Skoor - masochizm Rolli-fikowany
Moderator: infernal
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
31.08.17 - 1+2+1+2+1km w 3:40/3:50 3,5'P
Tak, że tak... Eksperymentalnie dzisiaj akcent po śniadaniu. Gryczanka na mleku z musem bananowo-mangowym zapita czarną kawą. Jak zawsze biegałem na czczo, bo po jedzeniu nie było komfortu, tak po tym się da i to całkiem dobrze. Odpuszczę więc chyba umartwianie się przed akcentami i będę wciągał takie lekkie śniadania. Sam trening? Coś jakby drgnęło. Najpewniej pogoda bo wychodząc przed 7 rano mam jakieś 12 stopni na termometrze Biegło się dobrze i bez rzeźby, na tyle dobrze, że mam wrażenie, że spokojnie mógłby jeszcze trochę szybciej pobiec te odcinki.
1. 3:40.8
2. 3:46.0
-. 3:46.6
3. 3:37.5
4. 3:49.0
-. 3:43.5
5. 3:32.4
Rozgrzewka znowu lekko w 4:36/km i tętnie 137bpm, natomiast schłodzenie chciałem biec wolno tak po 5:20/km, ale nie dałem rady. Truchtałem luźno - takie miałem przynajmniej odczucia - a tempo średnie wyszło w okolicy 4:50, tętno jednak już sporo wyższe bo 151 i uważam, że lepiej byłoby te 4km człapać powyżej 5/km.
Tak, że tak... Eksperymentalnie dzisiaj akcent po śniadaniu. Gryczanka na mleku z musem bananowo-mangowym zapita czarną kawą. Jak zawsze biegałem na czczo, bo po jedzeniu nie było komfortu, tak po tym się da i to całkiem dobrze. Odpuszczę więc chyba umartwianie się przed akcentami i będę wciągał takie lekkie śniadania. Sam trening? Coś jakby drgnęło. Najpewniej pogoda bo wychodząc przed 7 rano mam jakieś 12 stopni na termometrze Biegło się dobrze i bez rzeźby, na tyle dobrze, że mam wrażenie, że spokojnie mógłby jeszcze trochę szybciej pobiec te odcinki.
1. 3:40.8
2. 3:46.0
-. 3:46.6
3. 3:37.5
4. 3:49.0
-. 3:43.5
5. 3:32.4
Rozgrzewka znowu lekko w 4:36/km i tętnie 137bpm, natomiast schłodzenie chciałem biec wolno tak po 5:20/km, ale nie dałem rady. Truchtałem luźno - takie miałem przynajmniej odczucia - a tempo średnie wyszło w okolicy 4:50, tętno jednak już sporo wyższe bo 151 i uważam, że lepiej byłoby te 4km człapać powyżej 5/km.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
03.09.17 - IV Gorzycka 5
Tego tam... Zawody. Po ostatnich interwalach zmienilem troche rozpisany plan pod niedzielne zawody na 5km. Zamiast piatkowego wybiegania zrobilem wolne a wczoraj posnulem sie na spokojnie 8km i zrobilem 3 mocne przebiezki na koniec omijajac 5km ciagly po 3:55. Dzisiejsze zawody chcialem potraktowac powazniej niz ostatnio bo te ostatnie mimo, ze tragiczne nie byly to nie dawaly tez satysfakcji.
Warunek dzis byl bardzo dobry. Praktycznie do 13 padal deszcz, a gdy przestal nie zrobilo sie cieplo. Bylo chlodno, pogoda taka listopadowa - idealna. Plan na bieg mialem taki, zeby pobiec ponizej 19min, moze malo ambitnie, ale nie do konca bylem pewny na co mnie bedzie stac wiec stwierdzilem, ze takie 18:45 cos mi juz powie. Zagadalem do Juranda, szykowal sie na 18:10 - nie moja liga chwilowo, pomyslalem i ustawilem sie kawalek za nim. O 13 ruszylismy. Czolowka standardowo wyprula, ja spokojnie. Po jakis 500m mialem tempo 3:50 i bieglo sie jako-tako, ani lekko, ani ciezko. Gdzies tam z przodu biegl Jurand, ale nie oddalal sie, raczej trzymal moje tempo. Do konca pierwszego kilometra powyprzedzalem troche i nieco zblizylem sie do Juranda. Na kolejnych kilkuset metrach dogonilem go i siadlem na plecach. W okolicy 2km wyprzedzil nas na chwile jakis zawodnik z Rudnika nad Sanem, ale zaraz zwolnil, albo my przyspieszylismy. Jurand go wyprzedzil, a ja stoczylem walke na barki o Jurandowe plecy, a co! Plecy tarnobrzeskie wiec niech sobie Rudniczanin znajdzie swoje. Gdzies w polowie dystansu zmienilismy sie miejscami i teraz to ja ciagnalem. Odcinek byl pod wiatr, ale nie bieglo sie jakos strasznie ciezko, raczej uciazliwie. Caly czas kogos wyprzedzalismy, kryzysu nie bylo. Caly czas czulem na plecach Juranda co mnie z lekka napedzalo zeby nie odpuszczac i tak minal kilometr 4. W sumie do tej pory czulem sie calkiem przyzwoicie, zero kryzysu, dosc rowny bieg, wszystko z planem tylko szybciej Ostatni kilometr - przyspieszylem, chociaz w zasadzie nie czulem tego i nie robilem tego swiadomie. Na 500m przed meta gdy popatrzylem na zegarek mialem tempo 3:30 i w zasadzie bieglo sie ciezko ale... no nie wiem... przyzwoicie. Na jakies 300m przed meta uslyszalem "na 200m przyspieszamy" i przyspueszylismy. Troche zagapilem to przyspieszanie bo zerwalem sie dopiero jak Jurand mnie doszedl. Troche odskoczylem lecz zaraz znowu sie zrownalismy i juz koncowke obaj robilismy na maksa. Na mete wpadlismy jednoczesnie. W sumie dosc sprawiedliwie
Czas z zegarka to 18:20. Organizatora nie wiem, ale ponoc wygralem z Jurandem o 8 setnych sekundy czym zasluzylem sobie na 1 msc. m M30.
1. 3:47.8
2. 3:43.9
3. 3:41.9
4. 3:44.7
5. 3:24.3
Byl jeszcze odcinek jakis 40m ktory zmierzyl garmin, ale nie zastopowalem zegarka wiec on nie jest miarodajny
Generalnie dobre zawody. Dobrze wroza na przyszlosc. Jest z czego urywac za te troche ponad 2 miesiace.
Tego tam... Zawody. Po ostatnich interwalach zmienilem troche rozpisany plan pod niedzielne zawody na 5km. Zamiast piatkowego wybiegania zrobilem wolne a wczoraj posnulem sie na spokojnie 8km i zrobilem 3 mocne przebiezki na koniec omijajac 5km ciagly po 3:55. Dzisiejsze zawody chcialem potraktowac powazniej niz ostatnio bo te ostatnie mimo, ze tragiczne nie byly to nie dawaly tez satysfakcji.
Warunek dzis byl bardzo dobry. Praktycznie do 13 padal deszcz, a gdy przestal nie zrobilo sie cieplo. Bylo chlodno, pogoda taka listopadowa - idealna. Plan na bieg mialem taki, zeby pobiec ponizej 19min, moze malo ambitnie, ale nie do konca bylem pewny na co mnie bedzie stac wiec stwierdzilem, ze takie 18:45 cos mi juz powie. Zagadalem do Juranda, szykowal sie na 18:10 - nie moja liga chwilowo, pomyslalem i ustawilem sie kawalek za nim. O 13 ruszylismy. Czolowka standardowo wyprula, ja spokojnie. Po jakis 500m mialem tempo 3:50 i bieglo sie jako-tako, ani lekko, ani ciezko. Gdzies tam z przodu biegl Jurand, ale nie oddalal sie, raczej trzymal moje tempo. Do konca pierwszego kilometra powyprzedzalem troche i nieco zblizylem sie do Juranda. Na kolejnych kilkuset metrach dogonilem go i siadlem na plecach. W okolicy 2km wyprzedzil nas na chwile jakis zawodnik z Rudnika nad Sanem, ale zaraz zwolnil, albo my przyspieszylismy. Jurand go wyprzedzil, a ja stoczylem walke na barki o Jurandowe plecy, a co! Plecy tarnobrzeskie wiec niech sobie Rudniczanin znajdzie swoje. Gdzies w polowie dystansu zmienilismy sie miejscami i teraz to ja ciagnalem. Odcinek byl pod wiatr, ale nie bieglo sie jakos strasznie ciezko, raczej uciazliwie. Caly czas kogos wyprzedzalismy, kryzysu nie bylo. Caly czas czulem na plecach Juranda co mnie z lekka napedzalo zeby nie odpuszczac i tak minal kilometr 4. W sumie do tej pory czulem sie calkiem przyzwoicie, zero kryzysu, dosc rowny bieg, wszystko z planem tylko szybciej Ostatni kilometr - przyspieszylem, chociaz w zasadzie nie czulem tego i nie robilem tego swiadomie. Na 500m przed meta gdy popatrzylem na zegarek mialem tempo 3:30 i w zasadzie bieglo sie ciezko ale... no nie wiem... przyzwoicie. Na jakies 300m przed meta uslyszalem "na 200m przyspieszamy" i przyspueszylismy. Troche zagapilem to przyspieszanie bo zerwalem sie dopiero jak Jurand mnie doszedl. Troche odskoczylem lecz zaraz znowu sie zrownalismy i juz koncowke obaj robilismy na maksa. Na mete wpadlismy jednoczesnie. W sumie dosc sprawiedliwie
Czas z zegarka to 18:20. Organizatora nie wiem, ale ponoc wygralem z Jurandem o 8 setnych sekundy czym zasluzylem sobie na 1 msc. m M30.
1. 3:47.8
2. 3:43.9
3. 3:41.9
4. 3:44.7
5. 3:24.3
Byl jeszcze odcinek jakis 40m ktory zmierzyl garmin, ale nie zastopowalem zegarka wiec on nie jest miarodajny
Generalnie dobre zawody. Dobrze wroza na przyszlosc. Jest z czego urywac za te troche ponad 2 miesiace.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kilka fotek.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
05.09.2017 - Mo 3x100+3x200+3x400 (16, 32, 70) P=
Zimno... Deszcz...
WSPANIAŁA POGODA DO BIEGANIA!
Dziś standardowo szybko. Szybciej trochę niż w planie. Ostatnie dwie 400tki to już na miękkich nogach (ale nie dramatycznie miękkich). Schłodzenia też nie chciało mi się szybko robić - gdzieś tak w okolicy 5:20/km więc wyszedł chyba odpowiedni do poziomu trening.
100m
1. 0:14.5
2. 0:14.5
3. 0:14.5
200m
1. 0:31.5
2. 0:31.6
3. 0:31.8
400m
1. 1:09.3
2. 1:08.0
3. 1:08.4
Zimno... Deszcz...
WSPANIAŁA POGODA DO BIEGANIA!
Dziś standardowo szybko. Szybciej trochę niż w planie. Ostatnie dwie 400tki to już na miękkich nogach (ale nie dramatycznie miękkich). Schłodzenia też nie chciało mi się szybko robić - gdzieś tak w okolicy 5:20/km więc wyszedł chyba odpowiedni do poziomu trening.
100m
1. 0:14.5
2. 0:14.5
3. 0:14.5
200m
1. 0:31.5
2. 0:31.6
3. 0:31.8
400m
1. 1:09.3
2. 1:08.0
3. 1:08.4
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
07.09.17 - 4x2km P3,5' w 3:45
Miałem jakiegoś "stresa" przed tym treningiem. W sumie to dobrze bo nie podszedłem do niego na pewniaka, starałem się nie przeszarżować na początku co zaowocowało zamknięciem treningu... w bólach ale jednak. Generalnie druga połowa każdej dwójki była ciężka, trochę ze względu na wiatr (sic! Nie narzekam! Chłodno jest! Jest dobrze! ). Na ostatnim powtórzeniu trochę mnie przytkało na początku, ale ogarnąłem się i drugą połowę pobiegłem w czasie. Dzisiaj na więcej by mnie nie było stać.
1.
3:45.6
3:44.0
2.
3:44.8
3:43.1
3.
3:43.1
3:44.5
4.
3:48.0
3:44.4
Miałem jakiegoś "stresa" przed tym treningiem. W sumie to dobrze bo nie podszedłem do niego na pewniaka, starałem się nie przeszarżować na początku co zaowocowało zamknięciem treningu... w bólach ale jednak. Generalnie druga połowa każdej dwójki była ciężka, trochę ze względu na wiatr (sic! Nie narzekam! Chłodno jest! Jest dobrze! ). Na ostatnim powtórzeniu trochę mnie przytkało na początku, ale ogarnąłem się i drugą połowę pobiegłem w czasie. Dzisiaj na więcej by mnie nie było stać.
1.
3:45.6
3:44.0
2.
3:44.8
3:43.1
3.
3:43.1
3:44.5
4.
3:48.0
3:44.4
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
09.09.17 - Zawody 10km
Mialem mocna chec powalczyc o zlamanie 38min w sobote, ale nie chcialem tez luzowac treningu. Zalozonego planu nie mialem tez jak realizowac tak jak byl rozpisany, czyli mocny akcent 4x2km zrobilem w czwartek. Piatek niby wolny od biegania, ale sie strasznie nachodzilem, a w sobote obudzilem sie z dretwymi nogami Pojechalem do Obrazowa, patrze, a tu jak to w okolicach Sandomierza, tu gorka, tam gorka. Zapytalem znajomych jaka trasa i dowiedzialem sie, ze pofalowana, a w drugiej czesci caly czas lekko pod gore z mocniejszym podbiegiem na 8km, dopiero ostatni kilometr z gorki czyli walka o miejsce nie o czas. Entuzjazm mi opadl. Szykowal sie za to bieg w ciekawych okolicach bo praktycznie caly przes sady jablkowe, dodatkowo pogoda byla calkiem przyjemna - rzeklbym wiosenna. Na starcie zaczalem biec z kolega ze wsi i tak bieglismy bez przygod do 5km razem. Zaden nie chcial brac na siebie prowadzenia wiec bieglismy ramie w ramie. Srednie tempo tych 5km bylo ponizej 4/km ale nie wiem dokladnie ile, znaczniki kilometrow byly beznadziejnie rozstawione a ja zapomnialem autolapa wlaczyc. Po 5km przestalo mi sie chciec. Malo sportowo sobie odpuscilem, znowu wyszlo to o czym pisalem u sosika, zwyc,ajnie nie po to tu jechalem zeby zlamac 40 min. Koniec koncow nabiegalem cos ponad 41 co dalo 16msc open.
10.09.17 - 20km 5/km
Ciezko sie to bieglo, nogi dretwe. Generalnie nie fajnie. Gdy wrocilem to zona wyciagnela mnie jeszcze na 5km po 6:40/km. Glupio bylo mi odmowic wiec polazlem, ale strasznie mi sie nie chcialo
Mialem mocna chec powalczyc o zlamanie 38min w sobote, ale nie chcialem tez luzowac treningu. Zalozonego planu nie mialem tez jak realizowac tak jak byl rozpisany, czyli mocny akcent 4x2km zrobilem w czwartek. Piatek niby wolny od biegania, ale sie strasznie nachodzilem, a w sobote obudzilem sie z dretwymi nogami Pojechalem do Obrazowa, patrze, a tu jak to w okolicach Sandomierza, tu gorka, tam gorka. Zapytalem znajomych jaka trasa i dowiedzialem sie, ze pofalowana, a w drugiej czesci caly czas lekko pod gore z mocniejszym podbiegiem na 8km, dopiero ostatni kilometr z gorki czyli walka o miejsce nie o czas. Entuzjazm mi opadl. Szykowal sie za to bieg w ciekawych okolicach bo praktycznie caly przes sady jablkowe, dodatkowo pogoda byla calkiem przyjemna - rzeklbym wiosenna. Na starcie zaczalem biec z kolega ze wsi i tak bieglismy bez przygod do 5km razem. Zaden nie chcial brac na siebie prowadzenia wiec bieglismy ramie w ramie. Srednie tempo tych 5km bylo ponizej 4/km ale nie wiem dokladnie ile, znaczniki kilometrow byly beznadziejnie rozstawione a ja zapomnialem autolapa wlaczyc. Po 5km przestalo mi sie chciec. Malo sportowo sobie odpuscilem, znowu wyszlo to o czym pisalem u sosika, zwyc,ajnie nie po to tu jechalem zeby zlamac 40 min. Koniec koncow nabiegalem cos ponad 41 co dalo 16msc open.
10.09.17 - 20km 5/km
Ciezko sie to bieglo, nogi dretwe. Generalnie nie fajnie. Gdy wrocilem to zona wyciagnela mnie jeszcze na 5km po 6:40/km. Glupio bylo mi odmowic wiec polazlem, ale strasznie mi sie nie chcialo
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
12.09.17 - 3x3km 3:50 p.4
Rozgrzewka wchodziła dziś stosunkowo drętwo i myślałem, że tak samo będzie z trójkami. No i się zdziwiłem, bo po pierwszej miałem wrażenie, że spokojnie zrobiłbym jeszcze 2-3km tym tempem jako ciągły. Druga trójka wyszła też dość spokojnie, ot stałe trzymanie tempa bez jakiejś walki, a trzecia bardzo podobnie tylko ostatni kilometr pozwoliłem sobie odrobinę przyśpieszyć. Przerwę robiłem w marszu i może dlatego nie było ciężko, ale aż takiego przełożenia na interwały nie powinno to mieć. Dodatkowo schłodzenie też wyszło dość szybko i lekko bo w 4:42. Oby tak dalej.
1:
3:50.6
3:49.4
3:47.5
2:
3:47.8
3:48.8
3:48.0
3:
3:48.9
3:49.0
3:44.8
Rozgrzewka wchodziła dziś stosunkowo drętwo i myślałem, że tak samo będzie z trójkami. No i się zdziwiłem, bo po pierwszej miałem wrażenie, że spokojnie zrobiłbym jeszcze 2-3km tym tempem jako ciągły. Druga trójka wyszła też dość spokojnie, ot stałe trzymanie tempa bez jakiejś walki, a trzecia bardzo podobnie tylko ostatni kilometr pozwoliłem sobie odrobinę przyśpieszyć. Przerwę robiłem w marszu i może dlatego nie było ciężko, ale aż takiego przełożenia na interwały nie powinno to mieć. Dodatkowo schłodzenie też wyszło dość szybko i lekko bo w 4:42. Oby tak dalej.
1:
3:50.6
3:49.4
3:47.5
2:
3:47.8
3:48.8
3:48.0
3:
3:48.9
3:49.0
3:44.8
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
13.09.2017 - 10km 4:50
Ten trening się nie odbył, wróciłem z roboty dość późno, do tego wkurzony byłem, a moje gwiazdy na niebie wcale tego wkurzenia nie zmniejszały. Koniec końców powiedziałem, że pierdolę i nie idę. Żona mnie namawiała, ale się nie dałem! Później miałem wyrzuty sumienia
14.09.2017 - 6x30s + 8km 5:20
Poszło, dość fajnie chociaż te 6x30s trochę daje w kość, niby takie nic a jednak człowiek po tym zmęczony i chwilę dochodzi do siebie... Pod wieczór potruchtałem trochę z żoną.
16.09.2017 - 11kmx1000/1000 w 3:50/4:20
Nie było tego. Pojechaliśmy w Bieszczady trochę połazić. Miałem nawet chęć spróbować zrobić taki trening w górach, ale doszedłem do wniosku, że i tak nic by z tego nie wyszło - raz że górki, a dwa mało miałem czasu.
Wstałem o 6:30, zapakowałem się w auto i podjechałem na parking przy którym mieliśmy wyjść ze szlaku. Wyszło, że jest 8km i drogę powrotną pokonałem biegiem. Podbieg to była męka, za to zbieg fajnie i szybko. W sumie średni wyszło w 4:18/km z jedną przerwą na dojście do siebie po podbiegu i z drugim na wiązanie buta.
Kolejna część dnia to 32km po górach z czego w tempie dość mocnym - jakieś 8km i z 600m podejścia z Wetliny na Smerek wlazłem w około 1:20.
17.09.2017 - 22km w 5:00
Wg. planu, ale z przewyższeniami rzędu 470m, całkiem mi te górki dobrze wchodziły, aż byłem zdziwiony.
Ten trening się nie odbył, wróciłem z roboty dość późno, do tego wkurzony byłem, a moje gwiazdy na niebie wcale tego wkurzenia nie zmniejszały. Koniec końców powiedziałem, że pierdolę i nie idę. Żona mnie namawiała, ale się nie dałem! Później miałem wyrzuty sumienia
14.09.2017 - 6x30s + 8km 5:20
Poszło, dość fajnie chociaż te 6x30s trochę daje w kość, niby takie nic a jednak człowiek po tym zmęczony i chwilę dochodzi do siebie... Pod wieczór potruchtałem trochę z żoną.
16.09.2017 - 11kmx1000/1000 w 3:50/4:20
Nie było tego. Pojechaliśmy w Bieszczady trochę połazić. Miałem nawet chęć spróbować zrobić taki trening w górach, ale doszedłem do wniosku, że i tak nic by z tego nie wyszło - raz że górki, a dwa mało miałem czasu.
Wstałem o 6:30, zapakowałem się w auto i podjechałem na parking przy którym mieliśmy wyjść ze szlaku. Wyszło, że jest 8km i drogę powrotną pokonałem biegiem. Podbieg to była męka, za to zbieg fajnie i szybko. W sumie średni wyszło w 4:18/km z jedną przerwą na dojście do siebie po podbiegu i z drugim na wiązanie buta.
Kolejna część dnia to 32km po górach z czego w tempie dość mocnym - jakieś 8km i z 600m podejścia z Wetliny na Smerek wlazłem w około 1:20.
17.09.2017 - 22km w 5:00
Wg. planu, ale z przewyższeniami rzędu 470m, całkiem mi te górki dobrze wchodziły, aż byłem zdziwiony.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
19.09.2017 - 20x200/100 w 38/38"
Ciężkie to było, zwłaszcza na końcu. W zasadzie to nawet się nie spodziewałem takiej walki o sekundy. Za to rozgrzewka i schłodzenie bajecznie, frrrruuuuwam jak na skrzydłach mimo, że ważę teraz 76kg i z racji tego fruwania zastanawiam się czy chce mi się zbijać wagę na 11.11. Z jednej strony mi się chce, z drugiej niekoniecznie
1. 0:40.1
0:39.4
2. 0:39.7
0:31.8
3. 0:38.2
0:38.0
4. 0:38.3
0:34.2
5. 0:38.3
0:37.9
6. 0:37.9
0:38.6
7. 0:38.1
0:41.1
8. 0:37.8
0:38.2
9. 0:38.1
0:37.1
10. 0:39.1
0:37.1
11. 0:38.5
0:29.9
12. 0:38.7
0:35.9
13. 0:38.2
0:35.9
14. 0:40.1
0:36.5
15. 0:39.9
0:35.6
16. 0:40.4
0:37.2
17. 0:40.6
0:36.5
18. 0:40.0
0:35.4
19. 0:40.5
0:35.9
10. 0:37.8
0:33.1
Ciężkie to było, zwłaszcza na końcu. W zasadzie to nawet się nie spodziewałem takiej walki o sekundy. Za to rozgrzewka i schłodzenie bajecznie, frrrruuuuwam jak na skrzydłach mimo, że ważę teraz 76kg i z racji tego fruwania zastanawiam się czy chce mi się zbijać wagę na 11.11. Z jednej strony mi się chce, z drugiej niekoniecznie
1. 0:40.1
0:39.4
2. 0:39.7
0:31.8
3. 0:38.2
0:38.0
4. 0:38.3
0:34.2
5. 0:38.3
0:37.9
6. 0:37.9
0:38.6
7. 0:38.1
0:41.1
8. 0:37.8
0:38.2
9. 0:38.1
0:37.1
10. 0:39.1
0:37.1
11. 0:38.5
0:29.9
12. 0:38.7
0:35.9
13. 0:38.2
0:35.9
14. 0:40.1
0:36.5
15. 0:39.9
0:35.6
16. 0:40.4
0:37.2
17. 0:40.6
0:36.5
18. 0:40.0
0:35.4
19. 0:40.5
0:35.9
10. 0:37.8
0:33.1
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13614
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
.Skoor pisze: Nie było tego.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Gruba czerwona kreska... sru!
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A pod kreską:
Moje ostatnie 2 miesiące biegania, wcześnie w sierpniu coś tam pobiegałem planem Bartoszaka na 10km, ale jakoś mi nie leżał on zbytnio więc skonsultowałem się z kolegą i oto co z tego wyszło:
07.09: 4km ~ T10
08.09: 15km BS
10.09: 6x(200 3:20 p.200+300 3:30 p.200)
12.09: 10km BS
14.09: 6,5km T10 (4:04/km)
15.09: 15km BS
17.09: 10x500m 1:50-2min p.400m
19.09: 10km lekko i 10x100m
21.09: piramida 4×200/400/600 na przerwach pomiędzy 300m tempo 36-38/1:18-1:24/2:15-2:20
22.09: 15km BS
24.09: 10x200m po 36-38 sek na przerwie 200m
25.09: 6km BS
26.09: 10km z Pawłem po 4:30/km
28.09: Zawody, ~7,7km trail (4:22/km
29.09: 10km BS
01.10: 8x200m po 36-38 p. 200m
02.10: 6km BS
03.10 10km + 10x100m
05.10 piramida 4x 100/200/400 na przerwach 200m, 17sek/37sek/1:20
06.10 10km BS
08.10: 5x1000m po 3:50-4:00 p.500m
09.10: 6km lekko
10.10: 10km BS
11.10: 5km po 4:10-4:15 (4:05/km śr)
12.10: 10km BS
15.10: 10km BS
17.10: 6x200 w 38s p.200m
19.10: 5km BS
20.10: zawody 15km 1:02:54
22.10: 8km BS
24.10: 3x2km 4:10/km p.500m
25.10: 6km BS
26.10: 10km BS
27.10: 12km BS
29.10: 8x500m w 1:50 p.500m
30.10: 8km lekko
31.10: 10x200m w 38 sek p.200m
02.11: 10 km BS
03.11: 14km BS
05.11: 10x200m w 38sek p.200m
06.11: 10km BS
07.11: 10km + 10x100m
09.11: 10km BS
10.11: 8km + 5x100m
11.11: ZAWODY
Generalnie jak piszę BS to to jest faktycznie BS, rzadko kiedy biegałem to szybciej niż 5:30, czasami wolniej niż 6/km. Udręką były serie 200tek lub piramidy, nie lubię tego biegać. Nigdy nie lubiłem, nawet jak Rolli mi kazał coś podobnego robić ale generalnie wychodziły w zakładanym czasie. Jak widać dłuższych interwałów w sumie nie było poza 5x1000 i 3x2000, całość opierała się w zasadzie na bieganiu w tempie sporo szybszym od T10 na niepełnym wypoczynku, no chyba, że było to 500/500 lub coś takiego, ale to pod koniec i tak wychodziło mi w okolicy 3:35/km a nie jak zakładał plan 3:40. Zawody na 15km pokazały, że postęp jest bo niewiele szybciej przebiegłem 1,5 miesiąca wcześnie 5km na zawodach, ale czy to postęp na miarę łamania 40min to za wcześnie wyrokować zwłaszcza, że na tych 15km wyszedł całkowity brak bazy bo do sierpnia przez połtora roku biegałem max 120km/msc. Obecnie zostały jeszcze 2 dni biegania i chyba je delikatnie okroję, a w poniedziałek się zobaczy.
To tak z kronikarskiego obowiązku bo obiecałem, a miałem czas
Moje ostatnie 2 miesiące biegania, wcześnie w sierpniu coś tam pobiegałem planem Bartoszaka na 10km, ale jakoś mi nie leżał on zbytnio więc skonsultowałem się z kolegą i oto co z tego wyszło:
07.09: 4km ~ T10
08.09: 15km BS
10.09: 6x(200 3:20 p.200+300 3:30 p.200)
12.09: 10km BS
14.09: 6,5km T10 (4:04/km)
15.09: 15km BS
17.09: 10x500m 1:50-2min p.400m
19.09: 10km lekko i 10x100m
21.09: piramida 4×200/400/600 na przerwach pomiędzy 300m tempo 36-38/1:18-1:24/2:15-2:20
22.09: 15km BS
24.09: 10x200m po 36-38 sek na przerwie 200m
25.09: 6km BS
26.09: 10km z Pawłem po 4:30/km
28.09: Zawody, ~7,7km trail (4:22/km
29.09: 10km BS
01.10: 8x200m po 36-38 p. 200m
02.10: 6km BS
03.10 10km + 10x100m
05.10 piramida 4x 100/200/400 na przerwach 200m, 17sek/37sek/1:20
06.10 10km BS
08.10: 5x1000m po 3:50-4:00 p.500m
09.10: 6km lekko
10.10: 10km BS
11.10: 5km po 4:10-4:15 (4:05/km śr)
12.10: 10km BS
15.10: 10km BS
17.10: 6x200 w 38s p.200m
19.10: 5km BS
20.10: zawody 15km 1:02:54
22.10: 8km BS
24.10: 3x2km 4:10/km p.500m
25.10: 6km BS
26.10: 10km BS
27.10: 12km BS
29.10: 8x500m w 1:50 p.500m
30.10: 8km lekko
31.10: 10x200m w 38 sek p.200m
02.11: 10 km BS
03.11: 14km BS
05.11: 10x200m w 38sek p.200m
06.11: 10km BS
07.11: 10km + 10x100m
09.11: 10km BS
10.11: 8km + 5x100m
11.11: ZAWODY
Generalnie jak piszę BS to to jest faktycznie BS, rzadko kiedy biegałem to szybciej niż 5:30, czasami wolniej niż 6/km. Udręką były serie 200tek lub piramidy, nie lubię tego biegać. Nigdy nie lubiłem, nawet jak Rolli mi kazał coś podobnego robić ale generalnie wychodziły w zakładanym czasie. Jak widać dłuższych interwałów w sumie nie było poza 5x1000 i 3x2000, całość opierała się w zasadzie na bieganiu w tempie sporo szybszym od T10 na niepełnym wypoczynku, no chyba, że było to 500/500 lub coś takiego, ale to pod koniec i tak wychodziło mi w okolicy 3:35/km a nie jak zakładał plan 3:40. Zawody na 15km pokazały, że postęp jest bo niewiele szybciej przebiegłem 1,5 miesiąca wcześnie 5km na zawodach, ale czy to postęp na miarę łamania 40min to za wcześnie wyrokować zwłaszcza, że na tych 15km wyszedł całkowity brak bazy bo do sierpnia przez połtora roku biegałem max 120km/msc. Obecnie zostały jeszcze 2 dni biegania i chyba je delikatnie okroję, a w poniedziałek się zobaczy.
To tak z kronikarskiego obowiązku bo obiecałem, a miałem czas
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No i okroiłem, wczoraj nie biegałem, dzisiaj tylko 5km + 4x60m przebieżki. Dość dobrze się biegło więc jest szansa, że i jutro tak będzie. Pożyjemy zobaczymy.
Mam dylemat tylko jakie buty zabrać, adizero adios czy może nowe hoki. Niby by wypadało w startówkach pobiec, ale te hoki są pieroński wygodne.
Wysłane z mojego A5_Pro .
Mam dylemat tylko jakie buty zabrać, adizero adios czy może nowe hoki. Niby by wypadało w startówkach pobiec, ale te hoki są pieroński wygodne.
Wysłane z mojego A5_Pro .
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
11.11.19 - 10km zawody
Relacja? W zasadzie nie ma o czym pisać. Naprawdę. Ot "zawodowy" standard. Przyjechałem, odebrałem pakiet, spotkałem się z Norbertem, on stwierdził, że biegnie ze mną bo nie ma formy. Porozgrzewaliśmy się, pogadaliśmy, żona dała mi kopa w dupę i ustawiliśmy się na starcie. Wystrzał i jedziemy. Na pierwszym kilometrze stryd mi świrował, gubił tempo, gubił moc ustabilizował się jakoś, ale pierwszy kilometr piknął mi sporo za znacznikiem z czasem niby 4:08 biegliśmy z Norbertem szybciej, jego zegarek na znaczniku równo piknął i miał czas 3:59. Do 4km biegliśmy mniej więcej razem, później Norbert przyśpieszył, a ja robiłem swoje czyli trzymałem mniej więcej 4/km i tak do 8km gdzie trochę mi się zwolniło straciłem jakieś 8s. Na 9 trochę odetchnąłem przez kilkaset metrów po podbiegach na 8 i przśpieszyłem, zlapowałem zegarek na ostatnim kilometrze, miałem 10s straty zebrałem się w sobie i przyśpieszyłem na te 3:45 co dało 39:55. Czysta kalkulacja, bez emocji. Chyba mogłem szybciej, ale nie wiem czy wiele. Generalnie jest ok, można to traktować jako dobry punkt wyjścia na następny sezon.
Relacja? W zasadzie nie ma o czym pisać. Naprawdę. Ot "zawodowy" standard. Przyjechałem, odebrałem pakiet, spotkałem się z Norbertem, on stwierdził, że biegnie ze mną bo nie ma formy. Porozgrzewaliśmy się, pogadaliśmy, żona dała mi kopa w dupę i ustawiliśmy się na starcie. Wystrzał i jedziemy. Na pierwszym kilometrze stryd mi świrował, gubił tempo, gubił moc ustabilizował się jakoś, ale pierwszy kilometr piknął mi sporo za znacznikiem z czasem niby 4:08 biegliśmy z Norbertem szybciej, jego zegarek na znaczniku równo piknął i miał czas 3:59. Do 4km biegliśmy mniej więcej razem, później Norbert przyśpieszył, a ja robiłem swoje czyli trzymałem mniej więcej 4/km i tak do 8km gdzie trochę mi się zwolniło straciłem jakieś 8s. Na 9 trochę odetchnąłem przez kilkaset metrów po podbiegach na 8 i przśpieszyłem, zlapowałem zegarek na ostatnim kilometrze, miałem 10s straty zebrałem się w sobie i przyśpieszyłem na te 3:45 co dało 39:55. Czysta kalkulacja, bez emocji. Chyba mogłem szybciej, ale nie wiem czy wiele. Generalnie jest ok, można to traktować jako dobry punkt wyjścia na następny sezon.
- Skoor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 9663
- Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kurde, na ambicje mi siadło... 4 raz zaczynam to pisać i zawsze kasowałem.
Więc tak, ostatnio zakończyłem "dobrym punktem wyjścia na następny sezon", czyli 39:55 z niezbyt intensywnego i męczącego treningu. po 11.11 postanowiłem skupić się na wyrobieniu bazy na co dałem sobie czas do 11.01 czyli do tej soboty - równo 2 miesiące. Jako, że wytrzymałości jakiejkolwiek brakowało, a bieganie 3 treningów ciągiem kończyło się trzeciego dnia truchtaniem w bólach więc było to jedyne logiczne wyjście. Tak więc 2 miesiące truchtałem, wszystko przeważnie wolniej niż 5:30/km więc generalnie nic specjalnie ciekawego. Takim novum było to, że 90% tych biegów było w terenie na trasach gdzie robiłem mniej więcej 100m up/down na 10km, czasem nawet i więcej.
Cofając się w czasie i przeglądając treningi było kilka takich wisienek na trocie które zapadły mi w pamięć, ale głównie było ich 3.
Pierwsze to 3h biegu w tę i na zad średnio w chyba 5:45/km. Głównie zapadło mi to w pamięć bo było pierońsko nudno i ciemno.
Drugie to 21km z przewyższeniami ~600m. Zapadło mi w pamięć, bo mnie nie zamordowało po miesiącu latania po górkach, a nawet wyszło całkiem znośnie i na rozsądnym tętnie średnim
Trzecie to 10km po lesie, po trasie którą kiedyś uznałbym za bardzo trudną, a teraz uznaję za uciążliwą. Te 10km pobiegłem dość równym tempem z jakimiś lekkimi odchyłami średnio po 4:17/km. Może nie szałowo, ale jestem pewien, że rok czy nawet 2 temu po kilku górkach z tej trasy nie byłoby już czego zbierać.
Jakieś wybiegania w przedziale 15-20km i przewyższeniach pod 200-300m trafiały się raczej regularnie, co pozwala mieć nadzieje, że górki jakiekolwiek powoli przestają mi być straszne. To samo tyczy się kilometrażu który sobie sukcesywnie rósł od sierpnia by sięgnąć 280km w listopadzie, a 300km w grudniu co zaowocowało tym, że 6 dni biegów pod rząd już nie skutkuje koślawością nabytą i sztywnością staruszka.
Bazę postanowiłem sobie robić do 11.01 kończąc ten etap startem w Zimowym Roztoczu gdzie planuję sobie pobiec te ok 55 kilometrów. Trasa na papierze nie wygląda na szczególnie trudną,
ale to pod warunkiem, że będzie sucho, a pewnie nie będzie więc z tych moich 55 może się zrobić mniej. Generalnie start uznaję za czystą rozrywkę i biegnę bo mogę. Po Roztoczu wybieram się na ferie na... Roztocze i coś tam pewnie sobie potruchtam, a później powoli zacznę przyśpieszać. Do końca jeszcze nie wiem jak i do czego, ale taki jest plan.
Aha, zapomniałem dodać, że mój zegarek twierdzi, że biegam bezproduktywnie i powinienem dać sobie z tym spokój, ewentualnie pobiegać trochę w beztlenie
Więc tak, ostatnio zakończyłem "dobrym punktem wyjścia na następny sezon", czyli 39:55 z niezbyt intensywnego i męczącego treningu. po 11.11 postanowiłem skupić się na wyrobieniu bazy na co dałem sobie czas do 11.01 czyli do tej soboty - równo 2 miesiące. Jako, że wytrzymałości jakiejkolwiek brakowało, a bieganie 3 treningów ciągiem kończyło się trzeciego dnia truchtaniem w bólach więc było to jedyne logiczne wyjście. Tak więc 2 miesiące truchtałem, wszystko przeważnie wolniej niż 5:30/km więc generalnie nic specjalnie ciekawego. Takim novum było to, że 90% tych biegów było w terenie na trasach gdzie robiłem mniej więcej 100m up/down na 10km, czasem nawet i więcej.
Cofając się w czasie i przeglądając treningi było kilka takich wisienek na trocie które zapadły mi w pamięć, ale głównie było ich 3.
Pierwsze to 3h biegu w tę i na zad średnio w chyba 5:45/km. Głównie zapadło mi to w pamięć bo było pierońsko nudno i ciemno.
Drugie to 21km z przewyższeniami ~600m. Zapadło mi w pamięć, bo mnie nie zamordowało po miesiącu latania po górkach, a nawet wyszło całkiem znośnie i na rozsądnym tętnie średnim
Trzecie to 10km po lesie, po trasie którą kiedyś uznałbym za bardzo trudną, a teraz uznaję za uciążliwą. Te 10km pobiegłem dość równym tempem z jakimiś lekkimi odchyłami średnio po 4:17/km. Może nie szałowo, ale jestem pewien, że rok czy nawet 2 temu po kilku górkach z tej trasy nie byłoby już czego zbierać.
Jakieś wybiegania w przedziale 15-20km i przewyższeniach pod 200-300m trafiały się raczej regularnie, co pozwala mieć nadzieje, że górki jakiekolwiek powoli przestają mi być straszne. To samo tyczy się kilometrażu który sobie sukcesywnie rósł od sierpnia by sięgnąć 280km w listopadzie, a 300km w grudniu co zaowocowało tym, że 6 dni biegów pod rząd już nie skutkuje koślawością nabytą i sztywnością staruszka.
Bazę postanowiłem sobie robić do 11.01 kończąc ten etap startem w Zimowym Roztoczu gdzie planuję sobie pobiec te ok 55 kilometrów. Trasa na papierze nie wygląda na szczególnie trudną,
ale to pod warunkiem, że będzie sucho, a pewnie nie będzie więc z tych moich 55 może się zrobić mniej. Generalnie start uznaję za czystą rozrywkę i biegnę bo mogę. Po Roztoczu wybieram się na ferie na... Roztocze i coś tam pewnie sobie potruchtam, a później powoli zacznę przyśpieszać. Do końca jeszcze nie wiem jak i do czego, ale taki jest plan.
Aha, zapomniałem dodać, że mój zegarek twierdzi, że biegam bezproduktywnie i powinienem dać sobie z tym spokój, ewentualnie pobiegać trochę w beztlenie