Adam Klein pisze:
.... Ale może zorganizuję jakiś konkurs na to kto trafi najlepiej.
"Chwilarek". Nie "kto trafi najlepiej", tylko "TAK" na 2:50-255 lub "NIE" na każdy inny wynik (nawet gdyby miał "dzień konia" i zaliczył np.2:06 tak jak Ten żółto-zielony) . Trafiać to możemy tylko z przedziału 2:50-2:55
Im krócej biegniesz, tym mniejszy dystans jesteś w stanie pokonać .
Adam Klein pisze:
.... Ale może zorganizuję jakiś konkurs na to kto trafi najlepiej.
Fajny pomysł z tym konkursem. Obstawiamy dokładny wynik co do sekundy i ten kto trafi najbliżej ma uścisk dłoni redaktora naczelnego lub startuje w projekcie ambitny amator poniżej 2h
Siedlak1975 pisze:Uwierz mi że po czterdziestce jesteś He-Menem bo chcesz młodym udowodnić że dasz radę
To nie chodzi o udowodnienie młodym, to jest łatwe, kwestia tylko z którym młodym się chcesz porównywać. Niestety prawda jest taka, że zwykle to sobie próbujemy udowodnić, że "stary człowiek i (jeszcze) może"
Po czterdziestce to jest już stromy zjazd w stosunku do szczytu sprawności. Poczytajcie sobie, autora reklamować nie trzeba: http://ksiegarniapzwl.pl/download/229480100.pdf
Nie twierdzę, że na jakikolwiek postęp jest już za późno, ale z każdym rokiem jest coraz trudniej. Fizjologii się nie przeskoczy.
Siedlak1975 pisze:Uwierz mi że po czterdziestce jesteś He-Menem bo chcesz młodym udowodnić że dasz radę
To nie chodzi o udowodnienie młodym, to jest łatwe, kwestia tylko z którym młodym się chcesz porównywać. Niestety prawda jest taka, że zwykle to sobie próbujemy udowodnić, że "stary człowiek i (jeszcze) może"
Po czterdziestce to jest już stromy zjazd w stosunku do szczytu sprawności. Poczytajcie sobie, autora reklamować nie trzeba: http://ksiegarniapzwl.pl/download/229480100.pdf
Nie twierdzę, że na jakikolwiek postęp jest już za późno, ale z każdym rokiem jest coraz trudniej. Fizjologii się nie przeskoczy.
Wszystko zależy od tego kiedy zacząłeś trenować. Ktoś kto zapiernicza od gówniarza to się po czterdziestce rozwijać nie będzie to oczywiste. Raczej będzie się zwijać Ale jeżeli ktoś zaczął biegać przed czterdziestką to wszystko przed nim. To sie ma tak samo do 50 czy 60 latków.
Siedlak1975 pisze:Uwierz mi że po czterdziestce jesteś He-Menem bo chcesz młodym udowodnić że dasz radę
To nie chodzi o udowodnienie młodym, to jest łatwe, kwestia tylko z którym młodym się chcesz porównywać. Niestety prawda jest taka, że zwykle to sobie próbujemy udowodnić, że "stary człowiek i (jeszcze) może"
Po czterdziestce to jest już stromy zjazd w stosunku do szczytu sprawności. Poczytajcie sobie, autora reklamować nie trzeba: http://ksiegarniapzwl.pl/download/229480100.pdf
Nie twierdzę, że na jakikolwiek postęp jest już za późno, ale z każdym rokiem jest coraz trudniej. Fizjologii się nie przeskoczy.
Etam, gadanie, biegam od trzech lat i ciągle mam progres, mimo iż minołem 50, ale to może tak jest,że tacy spóźnieni debiutanci już tak mają Jedynie co mi doskwiera to upierdliwy ból mięśni po jakimś 25 km (jak mnie to wkurza), może ma ktoś na to radę?
a co do tej nagrody to może p.Krysia się dorzuci??
Siedlak1975 pisze:Krysia odpala projekt 3000m poniżej 9 min. Zgłoś się na ochotnika
na płaskim czy z przeszkodami i Krysią na rowie z wodą, pytam bo nie wiem czy jest sens grać
Notabene Bronek Malinowski zrobił to w Motrealu 8:9:11 , więc jakiś margines jeszcze jest
wjabs pisze:Etam, gadanie, biegam od trzech lat i ciągle mam progres, mimo iż minołem 50, ale to może tak jest,że tacy spóźnieni debiutanci już tak mają?
Dokładnie tak jest Ja zaczynałem w wieku 41 lat i życiówkę w maratonie wybiegałem po 3 latach (w czwartym starcie), życiówkę na 10 km jeszcze rok później. Potem przez jakieś 2 lata wyniki utrzymywały się zwykle <40 min, ale ostatni taki wynik to miałem 9 lat po debiucie, czyli mając pięćdziesiątkę na karku. Teraz, po następnych 10 latach biegania to mogę się ewentualnie chwalić miejscami na pudle w kategorii albo zeszłorocznym wynikiem w maratonie, który według przelicznika WMA wyniósł tyle, w ile celuje nasz Amator. Ale o poprawianiu wyników w wartościach bezwzględnych to z wiekiem przy dłuższym stażu można zapomnieć.
Siedlak,
jakby Kenijczycy mieli biegać z pulsometrami, to przestaliby biegać w grupach. Tyle w temacie.
Pulsometr dla zaawansowanego amatora z długim stażem przydaje się na rozbieganiach, żeby nie wchodzić w za wysokie tętna. Jak wysokie? Doświadczony biegacz po kilku sezonach wypracowuje sobie wręcz rytualne obrządki, czuje kiedy było za szybko i wie dlaczego potem nie wychodzi akcent. Taka rutyna raczej jednak nie dotyczy biegających gadżeciarzy, którzy zamienili zmysły na odczyty z czujników. Bieganie dzielnie opiera się dygitalizacji i całe szczęście, bo w tym tkwi cały urok. Nie ma to jak klasyczny analog, czyli minimalizm w każdym calu i bieganie na czuja.
Wrócę jeszcze do kwestii obozu. Pytasz Adam prowokacyjnie, co takiego można robić na obozie, czego nie dałoby się zrealizować w Warszawie. (Uważam, że nawet 200km da się zrobić w Warszawie). Obóz to najlepszy czas na alienację i zbijanie wagi. Zaniechaliście tego kontrowersyjnego wątku wchodząc w jeszcze bardziej kontrowersyjny, podwajając kilometraż.
Praca nad niską wagą jest bardzo specyficzna, przede wszystkim mentalnie. Zjazdy energetyczne najlepiej przesypiać, o co bardzo trudno funkcjonując w wirze obowiązków codziennych, stąd warunki obozowe są tutaj idealne. Oczywiście takie rzeczy jak obchody jubileuszy, albo inne okazje do imprezowania nie wchodzą w grę, choć na pewno kuszą podczas obozowania.
Dzięki Yacool, myslalem że cos takiego odpiszesz. Ja jako totalny amator wykorzystuję do tego żeby nie przeginać. Czyli jak ma być wolno powiedzmy do 135 to mam coś co mnie pilnuje. Dobry przyklad mam z dzisiaj. Po chorobie 10km do 150bpm wyszlo tylko 4:54 gdzie przed choróbskiem robiłem 18km na 135bpm w 4:49.
Jezu jak mnie kusiło żeby docisnąć!!!!