Cześć :uuusmiech:
Udało mi się zaliczyć w całości Warszawską Triadę biegową-Zabiegaj o Pamięć.
Zwieńczyłem to biorąc udział 11-ego Listopada w biegu Niepodległości.
Atmosfera, organizacja niczym się nie różniła od poprzednich dwóch edycji, w których brałem udział. Mazurek Dąbrowskiego śpiewany przez prawie 15 tysięcy polaków napawa nadzieją i optymizmem, że Polska jeszcze jest Polską!
Przed biegiem spotkaliśmy się z kolegami z klubu i standardowo już Małgosia poszła do swojej strefy a ja do swojej. Nauczony doświadczeniem z ubiegłych lat wybrałem trzecią strefę, gdzie nie było tłoku ani przepychania. Z łatwością dotarłem do zająca na 45 minut(przed biegiem wiedziałem, że nie mam większych szans na zrobienie takiego czasu, ale musiałem spróbować, a i chciałem się też zmęczyć)Było ich aż trzech. Po rozmowie z jednym z Nich o taktyce biegu (preferowali równe tempo) i po odliczeniu startu, ruszamy. Pierwsze 3 kilometry wchodzą dobrze, miałem nawet siłę by biec szybciej ale świadomy swojego miejsca grzecznie biegnę z Nimi. Na czwartym kilometrze zaczynam odczuwać pierwsze trudy biegu. Po nawrotce na piątym kilometrze jest już o wiele ciężej, ale jeszcze mam siłę by utrzymywać tempo. Co dziwniejsze przykleiłem się do chłopaka który biegł tempem 4,20 i tak dotrwałem do siódmego kilometra. Wiem, że to abstrakcyjne ale łatwiej było mi utrzymywać to szybsze tempo. Tak więc po siódmym kilometrze mam jakieś 20sekund przewagi nad zającami. Nie mniej jednak kolega zaczyna słabnąć i jak też, tempo spada a ja mam coraz mniej sił i ochoty do kontynuowania biegu. Kolega znacznie odpuścił a mnie na ósmym kilometrze dopadają zające. Jakimś cudem biegnę z Nimi, ale na dziewiątym kilometrze zaczynam odpuszczać, nie mam siły to trzymania Ich tempa. Oczywiście ot nie jest tak, że zaraz mi znikli a tracę do nich coraz większy dystans. Na jakieś 500m przed metą mam do Nich jakieś 10-15 sekund straty. Chwilę pomyślałem, że i tak zrobię najlepszy czas w obecnym sezonie na dyszkę, więc te ostatnie 500m lecę w trupa! w momencie mijam zające a Oni widząc , że lecę na oparach kibicują mi! Wpadam na metę zziajany jak klacz po westernie

Aż na chwilkę zrobiło mi się ciemno przed oczami-naprawdę. Dochodzę do siebie, odbieram medal i wracam by podziękować tym Chłopakom za wzorowe prowadzenie biegu! choć odłączyłem się od Nich na 3 kilometry to bez Nich pomocy absolutnie nie dałbym rady! Naprawdę szacun dla Nich!
Może 44,40 na dyszkę nadal dupy nie urywa i jest daleki od mojej własnej życiówki to jestem bardzo zadowolony z obecnego czasu jak i całego sezonu na różnych dystansach, gdzie notowałem coraz to lepsze czasy, co prawda o kilkanaście sekund ale to zawsze coś
Raczej jadę do Mikołajek na połówkę
Pozdrawiam Was :uuusmiech: