając pomiędzy pola dmuchnęło znowu gorącym powietrzem, a tempo końcowych kilometrów, mimo, że ciągle lekko z górki, było i tak ledwie 3:45/km... 2 km przed metą jeden z biegaczy przede mną odpuścił walkę do końca, więc przesunąłem się jedną pozycję. Upragniona meta dała w końcu wytchnienie.
Przechodzę nad tym bez emocji. Nie wyszło jak chciałem, ale mocny trening zaliczony. Bieganie na dużej intensywności w wysokiej temperaturze nie powiodło się. Do tej pory podczas dłuższych biegów, ultra w cieple nie czułem tak dużych zjazdów jak tutaj. Ale fakt,nie pamiętam kiedy biegłem krótkie zawody w upale... Po prostu podczas pierwszych płaskich 8,5km zajechałem się zbyt mocno, żeby potem coś z tego było. I Było już tylko dobicie do mety na 3/4 gwizdka. Dobra lekcja na przyszłość. Z treningów wychodziły mi piękne tempa progowe, ale na zawodach pogoda to zweryfikowała. Nie jest to wina tylko upału, bo gdybym powalczył bardziej to pewnie minutę mógłbym tu urwać, ale łapiąc bombę już przed podbiegiem straciłem motywację do wysiłku na 110%. Bywa. Na pocieszenie 1 miejsce i pucharek w kategorii wiekowej Wielu dobrych strażaków zjawiło się w Jaworze. W pierwszej 15stce tylko 3 osoby były z poza PSP
Nie przejmuję się, lecę dalej. Odpoczywam teraz. Planowo w sobotę kolejny start. Tym razem na dużo niższej intensywności, w lesie, więc myślę, że nawet jak będzie ciepło, to lepiej to wytrzymam. Tak jak to bywało do tej pory. Muuusi być dobrze
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Poniedziałek 11.06.2018
wolne. 15' rollowania
Wtorek 12.06.2018
Siłownia
10' rowerek + 40' lekki obwód + 10' trucht na bieżni mech. + 10' rozciągania
wolne. 15' rollowania
Wtorek 12.06.2018
Siłownia
10' rowerek + 40' lekki obwód + 10' trucht na bieżni mech. + 10' rozciągania
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 13.06.2018
EASY
12km ~4:45
Z plecakiem, dwoma pełnymi bidonami, więc jednak obciążony byłem, co też trochę czułem. Poza tym jeszcze po połówce może trochę nogi nie najświeższe. Ale ogólnie Ok. Przygotowanie sprzętowe do sobotniego ultra. Po tym treningu zdecydowałem jednak, że biegnę na jeden bidon, tzn będę miał ze sobą dwa, bo regulamin nakazuje 1l mieć, ale napełniam tylko jeden, bo skoro są punkty co kilkanaście kilometrów czyli co g0dzinę około to wole być lżejszy.
Czwartek 14.06.2018
EASY
9km ~4:40/km
Luz wrócił, noga kręci, bo na płaskich prostych już wchodziłem na swoje 4:30-35.
Plan na sobotę to spokojnie biec swoje w okolicach 4:40-50/km z uśmiechem na ustach i zamknąć się w 6h. Trasa w całości biegowa, co prawda +/-500m przewyższeń, ale poza Dziewiczą górą na początku nie będzie wspinaczki.
Piątek 15.06.2018
wolne
EASY
12km ~4:45
Z plecakiem, dwoma pełnymi bidonami, więc jednak obciążony byłem, co też trochę czułem. Poza tym jeszcze po połówce może trochę nogi nie najświeższe. Ale ogólnie Ok. Przygotowanie sprzętowe do sobotniego ultra. Po tym treningu zdecydowałem jednak, że biegnę na jeden bidon, tzn będę miał ze sobą dwa, bo regulamin nakazuje 1l mieć, ale napełniam tylko jeden, bo skoro są punkty co kilkanaście kilometrów czyli co g0dzinę około to wole być lżejszy.
Czwartek 14.06.2018
EASY
9km ~4:40/km
Luz wrócił, noga kręci, bo na płaskich prostych już wchodziłem na swoje 4:30-35.
Plan na sobotę to spokojnie biec swoje w okolicach 4:40-50/km z uśmiechem na ustach i zamknąć się w 6h. Trasa w całości biegowa, co prawda +/-500m przewyższeń, ale poza Dziewiczą górą na początku nie będzie wspinaczki.
Piątek 15.06.2018
wolne
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Sobota 16.06.2018
START
Zielonka Challenge 75km+ 5:57:47 1. miejsce
Pogoda od rana zapowiadała się dobra. Słońce miało być za chmurami i 24 stopnie. Niby bieg pod Poznaniem, niestety dla mnie to zupełnie po drugiej stronie miasta i prawie 30km dojazdu mi wyszło. Wszystko jednak pod kontrolą, byłem na czas, 7:20 odebrałem numer. Siku, ostatnie przygotowania, dosłownie chwila rozgrzewki (może z 300m truchtu i kilka minut ćwiczeń lekko rozruszających/rozciągających) i na 5 minut przed startem melduję się w gotowości na odprawie. 8:04 wyruszyliśmy na trasę. Wszystkie 3 dystanse razem: 21+ 42+ i 75+ Numery niczym się nie różnią, więc nie wiem kto jaki dystans biegnie. Tempo od początku mam dość żwawe, bo na płaskich odcinkach jakieś 4:35-4:40. Jest też trochę górek. Jakoś na 12km rozdziela się półmaraton. Tych zawodników było najwięcej i oni nadawali solidne tempo. Około 16km stykam się z gościem lecącym podobnym tempem, tam okazuje się, że jesteśmy na 3-4 pozycji. Myk jest taki, że 45+ i 75+ leciały aż do 35km tak samo i dopiero tam się rozdzielały z tym, że można było w trakcie biegu zdecydować, którą trasę się biegnie. Pierwsza dwójka była jednak dużo przed nami, więc zakładaliśmy, ze biegną maraton. My dwaj deklarowaliśmy sobie ultra dystans. Tam zaczął się odcinek nad jeziorem poprowadzony wąską ścieżką blisko wody. Kręta, dużo roślin i momentami trzeba było się zginać w pół żeby się zmieścić pod gałęziami. Rywal trzymał się 10m za mną i miałem wrażenie, że wiezie się na moich plecach i dodatkowo niweluje stratę w momentach mojego zawahania co do trasy. Ten odcinek nadjeziorny był bardzo ciekawy, szybko mijał i tak dobiliśmy do punktu na 30km, gdzie ja zrobiłem już trochę przewagi. Następny punkt już na 35km, rozejście tras. I tam miałem już tyle przewagi, że wybiegając na trasę nie widziałem rywala za plecami. Moje tempo było tam całkiem dobre, na prostych 4:40/km, choć teren wcale nie był łatwy. Niby płasko, ale dużo różnorodnej nawierzchni, sporo piaszczystych duktów, co w obecnej suszy dawało piasek niemal pustynny, w którym noga osiadała. Trasa ogólnie bardzo ładna, głównie leśna dookoła Puszczy Zielonki. Od 35km czekała mnie 18km pętla z punktem z wodą pośrodku. I to biegłem już całkowicie sam, swoim tempem. Niby na 35km było OK, ale po 40km złapał mnie, jedyny w tym biegu, kryzys. Nie jakiś tam wielki, bo cały czas biegłem, cały czas dobrym tempem. Ale zrobiło się wyraźnie ciężej, tempo trochę siadło, zrobiło się cieplej, choć w cieniu drzew temperatura była do wytrzymania. Dopadła mnie samotność długodystansowca. Zaczęło mi się dłużyć. Nogi zrobiły się ciężkie a tu jeszcze 30km do mety. Były chwile zwątpienia. Jak to w kryzysie. Odliczałem kilometr za kilometrem byle do 53km, do punktu. Dłuuugo to trwało w moim odczuciu. Ale dobiegłem do tego 53km. Zjadłem owoców, napiłem się dużo coli, uzupełniłem własnego izotonika z przepaku. Ruszyłem dalej. I było dużo lepiej. Zastrzyk cukru zdziałał cuda. Noga lepiej się kręciła. W dodatku przez 2 km spotkałem jeszcze biegaczy z maratonu, zamiana kilku słów tez pomaga. I jakoś to szło. Napisałbym nawet że do 60km wpadłem w mały trans i choć tempo było już wolniejsze, pewnie nawet ponad 5min/km to mijało mi to szybko, nie zastanawiałem się za dużo tylko biegłem. Ostatni punkt w Rakowni 62km. Jest mi już mocno ciepło, ale dużo piję, na każdym punkcie wypełniałem sobie cały 600ml bidon, nie czułem odwodnienia. Wiem, że mam co najmniej kilka minut przewagi. Wiem, że trzeba to wygrać. Kolejne kilometry też idą płynnie. Motywacja rośnie z każdym kilometrem bliżej 70. Na końcu znowu zbijam się z zawodnikami maratonu, to już końcówka. Humor coraz lepszy, bo koniec tej walki blisko, nie muszę cisnąć, dobiegam spokojnie do mety. Mój zegarek zliczył 72,26km, więc nawet jeśli niedoliczył dystansu to 75+ chyba tam nie było. Nieważne. Pobiegłem ponad 4 minuty szybciej niż zwycięzca rok temu, po raz pierwszy poniżej 6h w 3 edycjach imprezy. Tętno średnie 160. Na mecie czeka moja dziewczyna, jest fajnie, jest miło i w cieple dnia, w kameralnej atmosferze czekam sobie na dekorację. Przewaga nad drugim zawodnikiem 15 minut, kolega z którym biegłem wokół jeziora - ostatecznie trzeci i stracił do mnie ponad 40 minut. Jestem zadowolony. Bardzo. Na koniec wiosny zwycięstwo i bardzo dobry trening wytrzymałości (głowy!) pod setkę na jesień. Teraz kilka dni zupełnego luzu i zaczynam powoli bezpośrednie przygotowania do B7D.
START
Zielonka Challenge 75km+ 5:57:47 1. miejsce
Pogoda od rana zapowiadała się dobra. Słońce miało być za chmurami i 24 stopnie. Niby bieg pod Poznaniem, niestety dla mnie to zupełnie po drugiej stronie miasta i prawie 30km dojazdu mi wyszło. Wszystko jednak pod kontrolą, byłem na czas, 7:20 odebrałem numer. Siku, ostatnie przygotowania, dosłownie chwila rozgrzewki (może z 300m truchtu i kilka minut ćwiczeń lekko rozruszających/rozciągających) i na 5 minut przed startem melduję się w gotowości na odprawie. 8:04 wyruszyliśmy na trasę. Wszystkie 3 dystanse razem: 21+ 42+ i 75+ Numery niczym się nie różnią, więc nie wiem kto jaki dystans biegnie. Tempo od początku mam dość żwawe, bo na płaskich odcinkach jakieś 4:35-4:40. Jest też trochę górek. Jakoś na 12km rozdziela się półmaraton. Tych zawodników było najwięcej i oni nadawali solidne tempo. Około 16km stykam się z gościem lecącym podobnym tempem, tam okazuje się, że jesteśmy na 3-4 pozycji. Myk jest taki, że 45+ i 75+ leciały aż do 35km tak samo i dopiero tam się rozdzielały z tym, że można było w trakcie biegu zdecydować, którą trasę się biegnie. Pierwsza dwójka była jednak dużo przed nami, więc zakładaliśmy, ze biegną maraton. My dwaj deklarowaliśmy sobie ultra dystans. Tam zaczął się odcinek nad jeziorem poprowadzony wąską ścieżką blisko wody. Kręta, dużo roślin i momentami trzeba było się zginać w pół żeby się zmieścić pod gałęziami. Rywal trzymał się 10m za mną i miałem wrażenie, że wiezie się na moich plecach i dodatkowo niweluje stratę w momentach mojego zawahania co do trasy. Ten odcinek nadjeziorny był bardzo ciekawy, szybko mijał i tak dobiliśmy do punktu na 30km, gdzie ja zrobiłem już trochę przewagi. Następny punkt już na 35km, rozejście tras. I tam miałem już tyle przewagi, że wybiegając na trasę nie widziałem rywala za plecami. Moje tempo było tam całkiem dobre, na prostych 4:40/km, choć teren wcale nie był łatwy. Niby płasko, ale dużo różnorodnej nawierzchni, sporo piaszczystych duktów, co w obecnej suszy dawało piasek niemal pustynny, w którym noga osiadała. Trasa ogólnie bardzo ładna, głównie leśna dookoła Puszczy Zielonki. Od 35km czekała mnie 18km pętla z punktem z wodą pośrodku. I to biegłem już całkowicie sam, swoim tempem. Niby na 35km było OK, ale po 40km złapał mnie, jedyny w tym biegu, kryzys. Nie jakiś tam wielki, bo cały czas biegłem, cały czas dobrym tempem. Ale zrobiło się wyraźnie ciężej, tempo trochę siadło, zrobiło się cieplej, choć w cieniu drzew temperatura była do wytrzymania. Dopadła mnie samotność długodystansowca. Zaczęło mi się dłużyć. Nogi zrobiły się ciężkie a tu jeszcze 30km do mety. Były chwile zwątpienia. Jak to w kryzysie. Odliczałem kilometr za kilometrem byle do 53km, do punktu. Dłuuugo to trwało w moim odczuciu. Ale dobiegłem do tego 53km. Zjadłem owoców, napiłem się dużo coli, uzupełniłem własnego izotonika z przepaku. Ruszyłem dalej. I było dużo lepiej. Zastrzyk cukru zdziałał cuda. Noga lepiej się kręciła. W dodatku przez 2 km spotkałem jeszcze biegaczy z maratonu, zamiana kilku słów tez pomaga. I jakoś to szło. Napisałbym nawet że do 60km wpadłem w mały trans i choć tempo było już wolniejsze, pewnie nawet ponad 5min/km to mijało mi to szybko, nie zastanawiałem się za dużo tylko biegłem. Ostatni punkt w Rakowni 62km. Jest mi już mocno ciepło, ale dużo piję, na każdym punkcie wypełniałem sobie cały 600ml bidon, nie czułem odwodnienia. Wiem, że mam co najmniej kilka minut przewagi. Wiem, że trzeba to wygrać. Kolejne kilometry też idą płynnie. Motywacja rośnie z każdym kilometrem bliżej 70. Na końcu znowu zbijam się z zawodnikami maratonu, to już końcówka. Humor coraz lepszy, bo koniec tej walki blisko, nie muszę cisnąć, dobiegam spokojnie do mety. Mój zegarek zliczył 72,26km, więc nawet jeśli niedoliczył dystansu to 75+ chyba tam nie było. Nieważne. Pobiegłem ponad 4 minuty szybciej niż zwycięzca rok temu, po raz pierwszy poniżej 6h w 3 edycjach imprezy. Tętno średnie 160. Na mecie czeka moja dziewczyna, jest fajnie, jest miło i w cieple dnia, w kameralnej atmosferze czekam sobie na dekorację. Przewaga nad drugim zawodnikiem 15 minut, kolega z którym biegłem wokół jeziora - ostatecznie trzeci i stracił do mnie ponad 40 minut. Jestem zadowolony. Bardzo. Na koniec wiosny zwycięstwo i bardzo dobry trening wytrzymałości (głowy!) pod setkę na jesień. Teraz kilka dni zupełnego luzu i zaczynam powoli bezpośrednie przygotowania do B7D.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Niedziela 17.06.2018
wolne, spacer 1,5h
Poniedziałek 18.06.2018
wolne
Wtorek 19.06.2018
wolne
Odpoczywam po zawodach. Zakwasy na udach i tyłku odczuwam jeszcze dzisiaj. Na szczęście poza paznokciem w stopie innych strat w ludziach u mnie nie ma. Żadnych obtarć, bólu. To dobrze.
A ten paznokieć dostaje po dupie na każdym długim biegu. Zrobił mi się bąbel pod paznokciem, przez co ten wypiętrzył się trochę do góry. Póki co zostawiłem, zobaczymy co z tym będzie. Być może odpadnie za jakiś czas jak już bywało...
Jeszcze co do soboty. Poniżej wykres tętna. Nie było niskie. W zasadzie tylko momentami na początku biegłem na 14x, ale raczej na 15x i więcej, później 16x. Wyrażnie widać okres najwyższego tętna pomiędzy 3:00 a 4:30. To tam najbardziej cierpiałem, bo trzymałem wciąż dobre tempo, niestety już na wysokich obrotach, wysokim tętnie. Później zwolniłem wyraźnie to i puls ciut w dół. Wyszło mi też, że około 10-11 minut spędziłem w spoczynku na punktach, bardzo dużo, ale skoro można było się nie spieszyć... Odejmując ten odpoczynek średnie tempo biegu wychodzi w zakresie 4:45-4:48/km (w zależności ile dystansu przyjąć 72-73km, na pewno nie 75+ organizatora ). Dobre tempo, jak na zróżnicowany, nie zawsze łatwy teren. Sporo dystansu biegłem w tempie 4:30-4:40 co tez bardzo cieszy w tak długiej perspektywie. Po analizie jeszcze bardziej upewniłem się, że to był bardzo dobry trening ultra Teraz dwa tygodnie dużo luźniejsze i od lipca ruszam z BPS pod B7D.
wolne, spacer 1,5h
Poniedziałek 18.06.2018
wolne
Wtorek 19.06.2018
wolne
Odpoczywam po zawodach. Zakwasy na udach i tyłku odczuwam jeszcze dzisiaj. Na szczęście poza paznokciem w stopie innych strat w ludziach u mnie nie ma. Żadnych obtarć, bólu. To dobrze.
A ten paznokieć dostaje po dupie na każdym długim biegu. Zrobił mi się bąbel pod paznokciem, przez co ten wypiętrzył się trochę do góry. Póki co zostawiłem, zobaczymy co z tym będzie. Być może odpadnie za jakiś czas jak już bywało...
Jeszcze co do soboty. Poniżej wykres tętna. Nie było niskie. W zasadzie tylko momentami na początku biegłem na 14x, ale raczej na 15x i więcej, później 16x. Wyrażnie widać okres najwyższego tętna pomiędzy 3:00 a 4:30. To tam najbardziej cierpiałem, bo trzymałem wciąż dobre tempo, niestety już na wysokich obrotach, wysokim tętnie. Później zwolniłem wyraźnie to i puls ciut w dół. Wyszło mi też, że około 10-11 minut spędziłem w spoczynku na punktach, bardzo dużo, ale skoro można było się nie spieszyć... Odejmując ten odpoczynek średnie tempo biegu wychodzi w zakresie 4:45-4:48/km (w zależności ile dystansu przyjąć 72-73km, na pewno nie 75+ organizatora ). Dobre tempo, jak na zróżnicowany, nie zawsze łatwy teren. Sporo dystansu biegłem w tempie 4:30-4:40 co tez bardzo cieszy w tak długiej perspektywie. Po analizie jeszcze bardziej upewniłem się, że to był bardzo dobry trening ultra Teraz dwa tygodnie dużo luźniejsze i od lipca ruszam z BPS pod B7D.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- sebbor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1205
- Rejestracja: 03 lis 2008, 21:52
- Życiówka na 10k: 33:38
- Życiówka w maratonie: 2:38
- Lokalizacja: Poznań
Środa 20.06.2018
wolne
Kilka dni wolnego wpada teraz, ale to dobrze, chcę się zregenerować, więc nie żal mi dorzucić jeszcze nawet jednego czy dwóch dodatkowych dni bez biegania.
Tworzę już plan treningu do jesieni, plany na lato są ambitne. Dla porównania sprawdziłem sobie poprzednie lato i przypomniałem sobie jak ja wtedy mało biegałem!!! Pod koniec czerwca 2017 dopadło mnie przeziębienie, które trzymało 2 tygodnie, potem urlop i przygotowania zacząłem realnie dopiero w połowie lipca. Te były dodatkowo poprzecinane wyjazdami i dziurami, biegałem po 50km/ tydzień. Fakt, nie miałem w planach setki, ale dwie pięćdziesiątki też trzeba z czegoś pobiegać! I z takiego treningu udało się wtedy zrobić 2. miejsce w Garmin Ultra Race wyceniane na 714pkt. ITRA. Teraz planuję biegać duuużo więcej, lepiej, choć wiem, że wakacje mogą zweryfikować niektóre jednostki Zapał jest, oby zdrowie było. Jeśli zrealizuję to co planuję w lipcu/sierpniu to wierzę, że B7D będzie dla mnie udane
Plan póki co wygląda tak:
24.07 City Trail on Tour Poznań 5km
08.09 Bieg 7 Dolin Krynica 100km
XX.10 ???
wolne
Kilka dni wolnego wpada teraz, ale to dobrze, chcę się zregenerować, więc nie żal mi dorzucić jeszcze nawet jednego czy dwóch dodatkowych dni bez biegania.
Tworzę już plan treningu do jesieni, plany na lato są ambitne. Dla porównania sprawdziłem sobie poprzednie lato i przypomniałem sobie jak ja wtedy mało biegałem!!! Pod koniec czerwca 2017 dopadło mnie przeziębienie, które trzymało 2 tygodnie, potem urlop i przygotowania zacząłem realnie dopiero w połowie lipca. Te były dodatkowo poprzecinane wyjazdami i dziurami, biegałem po 50km/ tydzień. Fakt, nie miałem w planach setki, ale dwie pięćdziesiątki też trzeba z czegoś pobiegać! I z takiego treningu udało się wtedy zrobić 2. miejsce w Garmin Ultra Race wyceniane na 714pkt. ITRA. Teraz planuję biegać duuużo więcej, lepiej, choć wiem, że wakacje mogą zweryfikować niektóre jednostki Zapał jest, oby zdrowie było. Jeśli zrealizuję to co planuję w lipcu/sierpniu to wierzę, że B7D będzie dla mnie udane
Plan póki co wygląda tak:
24.07 City Trail on Tour Poznań 5km
08.09 Bieg 7 Dolin Krynica 100km
XX.10 ???