
Sobota, 20.01.2018
Parkrun na rozgrzewkę.
5 km - 30:19 ~ 6:03
Udo po 1 kilometrze przestało boleć, więc byłem dobrej myśli. Po parkrunie, w samochód z innymi biegaczami i kierunek dziewicza góra.

Ostatnimi dniami napadało trochę śniegu w Poznaniu, do tego dodatnia temperatura i ślizgawka gotowa. Zgodnie z radą @sebbor ruszyłem powolutku, tempo po 300m oscylowało w okolicach 7:00. Pierwszy podbieg, a ja się ślizgam jak cholera, o wbiegnięciu nie ma mowy, więc skokami jakoś znalazłem się do góry i biegłem dalej, pierwszy zbieg i pierwsza gleba. Na szczęście nic się nie stało, ale zacząłem być ostrożniejszy na zbiegach które i tak strasznie ciągnęły w dól. Pierwsze kółko zamknięte w 36:50 i biegniemy dalej. Zaczęły dawać o sobie znaki zmęczenia, płuca mimo tempa 7:00 i wolniejszego strasznie paliły, no ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Na drugim kółku już częściej podchodziłem niż podbiegałem pod górki, starałem się robić to naprzemiennie, raz podbiegam, raz podchodzę. Na ostatnim zbiegu myślałem, że za chwilę się przewrócę i nie będzie już co ze mnie zbierać, mimo próby hamowania nic to nie dało, w końcu chwyciłem się jakiegoś drzewa i udało mi się wyhamować. Na mecie zameldowałem się w czasie 1:15:52. Pierwsze zetknięcie z górami, szkoda, że na śniegu i lodzie. Niestety na asfaltówkach ciężko było coś więcej robić, kiedy noga sama mi uciekała do tyłu. Osobiście jestem zadowolony i jak będzie okazja, pobiegnę znowu

10 km - 1:15:52 ~ 7:35