rolin' - breaking 3
Moderator: infernal
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 03.04.18 r. - 4 km TM - 11,1 km - 52:56 - 4:46/km - HR 152
Ostatni akcent przed maratonem. Biegane w lesie od razu po pracy. Gardło dalej trochę odczuwałem, ale było znośnie. Całość wyszła ciut za szybko i za mocno, bo trochę się spieszyłem na mecz Górnik - Legia
4,00 km - 19:58 - 4:59/km - HR 139
4,00 km - 16:47 - 4:12/km - HR 166
3,10 km - 16:17 - 5:15/km - HR 151
Środa, 04.04.18 r. - BS - 10,5 km - 56:18 - 5:23/km - HR 134
Mocno luźny BS + 6 przebieżek. Typowo odpoczynkowe bieganie i przyzwyczajanie organizmu do wiosennej aury
Ostatni akcent przed maratonem. Biegane w lesie od razu po pracy. Gardło dalej trochę odczuwałem, ale było znośnie. Całość wyszła ciut za szybko i za mocno, bo trochę się spieszyłem na mecz Górnik - Legia
4,00 km - 19:58 - 4:59/km - HR 139
4,00 km - 16:47 - 4:12/km - HR 166
3,10 km - 16:17 - 5:15/km - HR 151
Środa, 04.04.18 r. - BS - 10,5 km - 56:18 - 5:23/km - HR 134
Mocno luźny BS + 6 przebieżek. Typowo odpoczynkowe bieganie i przyzwyczajanie organizmu do wiosennej aury
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Piątek, 06.04.18 r. - BS - 6,5 km - 33:12 - 5:09/km - HR 136
BS i 4 przebieżki. Nogi lekkie, samopoczucie dobre, nic tylko robić wynik
PS. Powodzenia wszystkim startującym w weekend, bo jest nas dość sporo
BS i 4 przebieżki. Nogi lekkie, samopoczucie dobre, nic tylko robić wynik
PS. Powodzenia wszystkim startującym w weekend, bo jest nas dość sporo
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 08.04.18 r. - Zawody - 45. Maraton Dębno - 3:15:14 (OPEN - 142, M20 - 13)
Do Dębna wyjechaliśmy busem 9-cio osobową grupą około 8 rano w sobotę. Podróż zajęła około 8 godzin, na spokojnie, zaliczając wizytę u Jezusa Króla ze Świebodzina Po dojeździe na miejsce noclegu 6 osób z naszej ekipy okazało się, że są jeszcze wolne miejsca w hostelu, więc ogarnąłem sobie lepsze spanie niż sala gimnastyczna kilkaset metrów od startu. Poszliśmy odebrać pakiety, porobiliśmy trochę zdjęć na ściance oraz zrobiliśmy jakieś niewielkie zakupy na niehandlową niedzielę, by następnie wrócić do hostelu i resztę dnia już odpoczywać. Ja sobie jeszcze wieczorkiem skoczyłem na naleśniki do restauracji Mimoza, bo z domu wziąłem same bułki
W dzień startu wstałem wypoczęty przed budzikiem około godziny siódmej, na spokojnie zjadłem 2 bułki z kawą i poleżałem jeszcze z godzinkę. Jako, że start był o jedenastej, a my nocowaliśmy kilkaset metrów od startu nikt się nie śpieszył i ogarnialiśmy się na spokojnie. Kilkanaście minut po dziesiątej wybraliśmy się w kierunku startu. Na miejscu życzyliśmy sobie powodzenia i poszedłem się przetruchtać kilka minut oraz oddać ostatnie niepotrzebne płyny Do strefy zaraz za elitą wszedłem na kilka minut przed startem, polałem jeszcze łeb wodą i ruszyliśmy po wystrzale startera...
Start na spokojnie, bez szarży i porywu tłumu. Stabilne tempo i dość szybko dołączyłem do minigrupki (4 osoby) z tempem 4:15. Lecimy sobie spokojnie swoje, na każdym wodopoju 2 kubki w siebie, z 6 na siebie - co mega wybijało z rytmu biegowego. Na świeżości nie było to uciążliwe, ale im dalej w las tym te szarpanie przy wodopojach stawało się bardziej odczuwalne. A wiedziałem, że jest to zabieg konieczny w tych warunkach. Praktycznie cały czas byłem mokry, niestety razem z butami co zawsze delikatnie obniża komfort biegu. Na siódmym czy ósmym kilometrze zauważyłem niedaleko przed nami dużo większą grupę biegaczy z podobnym do nas tempem. Postanowiłem delikatnie szarpnąć i do nich dołączyć, wiedząc że będzie to dużo lepszy wiatrochron na zbliżających się długich prostych przez las. Reszta dotychczasowej grupki poszła w moje ślady i od teraz biegliśmy kilkunastoosobową grupą trójkołamaczy. W międzyczasie zjadłem pierwszy żel. Temperatura dawała się we znaki, przed wiatrem udawało się chować, ale biegło się dobrze. Połykaliśmy kolejne kilometry w ciszy. Na piętnastym kilometrze pierwszy raz w życiu na zawodach rozwiązała mi się sznurówka... Zawiązałem ją szybko i niestety musiałem gonić grupę, bo wiedziałem, że bez niej to nie mam nawet co myśleć w tych warunkach o łamaniu trójki. Zajęło to chwilę, bo nie chciałem wchodzić w jakieś interwałowe tempa, ale odczułem ten wysiłek dość mocno. Na 17 km wpada drugi żel. Jedziemy dalej z tematem, ale po dwudziestym kilometrze już pojawiają się w głowie czarne scenariusze. Zaczynam odczuwać skutki przegrzewania się i co raz bardziej muszę pracować nad utrzymaniem tempa. Część grupy wygląda podobnie, co delikatnie mnie motywuje do trzymania intensywności, ale zdecydowanie jak na ten etap biegu jest za ciężko. Przy wodopoju w okolicach 24 kilometra zjadam trzeci żel i robię to co robiłem dotychczas na każdym punkcie z wodą - 2 kubki wypijam, kilka wylewam na siebie. Po tym zabiegu znów trzeba przyspieszyć, by połączyć się z grupą co w tym momencie było już ciężkie. 27 kilometr - wybieg na drugą dużą pętlę, zaczyna wywracać mi w żołądku. Odpuszczam. Przechodzę do komfortowej intensywności bez kontroli tempa. Dziś dla mnie liczyła się tylko dwójka z przodu i wiem, że żaden inny wynik, mimo że byłby życiówką nie byłby dla mnie satysfakcjonujący.
Człapię sobie na luzaku, czas trochę się dłuży, ale umilam go sobie dopingując mocno zmordowanych biegaczy walczących o wynik. Widząc ich walkę przechodzą mi przez głowę myśli, że może jednak sobie trochę przyspieszę i zrobię tę symboliczną życiówkę, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na taki ruch. W drodze do mety spotykam kilka osób z grupy trójkołamaczy, którzy wytrzymali trochę dłużej. Jednego poskładały skurcze na 33 km, drugi z życiówką z jesieni 3:00:xx dziś odpadł przez pogodę, z kilkoma innymi nie miałem przyjemności rozmawiać. Na 40 kilometrze Jurek Skarżyński sobie cykał foty, zagadałem mu, że brakowało pejsa na 3 godzinki, więc mógł dzisiaj śmiało śmigać, ale w sumie nie wiem jak tam on dzisiaj stoi z formą i zdrowiem Na ostatnim kilometrze mija mnie pacemaker na 3:15 z... jednym biegaczem Śmieję się do niego, że solidna ta jego grupa i puszczam go przodem. 100 metrów do mety stawia mnie jeszcze symboliczny, pojedynczy skurcz prawej dwójki, który normalnie zmusza mnie do kilkunastosekundowego postoju Ale po chwili na metę wbijam już w podskokach i z bananem na twarzy, że w zdrowiu udaje się ukończyć tę imprezę.
Na mecie wypijam kubek wody i siedzę chwilę. Później trochę błądzimy w drodze do pasta party, bo żadnego wolontariusza nie było by wskazać nam drogę. Zjadam spaghetti z dokładką i chwilę później piję browarka w słoneczku wymieniając spostrzeżenia z biegaczami. Wszyscy poniżej założeń. Niektórzy bardzo blisko sukcesu. Z analizy międzyczasów z naszej grupy (HM ~ 1:29:30) nikomu nie udało się złamać 3 godzin. Choć Bandurowski Andrzej za którym biegłem od samego startu i wyglądający na mocnego dzika skończył w 3:00:19. Szacunek. I tym bardziej jestem pełen podziwu dla wyczynu Wigiego, który prawie zrobił życiówkę w tych warunkach. Wierzę, że w 10 stopniach to 2:55 byłoby złamane z hukiem.
Po wszystkim udałem się do hostelu wziąć prysznic i oddać błogiemu objadaniu się w pozycji horyzontalnej
Mimo niesatysfakcjonującego wyniku, Dębno będę wspominał bardzo miło. Maraton na prawdę ma swój klimat. Nie jest to wielkomiejski event nastawiony na zarobek, rekord frekwencji i rozgłos w mediach. To jest po prostu kawałek historii, w którym warto zostawić swój ślad. Całe miasteczko żyje tym wydarzeniem i nikt nie narzeka, że droga zamknięta, bo wszyscy tam mają w niedzielę siestę i jedyne co się liczy to miło spędzony czas na ogródku kibicując biegaczom
Projekt breaking 3 trwa dalej i na jesieni będzie kolejna szansa na zmierzenie się z dystansem maratonu. W najbliższym czasie będę musiał wymyślić jakieś jednostki treningowe, które najlepiej przekują moją obecną formę na bieganie po tatrzańskich szlakach. Bieg Marduły już w czerwcu.
Połowa naszej ekipy, przedemną biegacz, który był najbliżej sukcesu
Do Dębna wyjechaliśmy busem 9-cio osobową grupą około 8 rano w sobotę. Podróż zajęła około 8 godzin, na spokojnie, zaliczając wizytę u Jezusa Króla ze Świebodzina Po dojeździe na miejsce noclegu 6 osób z naszej ekipy okazało się, że są jeszcze wolne miejsca w hostelu, więc ogarnąłem sobie lepsze spanie niż sala gimnastyczna kilkaset metrów od startu. Poszliśmy odebrać pakiety, porobiliśmy trochę zdjęć na ściance oraz zrobiliśmy jakieś niewielkie zakupy na niehandlową niedzielę, by następnie wrócić do hostelu i resztę dnia już odpoczywać. Ja sobie jeszcze wieczorkiem skoczyłem na naleśniki do restauracji Mimoza, bo z domu wziąłem same bułki
W dzień startu wstałem wypoczęty przed budzikiem około godziny siódmej, na spokojnie zjadłem 2 bułki z kawą i poleżałem jeszcze z godzinkę. Jako, że start był o jedenastej, a my nocowaliśmy kilkaset metrów od startu nikt się nie śpieszył i ogarnialiśmy się na spokojnie. Kilkanaście minut po dziesiątej wybraliśmy się w kierunku startu. Na miejscu życzyliśmy sobie powodzenia i poszedłem się przetruchtać kilka minut oraz oddać ostatnie niepotrzebne płyny Do strefy zaraz za elitą wszedłem na kilka minut przed startem, polałem jeszcze łeb wodą i ruszyliśmy po wystrzale startera...
Start na spokojnie, bez szarży i porywu tłumu. Stabilne tempo i dość szybko dołączyłem do minigrupki (4 osoby) z tempem 4:15. Lecimy sobie spokojnie swoje, na każdym wodopoju 2 kubki w siebie, z 6 na siebie - co mega wybijało z rytmu biegowego. Na świeżości nie było to uciążliwe, ale im dalej w las tym te szarpanie przy wodopojach stawało się bardziej odczuwalne. A wiedziałem, że jest to zabieg konieczny w tych warunkach. Praktycznie cały czas byłem mokry, niestety razem z butami co zawsze delikatnie obniża komfort biegu. Na siódmym czy ósmym kilometrze zauważyłem niedaleko przed nami dużo większą grupę biegaczy z podobnym do nas tempem. Postanowiłem delikatnie szarpnąć i do nich dołączyć, wiedząc że będzie to dużo lepszy wiatrochron na zbliżających się długich prostych przez las. Reszta dotychczasowej grupki poszła w moje ślady i od teraz biegliśmy kilkunastoosobową grupą trójkołamaczy. W międzyczasie zjadłem pierwszy żel. Temperatura dawała się we znaki, przed wiatrem udawało się chować, ale biegło się dobrze. Połykaliśmy kolejne kilometry w ciszy. Na piętnastym kilometrze pierwszy raz w życiu na zawodach rozwiązała mi się sznurówka... Zawiązałem ją szybko i niestety musiałem gonić grupę, bo wiedziałem, że bez niej to nie mam nawet co myśleć w tych warunkach o łamaniu trójki. Zajęło to chwilę, bo nie chciałem wchodzić w jakieś interwałowe tempa, ale odczułem ten wysiłek dość mocno. Na 17 km wpada drugi żel. Jedziemy dalej z tematem, ale po dwudziestym kilometrze już pojawiają się w głowie czarne scenariusze. Zaczynam odczuwać skutki przegrzewania się i co raz bardziej muszę pracować nad utrzymaniem tempa. Część grupy wygląda podobnie, co delikatnie mnie motywuje do trzymania intensywności, ale zdecydowanie jak na ten etap biegu jest za ciężko. Przy wodopoju w okolicach 24 kilometra zjadam trzeci żel i robię to co robiłem dotychczas na każdym punkcie z wodą - 2 kubki wypijam, kilka wylewam na siebie. Po tym zabiegu znów trzeba przyspieszyć, by połączyć się z grupą co w tym momencie było już ciężkie. 27 kilometr - wybieg na drugą dużą pętlę, zaczyna wywracać mi w żołądku. Odpuszczam. Przechodzę do komfortowej intensywności bez kontroli tempa. Dziś dla mnie liczyła się tylko dwójka z przodu i wiem, że żaden inny wynik, mimo że byłby życiówką nie byłby dla mnie satysfakcjonujący.
Człapię sobie na luzaku, czas trochę się dłuży, ale umilam go sobie dopingując mocno zmordowanych biegaczy walczących o wynik. Widząc ich walkę przechodzą mi przez głowę myśli, że może jednak sobie trochę przyspieszę i zrobię tę symboliczną życiówkę, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na taki ruch. W drodze do mety spotykam kilka osób z grupy trójkołamaczy, którzy wytrzymali trochę dłużej. Jednego poskładały skurcze na 33 km, drugi z życiówką z jesieni 3:00:xx dziś odpadł przez pogodę, z kilkoma innymi nie miałem przyjemności rozmawiać. Na 40 kilometrze Jurek Skarżyński sobie cykał foty, zagadałem mu, że brakowało pejsa na 3 godzinki, więc mógł dzisiaj śmiało śmigać, ale w sumie nie wiem jak tam on dzisiaj stoi z formą i zdrowiem Na ostatnim kilometrze mija mnie pacemaker na 3:15 z... jednym biegaczem Śmieję się do niego, że solidna ta jego grupa i puszczam go przodem. 100 metrów do mety stawia mnie jeszcze symboliczny, pojedynczy skurcz prawej dwójki, który normalnie zmusza mnie do kilkunastosekundowego postoju Ale po chwili na metę wbijam już w podskokach i z bananem na twarzy, że w zdrowiu udaje się ukończyć tę imprezę.
Na mecie wypijam kubek wody i siedzę chwilę. Później trochę błądzimy w drodze do pasta party, bo żadnego wolontariusza nie było by wskazać nam drogę. Zjadam spaghetti z dokładką i chwilę później piję browarka w słoneczku wymieniając spostrzeżenia z biegaczami. Wszyscy poniżej założeń. Niektórzy bardzo blisko sukcesu. Z analizy międzyczasów z naszej grupy (HM ~ 1:29:30) nikomu nie udało się złamać 3 godzin. Choć Bandurowski Andrzej za którym biegłem od samego startu i wyglądający na mocnego dzika skończył w 3:00:19. Szacunek. I tym bardziej jestem pełen podziwu dla wyczynu Wigiego, który prawie zrobił życiówkę w tych warunkach. Wierzę, że w 10 stopniach to 2:55 byłoby złamane z hukiem.
Po wszystkim udałem się do hostelu wziąć prysznic i oddać błogiemu objadaniu się w pozycji horyzontalnej
Mimo niesatysfakcjonującego wyniku, Dębno będę wspominał bardzo miło. Maraton na prawdę ma swój klimat. Nie jest to wielkomiejski event nastawiony na zarobek, rekord frekwencji i rozgłos w mediach. To jest po prostu kawałek historii, w którym warto zostawić swój ślad. Całe miasteczko żyje tym wydarzeniem i nikt nie narzeka, że droga zamknięta, bo wszyscy tam mają w niedzielę siestę i jedyne co się liczy to miło spędzony czas na ogródku kibicując biegaczom
Projekt breaking 3 trwa dalej i na jesieni będzie kolejna szansa na zmierzenie się z dystansem maratonu. W najbliższym czasie będę musiał wymyślić jakieś jednostki treningowe, które najlepiej przekują moją obecną formę na bieganie po tatrzańskich szlakach. Bieg Marduły już w czerwcu.
Połowa naszej ekipy, przedemną biegacz, który był najbliżej sukcesu
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 11.04.18 r. - BS - ~7 km - bez zegarka
Sobota, 14.04.18 r.
BS - 5,0 km - 30:25 - 6:04/km - HR 123
BS - 5,2 km - 27:48 - 5:23/km - HR 140
Parkrun luźniutko z sąsiadką i drugie kółeczko BS.
Niedziela, 15.04.18 r. - Zawody - Puszcza Run - 00:53:44 (OPEN - 219, M20 - 30)
Lokalny bieg na 10 km. Przebiegnięty BSem. Jak zwykle fajna atmosfera i dużo znajomków. Nie pokusiłem się o mocny bieg, bo w zeszłym roku taki manewr po maratonie skończył się kontuzją.
Tydzień laby dobiegł końca. Totalny reset głowy. Waga trochę skoczyła. Trzeba delikatnie wrócić do systematycznych treningów i uregulować dietę. Choć w tym tygodniu jeszcze żadnych mocnych akcentów raczej robić nie będę.
Sobota, 14.04.18 r.
BS - 5,0 km - 30:25 - 6:04/km - HR 123
BS - 5,2 km - 27:48 - 5:23/km - HR 140
Parkrun luźniutko z sąsiadką i drugie kółeczko BS.
Niedziela, 15.04.18 r. - Zawody - Puszcza Run - 00:53:44 (OPEN - 219, M20 - 30)
Lokalny bieg na 10 km. Przebiegnięty BSem. Jak zwykle fajna atmosfera i dużo znajomków. Nie pokusiłem się o mocny bieg, bo w zeszłym roku taki manewr po maratonie skończył się kontuzją.
Tydzień laby dobiegł końca. Totalny reset głowy. Waga trochę skoczyła. Trzeba delikatnie wrócić do systematycznych treningów i uregulować dietę. Choć w tym tygodniu jeszcze żadnych mocnych akcentów raczej robić nie będę.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 17.04.18 r. - BS - 12,0 km - 1:02:45 - 5:14/km - HR 140
Luźne bieganko po lesie + 6 lekkich przebieżek.
Środa, 18.04.18 r. - PB - 10,9 km - 1:00:02 - 5:31/km - HR 142
Cross. Wbiegi na miejską górkę w drugim zakresie z kontrolowanymi zbiegami. Takie wprowadzenie do biegania po górkach.
Czwartek, 19.04.18 r. - BS - 11,9 km - 1:03:44 - 5:21/km - HR 136
Luźny BSik po lesie.
Na weekend mam zaplanowane dwie wycieczki biegowe. Będę testował Hoka Speedgoat 2 i plecaczek trail z Deca z flaskami Aonijie (nigdy nie biegałem z plecakiem). W sobotę spokojnie na Klimczok, a w niedzielę jak się będę dobrze czuł to 2x Babia, a jak nie to raz Start czerwonym z Krowiarek (podobno już prawie sucho) i zbieg ze szczytu którymś ze szlaków (jeszcze wybieram). Później powrót na szczyt i zbieg na Krowiarki. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Luźne bieganko po lesie + 6 lekkich przebieżek.
Środa, 18.04.18 r. - PB - 10,9 km - 1:00:02 - 5:31/km - HR 142
Cross. Wbiegi na miejską górkę w drugim zakresie z kontrolowanymi zbiegami. Takie wprowadzenie do biegania po górkach.
Czwartek, 19.04.18 r. - BS - 11,9 km - 1:03:44 - 5:21/km - HR 136
Luźny BSik po lesie.
Na weekend mam zaplanowane dwie wycieczki biegowe. Będę testował Hoka Speedgoat 2 i plecaczek trail z Deca z flaskami Aonijie (nigdy nie biegałem z plecakiem). W sobotę spokojnie na Klimczok, a w niedzielę jak się będę dobrze czuł to 2x Babia, a jak nie to raz Start czerwonym z Krowiarek (podobno już prawie sucho) i zbieg ze szczytu którymś ze szlaków (jeszcze wybieram). Później powrót na szczyt i zbieg na Krowiarki. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 21.04.18 r. - Wycieczka biegowa - 19,8 km - 2:31:30 (3:07:30) - 7:04/km - HR 150 - +/- 800 m
Wapienica - Błatnia - Klimczok - Szyndzielnia - Wapienica.
https://www.relive.cc/view/p66705186
Niedziela, 22.04.18 r. - Wycieczka biegowa - 20,0 km - 3:06:54 (3:29:49) - 8:35/km - HR 143 - +/- 1100 m
Slana Voda - Babia Góra - Mała Babia - Slana Voda.
https://www.relive.cc/view/1525282632
Dostałem w Sklepie Biegacza dwa modele butów Hoka na weekend do testów. Hoka Speedgoat 2 i Challenger ATR 3. W związku z tym postanowiłem zrobić dwie solidne wycieczki biegowe po Beskidach. Niestety testowy model Speedgoatów był już noszony kilkukrotnie i już na starcie czułem dyskomfort w podbiciu w porównaniu z nowymi egzemplarzami, które leżały lepiej. Wiedziałem, że może się to skończyć obtarciami i tak się stało na Klimczoku, ale chciałem koniecznie w nich pobiegać Na Babią założyłem już mniej wyciorane ATR i biegało się fajnie.
Temperatura w weekend była trochę za wysoka na mocne bieganie, ale na wycieczkę biegową z postojami to chyba lepiej jak jest cieplej. Wycieczki robiłem w różnej intensywności, głównie drugi zakres, ale w sobotę w Beskidzie Śląskim na świeżych nogach pozwalałem sobie na mocniejsze napieranie i kilkukrotnie puściłem nogi na zbiegu. Mega fajna zabawa i urozmaicenie treningu w stosunku do klepania asfaltu bądź lasu. W niedzielę na Babiej już te nogi były lekko odczuwalne i było zdecydowanie luźniej, ale różne nawierzchnie, nachylenia i widoczki pozwoliły nacieszyć się wycieczką. I na Klimczoku i na Babiej zrobiłem sobie konkretny odpoczynek z podziwianiem widoczków. Wyszedł fajny weekend i już myślę o Czerwonych Wierchach na biegowo w majówkę
Wapienica - Błatnia - Klimczok - Szyndzielnia - Wapienica.
https://www.relive.cc/view/p66705186
Niedziela, 22.04.18 r. - Wycieczka biegowa - 20,0 km - 3:06:54 (3:29:49) - 8:35/km - HR 143 - +/- 1100 m
Slana Voda - Babia Góra - Mała Babia - Slana Voda.
https://www.relive.cc/view/1525282632
Dostałem w Sklepie Biegacza dwa modele butów Hoka na weekend do testów. Hoka Speedgoat 2 i Challenger ATR 3. W związku z tym postanowiłem zrobić dwie solidne wycieczki biegowe po Beskidach. Niestety testowy model Speedgoatów był już noszony kilkukrotnie i już na starcie czułem dyskomfort w podbiciu w porównaniu z nowymi egzemplarzami, które leżały lepiej. Wiedziałem, że może się to skończyć obtarciami i tak się stało na Klimczoku, ale chciałem koniecznie w nich pobiegać Na Babią założyłem już mniej wyciorane ATR i biegało się fajnie.
Temperatura w weekend była trochę za wysoka na mocne bieganie, ale na wycieczkę biegową z postojami to chyba lepiej jak jest cieplej. Wycieczki robiłem w różnej intensywności, głównie drugi zakres, ale w sobotę w Beskidzie Śląskim na świeżych nogach pozwalałem sobie na mocniejsze napieranie i kilkukrotnie puściłem nogi na zbiegu. Mega fajna zabawa i urozmaicenie treningu w stosunku do klepania asfaltu bądź lasu. W niedzielę na Babiej już te nogi były lekko odczuwalne i było zdecydowanie luźniej, ale różne nawierzchnie, nachylenia i widoczki pozwoliły nacieszyć się wycieczką. I na Klimczoku i na Babiej zrobiłem sobie konkretny odpoczynek z podziwianiem widoczków. Wyszedł fajny weekend i już myślę o Czerwonych Wierchach na biegowo w majówkę
Ostatnio zmieniony 04 maja 2018, 09:59 przez rolin', łącznie zmieniany 2 razy.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 25.04.18 r. - BS - 10,2 km - 56:41 - 5:32/km - HR 138
Czwartek, 26.04.18 r. - BS - 12,5 km - 1:05:53 - 5:17/km - HR 137
Piątek, 27.04.18 r. - Bieg progowy 4 x 2 km p. 2' - 13,0 km - 1:01:29 - 4:44/km - HR 152
Pierwsze bieganie na jakiejś określonej prędkości od maratonu. No muszę przyznać, że trzeba się wziąć w garść i zacząć pilnować diety oraz robić coś szybszego, bo dzisiaj było ciężko :D Odcinki biegane na wale wiślanym w stosunkowo fajną pogodę, choć dla mnie ciut za ciepło Dwa pierwsze z wiatrem wyszły dość spoko, ale te kolejne po nawrotce pod wiatr to już skróciłem, bo zaczynało się piłowanie, a to miało być tylko wprowadzenie. Dwa dni temu zrobiłem 2 serie po 25 powtórzeń na nogę długich wykroków żeby poślad trochę popracował i mam takie domsy zarówno na pośladach jak i przywodzicielach, że bania mała. Muszę te wykroki robić regularnie bo widzę, że te mięśnie, które z perspektywy biegu są ważne, w ogóle nie są u mnie wytrenowane...
2,00 km - 10:59 - 5:30/km - HR 131
2,01 km - 8:05 - 4:02/km - HR 161
0,37 km - 2:00 - 5:25/km - HR 151
2,00 km - 8:04 - 4:02/km - HR 167
0,35 km - 2:00 - 5:42/km - HR 156
1,50 km - 6:13 - 4:09/km - HR 170
0,36 km - 2:00 - 5:33/km - HR 156
1,50 km - 6:12 - 4:08/km - HR 170
2,91 km - 16:17 - 5:36/km - HR 141
Czwartek, 26.04.18 r. - BS - 12,5 km - 1:05:53 - 5:17/km - HR 137
Piątek, 27.04.18 r. - Bieg progowy 4 x 2 km p. 2' - 13,0 km - 1:01:29 - 4:44/km - HR 152
Pierwsze bieganie na jakiejś określonej prędkości od maratonu. No muszę przyznać, że trzeba się wziąć w garść i zacząć pilnować diety oraz robić coś szybszego, bo dzisiaj było ciężko :D Odcinki biegane na wale wiślanym w stosunkowo fajną pogodę, choć dla mnie ciut za ciepło Dwa pierwsze z wiatrem wyszły dość spoko, ale te kolejne po nawrotce pod wiatr to już skróciłem, bo zaczynało się piłowanie, a to miało być tylko wprowadzenie. Dwa dni temu zrobiłem 2 serie po 25 powtórzeń na nogę długich wykroków żeby poślad trochę popracował i mam takie domsy zarówno na pośladach jak i przywodzicielach, że bania mała. Muszę te wykroki robić regularnie bo widzę, że te mięśnie, które z perspektywy biegu są ważne, w ogóle nie są u mnie wytrenowane...
2,00 km - 10:59 - 5:30/km - HR 131
2,01 km - 8:05 - 4:02/km - HR 161
0,37 km - 2:00 - 5:25/km - HR 151
2,00 km - 8:04 - 4:02/km - HR 167
0,35 km - 2:00 - 5:42/km - HR 156
1,50 km - 6:13 - 4:09/km - HR 170
0,36 km - 2:00 - 5:33/km - HR 156
1,50 km - 6:12 - 4:08/km - HR 170
2,91 km - 16:17 - 5:36/km - HR 141
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 29.04.18 r. - Wycieczka biegowa - 24,5 km - 3:23:15 (3:49:04) - 7:36/km - HR 148 - +/- 1200 m
Szczyrk - Karkoszczonka - Kotarz - Biały Krzyż - Malinów - Malinowska Skała - Skrzyczne - Szczyrk
https://www.relive.cc/view/1540420614
Kolejna wycieczka biegowa po Beskidach. Kolejny raz upalny dzień i przyjemnie spędzony czas. Trasę wybrałem taką, by było pod górę, ale nie super stromo, a możliwie biegowo. Oczywiście bieg w górach to bieg w górach :D Było sporo podchodzenia, litr wody wystarczył mi na styk, ale ogólnie pozytywny trening. Na Malinowskiej Skale i Skrzycznem postoje. Zbieg krótki i dość stromy, ciasny i dość zatłoczony.
Szczyrk - Karkoszczonka - Kotarz - Biały Krzyż - Malinów - Malinowska Skała - Skrzyczne - Szczyrk
https://www.relive.cc/view/1540420614
Kolejna wycieczka biegowa po Beskidach. Kolejny raz upalny dzień i przyjemnie spędzony czas. Trasę wybrałem taką, by było pod górę, ale nie super stromo, a możliwie biegowo. Oczywiście bieg w górach to bieg w górach :D Było sporo podchodzenia, litr wody wystarczył mi na styk, ale ogólnie pozytywny trening. Na Malinowskiej Skale i Skrzycznem postoje. Zbieg krótki i dość stromy, ciasny i dość zatłoczony.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2018, 09:58 przez rolin', łącznie zmieniany 1 raz.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Środa, 02.05.18 r. - BS - 10,7 km - 59:05 - 5:32/km - HR 142
W niedzielę wieczorem strułem się jakimś żarciem i poniedziałek oraz wtorek spędziłem w łóżku z gorączką i biegunką. Odwodniony i wykończony nie miałem nawet sił wstać :/ W środę delikatna poprawa, więc wyszedłem na BSa żeby się rozruszać trochę, ale wysokie tętno i ogólna niemoc była odczuwalna. I oczywiście krzaki po drodze zaliczone
Czwartek, 03.05.18 r. - Wycieczka biegowa - 22,0 km - 4:20:59 (6:14:07) - 10:33/km - HR 140 - +/- 1800 m
Kuźnice - Giewont - Kopa Kondracka - Kasprowy - Murowaniec - Kuźnice
https://www.relive.cc/view/1546923828
Od jakiegoś czasu miałem w planach Tatry na biegowo i choć nie byłem w pełni sił, ani żołądek nie był w pełni stabilny, postanowiłem pojechać na wycieczkę biegową, bo pogoda aktualnie nas rozpieszcza. Zjadłem pół blistra stoperanu i zrobiłem bardzo przyjemną, choć wymagającą pętelkę. Co prawda nie mogłem wejść na wyższe obroty, bo organizm nie pozwalał, więc podejścia głównie chodzone, ale coś tam potruchtałem po płaskim, a szczególnie pozbiegałem, bo na to sił starczyło Po pierogach ruskich w Murowańcu końcowy zbieg do Kuźnic doliną Jaworzynki był naprawdę relaksujący mimo 20 kilometrów w nogach.
W niedzielę wieczorem strułem się jakimś żarciem i poniedziałek oraz wtorek spędziłem w łóżku z gorączką i biegunką. Odwodniony i wykończony nie miałem nawet sił wstać :/ W środę delikatna poprawa, więc wyszedłem na BSa żeby się rozruszać trochę, ale wysokie tętno i ogólna niemoc była odczuwalna. I oczywiście krzaki po drodze zaliczone
Czwartek, 03.05.18 r. - Wycieczka biegowa - 22,0 km - 4:20:59 (6:14:07) - 10:33/km - HR 140 - +/- 1800 m
Kuźnice - Giewont - Kopa Kondracka - Kasprowy - Murowaniec - Kuźnice
https://www.relive.cc/view/1546923828
Od jakiegoś czasu miałem w planach Tatry na biegowo i choć nie byłem w pełni sił, ani żołądek nie był w pełni stabilny, postanowiłem pojechać na wycieczkę biegową, bo pogoda aktualnie nas rozpieszcza. Zjadłem pół blistra stoperanu i zrobiłem bardzo przyjemną, choć wymagającą pętelkę. Co prawda nie mogłem wejść na wyższe obroty, bo organizm nie pozwalał, więc podejścia głównie chodzone, ale coś tam potruchtałem po płaskim, a szczególnie pozbiegałem, bo na to sił starczyło Po pierogach ruskich w Murowańcu końcowy zbieg do Kuźnic doliną Jaworzynki był naprawdę relaksujący mimo 20 kilometrów w nogach.
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Sobota, 05.05.18 r. - Bieg Progowy 5 km - 5 km - 20:10 - 4:02/km - HR 170
Pseudo bieg progowy w ramach parkrun, z założeniem trzymania tempa 4 min / km. Formy nie ma, nogi zmęczone, tętno jak przy biegu na 10 k Trening udany, ale strasznie ciężko mi się teraz biega w tych temperaturach. Będzie trzeba może spróbować treningów na odcinkach sub 1 km, które nie będą tak uciążliwe w letnich temperaturach. Wypadałoby troszkę tej szybkości zrobić
Pseudo bieg progowy w ramach parkrun, z założeniem trzymania tempa 4 min / km. Formy nie ma, nogi zmęczone, tętno jak przy biegu na 10 k Trening udany, ale strasznie ciężko mi się teraz biega w tych temperaturach. Będzie trzeba może spróbować treningów na odcinkach sub 1 km, które nie będą tak uciążliwe w letnich temperaturach. Wypadałoby troszkę tej szybkości zrobić
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 06.05.18 r. - Wycieczka biegowa - 20,6 km - 04:49:04 (5:59:13) - 11:16/km - HR 117 - +/- 1600 m
Kiry - Przysłop Miętusi - Małołączniak - Krzesanica - Ciemniak - Kiry
Lajtowa wycieczka biegowa ze znajomą. Tempo spokojne, tętno niziutkie, pogoda ładna, trasa ciekawa. Na Małołączniak przez Przysłop Miętusi ostre podejście, po Czerwonych Wierchach już dało radę potruchtać, a zbieg przez Dolinę Tomanową i Kościeliską bardzo spokojny i przyjemny. W schronisku na Hali Ornak bardzo smaczna szarlotka z sezonowymi owocami - polecam! Na Ciemniaku spotkaliśmy pieska, który podczepiał się pod turystów. Dołączył do nas na zbiegu aż do samego schroniska. Malutki piesełek, a hasał lepiej niż niejeden piechur
https://www.relive.cc/view/1553151983
Kiry - Przysłop Miętusi - Małołączniak - Krzesanica - Ciemniak - Kiry
Lajtowa wycieczka biegowa ze znajomą. Tempo spokojne, tętno niziutkie, pogoda ładna, trasa ciekawa. Na Małołączniak przez Przysłop Miętusi ostre podejście, po Czerwonych Wierchach już dało radę potruchtać, a zbieg przez Dolinę Tomanową i Kościeliską bardzo spokojny i przyjemny. W schronisku na Hali Ornak bardzo smaczna szarlotka z sezonowymi owocami - polecam! Na Ciemniaku spotkaliśmy pieska, który podczepiał się pod turystów. Dołączył do nas na zbiegu aż do samego schroniska. Malutki piesełek, a hasał lepiej niż niejeden piechur
https://www.relive.cc/view/1553151983
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 05.05.18 r. - Cross - 10,5 km - 52:55 - 5:03/km - HR 160
Intensywny cross po pagórkowatej trasie biegu Bukowica Run, w którym prawdopodobnie wezmę udział za dwa tygodnie. Trasa technicznie łatwa, po lesie, ale podbiegi są odczuwalne choć raczej rozciągnięte. Starałem się biec w drugim zakresie, ale wchodziłem też wyżej z intensywnością.
Środa, 05.05.18 r. - BS - 13,1 km - 1:09:35 - 5:18/km - HR 140
Bieg spokojny. W obecnych temperaturach tętno mam masakrycznie wysokie, choć nie czuję tego po sobie. Trzeba się ogarnąć i biegać wolniej...
Czwartek, 05.05.18 r. - Interwały 6 x 600 m 3:40 p. 2:30 - 9,8 km - 51:47 - 5:18/km - HR 148
Sześć odcinków po 600 m w tempie interwałowym. Ciężko to wchodziło Przerwy po 2:30 w tym 30-60 s marszu. Na ostatnim dwóch powtórzeniach dobiłem do 181 bpm, co jest aktualnie najwyższą wartością jaką odnotowałem na pulsometrze. Płuca przewentylowane, nogi rozkręcone. Trochę grzbiet prawej stopy mnie pobolewa, ale mam nadzieję, że to tylko lekkie przeciążenie. W niedzielę planuję start w biegu na 10 km w Chrzanowie. Start o 15 trochę komplikuje sprawę, ale liczę na mocny trening.
2,34 km - 12:36 - 5:23/km - HR 136
0,60 km - 2:12 - 3:39/km - HR 161
0,35 km - 2:30 - 7:07/km - HR 143
0,60 km - 2:10 - 3:37/km - HR 166
0,36 km - 2:30 - 6:53/km - HR 146
0,60 km - 2:10 - 3:36/km - HR 168
0,29 km - 2:30 - 8:32/km - HR 146
0,60 km - 2:10 - 3:36/km - HR 167
0,32 km - 2:30 - 7:56/km - HR 145
0,61 km - 2:13 - 3:40/km - HR 170
0,25 km - 2:30 - 9:58/km - HR 139
0,60 km - 2:09 - 3:34/km - HR 169
2,23 km - 14:59 - 6:44/km - HR 145
Intensywny cross po pagórkowatej trasie biegu Bukowica Run, w którym prawdopodobnie wezmę udział za dwa tygodnie. Trasa technicznie łatwa, po lesie, ale podbiegi są odczuwalne choć raczej rozciągnięte. Starałem się biec w drugim zakresie, ale wchodziłem też wyżej z intensywnością.
Środa, 05.05.18 r. - BS - 13,1 km - 1:09:35 - 5:18/km - HR 140
Bieg spokojny. W obecnych temperaturach tętno mam masakrycznie wysokie, choć nie czuję tego po sobie. Trzeba się ogarnąć i biegać wolniej...
Czwartek, 05.05.18 r. - Interwały 6 x 600 m 3:40 p. 2:30 - 9,8 km - 51:47 - 5:18/km - HR 148
Sześć odcinków po 600 m w tempie interwałowym. Ciężko to wchodziło Przerwy po 2:30 w tym 30-60 s marszu. Na ostatnim dwóch powtórzeniach dobiłem do 181 bpm, co jest aktualnie najwyższą wartością jaką odnotowałem na pulsometrze. Płuca przewentylowane, nogi rozkręcone. Trochę grzbiet prawej stopy mnie pobolewa, ale mam nadzieję, że to tylko lekkie przeciążenie. W niedzielę planuję start w biegu na 10 km w Chrzanowie. Start o 15 trochę komplikuje sprawę, ale liczę na mocny trening.
2,34 km - 12:36 - 5:23/km - HR 136
0,60 km - 2:12 - 3:39/km - HR 161
0,35 km - 2:30 - 7:07/km - HR 143
0,60 km - 2:10 - 3:37/km - HR 166
0,36 km - 2:30 - 6:53/km - HR 146
0,60 km - 2:10 - 3:36/km - HR 168
0,29 km - 2:30 - 8:32/km - HR 146
0,60 km - 2:10 - 3:36/km - HR 167
0,32 km - 2:30 - 7:56/km - HR 145
0,61 km - 2:13 - 3:40/km - HR 170
0,25 km - 2:30 - 9:58/km - HR 139
0,60 km - 2:09 - 3:34/km - HR 169
2,23 km - 14:59 - 6:44/km - HR 145
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Niedziela, 13.05.18 r. - Zawody - Pociąg do Biegania - II Chrzanowski Bieg Uliczny - 10 km - 41:10 (OPEN - 26, M20 - 11)
I znów upalna niedziela i bieg w pełnym słońcu Kolejny raz przekonałem się, że powyżej 15 stopni to ja nie jestem w stanie biegać przyzwoicie. A najlepiej jak jest blisko zera W sobotę pół dnia wspinałem się w Jurze, a na grillu siedziałem jakoś do północy, ale w niedziele byłem wypoczęty i naładowany karkówką. Bieg był dopiero o 15, więc wstałem jakoś po 10 i zjadłem jeszcze na wszelki wypadek dwie bułki. Pakiet odebrałem wcześniej, a na miejscu zjawiłem się jakoś 30 minut przed biegiem. Krótka rozgrzewka w postaci 10 minut truchtu z przebieżkami i skipami plus jakieś wymachy kończyn i jedziem z koksem. Trasa w Chrzanowie do łatwych nie należy. Mała górka na osiedle, solidny zbieg, górka na wiadukt, zbieg, delikatna górka do nawrotu na 2.5 km i tak cztery razy, bo powrót tą samą drogą. Płasko nie ma, szczególnie niszczący był ten podbieg w kierunku startu Zakładałem bieg na 40 minut, ale już przed startem czułem po temperaturze, że nic z tego nie będzie. Mimo wszystko pocisnąłem mocno w myśl zasadzie, że nawet najgorsze zawody będą lepsze niż trening. Starałem się biec równo, a na finiszu pod górkę na ostatnim kilometrze odnotowałem najwyższy zmierzony HR - 184.
Nie będę rozpisywał biegu, bo oprócz mocnego finiszu to nic ciekawego się nie działo
I znów upalna niedziela i bieg w pełnym słońcu Kolejny raz przekonałem się, że powyżej 15 stopni to ja nie jestem w stanie biegać przyzwoicie. A najlepiej jak jest blisko zera W sobotę pół dnia wspinałem się w Jurze, a na grillu siedziałem jakoś do północy, ale w niedziele byłem wypoczęty i naładowany karkówką. Bieg był dopiero o 15, więc wstałem jakoś po 10 i zjadłem jeszcze na wszelki wypadek dwie bułki. Pakiet odebrałem wcześniej, a na miejscu zjawiłem się jakoś 30 minut przed biegiem. Krótka rozgrzewka w postaci 10 minut truchtu z przebieżkami i skipami plus jakieś wymachy kończyn i jedziem z koksem. Trasa w Chrzanowie do łatwych nie należy. Mała górka na osiedle, solidny zbieg, górka na wiadukt, zbieg, delikatna górka do nawrotu na 2.5 km i tak cztery razy, bo powrót tą samą drogą. Płasko nie ma, szczególnie niszczący był ten podbieg w kierunku startu Zakładałem bieg na 40 minut, ale już przed startem czułem po temperaturze, że nic z tego nie będzie. Mimo wszystko pocisnąłem mocno w myśl zasadzie, że nawet najgorsze zawody będą lepsze niż trening. Starałem się biec równo, a na finiszu pod górkę na ostatnim kilometrze odnotowałem najwyższy zmierzony HR - 184.
Nie będę rozpisywał biegu, bo oprócz mocnego finiszu to nic ciekawego się nie działo
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Wtorek, 15.05.18 r. - BS + 10 przebieżek na podbiegu - 10,0 km - 53:59 - 5:25/km - HR 144
Luźny BS w duchocie. 10 przebieżek na podbiegu z naciskiem na prostą sylwetkę i pracę zginacza biodra. Tempo drugorzędne. Na koniec kilka ćwiczeń od Dominiki Stelmach. To będę katował ile wlezie: https://www.instagram.com/p/Bh7BhFpnF2M ... ach_runner
Środa, 16.05.18 r. - Bieg progowy 3 x 3 km p. 3' - 13,7 km - 1:03:15 - 4:36/km - HR 154
Przyszło delikatne ochłodzenie i w końcu trening wyszedł tak, że jestem zadowolony. Progowy na wale wiślanym bez spinania pośladów i umierania - po prostu weszło gładko. Być może nawet delikatnie za gładko, ale nie chciałem cisnąć. Na koniec trzeciego powtórzenia 100 m przyspieszenia. Delikatny wiaterek i temperatura sprzyjały szybszemu bieganiu. Po wczorajszych ćwiczeniach czułem delikatnie nogi, ale nie było źle. Mam nadzieję, że treningi będą tak wchodzić częściej
2,00 km - 10:58 - 5:29/km - HR 133
3,00 km - 12:10 - 4:03/km - HR 163
0,44 km - 3:00 - 6:45/km - HR 142
3,00 km - 12:11 - 4:04/km - HR 165
0,50 km - 3:00 - 6:01/km - HR 147
3,00 km - 12:07 - 4:02/km - HR 167
1,78 km - 10:23 - 5:49/km - HR 140
Luźny BS w duchocie. 10 przebieżek na podbiegu z naciskiem na prostą sylwetkę i pracę zginacza biodra. Tempo drugorzędne. Na koniec kilka ćwiczeń od Dominiki Stelmach. To będę katował ile wlezie: https://www.instagram.com/p/Bh7BhFpnF2M ... ach_runner
Środa, 16.05.18 r. - Bieg progowy 3 x 3 km p. 3' - 13,7 km - 1:03:15 - 4:36/km - HR 154
Przyszło delikatne ochłodzenie i w końcu trening wyszedł tak, że jestem zadowolony. Progowy na wale wiślanym bez spinania pośladów i umierania - po prostu weszło gładko. Być może nawet delikatnie za gładko, ale nie chciałem cisnąć. Na koniec trzeciego powtórzenia 100 m przyspieszenia. Delikatny wiaterek i temperatura sprzyjały szybszemu bieganiu. Po wczorajszych ćwiczeniach czułem delikatnie nogi, ale nie było źle. Mam nadzieję, że treningi będą tak wchodzić częściej
2,00 km - 10:58 - 5:29/km - HR 133
3,00 km - 12:10 - 4:03/km - HR 163
0,44 km - 3:00 - 6:45/km - HR 142
3,00 km - 12:11 - 4:04/km - HR 165
0,50 km - 3:00 - 6:01/km - HR 147
3,00 km - 12:07 - 4:02/km - HR 167
1,78 km - 10:23 - 5:49/km - HR 140
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Czwartek, 17.05.18 r. - BS - 9,7 km - 49:39 - 5:07/km - HR 140
Dzisiaj krótki BS w deszczu z 7 przebieżkami po 20 s. Głównie w celu przetestowania nowego nabytku jakim jest Garmin Fenix 5 Na szczęście dane praktycznie pokrywają się z tymi z Polara M400, więc jestem zadowolony. Nawet tętno z nadgarstka nie dużo różni się od tętna z pasa H7, co również mnie cieszy, bo na trekking nie będzie trzeba ubierać pasa Mam nadzieję, że współpraca będzie owocna Rzutem na taśmę na 99% pobiegnę w sobotę Beskidzkiego Toporka, czyli 25 km +/- 1150 po Beskidzie Małym. Będzie to fajne przetarcie przed Mardułą, jakiego nie jestem w stanie sobie zafundować na wycieczce biegowej.
Porównanie danych GPS z Polara M400 i Fenixa 5 (tętno z nadgarstka):
Dzisiaj krótki BS w deszczu z 7 przebieżkami po 20 s. Głównie w celu przetestowania nowego nabytku jakim jest Garmin Fenix 5 Na szczęście dane praktycznie pokrywają się z tymi z Polara M400, więc jestem zadowolony. Nawet tętno z nadgarstka nie dużo różni się od tętna z pasa H7, co również mnie cieszy, bo na trekking nie będzie trzeba ubierać pasa Mam nadzieję, że współpraca będzie owocna Rzutem na taśmę na 99% pobiegnę w sobotę Beskidzkiego Toporka, czyli 25 km +/- 1150 po Beskidzie Małym. Będzie to fajne przetarcie przed Mardułą, jakiego nie jestem w stanie sobie zafundować na wycieczce biegowej.
Porównanie danych GPS z Polara M400 i Fenixa 5 (tętno z nadgarstka):
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)