Cześć,
To mój pierwszy post na tym forum więc chciałbym Was wszystkich pozdrowić i spytać o radę

,
Moja historia z bieganiem jest krótka w czasie ale się rozpiszę

, zawziąłem się, żeby schudnąć w tym roku (postanowienie noworoczne

),
i uznałem, że najlepszą metodą będzie bieganie,
W lutym zacząłem sie ruszać najpierw dłuższe spacery (nie byłem w stanie przetruchtać kilometra), ale się uparłem i po trochu po trochu i dalej i dalej, w poniedziałek wielkanocny pierwszy raz przebiegłem 10 km cały czas biegnąc, i to był wspaniały dzień,
Schudłem ile chciałem tj. trochę ponad 20kg do wagi 79kg, to był maj,
Ale mam kolegę w pracy (handlowiec wiec mamy kontakt w sumie codziennie przez telefon i kilka razy w roku), który miał ten sam plan przez schudnąć przez bieganie

i tak się między nami narodziła rywalizacja i motywacja (przyjaciele z endomondo

)
wiec historia z bieganiem i sportem potoczyła się dalej
więc jak on przebiegł dystans półmaratonu (którego panicznie się bałem), odważyłem się i też pobiegłem, bawełniane dresy +polar podczas deszczu to była masakra ale endorfiny mnie niosły i podbiegałem pod dom kolejny raz skacząc ze szczęścia
Mój szwagier jest zapalonym kolarzem(w sumie mój kumpel o którym pisałem również) i na urodziny w lipcu dostałem od niego pakiet startowy na BIKE CHALLENGE dystans długi 120km,
mam tam jakiś rower nie szosa ponieważ, mało jeżdżę, wole biegać :ja tylko: , no ale kupiłem nowe opony, hamulce, kilka razu udałem się na dłuższą przejażdżek, ściągnąłem mojego kumpla do Poznania i 10.09 stanęliśmy na starcie a po 4h 23min zameldowałem się na mecie, byłem zadowolony i sumie dumny z siebie ale już na ostatnich 20km kalkulowałem 120km--> 42km ten sam wydatek energetyczny, czas wysiłku podobny, czy spełniać marzenia?!
Oczywiście, że myślałem o tym wcześniej i wydrukowałem plan 12tyg powiesiłem na lodówce, cel Poznań Maraton 15.10, i wziąłem się do roboty, realizowałem plan do 6 tygodnia, w sobotę coś poszło nie tak i kontuzja mięśnia dwugłowego

, po interwale płacz, dwa tygodnie nie biegałem, ogólna rezygnacja ale po bike challenge marzenia i nadzieje powróciły, poczułem moc,
w sobotę rano powiedziałem żonie ze nie będzie mnie 3-4h bo atakuję 30km, i wrócę po 11stej, zabrałem dwa żele, 0,33 butelkę i wyszedłem, obrałem tempo 6min/km wszystko było ok ale 28-29km za szybko 5:29min/km wyszło słońce extra moce itd, zamiar oczywiście był jeden pokonać TO (czułem, ze jeżeli prawdą jest to co mówi mój kolega ze wszystko rozgrywa się w głowie to ja to zrobię właśnie dziś), kara za pychę i zuchwałość przyszła od 35km, to chyba była ta ściana w którą nigdy nie wierzyłem(...ale to w głowie wiec szedłem dalej, podbiegałem szedłem),
Dystans zaliczony, czas 4:23:28, nie byłem szczęśliwy nie o czas chodziło, nie bylem... nic nie czułem.
w poniedziałek 18.09 wykupiłem pakiet na 18 PKO PM,
w ostanią niedzielę pobiegłem do teściowej 30,35 km tempo 5:52 min/km przybiegłem całkiem dobrej formie(wracam oczywiście już autem z żoną

),
Wczorajsza przebieżka na 10km 5:34min/km, po dniu pracy, gotowaniu obiadu i ogarnięciu chaty(w sumie to mam 3 małe córki i z czasem ciężko),
mogłem wyjść z domu dopiero po 20 stej a wtedy to już tylko czołówka i ja sam w lesie(adrenalina pomaga jak cholera wtedy),
Tak wiem, że nie wolno biegać maratonu w pierwszym roku, tak wiem ze większość z was powie, że nie mam szacunku, i jestem chamem i powinienem przystopować, że będę tego żałował itd.
A ja wam powiem, że i tak pobiegnę w tym maratonie, i nie żałuję że dzięki bieganiu schudłem 20km, nie żre wieczorami chipsow z piwem przed telewizorem, hamburgerów ciasteczek, itd. I co najważniejsze, że po 16 latach przestałem palić fajki (bo co? przebiegnę maraton usiądę i zapale?),
a teraz meritum: jakie tempo powinienem obrać na maratonie Waszym zdanie?
iść za pacemakerem na 4:00, 4:15 czy 4:30? podobno na maratonie biegnie się inaczej i można utrzymać szybsze tempo, jeśli ktoś wytrwał do końca postu to zna już moją historię i mam nadzieję, ze doradzi
trzymajcie się i pozdrawiam!