I only fear never trying - zapiski Marka
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Niedziela 26.03.2017: plan 15km po 3:59 !!
No i co ja mam napisać... 2 dni się wreszcie wyspałem, głowa spokojniejsza, w ciągu dnia pilnowałem jedzenia. Ok. 20:00 (zgodnie z planem - jakoś kopactwo do mnie nie przemawia) ogarnąłem się na trening - pogoda idealna: 8 stopni, leciutki wiatr (pomagający przyjemnie). Ubrałem lekkie termo, koszulkę, spodenki 3/4 i moje ulubione startówki Saucony Fastwitch. 2km truchtu, szybkie ABC, muzykę odpaliłem i lecimy z tematem. Na ścieżce pusto było - społeczeństwo mecz ogląda i dobrze.
Biegło się fajnie, równo, według GPS-a tak to leciało:
3:58, 3:57, 3:57, 3:57, 3:57, 3:56, 3:53, 3:57, 3:56, 3:57, 3:57, 3:56, 3:55, 3:59, 4:00.
Sumarycznie wg GPS 15,0 km w 59:13. GPS pewnie trochę kłamie (z 2-3 sek/km) więc realnie pewnie było w 60 minut. Ostatnie 2 km niby mogłem docisnąć po te 3:57, ale zaczynało być ciężko, a mi się nie chciało płuc wypluwać dla tych kilku sekund, bo i tak byłem w widełkach. Na koniec się zatrzymałem, wyzerowałem stoper i potruchtałem do domu. Nie było żadnego umierania czy oglądania butów.
Odczucia:
Niech ktoś mi zagwarantuje taką pogodę na start... Ideał, no nie da się lepszej
Tydzień 20.03-26.03.2017: 77,72 km
Fajne i budujące treningi. Na minus - z braku czasu zupełnie nie robiłem siły (ostatni raz robiłem w sobotę 19.03). Na plus: Wreszcie zapowiada się, że do Świąt będzie spokojniej i w pracy i w domu
Plany: poniedziałek wolny, wtorek spokojna dyszka, środa kilometrówki.
No i co ja mam napisać... 2 dni się wreszcie wyspałem, głowa spokojniejsza, w ciągu dnia pilnowałem jedzenia. Ok. 20:00 (zgodnie z planem - jakoś kopactwo do mnie nie przemawia) ogarnąłem się na trening - pogoda idealna: 8 stopni, leciutki wiatr (pomagający przyjemnie). Ubrałem lekkie termo, koszulkę, spodenki 3/4 i moje ulubione startówki Saucony Fastwitch. 2km truchtu, szybkie ABC, muzykę odpaliłem i lecimy z tematem. Na ścieżce pusto było - społeczeństwo mecz ogląda i dobrze.
Biegło się fajnie, równo, według GPS-a tak to leciało:
3:58, 3:57, 3:57, 3:57, 3:57, 3:56, 3:53, 3:57, 3:56, 3:57, 3:57, 3:56, 3:55, 3:59, 4:00.
Sumarycznie wg GPS 15,0 km w 59:13. GPS pewnie trochę kłamie (z 2-3 sek/km) więc realnie pewnie było w 60 minut. Ostatnie 2 km niby mogłem docisnąć po te 3:57, ale zaczynało być ciężko, a mi się nie chciało płuc wypluwać dla tych kilku sekund, bo i tak byłem w widełkach. Na koniec się zatrzymałem, wyzerowałem stoper i potruchtałem do domu. Nie było żadnego umierania czy oglądania butów.
Odczucia:
Niech ktoś mi zagwarantuje taką pogodę na start... Ideał, no nie da się lepszej
Tydzień 20.03-26.03.2017: 77,72 km
Fajne i budujące treningi. Na minus - z braku czasu zupełnie nie robiłem siły (ostatni raz robiłem w sobotę 19.03). Na plus: Wreszcie zapowiada się, że do Świąt będzie spokojniej i w pracy i w domu
Plany: poniedziałek wolny, wtorek spokojna dyszka, środa kilometrówki.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Żarło, żarło i... zdechło Konkretnie to lekkie przeziębienie się przyplątało - w myśl zasady "jest forma, jest infekcja". Zasada u mnie sprawdza się w zasadzie w 100%, na szczęście do H2O jeszcze 1,5 tygodnia
Wtorek 28.03.2017: plan 10km po 4:40 + 4x60m.
W zasadzie od rana czułem się średnio, trochę drapało gardło, coś kręciło w nosie - wyszedłem wieczorem grzecznie na 10km, tuptałem wolniutko i spokojnie w okolicach 5:00. Na zaliczenie, przyjemny trening. Sprinty sobie darowałem.
Środa 29.03.2017
Czuję się trochę gorzej, ale nic strasznego. Gardło przeszło, pojawił się katar - upierdliwe, ale mam nadzieję że tylko na tym się skończy. Piję jakieś lipy i inne fajne ciepłe rzeczy. Ponieważ pada i wieje to z treningu w ogóle zrezygnowałem. Zobaczymy jak będę się czuł jutro - będę na bieżąco w kontakcie z Rollim. Pierwotnie w planie jest dłuższe spokojne bieganie, zapowiadana jest fajna pogoda (bez wiatru i deszczu) więc jeśli dalej będzie tylko lekki katar to myślę że na spokojne tuptanie po 5:00 wyjdę.
Z rzeczy pozabiegowych:
Udaje się więcej sypiać, zgodnie z przewidywaniami uspokoiły się tematy pozabiegowe. Jest dobrze, tylko przeziębienie doleczyć i będzie ogień!
Przy okazji: udało mi się odkupić pakiet na H2O od osoby, która nie może pobiec -> organizator (wrocławski Pro-run) zgodził się na przepisanie, a uczestniczka sprzedała za tyle, za ile kupiła (po najniższej opłacie startowej sprzed kilku miesięcy). Piszę o tym, ponieważ nie jest to oczywiste - a postawa godna naśladowania.
Wtorek 28.03.2017: plan 10km po 4:40 + 4x60m.
W zasadzie od rana czułem się średnio, trochę drapało gardło, coś kręciło w nosie - wyszedłem wieczorem grzecznie na 10km, tuptałem wolniutko i spokojnie w okolicach 5:00. Na zaliczenie, przyjemny trening. Sprinty sobie darowałem.
Środa 29.03.2017
Czuję się trochę gorzej, ale nic strasznego. Gardło przeszło, pojawił się katar - upierdliwe, ale mam nadzieję że tylko na tym się skończy. Piję jakieś lipy i inne fajne ciepłe rzeczy. Ponieważ pada i wieje to z treningu w ogóle zrezygnowałem. Zobaczymy jak będę się czuł jutro - będę na bieżąco w kontakcie z Rollim. Pierwotnie w planie jest dłuższe spokojne bieganie, zapowiadana jest fajna pogoda (bez wiatru i deszczu) więc jeśli dalej będzie tylko lekki katar to myślę że na spokojne tuptanie po 5:00 wyjdę.
Z rzeczy pozabiegowych:
Udaje się więcej sypiać, zgodnie z przewidywaniami uspokoiły się tematy pozabiegowe. Jest dobrze, tylko przeziębienie doleczyć i będzie ogień!
Przy okazji: udało mi się odkupić pakiet na H2O od osoby, która nie może pobiec -> organizator (wrocławski Pro-run) zgodził się na przepisanie, a uczestniczka sprzedała za tyle, za ile kupiła (po najniższej opłacie startowej sprzed kilku miesięcy). Piszę o tym, ponieważ nie jest to oczywiste - a postawa godna naśladowania.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Czwartek 30.03.2017:
Z uwagi na przeziębienie Trenejro zarządził korektę planu. Ponieważ poza katarem nie odczuwam żadnych większych dolegliwości zalecenie na dzisiaj było 7km bardzo spokojnie. Grzecznie wyszedłem, przetruchtałem pętelkę 8km po 5:00-5:10 i do domku. Poza katarem czułem co prawda lekkie osłabienie (a może to autosugestia??), ale tempo było komfortowe.
Najważniejsze: doleczyć katar i nic nie popsuć
Z uwagi na przeziębienie Trenejro zarządził korektę planu. Ponieważ poza katarem nie odczuwam żadnych większych dolegliwości zalecenie na dzisiaj było 7km bardzo spokojnie. Grzecznie wyszedłem, przetruchtałem pętelkę 8km po 5:00-5:10 i do domku. Poza katarem czułem co prawda lekkie osłabienie (a może to autosugestia??), ale tempo było komfortowe.
Najważniejsze: doleczyć katar i nic nie popsuć
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Piątek planowo wolny
Sobota 01.04.2017: 8km 4:50
Pierwotny plan sprzed choroby zakładał 12km, Rolli zmniejszył do 8km - ale zapomniałem poprawić w rozpisce i ostatecznie pobiegłem 11km. Biegło się spoko, po 4:45. Niestety wcześniej 4h łażenia po tesco i galerii handlowej - obiecałem pomóc w dużych zakupach
Niedziela 02.04.2017: 20km -> 4x5km ciągły po 5:00/4:30/4:15/3:59
No i klops - nie wyszło. Wstałem wcześniej, wiedziałem że dzisiaj szybciej ma być to kromka z miodem wjechała. Było ciepło (15 stopni o 8:30) i odczuwalny wiatr, więc postanowiłem pobiec do parku. Jeszcze rano spadła jakaś mżawka więc było mokro i odczuwalna wilgotność. 2km do parku i zacząłem trening. Pierwsze 5km bez problemu, po ok 4:55. Kolejna 5km również spoko, gdzieś średnio koło 4:26 wchodziło. Pod koniec już jednak czułem, że temperatura wzrasta (a ja nie miałem wody !!). Kolejne 5km i przyspieszamy do 4:15. Biegło się całkiem całkiem, każdy kilometr wszedł między 4:10-4:13, ale czułem że jest coraz ciężej - królestwo za wodę...! Do tego wiatr coraz bardziej wpieniał, a słońce świeciło. Przyspieszyłem do tego 3:59 i wiedziałem że dzisiaj nic z tego nie będzie. Przebiegłem pierwszy km w 3:59 i biegło się cholernie ciężko - nogi nie chciały się kręcić, w ustach sucho... Po kilometrze zatrzymałem się, stwierdziłem że tuż po przeziębieniu (albo może nawet jeszcze na jego końcówce) nie ma sensu taka rzeźba - może bym na siłę jeszcze i ze 2-3km dobiegł albo cudem ten trening domknął, ale wolę nie ryzykować, start za 6 dni. Myślałem jeszcze, żeby zamiast 5km ciągiem zrobić 5x1km na krótkiej przerwie i nawet zacząłem drugi km ale po 500m zarzuciłem ten pomysł - wody z tego miał nie będę - i zacząłem truchtać w stronę domu. Bez sensu takie męczenie - tydzień wcześniej pobiegłem ciągły 15km w takim tempie więc nie muszę sobie udowadniać że dam radę 5x1km. Wydawało mi się, że się strasznie wlokę, wręcz zaraz zacznę iść - a zegarek cały czas pokazywał 4:55-5:00. Nie było więc źle. Ostatecznie trening sumarycznie 22km. Wróciłem do domu, to 19 stopni na termometrze w cieniu (a ja w słońcu)
Odczucia:
Szkoda, że nie pyknęła szybka piątka, ale nie robię tragedii. Dużo małych rzeczy wyszło:
1. Jak jest ciepło i świeci i wieje -> koniecznie brać wodę na dłuższe/szybsze treningi. Zwłaszcza jak jest duża wilgotność.
2. Biegając po parku - może zmniejszyć nieco tempo i zamiast sztywno pilnować widełek lecieć te 3-4 sek wolniej?
3. Jak się dzień wcześniej łazi po galerii to biegania z tego nie będzie
4. Tempo 4:15 nawet w kiepskich warunkach nie wygląda jakoś strasznie -> to tak przyszłościowo
Tydzień 27.03-02.04.2017: 52,79 km
Biorąc pod uwagę chorobę to i tak sporo udało się nabiegać.
Plany: Nadal muszę chuchać i dmuchać na zdrowie - żeby czegoś nie załapać. Kolejny tydzień bardzo luźny i mało km. Jestem zapisany na 8 kwietnia na H2O. Biorąc pod uwagę doświadczenia z Wroactiv - nie patrzę na meteo, spojrzę w czwartek/piątek żeby wiedzieć jak się ubrać i potwierdzić z Rollim założenia na bieg.
Sobota 01.04.2017: 8km 4:50
Pierwotny plan sprzed choroby zakładał 12km, Rolli zmniejszył do 8km - ale zapomniałem poprawić w rozpisce i ostatecznie pobiegłem 11km. Biegło się spoko, po 4:45. Niestety wcześniej 4h łażenia po tesco i galerii handlowej - obiecałem pomóc w dużych zakupach
Niedziela 02.04.2017: 20km -> 4x5km ciągły po 5:00/4:30/4:15/3:59
No i klops - nie wyszło. Wstałem wcześniej, wiedziałem że dzisiaj szybciej ma być to kromka z miodem wjechała. Było ciepło (15 stopni o 8:30) i odczuwalny wiatr, więc postanowiłem pobiec do parku. Jeszcze rano spadła jakaś mżawka więc było mokro i odczuwalna wilgotność. 2km do parku i zacząłem trening. Pierwsze 5km bez problemu, po ok 4:55. Kolejna 5km również spoko, gdzieś średnio koło 4:26 wchodziło. Pod koniec już jednak czułem, że temperatura wzrasta (a ja nie miałem wody !!). Kolejne 5km i przyspieszamy do 4:15. Biegło się całkiem całkiem, każdy kilometr wszedł między 4:10-4:13, ale czułem że jest coraz ciężej - królestwo za wodę...! Do tego wiatr coraz bardziej wpieniał, a słońce świeciło. Przyspieszyłem do tego 3:59 i wiedziałem że dzisiaj nic z tego nie będzie. Przebiegłem pierwszy km w 3:59 i biegło się cholernie ciężko - nogi nie chciały się kręcić, w ustach sucho... Po kilometrze zatrzymałem się, stwierdziłem że tuż po przeziębieniu (albo może nawet jeszcze na jego końcówce) nie ma sensu taka rzeźba - może bym na siłę jeszcze i ze 2-3km dobiegł albo cudem ten trening domknął, ale wolę nie ryzykować, start za 6 dni. Myślałem jeszcze, żeby zamiast 5km ciągiem zrobić 5x1km na krótkiej przerwie i nawet zacząłem drugi km ale po 500m zarzuciłem ten pomysł - wody z tego miał nie będę - i zacząłem truchtać w stronę domu. Bez sensu takie męczenie - tydzień wcześniej pobiegłem ciągły 15km w takim tempie więc nie muszę sobie udowadniać że dam radę 5x1km. Wydawało mi się, że się strasznie wlokę, wręcz zaraz zacznę iść - a zegarek cały czas pokazywał 4:55-5:00. Nie było więc źle. Ostatecznie trening sumarycznie 22km. Wróciłem do domu, to 19 stopni na termometrze w cieniu (a ja w słońcu)
Odczucia:
Szkoda, że nie pyknęła szybka piątka, ale nie robię tragedii. Dużo małych rzeczy wyszło:
1. Jak jest ciepło i świeci i wieje -> koniecznie brać wodę na dłuższe/szybsze treningi. Zwłaszcza jak jest duża wilgotność.
2. Biegając po parku - może zmniejszyć nieco tempo i zamiast sztywno pilnować widełek lecieć te 3-4 sek wolniej?
3. Jak się dzień wcześniej łazi po galerii to biegania z tego nie będzie
4. Tempo 4:15 nawet w kiepskich warunkach nie wygląda jakoś strasznie -> to tak przyszłościowo
Tydzień 27.03-02.04.2017: 52,79 km
Biorąc pod uwagę chorobę to i tak sporo udało się nabiegać.
Plany: Nadal muszę chuchać i dmuchać na zdrowie - żeby czegoś nie załapać. Kolejny tydzień bardzo luźny i mało km. Jestem zapisany na 8 kwietnia na H2O. Biorąc pod uwagę doświadczenia z Wroactiv - nie patrzę na meteo, spojrzę w czwartek/piątek żeby wiedzieć jak się ubrać i potwierdzić z Rollim założenia na bieg.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Wtorek 04.04.2017: 12km 4:50
Pobiegłem 11km po 4:47, biegło się dziwnie. Z jednej strony oddechowo i wydolnościowo biegło się swobodnie, w sumie to tempo w granicach 4:45 samo wychodziło. Z drugiej strony nogi dość ciężkie od rana były, trochę czuć ten weekend jeszcze. Zobaczymy, co będzie w kolejnych dniach - jutro kilka km tempa startowego, później wolne.
Pobiegłem 11km po 4:47, biegło się dziwnie. Z jednej strony oddechowo i wydolnościowo biegło się swobodnie, w sumie to tempo w granicach 4:45 samo wychodziło. Z drugiej strony nogi dość ciężkie od rana były, trochę czuć ten weekend jeszcze. Zobaczymy, co będzie w kolejnych dniach - jutro kilka km tempa startowego, później wolne.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Środa 05.04.2017: 3km 3:59
Przebiegnięte. Generalnie nadal czuć trochę ciężkie nogi i końcówkę kataru - jak pisałem w komentarzach. Dzisiaj 2km dobiegu, zrobione ABC, 3km po 3:59 co do sekundy przypilnowane i powrót do domu. Dość odczuwalnie wiało, ale olałem i przy trochę większym wysiłku raczej bezproblemowo utrzymałem tempo. Lekkości nie było, ale dramatu też nie. W skali lekkości od rosyjskiego baletu do niemieckiego pociągu pancernego mniej więcej w połowie W domu dorzuciłem 15 minut rozciągania.
Jutro porolujemy nóżki i rozciąganie, piątek zupełnie wolny.
Teraz co do półmaratonu:
Spojrzałem na meteo na sobotę i póki co wygląda to nawet fajnie. Mniej więcej 8-10 stopni i prognozy pokazują lekki wiatr (ale lekki), jedna pokazuje lekki deszcz, inne nie. Czyli gdyby tak rzeczywiście było to warunki co najmniej dobre lub bardzo dobre. Mam nadzieję, że to się sprawdzi! Także tego, nastawienie bardzo bojowe, pozostają 2 dni na dbanie o nóżki i zdrowie.
Zrobiła się z tego całkiem spora impreza, w tym momencie opłaconych jest ponad 850 uczestników. Przejrzałem listę - kilkanaście osób zadeklarowało się poniżej 1:20 (w tym kilku z wrocławskiej "elity amatorskiej" z poziomu 1:10-1:12) , w sumie 70 osób poniżej 1:30, być może będzie z kim biec. Gdyby to kogoś interesowało - ja mam nadany numer 57.
Po biegu mam w sobotę imprezę rodzinną, więc napisze tylko jak poszło, a relacja najpewniej dopiero w niedzielę (chyba że znajdę chwilę czasu w sobotę to skrobnę).
Przebiegnięte. Generalnie nadal czuć trochę ciężkie nogi i końcówkę kataru - jak pisałem w komentarzach. Dzisiaj 2km dobiegu, zrobione ABC, 3km po 3:59 co do sekundy przypilnowane i powrót do domu. Dość odczuwalnie wiało, ale olałem i przy trochę większym wysiłku raczej bezproblemowo utrzymałem tempo. Lekkości nie było, ale dramatu też nie. W skali lekkości od rosyjskiego baletu do niemieckiego pociągu pancernego mniej więcej w połowie W domu dorzuciłem 15 minut rozciągania.
Jutro porolujemy nóżki i rozciąganie, piątek zupełnie wolny.
Teraz co do półmaratonu:
Spojrzałem na meteo na sobotę i póki co wygląda to nawet fajnie. Mniej więcej 8-10 stopni i prognozy pokazują lekki wiatr (ale lekki), jedna pokazuje lekki deszcz, inne nie. Czyli gdyby tak rzeczywiście było to warunki co najmniej dobre lub bardzo dobre. Mam nadzieję, że to się sprawdzi! Także tego, nastawienie bardzo bojowe, pozostają 2 dni na dbanie o nóżki i zdrowie.
Zrobiła się z tego całkiem spora impreza, w tym momencie opłaconych jest ponad 850 uczestników. Przejrzałem listę - kilkanaście osób zadeklarowało się poniżej 1:20 (w tym kilku z wrocławskiej "elity amatorskiej" z poziomu 1:10-1:12) , w sumie 70 osób poniżej 1:30, być może będzie z kim biec. Gdyby to kogoś interesowało - ja mam nadany numer 57.
Po biegu mam w sobotę imprezę rodzinną, więc napisze tylko jak poszło, a relacja najpewniej dopiero w niedzielę (chyba że znajdę chwilę czasu w sobotę to skrobnę).
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 391
- Rejestracja: 23 cze 2016, 12:10
- Życiówka na 10k: 54'30"
- Życiówka w maratonie: brak
Mocny jesteś, 1:23:XX będzie jak nic...
Powodzenia i trzymam kciuki.
P.S. Przepraszam - wciąłem Ci się też na blogu (zamiast w komentarzach). Cóż - jeszcze wczesna godzina
Pozdrawiam
Powodzenia i trzymam kciuki.
P.S. Przepraszam - wciąłem Ci się też na blogu (zamiast w komentarzach). Cóż - jeszcze wczesna godzina
Pozdrawiam
blog: viewtopic.php?f=27&t=55155
komentarze: viewtopic.php?f=28&t=55156
5km: 22.01 (09.2019)
10km: 46.07 (11.2019)
15km: 1.14.09 (01.2020)
HM: 1.51.41 (08.2018)
komentarze: viewtopic.php?f=28&t=55156
5km: 22.01 (09.2019)
10km: 46.07 (11.2019)
15km: 1.14.09 (01.2020)
HM: 1.51.41 (08.2018)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Dobra, wypada podsumować...
Sobota, 08.04.2017 H2O Półmaraton (atest): 1:26:37. OPEN: 37, M30:17
Ostatnie 2 tygodnie męczyło mnie przeziębienie. Wydawało się w weekend że przeszło, ale ciągle plątał się katar. Wczoraj wydawało się, że wszystko gra i będzie dobrze, to... dzisiaj obudziłem się rano z bolącą głową i gardłem... Jak nie urok, to sraczka... A sraczka - no stoperan musiałem wziąć też, ale złożyłem to na karb nerwów przedstartowych. No nic, zebrałem się, pojechałem, odebrałem numer, pogadałem chwilę z Andrzejem Witkiem, krótka rozgrzewka (już widzę, że rewelacji to nie ma), przebrałem się i potruchtałem na start. Parking był 200m od startu, to żeby nie marznąć ile się dało siedziałem w kurtce i na starcie byłem 2 minuty przed - ale wszystko pod kontrolą. Wiał zimny wiatr, w nocy padało więc było mokro i pełno kałuż. Trudno - trzeba biegać.
Zakwalifikowano mnie do strefy "elita" (wszyscy z deklarowanymi czasami < 1:30), więc miałem pełne prawo stać sobie w 2 rzędzie i gadać z najlepszymi No dobra -> odliczanie, start i jazda. 500 metrów i... zdziwko, bo ostry zakręt 90 stopni w lewo i zamiast ulicą biegniemy chodnikiem i ścieżką rowerową. Było by super, gdyby nie fakt że pełno wyjazdów - ale wolontariusze pilnowali i było fajnie. Tak biegliśmy - niby miał być wiatr w plecy, ale po mieście/chodniku prawie nie czuć. Miał być oznaczony atest co 1km, ale... ciemno zielonej farby na mokrej drodze to nie widać. Słabo. Lecimy na GPS, lekko szybciej niż 4:00 bo wieje w plecy. Ale niewiele szybciej, a mnie biegnie się ciężko. Trudno. Wybiegamy z miasta, jakieś mostki etc, tempo dziwnie rośnie do 3:52 (czyżby puszczało? przecież nie czuję że szybciej - biorę za dobrą monetę) i kolejna niespodzianka - nawrotka z wyhamowaniem do 0, nie było tego na profilu trasy - no cóż, atest... Po nawrotce dostałem wiatrem w ryj i już wiedziałem skąd było to 3:52... dupa, a nie moneta. Gdzieś tam w międzyczasie była tabliczka 5km, zapamiętałem 19:50. Dobrze. Lecimy kolejne 5km, większość z wiatrem, a mnie dalej biegnie się ciężko... Niby już drogami, ale dziurawe bardzo, uważać trzeba i sporo kałuż (raczej trzeba omijać). Na 10km miałem 39:45 (niby dobrze - ale to było z wiatrem) i GPS praktycznie pokrywał się z atestem. Pierwszy wodopój, biorę kubek, piję łyka i resztę na twarz. Potem zaczęło się rzeźbienie pod wiatr - no ciężko, bo pola, pusta droga. Grupki żadnej, kilkadziesiąt metrów przede mną ktoś, za mną też daleko ktoś... Trudno, próbuję cisnąć ile się da, ale tempo oczywiście spada: 4:06, 4:15 (tu był jakiś większy podbieg na jakiś mostek i parę podmuchów postawiło prawie do pionu), 4:10, 4:07, 4:09, 4:09 itp. No dobra, rewelacji nie będzie ale jakby się spiąć to wciąż można 1:25 dowieźć. 15km miałem chyba 1:00:20 (nie pamiętam dokładnie), zaraz wodopój. Wziąłem łyka wody i 100m dalej... paw do rowu. Super, czasu nie straciłem - ale głowa powiedziała "sorry, nie dzisiaj". Próbowałem jeszcze cośtam cisnąć: 16km w 4:09, kolejny w 4:13 :/ Słabo, a do tego od 17km były 4km biegu po nierównym/starych chodniku i starej nierównej kostce... Już po 100m miałem nogi jak z waty, wiedziałem że dzisiaj nic z tego. Stwierdziłem że to bez sensu i po prostu biegłem byle dobiec. Nie patrzyłem nawet na zegarek - 4:17 wyszło, potem 4:13. 20km (z wiatrem) wyszedł niby wg GPS w 4:01 (było wolniej), ale to chyba błąd GPS bo od 15km mi dołożyło prawie 200m, ostatni km 4:08 (też z wiatrem). No po prostu miałem dość, nawet nie chciało mi się spinać na te 2km.
Trasa miała atest, ostatecznie wyszło 1:26:37. Miejsce OPEN:37, w zawsze mocnej M30: 17.
Co po tym biegu: no... niedoleczone przeziębienie (niby wyszło, a w sumie to nie) i tyle. Śmieszne, bo nawet w tej kiepskiej sytuacji i tak była szansa na życiówkę, gdyby głowa się nie poddała, to te 1:25:XX było do dowiezienia. Ale wtedy nie liczyłem tego, ja tam biegłem po 1:24, no może ostatecznie 1:25 też bym wziął - jakbym chciał biec na 1:26 to bym zaczął po 4:05.
Za plecami zostawiłem między innymi 2 chłopaków biegających HM 1:24-1:25 oraz wszystkie kobiety Także... nie należą mi się żadne gratulacje. Będąc szczerym, to gratulacje by się należały jakbym rano w domu został...
Teraz jak myślę, skąd 2-3 tygodnie temu takie fajne treningi, to wyszło mi na to, że mniej więcej od 3 tygodni (jak miałem dużo roboty w pracy) przestałem robić siłe. Najpewniej to spowodowało skokowe podbicie formy, lekkość i weszły fajnie 2-3 treningi po czym choroba rozwaliła system.
Do zapamiętania i wprowadzenia na przyszłość:
- sprawdzać tętno spoczynkowe rano. Zapisywać. Reagować.
- jak się jest chorym, to się jest chorym. Przeziębienie i katar to też choroby.
- (w kontekście wrześniowego maratonu): nawet chory i pod wiatr jestem w stanie utrzymywać na końcówce HM tempo 4:09-4:13. Dobrze
- 40min/10km, nieosiągalne i w sferze marzeń jeszcze rok temu, stało się po prostu międzyczasem. Ot, biegnie się
- siła 2x w tygodniu musi być robiona, wydaje mi się, że odpuszczenie jej na 2-3 tygodnie więcej miesza i powoduje fałszywe sygnały
- jak przez kilka dni są ciężkie nogi, to coś się dzieje. Nie są to wymysły głowy, tylko jakiś syf - uważać, poluzować trening (lub odpuścić)
Co do organizacji:
Dla mnie fajna impreza, dobra organizacja. Dużo wolontariuszy, trasa szybka, ale jeśli są warunki. Jak wieje - to jest pizgawa, bo większość poza miastem, głównie pola. Asfalt stary i dziurawy, ostatnie 4km to nierówny chodnik i stara kostka drogowa - porażka. Gdyby to był początek, ale nie na sam koniec takie coś...
Dwa organizacyjne niedociągnięcia: 7 toi-toi tylko na starcie (brak na trasie) dla 800 zawodników + kibiców to trochę mało. Drugie: dwa wodopoje (pierwszy dopiero na 10km, drugi na 15km) to też trochę mało, gdyby było ciepło i słońce. Dzisiaj nie było potrzeba, ale potencjalnie do poprawki. te, co były - to chyba ok, woda w kubkach, banany, czekolada. Ja nie jadłem - ale jak ktoś potrzebował to było.
To chyba tyle.
Co dalej? Póki co odpocząć i się doleczyć, a później Nocny HM Wrocław: 17 czerwca.
Sobota, 08.04.2017 H2O Półmaraton (atest): 1:26:37. OPEN: 37, M30:17
Ostatnie 2 tygodnie męczyło mnie przeziębienie. Wydawało się w weekend że przeszło, ale ciągle plątał się katar. Wczoraj wydawało się, że wszystko gra i będzie dobrze, to... dzisiaj obudziłem się rano z bolącą głową i gardłem... Jak nie urok, to sraczka... A sraczka - no stoperan musiałem wziąć też, ale złożyłem to na karb nerwów przedstartowych. No nic, zebrałem się, pojechałem, odebrałem numer, pogadałem chwilę z Andrzejem Witkiem, krótka rozgrzewka (już widzę, że rewelacji to nie ma), przebrałem się i potruchtałem na start. Parking był 200m od startu, to żeby nie marznąć ile się dało siedziałem w kurtce i na starcie byłem 2 minuty przed - ale wszystko pod kontrolą. Wiał zimny wiatr, w nocy padało więc było mokro i pełno kałuż. Trudno - trzeba biegać.
Zakwalifikowano mnie do strefy "elita" (wszyscy z deklarowanymi czasami < 1:30), więc miałem pełne prawo stać sobie w 2 rzędzie i gadać z najlepszymi No dobra -> odliczanie, start i jazda. 500 metrów i... zdziwko, bo ostry zakręt 90 stopni w lewo i zamiast ulicą biegniemy chodnikiem i ścieżką rowerową. Było by super, gdyby nie fakt że pełno wyjazdów - ale wolontariusze pilnowali i było fajnie. Tak biegliśmy - niby miał być wiatr w plecy, ale po mieście/chodniku prawie nie czuć. Miał być oznaczony atest co 1km, ale... ciemno zielonej farby na mokrej drodze to nie widać. Słabo. Lecimy na GPS, lekko szybciej niż 4:00 bo wieje w plecy. Ale niewiele szybciej, a mnie biegnie się ciężko. Trudno. Wybiegamy z miasta, jakieś mostki etc, tempo dziwnie rośnie do 3:52 (czyżby puszczało? przecież nie czuję że szybciej - biorę za dobrą monetę) i kolejna niespodzianka - nawrotka z wyhamowaniem do 0, nie było tego na profilu trasy - no cóż, atest... Po nawrotce dostałem wiatrem w ryj i już wiedziałem skąd było to 3:52... dupa, a nie moneta. Gdzieś tam w międzyczasie była tabliczka 5km, zapamiętałem 19:50. Dobrze. Lecimy kolejne 5km, większość z wiatrem, a mnie dalej biegnie się ciężko... Niby już drogami, ale dziurawe bardzo, uważać trzeba i sporo kałuż (raczej trzeba omijać). Na 10km miałem 39:45 (niby dobrze - ale to było z wiatrem) i GPS praktycznie pokrywał się z atestem. Pierwszy wodopój, biorę kubek, piję łyka i resztę na twarz. Potem zaczęło się rzeźbienie pod wiatr - no ciężko, bo pola, pusta droga. Grupki żadnej, kilkadziesiąt metrów przede mną ktoś, za mną też daleko ktoś... Trudno, próbuję cisnąć ile się da, ale tempo oczywiście spada: 4:06, 4:15 (tu był jakiś większy podbieg na jakiś mostek i parę podmuchów postawiło prawie do pionu), 4:10, 4:07, 4:09, 4:09 itp. No dobra, rewelacji nie będzie ale jakby się spiąć to wciąż można 1:25 dowieźć. 15km miałem chyba 1:00:20 (nie pamiętam dokładnie), zaraz wodopój. Wziąłem łyka wody i 100m dalej... paw do rowu. Super, czasu nie straciłem - ale głowa powiedziała "sorry, nie dzisiaj". Próbowałem jeszcze cośtam cisnąć: 16km w 4:09, kolejny w 4:13 :/ Słabo, a do tego od 17km były 4km biegu po nierównym/starych chodniku i starej nierównej kostce... Już po 100m miałem nogi jak z waty, wiedziałem że dzisiaj nic z tego. Stwierdziłem że to bez sensu i po prostu biegłem byle dobiec. Nie patrzyłem nawet na zegarek - 4:17 wyszło, potem 4:13. 20km (z wiatrem) wyszedł niby wg GPS w 4:01 (było wolniej), ale to chyba błąd GPS bo od 15km mi dołożyło prawie 200m, ostatni km 4:08 (też z wiatrem). No po prostu miałem dość, nawet nie chciało mi się spinać na te 2km.
Trasa miała atest, ostatecznie wyszło 1:26:37. Miejsce OPEN:37, w zawsze mocnej M30: 17.
Co po tym biegu: no... niedoleczone przeziębienie (niby wyszło, a w sumie to nie) i tyle. Śmieszne, bo nawet w tej kiepskiej sytuacji i tak była szansa na życiówkę, gdyby głowa się nie poddała, to te 1:25:XX było do dowiezienia. Ale wtedy nie liczyłem tego, ja tam biegłem po 1:24, no może ostatecznie 1:25 też bym wziął - jakbym chciał biec na 1:26 to bym zaczął po 4:05.
Za plecami zostawiłem między innymi 2 chłopaków biegających HM 1:24-1:25 oraz wszystkie kobiety Także... nie należą mi się żadne gratulacje. Będąc szczerym, to gratulacje by się należały jakbym rano w domu został...
Teraz jak myślę, skąd 2-3 tygodnie temu takie fajne treningi, to wyszło mi na to, że mniej więcej od 3 tygodni (jak miałem dużo roboty w pracy) przestałem robić siłe. Najpewniej to spowodowało skokowe podbicie formy, lekkość i weszły fajnie 2-3 treningi po czym choroba rozwaliła system.
Do zapamiętania i wprowadzenia na przyszłość:
- sprawdzać tętno spoczynkowe rano. Zapisywać. Reagować.
- jak się jest chorym, to się jest chorym. Przeziębienie i katar to też choroby.
- (w kontekście wrześniowego maratonu): nawet chory i pod wiatr jestem w stanie utrzymywać na końcówce HM tempo 4:09-4:13. Dobrze
- 40min/10km, nieosiągalne i w sferze marzeń jeszcze rok temu, stało się po prostu międzyczasem. Ot, biegnie się
- siła 2x w tygodniu musi być robiona, wydaje mi się, że odpuszczenie jej na 2-3 tygodnie więcej miesza i powoduje fałszywe sygnały
- jak przez kilka dni są ciężkie nogi, to coś się dzieje. Nie są to wymysły głowy, tylko jakiś syf - uważać, poluzować trening (lub odpuścić)
Co do organizacji:
Dla mnie fajna impreza, dobra organizacja. Dużo wolontariuszy, trasa szybka, ale jeśli są warunki. Jak wieje - to jest pizgawa, bo większość poza miastem, głównie pola. Asfalt stary i dziurawy, ostatnie 4km to nierówny chodnik i stara kostka drogowa - porażka. Gdyby to był początek, ale nie na sam koniec takie coś...
Dwa organizacyjne niedociągnięcia: 7 toi-toi tylko na starcie (brak na trasie) dla 800 zawodników + kibiców to trochę mało. Drugie: dwa wodopoje (pierwszy dopiero na 10km, drugi na 15km) to też trochę mało, gdyby było ciepło i słońce. Dzisiaj nie było potrzeba, ale potencjalnie do poprawki. te, co były - to chyba ok, woda w kubkach, banany, czekolada. Ja nie jadłem - ale jak ktoś potrzebował to było.
To chyba tyle.
Co dalej? Póki co odpocząć i się doleczyć, a później Nocny HM Wrocław: 17 czerwca.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Ok, wpis niebiegowy ale można coś-niecoś podsumować.
Zgodnie z zaleceniem trenera wczoraj i dzisiaj wolne.
Tydzień 03.04-09.04.2017: 42,65 km
Kilometraż żałosny, ale tylko 2 lekkie treningi + start.
Najbliższy tydzień (z uwagi na święta) też będzie luzacki - mało biegania, odpoczynek.
Samopoczucie po zawodach:
W sobotę się przespałem i wypociłem, na nockę też wziąłem jeszcze coś na paracetamolu i jeszcze bardziej się wypociłem i już wczoraj wyglądało to lepiej. W trakcie dnia jak Rolli zalecał - dorzuciłem białka i antyoksydantów.
Dzisiaj (2 dzień po zawodach) i jest znośnie, siedzę w pracy - nie ma kataru, nie boli gardło, czuję się ok.
Co do "zniszczeń po zawodach" -> bardzo lekko czuję dwugłowe (tył ud), trochę bolą czworogłowe (z przodu, tuż nad kolanami - ale nie kolana, tylko mięśnie) i bolą trochę łydki (brzuchate), ale tak spokojnie dość (powiedzmy na 3-4 w skali 1-10).
Co do planu - uważam, że był dobry, cały czas czułem się dobrze. Zawaliła infekcja w ostatnich 2 tygodniach, jeszcze wydawało mi się że przechodzi i w niedzielę tydzień przed startem to mocniejsze w założeniu przetarcie więcej zaszkodziło niż pomogło - trudno, następnym razem będzie lepiej.
Poza tym ok. Z wyniku w sumie z perspektywy po paru dniach jestem bardziej zadowolony niż jeszcze w sobotę -> nie było to, co miało być, ale wynik uważam że tak czy inaczej przyzwoity (drugi w życiu). Wieczorem dorzucę rozciąganie. Jeszcze organizator skorygował wyniki - na PDF-ie jestem w sumie 36 OPEN (aczkolwiek dużej różnicy to nie robi) i są międzyczasy z 10km (pomiar był na kresce z atestem, to ta część z wiatrem) -> 39:45 i... również 36 miejsce. Zatem pomimo ciężkiej drugiej połowy (straciłem tam chyba ze 2,5 minuty??) i totalnego odpuszczenia końcówki skończyłem na tym samym miejscu, co jednak daje jakiś pogląd na panujące warunki.
Zgodnie z zaleceniem trenera wczoraj i dzisiaj wolne.
Tydzień 03.04-09.04.2017: 42,65 km
Kilometraż żałosny, ale tylko 2 lekkie treningi + start.
Najbliższy tydzień (z uwagi na święta) też będzie luzacki - mało biegania, odpoczynek.
Samopoczucie po zawodach:
W sobotę się przespałem i wypociłem, na nockę też wziąłem jeszcze coś na paracetamolu i jeszcze bardziej się wypociłem i już wczoraj wyglądało to lepiej. W trakcie dnia jak Rolli zalecał - dorzuciłem białka i antyoksydantów.
Dzisiaj (2 dzień po zawodach) i jest znośnie, siedzę w pracy - nie ma kataru, nie boli gardło, czuję się ok.
Co do "zniszczeń po zawodach" -> bardzo lekko czuję dwugłowe (tył ud), trochę bolą czworogłowe (z przodu, tuż nad kolanami - ale nie kolana, tylko mięśnie) i bolą trochę łydki (brzuchate), ale tak spokojnie dość (powiedzmy na 3-4 w skali 1-10).
Co do planu - uważam, że był dobry, cały czas czułem się dobrze. Zawaliła infekcja w ostatnich 2 tygodniach, jeszcze wydawało mi się że przechodzi i w niedzielę tydzień przed startem to mocniejsze w założeniu przetarcie więcej zaszkodziło niż pomogło - trudno, następnym razem będzie lepiej.
Poza tym ok. Z wyniku w sumie z perspektywy po paru dniach jestem bardziej zadowolony niż jeszcze w sobotę -> nie było to, co miało być, ale wynik uważam że tak czy inaczej przyzwoity (drugi w życiu). Wieczorem dorzucę rozciąganie. Jeszcze organizator skorygował wyniki - na PDF-ie jestem w sumie 36 OPEN (aczkolwiek dużej różnicy to nie robi) i są międzyczasy z 10km (pomiar był na kresce z atestem, to ta część z wiatrem) -> 39:45 i... również 36 miejsce. Zatem pomimo ciężkiej drugiej połowy (straciłem tam chyba ze 2,5 minuty??) i totalnego odpuszczenia końcówki skończyłem na tym samym miejscu, co jednak daje jakiś pogląd na panujące warunki.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Wtorek 11.04.2017: plan 8-10km po 5:10
Spokojna dyszka wyszła, bez historii. Nic nie boli, nic się nie dzieje - wygląda raczej ok. Słabe trochę meteo -> bo znów pada i wieje, ale cały kraj ma chyba podobnie, nie ma co narzekać, trzeba biegać.
Spokojna dyszka wyszła, bez historii. Nic nie boli, nic się nie dzieje - wygląda raczej ok. Słabe trochę meteo -> bo znów pada i wieje, ale cały kraj ma chyba podobnie, nie ma co narzekać, trzeba biegać.
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Jako że ze zdrowiem ok, dostałem przyzwolenie na bieganie BS-ów po 4:50. To biegam.
Środa 12.04.2017: 10km + 8x60m w trakcie.
W sumie to bez większych historii. Przebiegłem 7km, zrobiłem przebieżki i powrót do domu. Bez historii, wszystko ok.
Czwartek 13.04.2017: plan 18 km po 4:50
Wszystko zgodnie z planem. Lekko upierdliwa pogoda, bo wiatr wiał i jak słońce świeciło to było ciepło, a jak zachodziło za chmury to od razu zimno. Sam trening natomiast bez historii - zrobiony.
W najbliższych dniach nie biegam - nie będzie więc wpisów.
Korzystając z okazji: Radosnych Świąt wszystkim czytającym te moje wypociny
Drugi z rzędu tydzień z żałosnym kilometrażem, bo w weekend nie będę biegał - no nic, priorytety są jasne i bieganie nie jest najważniejsze. Od poniedziałku wracamy do normalnych treningów i sensownego kilometrażu.
Tydzień 10.04-16.04.2017: 41,53 km
Środa 12.04.2017: 10km + 8x60m w trakcie.
W sumie to bez większych historii. Przebiegłem 7km, zrobiłem przebieżki i powrót do domu. Bez historii, wszystko ok.
Czwartek 13.04.2017: plan 18 km po 4:50
Wszystko zgodnie z planem. Lekko upierdliwa pogoda, bo wiatr wiał i jak słońce świeciło to było ciepło, a jak zachodziło za chmury to od razu zimno. Sam trening natomiast bez historii - zrobiony.
W najbliższych dniach nie biegam - nie będzie więc wpisów.
Korzystając z okazji: Radosnych Świąt wszystkim czytającym te moje wypociny
Drugi z rzędu tydzień z żałosnym kilometrażem, bo w weekend nie będę biegał - no nic, priorytety są jasne i bieganie nie jest najważniejsze. Od poniedziałku wracamy do normalnych treningów i sensownego kilometrażu.
Tydzień 10.04-16.04.2017: 41,53 km
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Poniedziałek 17.04.2017: Minutówki 3-4-5-4-3, tempo na wyczucie i przerwy na wyczucie.
Pierwszy trening po 3 dniach bez biegania (aczkolwiek jak to z wyjazdem do rodziny -> kilkaset km w aucie, parę godzin w korkach na A4), do tego trochę jedzenia nadmiarowego - więc nie wiedziałem jak to wyjdzie.
Udało się znaleźć w miarę fajne okienko pogodowe, trening wypadł w bardzo fajnych warunkach i dopiero jak wracałem to dostałem 1km gradem po głowie... Najpierw dobieg + ABC, potem część zasadnicza -> po rozgrzewce było ok, więc stwierdziłem że szybkie polecę naprawdę szybko:
S (szybkie): 3', tempo 3:30
P (przerwa): 3:05
S: 4', tempo 3:35
P: 3:44
S: 5', tempo 3:44
P: 4:21
S: 4', tempo 3:33
P: 3:57
S: 3', tempo 3:25
Biegane na ścieżce rowerowej, tempa z GPS. Wszystkie przerwy w truchcie.
Odczucia: trochę się przewentylowałem, zwłaszcza ostatni odcinek był naprawdę szybko (jak na mnie).
Pierwszy trening po 3 dniach bez biegania (aczkolwiek jak to z wyjazdem do rodziny -> kilkaset km w aucie, parę godzin w korkach na A4), do tego trochę jedzenia nadmiarowego - więc nie wiedziałem jak to wyjdzie.
Udało się znaleźć w miarę fajne okienko pogodowe, trening wypadł w bardzo fajnych warunkach i dopiero jak wracałem to dostałem 1km gradem po głowie... Najpierw dobieg + ABC, potem część zasadnicza -> po rozgrzewce było ok, więc stwierdziłem że szybkie polecę naprawdę szybko:
S (szybkie): 3', tempo 3:30
P (przerwa): 3:05
S: 4', tempo 3:35
P: 3:44
S: 5', tempo 3:44
P: 4:21
S: 4', tempo 3:33
P: 3:57
S: 3', tempo 3:25
Biegane na ścieżce rowerowej, tempa z GPS. Wszystkie przerwy w truchcie.
Odczucia: trochę się przewentylowałem, zwłaszcza ostatni odcinek był naprawdę szybko (jak na mnie).
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Wtorek 18.04.2017: 14km po 4:45
Środa 19.04.2017: 18km po 5:00
Oprócz tego że paskudnie wieje i jest zimno, to ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o tych treningach. Ot - przebiegnięte, nic się specjalnego nie dzieje. Wtorek wyszedł lekko wolniej (chyba po 4:49 średnio, z tym że z wiatrem to było 4:40 a pod wiatr koło 4:55-5:00), dzisiaj deko szybciej (średnio 4:57 i mniej wiało to równiejsze to wszystko było). Przynajmniej gradem nie dostałem po głowie jak w poniedziałek...
Środa 19.04.2017: 18km po 5:00
Oprócz tego że paskudnie wieje i jest zimno, to ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o tych treningach. Ot - przebiegnięte, nic się specjalnego nie dzieje. Wtorek wyszedł lekko wolniej (chyba po 4:49 średnio, z tym że z wiatrem to było 4:40 a pod wiatr koło 4:55-5:00), dzisiaj deko szybciej (średnio 4:57 i mniej wiało to równiejsze to wszystko było). Przynajmniej gradem nie dostałem po głowie jak w poniedziałek...
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Czwartek 20.04.2017: 30x 1'/1' (4:00/5:00)
Typowe minutówki, tyle że aż godzina biegania... Generalnie udało się wieczorem trafić na fajne okienko pogodowe, nie padało i nie wiało. Warunki świetne do biegania. Sam trening był zdecydowanie bardziej męczący psychicznie niż fizycznie. Tak szczerze mówiąc, to w okolicach 25 powtórzenia chciałem to rzucić w diabły i walnąć do końca ciągły, nawet po 4:00 Koniec końców - zmusiłem się do jako takiego trzymania tempa, ale ostatnie 5 szybkich pobiegłem po 3:50, a 30-ty pocisnąłem w tempie 3:05 (a co - coś od życia się należy).
Generalnie szybkie wychodziły w okolicach 250-260 metrów (czyli w normie), poza ostatnim. Wolne to już gorzej, bo ciężko mi było trafiać w tempo 5:00, ale wychodziło to mniej więcej po 4:50-5:00.
Odczucia: przebiegnięte w sumie (z rozgrzewką i schłodzeniem) 18km, ale na szczęscie nie ma już takiej męki psychicznej w dalszej części planu...
Piątek 21.04.2017: wolne, po pracy poszliśmy z Małżonką na Fast & Furious 8 z dźwiękiem Dolby Atmos -> sam film momentami przypomina pastisz serii, ale jest całkiem zabawny (jak ktoś lubi takie poczucie humoru), jakiejś fabuły czy przekazu to tam się nie znajdzie, ale trochę śmiesznych kawałków, efekty specjalne przyzwoite, dźwięk fajny itp.
Sobota: 22.04.2017: 14km po 4:40
Generalnie też udało się trafić przed chwilą w okienko pogodowe, trochę wiało ale do przeżycia. Pobiegłem to za to szybciej, bo pierwsza połówka (pod wiatr ze skosa) wyszła mi po 4:35, natomiast później zaczęło mocniej wiać i miałem mocno w plecy - samo się biegło po 4:23-4:25. Nie hamowałem bo sensu nie było, a prognozy zapowiadały znów deszcz i możliwy grad, to wolałem być szybciej w domu. Jutro BC1, poniedziałek wolny to lekkie BC2 zamiast szybszego BC1 nic złego nie powinno w tym momencie planu zrobić.
Ostatecznie wyszło 14km po 4:28. Nawet dość łatwo i przyjemnie
Wszystkim jutro startującym życzę powodzenia i wiatru głównie w plecy!
Typowe minutówki, tyle że aż godzina biegania... Generalnie udało się wieczorem trafić na fajne okienko pogodowe, nie padało i nie wiało. Warunki świetne do biegania. Sam trening był zdecydowanie bardziej męczący psychicznie niż fizycznie. Tak szczerze mówiąc, to w okolicach 25 powtórzenia chciałem to rzucić w diabły i walnąć do końca ciągły, nawet po 4:00 Koniec końców - zmusiłem się do jako takiego trzymania tempa, ale ostatnie 5 szybkich pobiegłem po 3:50, a 30-ty pocisnąłem w tempie 3:05 (a co - coś od życia się należy).
Generalnie szybkie wychodziły w okolicach 250-260 metrów (czyli w normie), poza ostatnim. Wolne to już gorzej, bo ciężko mi było trafiać w tempo 5:00, ale wychodziło to mniej więcej po 4:50-5:00.
Odczucia: przebiegnięte w sumie (z rozgrzewką i schłodzeniem) 18km, ale na szczęscie nie ma już takiej męki psychicznej w dalszej części planu...
Piątek 21.04.2017: wolne, po pracy poszliśmy z Małżonką na Fast & Furious 8 z dźwiękiem Dolby Atmos -> sam film momentami przypomina pastisz serii, ale jest całkiem zabawny (jak ktoś lubi takie poczucie humoru), jakiejś fabuły czy przekazu to tam się nie znajdzie, ale trochę śmiesznych kawałków, efekty specjalne przyzwoite, dźwięk fajny itp.
Sobota: 22.04.2017: 14km po 4:40
Generalnie też udało się trafić przed chwilą w okienko pogodowe, trochę wiało ale do przeżycia. Pobiegłem to za to szybciej, bo pierwsza połówka (pod wiatr ze skosa) wyszła mi po 4:35, natomiast później zaczęło mocniej wiać i miałem mocno w plecy - samo się biegło po 4:23-4:25. Nie hamowałem bo sensu nie było, a prognozy zapowiadały znów deszcz i możliwy grad, to wolałem być szybciej w domu. Jutro BC1, poniedziałek wolny to lekkie BC2 zamiast szybszego BC1 nic złego nie powinno w tym momencie planu zrobić.
Ostatecznie wyszło 14km po 4:28. Nawet dość łatwo i przyjemnie
Wszystkim jutro startującym życzę powodzenia i wiatru głównie w plecy!
biegam ultra i w górach
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3659
- Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
- Lokalizacja: Wroclaw, POL
- Kontakt:
Niedziela 23.04.2017: plan 26km po 5:00, co 5km 100m szybko.
Pobiegane z rana, wyszło na koniec 27,3 km po 4:56 (w tym te sprinty). Nieprzyjemna dość pogoda, trochę podmuchów wiatru - z wiatrem było szybciej, pod wiatr wolniej, ale bez jakichś większych historii.
Przesunięcie świątecznego treningu z niedzieli na poniedziałek spowodowało, że formalnie pierwszy raz w życiu pękła "setka" w tygodniu.
Tydzień 17.04-23.04.2017: 105 km
Od kolejnego tygodnia będzie trochę mniej, ale szybciej
Pobiegane z rana, wyszło na koniec 27,3 km po 4:56 (w tym te sprinty). Nieprzyjemna dość pogoda, trochę podmuchów wiatru - z wiatrem było szybciej, pod wiatr wolniej, ale bez jakichś większych historii.
Przesunięcie świątecznego treningu z niedzieli na poniedziałek spowodowało, że formalnie pierwszy raz w życiu pękła "setka" w tygodniu.
Tydzień 17.04-23.04.2017: 105 km
Od kolejnego tygodnia będzie trochę mniej, ale szybciej
biegam ultra i w górach