Dwa maratony w dwa tygodnie

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Bloodhound
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 12 paź 2016, 03:02
Życiówka na 10k: ~46 min
Życiówka w maratonie: ~4h 15min

Nieprzeczytany post

Po pierwsze: cześć wszystkim! :) (to mój pierwszy post)

Krótko:
Czy jest sens w podjęciu drugiej, delikatnej próby przebiegnięcia maratonu po dwóch tygodniach od startu, który pobiegło się poniżej oczekiwań ze względu na błędy taktyczno/techniczne na trasie (gł. zły profil tempa)?
Nieudana życiówka zajęła 4h 15min.

Bardziej szczegółowo:
W ciągu kilku lat amatorskiego biegania zaliczyłem 2 maratony, zawsze łapiąc w nich jakieś parotygodniowe kontuzje i dobiegając niewiele poniżej 4h 30min. Ten sezon przećwiczyłem solidniej, robiąc długie przebieżki do 32 km czasem nawet w niecałe 3h (rekord HM trochę poniżej 1h 50 min).

Chciałem zaatakować 4h 00. I tyle rzeczy udało się zrobić dobrze! Dieta, picie na trasie, strój, koncentracja, rozgrzewka... Poprzednio szwankowały, teraz były super.

Wystarczyło jednak sknocić jedną czy dwie rzeczy i już nie poszło tak, jak miało.

Przez ostatnie 15 km łapały mnie skurcze w nogach. Zmuszały do krótkich marszy. Czas leciał. 4:15.

Sądzę, że znam przyczyny skurczy. Głównie: za wysokie tempo w pierwszej połowie (poniżej 1h 55 min) i - o dziwo - wciąż niewystarczająca suplementacja magnezu i cynku.

To po prostu głupie błędy, które po fakcie można wyeliminować ot tak. Gdybym biegł dzisiaj, wiedziałbym, że nie wystarczy biec na luzie i nie próbować przyspieszać - trzeba aktywnie zwalniać. Nie tylko przez pierwsze 2km, ale pierwsze 30.

Czuję niedosyt. Czuję motywację. Tym większą, że zamiast jak zwykle leżeć i kwiczeć przez tydzień po maratonie, tym razem nie nabawiłem się ŻADNEGO pęcherza ani bólu stawów, a na drugi dzień po maratonie ledwo czułem jakiekolwiek zakwasy, schodów używałem jak normalny człowiek, mogłem truchtać i jeździć na rowerze. Nie czuję się wymęczony, bo zamiast przebiec 42 km, miałem 27 km biegu + 15 km truchtomarszu.

Za 2 tygodnie mam opcję biegnięcia w jeszcze jednym maratonie.

Czy jest sens? Oczywiście, zakładając, że żadna kontuzja się w międzyczasie nie uzewnętrzni. Pierwszą połowę robiłbym o ponad 10 sek. / km wolniej niż poprzednio. Jako że byłby to bieg bonusowy, spiny by nie było. Coś nie tak - schodzę z trasy. Może udałoby się pobiec po prostu równo, blisko 5:40/km, i urwać chociaż kilka minut z 4:15?

Czy to po prostu debilne i nie może się udać? Nie jestem przecież harpaganem/ultrasem, dla którego 42 km to nic. Ale biegałem - jak każdy - po 30 km co tydzień. Nie zamierzam teraz poprawiać formy (to zadanie na przyszły rok), tylko taktykę.

Sens? Bezsens? Kamikaze? Marzyciel? Czy po prostu debil? Co sądzicie?
PKO
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Trochę ludzi tak biegało - jednym się udało, innym nie. Różnie bywa.
Jeśli się nie czujesz zmęczony, noga podaje i nic Cię nie boli - próbuj, najwyżej zejdziesz z trasy.

Masz tutaj rozpiskę, jak zaczać bezpiecznie:
https://feelrace.com/fr.pl?ds=42&hh=04& ... CO&pg=Exec
biegam ultra i w górach :)
kamils
Wyga
Wyga
Posty: 56
Rejestracja: 07 mar 2014, 20:28
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: 2:55:04

Nieprzeczytany post

Z tego co piszesz to maraton poleciałeś w opór, moim zdaniem zwyczajnie nie dasz rady się zregenerować. Ty już możesz czuć się świetnie w tym czasie. Polecieć fajnym tempem jakieś krótkie treningi, ale po kilkunastu, maks 20 km Cię postawi.

Zresztą nie łapię też konwencji
Jako że byłby to bieg bonusowy, spiny by nie było
Jakbyś chciał zrobić życiówkę, ale odpuścić przy pierwszych trudnościach.

Podsumowując, jakbyś miał miesiąc, minimum 4 tygodnie, można by próbować. Ale polecałbym podejść na spokojnie, przetrenować zimę i z przytupem zrobić życiówkę na wiosnę.
Awatar użytkownika
jarjan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1665
Rejestracja: 23 lis 2008, 20:56

Nieprzeczytany post

Nie ma sensu.

A na skurcze możesz spróbować brać ampułkę z magnezem - np. popularny Nutrend Magneslife - lub podobny środek, przy pierwszych symptomach skurczów. U mnie zawsze pomaga, chociaż nie od razu po zażyciu.
Biegam, więc jestem. :)

pozdrawiam
Jarosław
Awatar użytkownika
Piotr-Fit
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 916
Rejestracja: 27 mar 2013, 23:14
Życiówka na 10k: 40:30
Życiówka w maratonie: 3:00:56
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Nieprzeczytany post

cześć

raczej nie ma sensu. Za krótki okres regeneracji. Możesz się czuć świetnie,ale Twoje nogi w środku wołają o przerwę.
Nawet mimo "Nie czuję się wymęczony, bo zamiast przebiec 42 km, miałem 27 km biegu + 15 km truchtomarszu."

poza tym gratulacje za życiówkę! Życiówka to życiówka, zatem nie pisz o nieudanej.

btw. piszesz o "Ten sezon przećwiczyłem solidniej, robiąc długie przebieżki do 32 km czasem nawet w niecałe 3h (rekord HM trochę poniżej 1h 50 min)."
nie wal tak długich czasowo długich wybiegań, max 2h30min. na treningu nie chodzi tak bardzo o km a o czas treningu (niekoniecznie tempo)
ku chwale biegania :)
Blog: https://piotrstanek.pl/
Bloodhound
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 12 paź 2016, 03:02
Życiówka na 10k: ~46 min
Życiówka w maratonie: ~4h 15min

Nieprzeczytany post

Dzięki za odpowiedzi!

@marek84:
Dzięki. Słyszałem oczywiście o negative split i to by był ciekawy moment, żeby to przetestować. Nigdy jednak nie udało mi się nic tak przebiec i nie trenowałem w ten sposób. Standard u mnie to positive split z mocnym finiszem.

@kamils:
Jakbyś chciał zrobić życiówkę, ale odpuścić przy pierwszych trudnościach.
Gwoli wyjaśnienia:
1. Zakładam, że moja życiówka jest popsuta taktyką, nie formą. Może na ostatnim starcie zszedłbym poniżej 4:00, gdyby taktyka była dobra. Uzyskałem 4:15. Teraz nie miałbym nawet celu pobiec 4:00 po dwóch tygodniach, tak jakby poprzedniego maratonu nie było. Teraz byłbym bardzo zadowolony z 4:05-4:10. Czyli byłby tam bufor na zmęczenie.

2. To jest maraton. Będzie bolało. Nie jest dla mnie problemem normalny ból mięśni, zmęczenie, a nawet otarcia. Tj. uszkodzenia, które zregenerują się w kilka dni. Nie chodziło mi o to, że zszedłbym przy takich "pierwszych trudnościach". Chodziło mi o to, że:
- Jeśli zacznę czuć cokolwiek, co będzie groziło dłuższą kontuzją, schodzę. (np. poważny ból stawów, ścięgien)
- Jeśli mimo tempa wolniejszego o 10-15 s/km niż poprzednio, już na 20 km lub wcześniej będę jakiś zmęczony i pozbawiony sił, jeśli będzie mi szło ciężej niż ostatnio mimo że powinno pójść łatwiej (bo magnez+rozsądniejsze tempo), schodzę.
- Może nawet: jeśli po 30 km spieprzy się cokolwiek, przez co będę musiał znowu regularnie maszerować, schodzę (bo rekordu nie pobiję i nie ma co się katować).

@jarjan:
To świetna rada. Szczerze mówiąc, ktoś już mi ją polecił gdy marudziłem chwilę po przybyciu na metę. Na pewno załatwię awaryjny magnez na następny raz.

Podczas samego biegu, próbowałem to załatwić, pijąc od 25 km bardzo dużo izotonika, nawet po 2 porcje na punkcie odżywczym. Niektóre izotoniki mają magnez. Opiłem się tak bardzo, że po biegu było mi trochę niedobrze. Ale jedną z rzeczy, jakie poprawiłem w tym roku w stosunku do lat ubiegłych było trenowanie picia podczas biegu. I na trasie nie miałem żadnych kolek etc. mimo totalnego opicia.

Niestety, sam izotonik nie załatwił sprawy.

@Piotr-Fit:
nie wal tak długich czasowo długich wybiegań, max 2h30min. na treningu nie chodzi tak bardzo o km a o czas treningu (niekoniecznie tempo)
Z tym, że bardziej liczy się czas, to już w tym sezonie rozumiem. Wspomniałem, że przebiegłem może ze dwa wybiegania docelowym tempem maratońskim 5:40 (lub nawet odrobinę szybciej), ale to były takie trochę pół-sprawdziany. Normalnie biegłem wolniej: ok. 6:00/km, a niekiedy nawet pod 6:30.

Zaskoczył mnie jednak limit 2h 30min. Czy faktycznie aż tak krótko dla kogoś, kto biega tak wolno jak ja? Przecież maraton biegnę (ponad) 4h. Dodatkowo, zawsze łapie mnie sroga ściana. W tym roku może nie było totalnego wyczerpania, ale padły mięśnie (przez szarżowanie).

Sądziłem raczej, że żeby rozwiązać problemy ze ścianą, powinienem biegać jeszcze dłuższe treningi. Nawet do 35 km. Czyli ponad 3.5h (mógłbym to biec wolniej niż 6:00/km).

W rzeczy samej, najdłuższy mój trening w tym roku wynosił ok. 3.5h, gdzie przekroczyłem 30 km tempem 6:30. Nie miałem po tym treningu żadnych większych problemów.
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Bloodhound pisze:@marek84:
Dzięki. Słyszałem oczywiście o negative split i to by był ciekawy moment, żeby to przetestować. Nigdy jednak nie udało mi się nic tak przebiec i nie trenowałem w ten sposób. Standard u mnie to positive split z mocnym finiszem.
Ale tutaj nie ma co trenować, chyba że głowę i żelazne trzymanie się cyferek z rozpiski. Positive split z mocnym finiszem to raczej nie jest optymalna taktyka na maraton dla amatora, zresztą nawet brzmi kuriozalnie. Od początku biegniesz szybko, później zwalniasz po to, żeby na koniec mocno przyspieszyć? Co to ma dać?
Bloodhound pisze:2. To jest maraton. Będzie bolało. Nie jest dla mnie problemem normalny ból mięśni, zmęczenie, a nawet otarcia. Tj. uszkodzenia, które zregenerują się w kilka dni. Nie chodziło mi o to, że zszedłbym przy takich "pierwszych trudnościach". Chodziło mi o to, że:
- Jeśli zacznę czuć cokolwiek, co będzie groziło dłuższą kontuzją, schodzę. (np. poważny ból stawów, ścięgien)
- Jeśli mimo tempa wolniejszego o 10-15 s/km niż poprzednio, już na 20 km lub wcześniej będę jakiś zmęczony i pozbawiony sił, jeśli będzie mi szło ciężej niż ostatnio mimo że powinno pójść łatwiej (bo magnez+rozsądniejsze tempo), schodzę.
- Może nawet: jeśli po 30 km spieprzy się cokolwiek, przez co będę musiał znowu regularnie maszerować, schodzę (bo rekordu nie pobiję i nie ma co się katować).
Z takim nastawieniem to nie wróżę sukcesu. Na 95% będzie bolało i to mocno, większość biegów na życiówkę mocno boli (bez względu na dystans) - taka specyfika życiówki. Jak z tyłu głowy będziesz miał, że przy mocnym bólu schodzisz to w kryzysowych sytuacjach mózg wyśle komunikat o mocnym bólu i będzie po zabawie. Moim zdaniem: albo czujesz się zregenerowanym i biegniesz na życiówkę albo odpuść w ogóle albo leć totalnie turystycznie.
biegam ultra i w górach :)
pixelix
Wyga
Wyga
Posty: 73
Rejestracja: 19 sie 2015, 15:30
Życiówka na 10k: 33:34
Życiówka w maratonie: 2:39:23

Nieprzeczytany post

z biegania dłużej niż 2,5 h nie ma już praktycznie żadnej korzyści fizjologicznej. Chociaż w treningu do maratonu można zrobić od czasu do czasu dłuższe wybieganie.
Awatar użytkownika
b@rto
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3107
Rejestracja: 06 sty 2015, 23:07
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

marek84 pisze: Z takim nastawieniem to nie wróżę sukcesu. Na 95% będzie bolało i to mocno, większość biegów na życiówkę mocno boli (bez względu na dystans) - taka specyfika życiówki. Jak z tyłu głowy będziesz miał, że przy mocnym bólu schodzisz to w kryzysowych sytuacjach mózg wyśle komunikat o mocnym bólu i będzie po zabawie. Moim zdaniem: albo czujesz się zregenerowanym i biegniesz na życiówkę albo odpuść w ogóle albo leć totalnie turystycznie.
Popieram. Byle pierdoła urośnie do rangi ogromnego bólu. Wiem po sobie - ilekroć przy starcie testowym myślę "to tylko test i najwyżej zwolnię jak coś będzie nie tak" to zawsze zwolniłem. :bum: W Wiązownie nastawiłem się na negative split z konkretnym czasem to mimo że było ciężko to dobiegłem tak jak zaplanowałem. Gdybym nie miał mocnego parcia na cel - na pewno bym spasował.
Bloodhound
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 12 paź 2016, 03:02
Życiówka na 10k: ~46 min
Życiówka w maratonie: ~4h 15min

Nieprzeczytany post

@marek84:
Ale tutaj nie ma co trenować, chyba że głowę i żelazne trzymanie się cyferek z rozpiski.
Jeśli tak, to nie ma problemu. Potrafię biegać dość precyzyjnymi tempami. Mam też dobry zegarek treningowy.
Positive split z mocnym finiszem to raczej nie jest optymalna taktyka na maraton dla amatora, zresztą nawet brzmi kuriozalnie
Zawsze sądziłem, że trudniej jest mieć mocny finisz, a na początku to byle debil pobiegnie szybciej ;) Nie mówię, że to strategia optymalna, ale dla mnie po prostu najłatwiejsza.
Od początku biegniesz szybko, później zwalniasz po to, żeby na koniec mocno przyspieszyć? Co to ma dać?
Już mówię, z czego to (naturalnie) wynika.

Biegnę po prostu takim tempem, które wydaje się naturalne i które nie czuję, żeby mnie męczyło. Zero parcia na przyspieszenie czy wkładania świadomej siły jak w tempówce. Po prostu luźny bieg. Potem, w miarę stopniowej kumulacji zmęczenia, takie naturalne tempo luźnego biegu spada.

Dalsza część maratonu męczy chyba każdego i tam jest już walka i robienie tego, co czuję, że jestem w stanie kontynuować przez dalsze kilka km.

Sam finisz to po prostu uwolnienie wszelkich rezerw. W biegach do 21 km finiszuję ok. ostatniego kilometra, z czego ok. 400 m to już prawie że sprint do porzygu (jak na interwałach 400m).

Wiem, że to zapewne nieoptymalne i fajniej by było przebiec cały bieg jednostajną prędkością, ale czuję, że moja maksymalna jednostajna prędkość zależy za mocno od dyspozycji, temperatury, profilu trasy i samopoczucia.

Może mimo to powinienem jakąś założyć i na siłę spróbować...?

W maratonie finisz jest oczywiście łagodniejszy i dłuższy. Teraz finiszowałem ponad 2 km, ale nawet na tym etapie miałem jeszcze 1 czy 2 mini-postoje na skurcz :/ To było strasznie nieoptymalne.

@b@rto:
@marek84:
Częściowo to pewnie zależy od człowieka. Ja raczej nie mam problemów z chłodną kalkulacją.

Teraz np. pomniejszą rzeczą, która mi się stała, było mocne (stosunkowo) otarcie wewnętrznej strony ud. Czasem mi się to zdarza. Nie wiem już jak mam przeciwdziałać: wysmarowałem się grubą warstwą sudocremu, próbowałem różnych konfiguracji spodenek i gaci... I nieraz i tak się obetrę. Do krwi.

Boli to siermiężnie i wkurza przy każdym kroku. Odruchowo zwolniłem, ale pomyślałem sobie: czy to jest groźne, czy tylko bardzo nieprzyjemne? Uznałem, że tylko to drugie -- najwyżej znowu przez 1 dzień będzie cholernie piekło przy dotknięciu, a parę dni będę miał strupki, ale jak to odkażę, nic się długofalowo nie stanie. I biegłem z tym dalej, ignorując ból.

Nie zawsze to działa. Czasem mi też mózg nie daje rady i po prostu mi się nie chce i odpuszczam. Macie rację: najczęściej to się zdarza, gdy mam "luźne nastawienie". Ale i tak powiedziałbym, że rzadko. Wiadomo: dystans maratoński szczególnie sprzyja odpuszczaniu ;).

Jednak nawet jeśli to się stanie tym razem, nie będę miał wielkiego żalu.

Nie pobiję rekordu, nie ukończę maratonu. Przecież jak nie wystartuję w ogóle, to też nie pobiję rekordu i też nie ukończę maratonu. Strata w postaci wpisowego, podróży do innego miasta itp. jest dla mnie akceptowalna. Bardziej chodzi mi o moje bezpieczeństwo i ryzyko poważniejszej kontuzji/komplikacji. I to, czy prawdopodobieństwo sukcesu wynosi np. 30%, czy 1% (bo to drugie może faktycznie niewarte).

Ja mogę się nakręcić warunkowo. Pamiętam jak się czułem teraz. Do 18-20 km super. Od około 20-25 km wyraźnie gorzej. Mogę teraz pobiec wolniej i równiej. Jak na 25-30 km nadal będzie OK (lepiej niż poprzednio dzięki wolniejszemu tempu), cisnę dalej jak świnia. Jak wolniejsze tempo (+brak regeneracji) nie pomoże i będzie kiepsko już przed 25 km, to odpuszczam.

@pixelix:
Ciekawe. Tylko jak wtedy trenować przeciwko występowaniu ściany gdy biegnie się maraton powyżej 4h? Dużo treningów po 2.5h? Biegać wybiegania na większym wymęczeniu, np. po wcześniejszym akcencie?
pixelix
Wyga
Wyga
Posty: 73
Rejestracja: 19 sie 2015, 15:30
Życiówka na 10k: 33:34
Życiówka w maratonie: 2:39:23

Nieprzeczytany post

kilka lat temu jak przygotowywałem się do pierwszego maratonu tylko raz przebiegłem ponad 30 km na treningu. Podczas maratonu nie miałem przysłowiowej ściany, ostatnie 14 km przebiegłem najszybciej (maraton zrobiłem w 2:54)

Dla mnie bez sensu jest trenowanie przeciwko ścianie. Po prostu biegniesz negative splitem, masz siłę na ostatnie 1/3 maratonu to biegniesz, jak nie masz to trudno.
Sghjwo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 980
Rejestracja: 04 lis 2014, 11:01
Życiówka na 10k: 52 min
Życiówka w maratonie: 4:15:12
Lokalizacja: Shanghai

Nieprzeczytany post

Biegnę po prostu takim tempem, które wydaje się naturalne i które nie czuję, żeby mnie męczyło. Zero parcia na przyspieszenie czy wkładania świadomej siły jak w tempówce. Po prostu luźny bieg. Potem, w miarę stopniowej kumulacji zmęczenia, takie naturalne tempo luźnego biegu spada.
Ale to chyba nie jest dobra strategia na marathon. To troche tak "pobiegne i zobacze co bedzie". Ktos tu juz napisal kiedys na forum, ze kzada sekunde pobiegnieta za szybko na poczatku oddajesz podwojnie na koncu.

Jak dla mnie lepszym sposobem bedzie ustalenie stalego tempa i scisle trzymanie sie planu, a jak po 35km bedzie jeszcze troche "powera" to mozna przyspieszyc (ale nieznacznie). Jezeli sie nie uda w zaplanowanym czasie to wiesz ze byles zle przygotowany, a nie wyprztykales sie w pierwszej polowie.
Twoj sposob juz przetestowalem w zeszlym roku, nie sprawdzil sie ;). Bieglem na <4h, miedzy 15 I 20 km mialem 5:20/km (czyli o 20 sekund za szybko), ale czlowiek liczy ze jak nadrobi na poczatku to na koniec bedzie latwiej :hahaha: Niestety na koniec nie starczylo sily i wyszlo 4:15.
W tym roku twardo zamierzam trzymac sie stalego tempa 5:40/km, na przyspieszeniepo 35km pewnie nie bedzie sily.
Awatar użytkownika
Piotr-Fit
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 916
Rejestracja: 27 mar 2013, 23:14
Życiówka na 10k: 40:30
Życiówka w maratonie: 3:00:56
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Bloodhound pisze:Dzięki za odpowiedzi!
@Piotr-Fit:
nie wal tak długich czasowo długich wybiegań, max 2h30min. na treningu nie chodzi tak bardzo o km a o czas treningu (niekoniecznie tempo)
Z tym, że bardziej liczy się czas, to już w tym sezonie rozumiem. Wspomniałem, że przebiegłem może ze dwa wybiegania docelowym tempem maratońskim 5:40 (lub nawet odrobinę szybciej), ale to były takie trochę pół-sprawdziany. Normalnie biegłem wolniej: ok. 6:00/km, a niekiedy nawet pod 6:30.

Zaskoczył mnie jednak limit 2h 30min. Czy faktycznie aż tak krótko dla kogoś, kto biega tak wolno jak ja? Przecież maraton biegnę (ponad) 4h. Dodatkowo, zawsze łapie mnie sroga ściana. W tym roku może nie było totalnego wyczerpania, ale padły mięśnie (przez szarżowanie).

Sądziłem raczej, że żeby rozwiązać problemy ze ścianą, powinienem biegać jeszcze dłuższe treningi. Nawet do 35 km. Czyli ponad 3.5h (mógłbym to biec wolniej niż 6:00/km).

W rzeczy samej, najdłuższy mój trening w tym roku wynosił ok. 3.5h, gdzie przekroczyłem 30 km tempem 6:30. Nie miałem po tym treningu żadnych większych problemów.
Nie. Nie.
To bullshit, że trzeba robić tak długie biegania na treningach. I dalej, ta osławiona ściana to mit. Jak nie zrobisz błędów to jakoś jej nie ma. Jest często ból i walka, ale żadne zderzenie ze ścianą.

I właśnie, takie długie wybiegania ponad 3h na treningach to m.in. powód ściany na biegu.
I właśnie, m.in., przez takie długie wybiegania paradoksalnie biegasz tak wolno.
Do 3h możesz dobić z 1-2 razy na sezon, pomijając jakieś górskie marszo-biegowe wycieczki, ale tak to 2-2.30.

tu masz m.in. dobry tekst na ten temat
http://warszawskibiegacz.pl/dlugie-wybi ... ie-ma-byc/
ku chwale biegania :)
Blog: https://piotrstanek.pl/
marek84
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3659
Rejestracja: 06 sie 2014, 22:31
Życiówka na 10k: 38:38
Życiówka w maratonie: stara i nieaktualna
Lokalizacja: Wroclaw, POL
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Są różne szkoły treningu.
Ostatnio Mezo (amator - a jakże) pobiegł w Poznaniu 2:48 (plan miał na 2:50, także swoje nabiegał z nawiązką), a pisał na blogu, że w cyklu treningowym miał w sumie DWA wybiegania: 25km i 26km (do tego sądząc po tempach w jakich biega to pewnie nie zajęło mu to więcej niż 2h), a kilometraż w najcięższym okresie nie przekraczał 90km/tydz.
biegam ultra i w górach :)
Awatar użytkownika
Piotr-Fit
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 916
Rejestracja: 27 mar 2013, 23:14
Życiówka na 10k: 40:30
Życiówka w maratonie: 3:00:56
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Bloodhound pisze: @pixelix:
Ciekawe. Tylko jak wtedy trenować przeciwko występowaniu ściany gdy biegnie się maraton powyżej 4h? Dużo treningów po 2.5h? Biegać wybiegania na większym wymęczeniu, np. po wcześniejszym akcencie?
Tu nie ma specjalnego treningu. Albo inaczej jest.
Biegasz długie, te do 2,5h. Tak mniej więcej co tydzień, w trakcie przygotowań.
W ramach długich robisz sobie takie coś - od czasu do czasu -: 60% spokojnego tempa a potem 40% szybszego. Oczywiście na początku zacznij ostrożniej, zobacz z czym się to je, lepiej początkowo 80% i 20%.

Mam wrażenie, że chcesz dużo, a zapominasz o regeneracji (trening to trening plus odpoczynek).
Zasada hard/easy day też się kłania.

A błędy powodujące ścianę to m.in.:
za szybkie tempo na start
za dużo długich powyżej 2.30

ale tutaj można by książkę napisać, więc jest skrótowo bez wgłębiania się w detale
ku chwale biegania :)
Blog: https://piotrstanek.pl/
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ