Ja miałem 3 podejścia do biegania rano, dopiero trzecie porządnie zatrybiło i teraz to jest najlepszy dla mnie moment na trening, chociaż wcześniej go sobie nie wyobrażałem. Ale jak jest motywacja (żeby mieć czas dla rodziny ORAZ biegać), to się udało.
1 zasada, chcesz wstawać rano i mieć energię, to zanim docelowo zaczniesz wstawać rano, musisz zrobić "zapas" z wieczora. Ja zawsze byłem "sową" (ogólnie jest to bullshit, który pozwala ludziom wytłumaczyć sobie późne chodzenie spać i związaną z tym walkę z budzikiem rano

) chodziłem spać 0-1 w nocy, to próba przestawienia się od razu robiła ze mnie BSowego zombie. Tydzień pochodzisz spać wcześniej, wypoczniesz i organizm będzie łatwiej przestawić na rano, odpadną drzemki, itp. Mnie powrót do biegania, np. po urlopie, chorobie, itp. zajmuje około tygodnia, tzn. po tygodniu lekkiej walki ze sobą wstaje mi się łatwo. O ile oczywiście odespałem "swoje".
Plusy - szybsza regeneracja - dla przykładu, zrobię jakieś progi rano, to wieczorem kładę się o 23 i 4:55 wstaję jak nowo narodzony (dobra, przegiąłem, wstaję). Zrobię te same wieczorem, to rano jest dramat, bo organizm nie wypoczął jeszcze. Czyli summa summarum, śpię mniej, a jestem bardziej wypoczęty.
Kiedyś zjadałem banana, teraz pół kubka wody i lecę, ostatnio zrobiłem tak (pierwszy raz w życiu, to fakt) 27 km, tylko na wodzie, bez żadnych problemów.
Największy plus, to trening zrobiony rano nie wypadnie pod wieczór (rodzina/praca/pogoda), plus sam fakt, że wieczorem masz więcej czasu dla siebie i/lub rodziny. Rano am niższe tętno, nie mam w kościach całego dnia. A jak czasem mi treningi ranne wyskoczą i muszę biegać wieczorem więcej niż 1x w tygodniu, to się wk...wiam, że czasu mało, że inne plany miałem na ten wieczór, itp.
U mnie śniadanie po bieganiu, składniki na owsiankę przygotowane wieczorem, podgrzewają się w trakcie prysznica, tylko wymieszać i szamać.