Sobota 09.06.2018
EASY
4,5km w tym 2x100
28 stopni, słońce, pomiędzy polami, mało cienia. Po 15' byłem cały mokry. Prognozy pogodowe na niedzielę miały być ciut lepsze... Cały dzień odpoczywałem.
Niedziela 10.06.2018
Półmaraton Jawor
10' trucht + 2x100 + GR 7' +
21km 1:20:22 7. miejsce
Słońce od rana było za chmurami, było przyjemniej niż w sobotę, ale z każdą godziną robiło się cieplej i na starcie o 10:00 było już ze 26 stopni. Dla mnie duszno. Od startu wystrzelił Bartłomiej Przedwojewski, którego nikt nie próbował gonić. Druga grupa była duża bo liczyła z 8 osób. Od wybiegu z miasta biegłem na jej czele próbując nadawać solidne tempo, ale nie było to bardzo szybko, jakieś 3:35/km a nawet wolniej. Nikt nie kwapił się do szybszego biegu. Niby tempo dla mnie dobre, jednak już po 5km czułem się nienajlepiej. Było mi ciepło. Zacząłem dość głośno oddychać, wysiłek był spory, czułem jakby brakowało mi tlenu. Skutek był taki, że ciągle trzymałem grupę, ale u progu podbiegów czułem się ujechany a tętno było już wysokie... Solidny podbieg dopełnił dzieła. Znalazłem się na tętnie 190 i musiałem odpuścić, bo inaczej zupełnie bym się zagotował. Grupka odjechała mi na 50-80m a ja walczyłem ze sobą, bo po prostu szybciej się nie dało. Nie ukrywam, że motywacja do dalszego biegu bardzo mocno mi spadła kiedy ten pociąg mi odjechał... U szczytu góry byłem już bardzo mocno 'zrobiony' a początek zbiegów nie poprawił mojej sytuacji, gdyż zdałem sobie sprawę, że nie bardzo mam siły, żeby teraz gonić i odrabiać straty. Odpuściłem dociskanie śruby, biegłem już bardziej na luzie, było mi wtedy obojętne czy będę ósmy czy 20. na mecie, byle by ta męczarnia się skończyła. Szybciej pokonywałem ten zbieg na treningu-rekonesansie miesiąc wczesniej niż teraz na zawodach. Nie było już mocy. Po kilku km zbiegów nieco odpocząłem, szczególnie, że w wąwozie było trochę przyjemniej, chłodniej, w cieniu i podjąłem walkę żeby moje 8. wtedy miejsce dowieźć do końca. Miałem sporą przewagę nad następnym zawodnikiem, więc było to do zrobienia. Wybiegając pomiędzy pola dmuchnęło znowu gorącym powietrzem, a tempo końcowych kilometrów, mimo, że ciągle lekko z górki, było i tak ledwie 3:45/km... 2 km przed metą jeden z biegaczy przede mną odpuścił walkę do końca, więc przesunąłem się jedną pozycję. Upragniona meta dała w końcu wytchnienie.
Przechodzę nad tym bez emocji. Nie wyszło jak chciałem, ale mocny trening zaliczony. Bieganie na dużej intensywności w wysokiej temperaturze nie powiodło się. Do tej pory podczas dłuższych biegów, ultra w cieple nie czułem tak dużych zjazdów jak tutaj. Ale fakt,nie pamiętam kiedy biegłem krótkie zawody w upale... Po prostu podczas pierwszych płaskich 8,5km zajechałem się zbyt mocno, żeby potem coś z tego było. I Było już tylko dobicie do mety na 3/4 gwizdka. Dobra lekcja na przyszłość. Z treningów wychodziły mi piękne tempa progowe, ale na zawodach pogoda to zweryfikowała. Nie jest to wina tylko upału, bo gdybym powalczył bardziej to pewnie minutę mógłbym tu urwać, ale łapiąc bombę już przed podbiegiem straciłem motywację do wysiłku na 110%. Bywa. Na pocieszenie 1 miejsce i pucharek w kategorii wiekowej

Wielu dobrych strażaków zjawiło się w Jaworze. W pierwszej 15stce tylko 3 osoby były z poza PSP
Nie przejmuję się, lecę dalej. Odpoczywam teraz. Planowo w sobotę kolejny start. Tym razem na dużo niższej intensywności, w lesie, więc myślę, że nawet jak będzie ciepło, to lepiej to wytrzymam. Tak jak to bywało do tej pory. Muuusi być dobrze
