Truchtem do ślubu - by LW
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
12.10.2017 - 254 dni
Wracam do biegania - wreszcie! 2 tygodnie chorowania, w tym tygodniowe zwolnienie i antybiotyk. Od początku tygodnia powoli wracam do aktywności fizycznej- zacząłem od siłowni, ale że dziś pogoda fajna, to ruszyłem w teren Niestety, najpierw zegarek nie chciał ze mną współpracować, a potem zerwał się wiat, który oczywiście wiał w twarz
Najważniejsze jednak, że poszurałem, cyklem: 7:30B/2:30M/8:00B/2:00M/5:00B/5:00M, razem wyszło 3,65 km w 30 minut
Byłoby lepiej, ale pod koniec całkowicie "siadłem" więc wolałem raz odpuścić, niż potem szybko się zniechęcić
Wracam do biegania - wreszcie! 2 tygodnie chorowania, w tym tygodniowe zwolnienie i antybiotyk. Od początku tygodnia powoli wracam do aktywności fizycznej- zacząłem od siłowni, ale że dziś pogoda fajna, to ruszyłem w teren Niestety, najpierw zegarek nie chciał ze mną współpracować, a potem zerwał się wiat, który oczywiście wiał w twarz
Najważniejsze jednak, że poszurałem, cyklem: 7:30B/2:30M/8:00B/2:00M/5:00B/5:00M, razem wyszło 3,65 km w 30 minut
Byłoby lepiej, ale pod koniec całkowicie "siadłem" więc wolałem raz odpuścić, niż potem szybko się zniechęcić
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
17.10.2017 - 249 dni
Dzisiaj pogoda doskonała więc i na bieganie było więcej ochoty Zrobiłem 6 x 4:00B/1:00M , potem bardzo spokojnego 10 minut truchtu, a na koniec 5 minut marszu Razem wyszło 6 km w 45:00 więc progres jakiś jest Jeśli uda mi się rano podnieść z wyrka, to potruchtam jeszcze przed pracą - wiem, że powinienem zrobić przerwę, ale aż szkoda tracić taką pogodę
Dzisiaj pogoda doskonała więc i na bieganie było więcej ochoty Zrobiłem 6 x 4:00B/1:00M , potem bardzo spokojnego 10 minut truchtu, a na koniec 5 minut marszu Razem wyszło 6 km w 45:00 więc progres jakiś jest Jeśli uda mi się rano podnieść z wyrka, to potruchtam jeszcze przed pracą - wiem, że powinienem zrobić przerwę, ale aż szkoda tracić taką pogodę
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
19.10.2017 - 247 dni
Miałem pobiegać rano, ale niestety zawiódł mnie budzik w telefonie Ostatecznie wygospodarowałem chwilę po pracy. Z racji, że od rana miałem czas tylko na śniadanie (może to i lepiej, wykorzystam te zaoszczędzone kcal wieczorem ) więc mocy potężnej nie było, a i bieganie po górkach było dodatkowym obciążeniem
Ostatecznie systemem 9x 4:00B/1:00M plus 5 minut spokojnego marszu na koniec wyszło 6,5 km w 50 minut więc jestem zadowolony
W przyszłym tygodniu planuję zwolnić, by wydłużyć czas ciągłego biegu do 7-8 minut z minutową przerwą na marsz
Miałem pobiegać rano, ale niestety zawiódł mnie budzik w telefonie Ostatecznie wygospodarowałem chwilę po pracy. Z racji, że od rana miałem czas tylko na śniadanie (może to i lepiej, wykorzystam te zaoszczędzone kcal wieczorem ) więc mocy potężnej nie było, a i bieganie po górkach było dodatkowym obciążeniem
Ostatecznie systemem 9x 4:00B/1:00M plus 5 minut spokojnego marszu na koniec wyszło 6,5 km w 50 minut więc jestem zadowolony
W przyszłym tygodniu planuję zwolnić, by wydłużyć czas ciągłego biegu do 7-8 minut z minutową przerwą na marsz
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
24.10.2017 - 242 dni
Wielki dzień!
Po niecałych 60 dniach od powrotu, wliczając w to przerwę na chorobę, zaliczyłem swoje pierwsze 30 minut ciągłego biegu Powiem nawet więcej, tego ciągłego szurania wyszło nawet 40 minut! Dzisiaj nie patrzyłem na tempo ani dystans, a jedynie na puls- przez pierwsze 25 minut starałem się, by nie przekroczył 150-155 bmp, kolejne 5 minut mocniejszego biegu, a potem na dokładkę 10 minut bardzo spokojnego szurania i około 4 minuty marszu. Razem wyszło 5,5km w 44:11
Czy czuję się biegaczem? Nie
Czy czuję się lepszy od początkujących, których dzisiaj mijałem? Nie, nawet nabrałem do nich jeszcze większego szacunku
Czy jestem z siebie dumny? Tak, choć nie do końca
Czy są rezerwy? Tak, ale muszę zgubić trochę wagi
PS. od dwóch tygodni zacząłem pilnować swojej diety i nie przekraczać założonej puli kcal- od tego czasu -2,3 kg oraz ok 4 cm w pasie
Wielki dzień!
Po niecałych 60 dniach od powrotu, wliczając w to przerwę na chorobę, zaliczyłem swoje pierwsze 30 minut ciągłego biegu Powiem nawet więcej, tego ciągłego szurania wyszło nawet 40 minut! Dzisiaj nie patrzyłem na tempo ani dystans, a jedynie na puls- przez pierwsze 25 minut starałem się, by nie przekroczył 150-155 bmp, kolejne 5 minut mocniejszego biegu, a potem na dokładkę 10 minut bardzo spokojnego szurania i około 4 minuty marszu. Razem wyszło 5,5km w 44:11
Czy czuję się biegaczem? Nie
Czy czuję się lepszy od początkujących, których dzisiaj mijałem? Nie, nawet nabrałem do nich jeszcze większego szacunku
Czy jestem z siebie dumny? Tak, choć nie do końca
Czy są rezerwy? Tak, ale muszę zgubić trochę wagi
PS. od dwóch tygodni zacząłem pilnować swojej diety i nie przekraczać założonej puli kcal- od tego czasu -2,3 kg oraz ok 4 cm w pasie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
26.10.2017 - 240 dni
Po ostatnim sukcesie nogi jeszcze nieco zmęczone, więc dziś uznałem, że skorzystam z pogody i pobiegnę na totalnym luzie, czyli baaardzo wolno- średnie tętno 151 bpm, maksymalne ok 168 bpm to potwierdza Bez jakiegoś katorżniczego wysiłku zrobiłem 4,81 km w 40 minut (bez przerwy!). Tempo niższe niż zwykle, ale niekoniecznie się tym przejmuję, bo wreszcie te 30-40 minut sprawia mi przyjemność Piątek mam wolny, więc być może złamię swoją zasadę i pobiegam dzień po dniu (w sobotę nie ma szans) ale też nie spinam się na to
Przyszły tydzień z racji święta będzie troszkę szarpany, planuję w nim dalej truchtać spokojnie te ok 40 minut, a potem zacząć myśleć co dalej No właśnie, drodzy koledzy i koleżanki, co polecacie dalej? Czy zwykłe dokładanie po 5 minut do poszczególnych treningów będzie dobrą opcją? Czy może lepiej zacząć dzielić jakoś te treningi? Od listopada znów będę miał wolne weekendy, więc i czasu na wciśnięcie 3 treningu będę miał więcej
Po ostatnim sukcesie nogi jeszcze nieco zmęczone, więc dziś uznałem, że skorzystam z pogody i pobiegnę na totalnym luzie, czyli baaardzo wolno- średnie tętno 151 bpm, maksymalne ok 168 bpm to potwierdza Bez jakiegoś katorżniczego wysiłku zrobiłem 4,81 km w 40 minut (bez przerwy!). Tempo niższe niż zwykle, ale niekoniecznie się tym przejmuję, bo wreszcie te 30-40 minut sprawia mi przyjemność Piątek mam wolny, więc być może złamię swoją zasadę i pobiegam dzień po dniu (w sobotę nie ma szans) ale też nie spinam się na to
Przyszły tydzień z racji święta będzie troszkę szarpany, planuję w nim dalej truchtać spokojnie te ok 40 minut, a potem zacząć myśleć co dalej No właśnie, drodzy koledzy i koleżanki, co polecacie dalej? Czy zwykłe dokładanie po 5 minut do poszczególnych treningów będzie dobrą opcją? Czy może lepiej zacząć dzielić jakoś te treningi? Od listopada znów będę miał wolne weekendy, więc i czasu na wciśnięcie 3 treningu będę miał więcej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
07.11.2017 - 228 dni
Witajcie po dłuższej przerwie - zeszły tydzień z powodu Święta Zmarłych musiałem logistycznie pisać na straty, w dodatku weekend był bardzo niesportowy
Od wczoraj powrót do swojego jedzenia, dodatkowo wczoraj skorzystałem z treningu EMS czyli wykorzystującego elektrostymulację - polecam!
Dzisiaj wreszcie przyszedł czas na bieganie, uznałem że idę na żywioł, a z drugiej strony nie będę przesadzał z tempem by jak najdłużej wytrzymać bez przejścia w marsz. Efekt? W niecałe 39 minut zrobiłem 5 km! Co więcej potem przeszedłem do jeszcze spokojniejszego szurania bez marszu i... zaliczyłem swoją pierwszą pełną godzinę biegu od powrotu
Razem wyszło 7,5 km w 60 minut - jestem mega dumny, bo jeszcze niedawno tyle przemierzałem w ciągu tygodnia
Dalsze plany się nie zmieniają, chcę stabilizować trening na poziomie 3x 40-45 minut (choć jeśli wszystko bedzie ok, będę starał się chociaż jeden robić dłuższy), zadbać o ujemny bilans kaloryczny i zmierzać do celu- mniej niż 100 cm w pasie :D
Witajcie po dłuższej przerwie - zeszły tydzień z powodu Święta Zmarłych musiałem logistycznie pisać na straty, w dodatku weekend był bardzo niesportowy
Od wczoraj powrót do swojego jedzenia, dodatkowo wczoraj skorzystałem z treningu EMS czyli wykorzystującego elektrostymulację - polecam!
Dzisiaj wreszcie przyszedł czas na bieganie, uznałem że idę na żywioł, a z drugiej strony nie będę przesadzał z tempem by jak najdłużej wytrzymać bez przejścia w marsz. Efekt? W niecałe 39 minut zrobiłem 5 km! Co więcej potem przeszedłem do jeszcze spokojniejszego szurania bez marszu i... zaliczyłem swoją pierwszą pełną godzinę biegu od powrotu
Razem wyszło 7,5 km w 60 minut - jestem mega dumny, bo jeszcze niedawno tyle przemierzałem w ciągu tygodnia
Dalsze plany się nie zmieniają, chcę stabilizować trening na poziomie 3x 40-45 minut (choć jeśli wszystko bedzie ok, będę starał się chociaż jeden robić dłuższy), zadbać o ujemny bilans kaloryczny i zmierzać do celu- mniej niż 100 cm w pasie :D
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
09.11.2017 - 226 dni
Ojj, po godzinnym bieganiu i poniedziałkowym EMS wczoraj każdy schodek był wyzwaniem, a łydki były twarde jak z betonu Dzisiaj też jeszcze odczuwałem tego skutki i długo biłem się sam ze sobą czy wyjść na trening, czy też zrobić sobie dodatkowe wolne - jednak udało mi się zwalczyć wirus lenistwa i wyjść w teren Bardzo spokojnie, dopiero po około 25 minutach zacząłem odczuwać lekki dyskomfort, ale jeszcze trochę udało się doczłapać- razem wyszło 5,25 km w 40:00 minut, czyli plan jest sukcesywnie realizowany
Być może w ten weekend, z racji wolnego czasu, uda mi się potruchtać nieco więcej, choć oczywiście bez szaleństw
PS. efektem uboczynym jest to, że spokojnie tempo biegu mimo dłuższych dystansów jest utrzymane tak, tak wiem, biegam tempem szybkiego spaceru, ale... sprawia mi to przyjemność, a gdy waga spadnie przyjdzie czas na poprawę i tego elementu
Listopad 2017: 07:48
Październik 2017: 07:49
Wrzesień 2017: 07:52
Sierpień 2017: 07:46
Ojj, po godzinnym bieganiu i poniedziałkowym EMS wczoraj każdy schodek był wyzwaniem, a łydki były twarde jak z betonu Dzisiaj też jeszcze odczuwałem tego skutki i długo biłem się sam ze sobą czy wyjść na trening, czy też zrobić sobie dodatkowe wolne - jednak udało mi się zwalczyć wirus lenistwa i wyjść w teren Bardzo spokojnie, dopiero po około 25 minutach zacząłem odczuwać lekki dyskomfort, ale jeszcze trochę udało się doczłapać- razem wyszło 5,25 km w 40:00 minut, czyli plan jest sukcesywnie realizowany
Być może w ten weekend, z racji wolnego czasu, uda mi się potruchtać nieco więcej, choć oczywiście bez szaleństw
PS. efektem uboczynym jest to, że spokojnie tempo biegu mimo dłuższych dystansów jest utrzymane tak, tak wiem, biegam tempem szybkiego spaceru, ale... sprawia mi to przyjemność, a gdy waga spadnie przyjdzie czas na poprawę i tego elementu
Listopad 2017: 07:48
Październik 2017: 07:49
Wrzesień 2017: 07:52
Sierpień 2017: 07:46
Ostatnio zmieniony 14 lis 2017, 21:09 przez LucioWisla, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
11.11.2017 - 224 dni
Dzień wolny, więc można było potruchtać za widoku Mogło być więcej, ale pogoda (deszcze, wiatr) nie pomagały- wolałem więc poszurać trochę krócej, niż znów mieć przerwę z powodu choroby Ostatecznie wyszło nieco ponad 7 km w 54:09
Jutro w planie odpoczynek i regeneracja- basen, sauna, ewentualnie spacer Kolejny trening biegowy powinien wypaść we wtorek i mam nadzieję, że w nogach znów będzie para
Myślicie, że przy sumiennym zwiększaniu kilometrażu jestem w stanie na wiosnę zrobić półmaraton w jakimś znośnym czasie?
Dzień wolny, więc można było potruchtać za widoku Mogło być więcej, ale pogoda (deszcze, wiatr) nie pomagały- wolałem więc poszurać trochę krócej, niż znów mieć przerwę z powodu choroby Ostatecznie wyszło nieco ponad 7 km w 54:09
Jutro w planie odpoczynek i regeneracja- basen, sauna, ewentualnie spacer Kolejny trening biegowy powinien wypaść we wtorek i mam nadzieję, że w nogach znów będzie para
Myślicie, że przy sumiennym zwiększaniu kilometrażu jestem w stanie na wiosnę zrobić półmaraton w jakimś znośnym czasie?
Ostatnio zmieniony 14 lis 2017, 21:09 przez LucioWisla, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
14.11.2017 - 221 dni
Życie i organizm to przewrotny twór Ostatnie kilka dni czułem się nadzwyczaj kiepsko, najchętniej tylko bym spał i spał, a i tak po 21 wyglądałem jak zombie Dzisiaj lekko musiałem przymusić się do treningu, bo ciemno, bo zimno, bo wieje, bo pada i... zrobiłem jeden z lepszych treningów ostatnio! 5,57 km w 40 minut - jestem więcej niż zadowolony! Szcególnie dobrze wypadł 2 kilometr, który zrobiłem w 6:32 min/km przy średnim 163 bmp - dla większości to tempo konwersacyjne, dla mnie do niedawna zawałowo-sercowe
Oby w czwartek biegło się równie dobrze!
PS. Zapomniałem się pochwalić Odkąd kolejny raz podjąłem próbę biegania, wykonałem (łącznie dzisiejszym) 21 treningów i właśnie przekroczyłem granicę 100 przeszuranych kilometrów Pierwszy sukces jest
Życie i organizm to przewrotny twór Ostatnie kilka dni czułem się nadzwyczaj kiepsko, najchętniej tylko bym spał i spał, a i tak po 21 wyglądałem jak zombie Dzisiaj lekko musiałem przymusić się do treningu, bo ciemno, bo zimno, bo wieje, bo pada i... zrobiłem jeden z lepszych treningów ostatnio! 5,57 km w 40 minut - jestem więcej niż zadowolony! Szcególnie dobrze wypadł 2 kilometr, który zrobiłem w 6:32 min/km przy średnim 163 bmp - dla większości to tempo konwersacyjne, dla mnie do niedawna zawałowo-sercowe
Oby w czwartek biegło się równie dobrze!
PS. Zapomniałem się pochwalić Odkąd kolejny raz podjąłem próbę biegania, wykonałem (łącznie dzisiejszym) 21 treningów i właśnie przekroczyłem granicę 100 przeszuranych kilometrów Pierwszy sukces jest
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
16.11.2017 - 219 dni
Lepiej, lepiej, coraz lepiej... W nocy spałem słabo, ledwo doczłapałem do pracy, do 18 siedziałem na szkoleniu, zdołałem zjeść jeden posiłek, więc do domu wróciłem jak dętka Dzisiaj jednak czwartek, więc jeden z moich biegowych dni i nie chciałem odpuszczać - przecież to tylko 40 minut, a potem będzie nagroda Wyszedłem, nie patrzyłem na zegarek, zwyczajnie biegłem jak mi pasowało- trochę szybciej, trochę wolniej i... w 41 minut wyszło 6,087 km! To mój najszybszy trening (choć nie spinam się nad tym, by się jakoś katować) - 6:44 min/km przy solidnym wysiłku, ale nie wycieńczeniu pozwala patrzeć w nadzieją w moją biegową przyszłość W tym tygodniu planuję jeszcze ok. 50-minutowe spokojne wybiegnie (plus może uda się jeszcze jakiś lekki truchcik zaliczyć) a teraz czas na nagrodę - prawdziwego tureckiego kebaba
Chyba zasłużyłem?
Lepiej, lepiej, coraz lepiej... W nocy spałem słabo, ledwo doczłapałem do pracy, do 18 siedziałem na szkoleniu, zdołałem zjeść jeden posiłek, więc do domu wróciłem jak dętka Dzisiaj jednak czwartek, więc jeden z moich biegowych dni i nie chciałem odpuszczać - przecież to tylko 40 minut, a potem będzie nagroda Wyszedłem, nie patrzyłem na zegarek, zwyczajnie biegłem jak mi pasowało- trochę szybciej, trochę wolniej i... w 41 minut wyszło 6,087 km! To mój najszybszy trening (choć nie spinam się nad tym, by się jakoś katować) - 6:44 min/km przy solidnym wysiłku, ale nie wycieńczeniu pozwala patrzeć w nadzieją w moją biegową przyszłość W tym tygodniu planuję jeszcze ok. 50-minutowe spokojne wybiegnie (plus może uda się jeszcze jakiś lekki truchcik zaliczyć) a teraz czas na nagrodę - prawdziwego tureckiego kebaba
Chyba zasłużyłem?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
19.11.2017 - 216 dni
Niedospanie + złe odzywianie + kiepska pogoda + złe ubranie = zjazd i kryzys
Wszystko bolało, nic się nie chciało, z 50 minut wyszło tylko 20 minut i 2,54 km
Cóż, nikt nie mówił, że będzie kolorowo, odpocznę i jutro jazda
Niedospanie + złe odzywianie + kiepska pogoda + złe ubranie = zjazd i kryzys
Wszystko bolało, nic się nie chciało, z 50 minut wyszło tylko 20 minut i 2,54 km
Cóż, nikt nie mówił, że będzie kolorowo, odpocznę i jutro jazda
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
Chwilę mnie nie było, dokładnie 9 dni przerwy, a w tym czasie "młyn" w pracy, kiepskie samopoczucie, długi weekend w domu, kilka dni zupełnie innego odżywiania, sporo % i... no sami wiecie jak mogło się to skończyć
28.11.2017
Po kilku dniach przerwy wreszcie wyszedłem. Ubrałem się zbyt ciepło, a to nie mogło się dobrze skończyć - efekt? wróciłem do domu po kilkunastu minutach
w 22:59 wyszło 3,23 km
30.11.2017
Naczytałem się o tym całym Gallowayu i postanowiłem wrócić do marszobiegu. 3:00B/1:00M x 10 i na koniec spokojne 10 minut truchtu. Razem w 40:00 wyszło 5,67 km.
1.12.2017
Poprzedni Galloway dał mi ostro w kość, więc tu postanowiłem spokojnie potruchtać ciągiem, bez przerw Wyszło w 46:13 6,05 km
2.12.2017 - 203 dni
Lekki maraton, kilka dni biegania pod rząd Rano zaliczyłem trening na siłowni, potem jajecznica, sprzątanie mieszkania i... jakoś nie było czasu zjeść. Dzisiaj zdecydowałem się na spokojny marszobieg 2:00B/1:00M i w 60 minut zrobiłem nieco ponad 8 kilometrów. Samopoczucie nadzwczaj dobre, a na kolację ukochane burgery wołowe własnej produkcji Jutro w planach tylko sauna
28.11.2017
Po kilku dniach przerwy wreszcie wyszedłem. Ubrałem się zbyt ciepło, a to nie mogło się dobrze skończyć - efekt? wróciłem do domu po kilkunastu minutach
w 22:59 wyszło 3,23 km
30.11.2017
Naczytałem się o tym całym Gallowayu i postanowiłem wrócić do marszobiegu. 3:00B/1:00M x 10 i na koniec spokojne 10 minut truchtu. Razem w 40:00 wyszło 5,67 km.
1.12.2017
Poprzedni Galloway dał mi ostro w kość, więc tu postanowiłem spokojnie potruchtać ciągiem, bez przerw Wyszło w 46:13 6,05 km
2.12.2017 - 203 dni
Lekki maraton, kilka dni biegania pod rząd Rano zaliczyłem trening na siłowni, potem jajecznica, sprzątanie mieszkania i... jakoś nie było czasu zjeść. Dzisiaj zdecydowałem się na spokojny marszobieg 2:00B/1:00M i w 60 minut zrobiłem nieco ponad 8 kilometrów. Samopoczucie nadzwczaj dobre, a na kolację ukochane burgery wołowe własnej produkcji Jutro w planach tylko sauna
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
30.12.2017
Kolejny raz zapalenie gardła, kolejna przerwa - ehhh
Na powrót wybrałem... zawody a dokładniej zimową wersję Złocistej Mili - 1609 metrów z przerwami na 4 kubeczki grzanego piwa - tartan był jednak niesamowicie śliski, więc wynik 14:26 uważam za całkiem ok
Kolejny raz zapalenie gardła, kolejna przerwa - ehhh
Na powrót wybrałem... zawody a dokładniej zimową wersję Złocistej Mili - 1609 metrów z przerwami na 4 kubeczki grzanego piwa - tartan był jednak niesamowicie śliski, więc wynik 14:26 uważam za całkiem ok
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
09.1.2018 - 164 dni
Po sylwestrowo-noworocznej przerwie wreszcie udało się choć na chwilę wyjść z domu Niestety od blisko tygodnia walczę z ciągłym zmęczeniem i zniechęceniem do wszystkiego - taka jesienna depresja opóźniona o jakieś 4 miesiące
Wyszło mi 3.02 km w 20:00 minut - nie jest źle, oby było lepiej.
Zaplanowałem pierwszy tegoroczny start - 11 marca mam zamiar pobiec w Chorzowie na 10 km
Do tego czasu planuję biegać metodą Gallowaya i systematycznie zwiększać kilometraż.
Po sylwestrowo-noworocznej przerwie wreszcie udało się choć na chwilę wyjść z domu Niestety od blisko tygodnia walczę z ciągłym zmęczeniem i zniechęceniem do wszystkiego - taka jesienna depresja opóźniona o jakieś 4 miesiące
Wyszło mi 3.02 km w 20:00 minut - nie jest źle, oby było lepiej.
Zaplanowałem pierwszy tegoroczny start - 11 marca mam zamiar pobiec w Chorzowie na 10 km
Do tego czasu planuję biegać metodą Gallowaya i systematycznie zwiększać kilometraż.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 356
- Rejestracja: 28 maja 2014, 12:18
- Życiówka na 10k: 1:02:27
- Życiówka w maratonie: brak
13.01.2018
Pierwsze "długie wybieganie" wg planu treningowego Gallowaya
2 minuty biegu, potem minuta marszu - razem zaplanowane 4 km w 31:30, a potem jeszcze 25 minut marszu "na dobicie"
Ktoś z Was stosował Gallowaya?
Pierwsze "długie wybieganie" wg planu treningowego Gallowaya
2 minuty biegu, potem minuta marszu - razem zaplanowane 4 km w 31:30, a potem jeszcze 25 minut marszu "na dobicie"
Ktoś z Was stosował Gallowaya?