ziko303 zapiski z M40
Moderator: infernal
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 31.08.2016
No i nie pyknęło 20 ale trening dobry. W serii moich głupot żywieniowych dzisiaj nektaryna z bananem Oj ale mnie to pozamiatało, brzuch bolał cały czas, a w połowie tempa maratońskiego musiałem odwiedzić Statoil W takich okolicznościach 13 km M poszło jednak bardzo luźno, średnie tempo 5:10 czyli w górnych granicach. Łącznie 16,2 km Było już późno i nie widziałem sensu "dokręcania" tych kilku kilometrów. Waga 71,6 km, czyli tyle ile przed urlopem, dobre i to
1. 2 km / 5:47 / 135-149
2. 13 km M / 5:10 / 157-166
3. 1,2 km 5:36 / 152-163
No i nie pyknęło 20 ale trening dobry. W serii moich głupot żywieniowych dzisiaj nektaryna z bananem Oj ale mnie to pozamiatało, brzuch bolał cały czas, a w połowie tempa maratońskiego musiałem odwiedzić Statoil W takich okolicznościach 13 km M poszło jednak bardzo luźno, średnie tempo 5:10 czyli w górnych granicach. Łącznie 16,2 km Było już późno i nie widziałem sensu "dokręcania" tych kilku kilometrów. Waga 71,6 km, czyli tyle ile przed urlopem, dobre i to
1. 2 km / 5:47 / 135-149
2. 13 km M / 5:10 / 157-166
3. 1,2 km 5:36 / 152-163
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 01 wrz 2016, 14:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
siemanko
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SB 03.09.2016
W czwartek obudziłem się z bólem lewego kolana po zewnętrznej stronie. Dziwne, bo w czasie biegu i po nie czułem żadnego bólu. Cały czwartek praktycznie kulałem Siłą rzeczy, mimo że nastąpiła znaczna poprawa, piątek poświęciłem na rozciąganie i ćwiczenia core. Wydaje mi się, że mam mocno pospinaną całą lewą stronę od pośladka po stopę, to pewnie efekt braku ćwiczeń podczas ostatnich dwóch tygodni. Dzisiaj zrobiłem prawie 12 km BS, biegło się kiepsko, duchota straszna. Znowu jakiś problem z czujnikiem tętna, który pokazywał kilka razy po 180 bpm, kiedy biegłem równym spokojnym tempem. Myślę, że ogólnie cały trening był ba tętnie w okolicach 145-147. Jakiegoś dyskomfortu w lewej nodze nie czułem.
Jutro miałem biec dyszkę w Oławie, ale ze względu na nogę i temperaturę daję sobie z tym spokój. Dobrego wyniku w tych temperaturach i tak nie osiągnę, a mogę pogorszyć sytuację z nogą. Póki co mam nadzieję, że jutro będę mógł zrobić kolejnego dłuższego BSa.
W czwartek obudziłem się z bólem lewego kolana po zewnętrznej stronie. Dziwne, bo w czasie biegu i po nie czułem żadnego bólu. Cały czwartek praktycznie kulałem Siłą rzeczy, mimo że nastąpiła znaczna poprawa, piątek poświęciłem na rozciąganie i ćwiczenia core. Wydaje mi się, że mam mocno pospinaną całą lewą stronę od pośladka po stopę, to pewnie efekt braku ćwiczeń podczas ostatnich dwóch tygodni. Dzisiaj zrobiłem prawie 12 km BS, biegło się kiepsko, duchota straszna. Znowu jakiś problem z czujnikiem tętna, który pokazywał kilka razy po 180 bpm, kiedy biegłem równym spokojnym tempem. Myślę, że ogólnie cały trening był ba tętnie w okolicach 145-147. Jakiegoś dyskomfortu w lewej nodze nie czułem.
Jutro miałem biec dyszkę w Oławie, ale ze względu na nogę i temperaturę daję sobie z tym spokój. Dobrego wyniku w tych temperaturach i tak nie osiągnę, a mogę pogorszyć sytuację z nogą. Póki co mam nadzieję, że jutro będę mógł zrobić kolejnego dłuższego BSa.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 04.09.2016
BD narastająco do 23 km, potem 1 km roztruchtania. Łącznie udało się nabiegać 24 km, co cieszy. Nie chciałem już do tego dokładać kolejnych kilometrów, jeszcze w przyszłą niedzielę chciałbym zrobić jakieś 27 km i to tyle jeżeli chodzi o dłuższe bieganie przed maratonem.
Tempo wyszło bardzo przyzwoite - średnia 5:31, tętno znowu przekłamane bo na początku jakieś głupoty pokazywał Poszczególne odcinki wyglądały tak:
1. 5 km 5:48
2. 5 km 5:35
3. 5 km 5:31
4. 5 km 5:17
5. 3 km 5:07
6. 1,1 km 5:32
BD narastająco do 23 km, potem 1 km roztruchtania. Łącznie udało się nabiegać 24 km, co cieszy. Nie chciałem już do tego dokładać kolejnych kilometrów, jeszcze w przyszłą niedzielę chciałbym zrobić jakieś 27 km i to tyle jeżeli chodzi o dłuższe bieganie przed maratonem.
Tempo wyszło bardzo przyzwoite - średnia 5:31, tętno znowu przekłamane bo na początku jakieś głupoty pokazywał Poszczególne odcinki wyglądały tak:
1. 5 km 5:48
2. 5 km 5:35
3. 5 km 5:31
4. 5 km 5:17
5. 3 km 5:07
6. 1,1 km 5:32
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 06.09.2016
Nogi dzisiaj jeszcze lekko pamiętały niedzielny trening, ale biegło się dość dobrze. BS 8 km w średnim tempie 5:45. Trochę niepotrzebnie wpadły ze 3 km w okolicach 5:35 przez co średnie tętno 140. Jutro w planie 15 km tempa maratońskiego, zobaczymy jak to wyjdzie. To będzie najdłuższy tego typu trening w tych przygotowaniach. Na pewno potrzebowałbym więcej takich biegów, ale czas płynie nieubłaganie. Jednak łatwiej się przygotować to maratonu w końcówce października.
Nogi dzisiaj jeszcze lekko pamiętały niedzielny trening, ale biegło się dość dobrze. BS 8 km w średnim tempie 5:45. Trochę niepotrzebnie wpadły ze 3 km w okolicach 5:35 przez co średnie tętno 140. Jutro w planie 15 km tempa maratońskiego, zobaczymy jak to wyjdzie. To będzie najdłuższy tego typu trening w tych przygotowaniach. Na pewno potrzebowałbym więcej takich biegów, ale czas płynie nieubłaganie. Jednak łatwiej się przygotować to maratonu w końcówce października.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 07.09.2016
15 km M + BS łącznie 18,9 km. Po 10 minutowej rozgrzewce ruszyłem na 15 km odcinek tempa maratońskiego. W nogach nadal czułem niedzielny trening, do tego byłem praktycznie na "pustym baku". Jednak z każdym kilometrem się rozkręcałem i chociaż chciałem trochę zwolnić to jednak przyśpieszałem, bo skończyłem ten odcinek ze średnim tempem 5:10, na średnim tętnie 157. Myślę, że jest dobrze. Do tego około 2 km BS i po treningu. Biję się z myślami czy w niedzielę pobiec 30 km. Coś mi się jednak zdaje, że to nie jest dobry pomysł, gdybym to zrobił to od niedzieli do niedzieli wyszłoby mi pewnie z 90 km, to zdecydowanie za dużo jak na mnie i regeneracja może się nie powieść.
15 km M + BS łącznie 18,9 km. Po 10 minutowej rozgrzewce ruszyłem na 15 km odcinek tempa maratońskiego. W nogach nadal czułem niedzielny trening, do tego byłem praktycznie na "pustym baku". Jednak z każdym kilometrem się rozkręcałem i chociaż chciałem trochę zwolnić to jednak przyśpieszałem, bo skończyłem ten odcinek ze średnim tempem 5:10, na średnim tętnie 157. Myślę, że jest dobrze. Do tego około 2 km BS i po treningu. Biję się z myślami czy w niedzielę pobiec 30 km. Coś mi się jednak zdaje, że to nie jest dobry pomysł, gdybym to zrobił to od niedzieli do niedzieli wyszłoby mi pewnie z 90 km, to zdecydowanie za dużo jak na mnie i regeneracja może się nie powieść.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PT 09.09.2016
BS 8 km, 5:49, 141/152. Nogi ciężkie, ostatnie dwa akcenty ciągle odczuwalne. Wieczorem trochę bardziej znośna pogoda.
SB 10.09.2016
Miał być BS w okolicach 10 km. Jakoś tak mimo upalnej pogody ciągle ciut za szybko biegłem. Ostatecznie 9,6 km średnio po 5:40. Tętno to jakaś masakra, średnio 160, maksymalnie 184 Współczuję jutro wszystkim startującym we wrocławskim maratonie, ja chyba bym zrezygnował.
BS 8 km, 5:49, 141/152. Nogi ciężkie, ostatnie dwa akcenty ciągle odczuwalne. Wieczorem trochę bardziej znośna pogoda.
SB 10.09.2016
Miał być BS w okolicach 10 km. Jakoś tak mimo upalnej pogody ciągle ciut za szybko biegłem. Ostatecznie 9,6 km średnio po 5:40. Tętno to jakaś masakra, średnio 160, maksymalnie 184 Współczuję jutro wszystkim startującym we wrocławskim maratonie, ja chyba bym zrezygnował.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 11.09.2016
We Wrocławiu Sahara. Rano poszedłem kibicować maratończykom, stałem na 10 km i część już tam wyglądała źle. Pogoda była masakryczna, mój trening rozpocząłem po 19 i dalej było duszno. Maratończycy mieli z 10 stopni więcej plus słońce. Jak stałem i kibicowałem dosłownie pot lał mi się po d..e Niestety nie zdążyłem na liderów, ale udało mi się wesprzeć oklaskami i okrzykiem grupkę gdzie biegli znani z naszego forum Andrzej Witek i Grzegorz Gronostaj. Niestety Andrzej skończył w 2:53 i na pewno ma niedosyt, Grzegorz zdaje się 2:39. Szkoda, że temperatura pokrzyżowała im szyki Tak czy owak wielkie brawa, bo warunki naprawdę były ciężkie. Z pozytywów maratonu trzeba odnotować rekord trasy wśród kobiet (pobity o zdaje się 2 minuty) i bardzo dobry taktycznie bieg Pawła Ochala, który zajął 4 miejsce z czasem 2:20. Fajnie miał powycinaną koszulkę
No dobra przejdźmy do mojego treningu, bo tu też działy się ciekawe rzeczy Zaplanowałem sobie fartlek na łącznym dystansie około 15 km, tak aby dobić z kilometrażem tygodniowym do 60 km. Ostatecznie skończyło się na 14,6 km. Z ciekawostek maksymalne tętno dobiło do 202 bpm Kurcze myślałem, że mam góra 192-193. Nie wiem czy to jakiś błąd pomiarowy? Co dziwniejsze nie był to bieg na 100% możliwości. Z drugiej strony w poradach jak wyznaczyć tętno maksymalne jest właśnie rekomendacja takiego powtarzalnego wysiłku. Jeżeli to nie błąd, to znaczy że się mocno opierd...m na krótszych biegach
Szybsze odcinku wyszły tak:
0,95 / 4:46 / 159-167
0,67 / 4:36 / 168-180
1,16 / 4:40 / 178-186
1,09 / 4:37 / 191-195
0,49 / 4:45 / 197-201
0,83 / 4:25/ 183-188
We Wrocławiu Sahara. Rano poszedłem kibicować maratończykom, stałem na 10 km i część już tam wyglądała źle. Pogoda była masakryczna, mój trening rozpocząłem po 19 i dalej było duszno. Maratończycy mieli z 10 stopni więcej plus słońce. Jak stałem i kibicowałem dosłownie pot lał mi się po d..e Niestety nie zdążyłem na liderów, ale udało mi się wesprzeć oklaskami i okrzykiem grupkę gdzie biegli znani z naszego forum Andrzej Witek i Grzegorz Gronostaj. Niestety Andrzej skończył w 2:53 i na pewno ma niedosyt, Grzegorz zdaje się 2:39. Szkoda, że temperatura pokrzyżowała im szyki Tak czy owak wielkie brawa, bo warunki naprawdę były ciężkie. Z pozytywów maratonu trzeba odnotować rekord trasy wśród kobiet (pobity o zdaje się 2 minuty) i bardzo dobry taktycznie bieg Pawła Ochala, który zajął 4 miejsce z czasem 2:20. Fajnie miał powycinaną koszulkę
No dobra przejdźmy do mojego treningu, bo tu też działy się ciekawe rzeczy Zaplanowałem sobie fartlek na łącznym dystansie około 15 km, tak aby dobić z kilometrażem tygodniowym do 60 km. Ostatecznie skończyło się na 14,6 km. Z ciekawostek maksymalne tętno dobiło do 202 bpm Kurcze myślałem, że mam góra 192-193. Nie wiem czy to jakiś błąd pomiarowy? Co dziwniejsze nie był to bieg na 100% możliwości. Z drugiej strony w poradach jak wyznaczyć tętno maksymalne jest właśnie rekomendacja takiego powtarzalnego wysiłku. Jeżeli to nie błąd, to znaczy że się mocno opierd...m na krótszych biegach
Szybsze odcinku wyszły tak:
0,95 / 4:46 / 159-167
0,67 / 4:36 / 168-180
1,16 / 4:40 / 178-186
1,09 / 4:37 / 191-195
0,49 / 4:45 / 197-201
0,83 / 4:25/ 183-188
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 13.09.2016
Sprawa tętna się wyjaśniła, szwankuje pasek lub czujnik. Dzisiaj przy wolnym tempie wyszło mi średnio 170 a max 187 7,85 km, średnio po 5:45. Nogi szczególnie na początku czuły niedzielny trening. Tak więc wracam do koncepcji tętna maksymalnego na poziomie 194
Sprawa tętna się wyjaśniła, szwankuje pasek lub czujnik. Dzisiaj przy wolnym tempie wyszło mi średnio 170 a max 187 7,85 km, średnio po 5:45. Nogi szczególnie na początku czuły niedzielny trening. Tak więc wracam do koncepcji tętna maksymalnego na poziomie 194
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 14.09.2016
Zaczynam już lekkie luzowanie. Dzisiejszy akcent to już tylko 8 km M. Całość treningu prawie 12 km. Odcinek M po 5:12 na średnim tętnie 151. Chyba nieźle. W sumie jest te kilka sekund zapasu, bo średnią z maratonu 5:20 brałbym w ciemno Zastanawiam się czy już w tym tygodniu nie zrobię 4 zamiast 5 treningów.
Zaczynam już lekkie luzowanie. Dzisiejszy akcent to już tylko 8 km M. Całość treningu prawie 12 km. Odcinek M po 5:12 na średnim tętnie 151. Chyba nieźle. W sumie jest te kilka sekund zapasu, bo średnią z maratonu 5:20 brałbym w ciemno Zastanawiam się czy już w tym tygodniu nie zrobię 4 zamiast 5 treningów.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 15.09.2016
Na razie jestem nastawiony jednak na 5 treningów w tym tygodniu, chociaż w sobotę ma padać, więc być może wypadnie mi ten dzień. Dzisiaj króciutki BeeSik 5 km, 5:52 i 137/148. Bez większej historii. To w końcu etap luzowania, a po wczorajszym treningu jednak czułem nieco nogi. Myślę, że w tym tygodniu dobiję góra do jakiś 45-48 km, o ile nie wypadnie mi jeden trening. Jak to śpiewa Artur Rojek Czego chciałaś mamo tego już nie zmienisz Wszystko się już stało
Na razie jestem nastawiony jednak na 5 treningów w tym tygodniu, chociaż w sobotę ma padać, więc być może wypadnie mi ten dzień. Dzisiaj króciutki BeeSik 5 km, 5:52 i 137/148. Bez większej historii. To w końcu etap luzowania, a po wczorajszym treningu jednak czułem nieco nogi. Myślę, że w tym tygodniu dobiję góra do jakiś 45-48 km, o ile nie wypadnie mi jeden trening. Jak to śpiewa Artur Rojek Czego chciałaś mamo tego już nie zmienisz Wszystko się już stało
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 18.09.2016
To już za tydzień Wczoraj jednak nie biegałem, rozpadało się i nie widziałem sensu ryzykować jakiegoś przeziębienia. Dzisiaj strasznie mi się nie chciało ale trzeba było już wyjść. W sumie pobiegłem bez żadnego planu, raz szybciej raz wolniej, trochę tempa maratońskiego i szybszego wpadło. Łącznie 15 km, średnio po 5:22, na średnim tętnie 144. Łącznie 5 km w okolicach 5:05-07, 3 km w okolicach 5:15-20, pozostałe około 5:28-39. Ochłodziło się, końcówkę biegłem w deszczu więc z radością skorzystam jeszcze z solanki W przyszłym tygodniu mam zamiar wyjść 2 razy na jakieś 8-10 km i tyle
To już za tydzień Wczoraj jednak nie biegałem, rozpadało się i nie widziałem sensu ryzykować jakiegoś przeziębienia. Dzisiaj strasznie mi się nie chciało ale trzeba było już wyjść. W sumie pobiegłem bez żadnego planu, raz szybciej raz wolniej, trochę tempa maratońskiego i szybszego wpadło. Łącznie 15 km, średnio po 5:22, na średnim tętnie 144. Łącznie 5 km w okolicach 5:05-07, 3 km w okolicach 5:15-20, pozostałe około 5:28-39. Ochłodziło się, końcówkę biegłem w deszczu więc z radością skorzystam jeszcze z solanki W przyszłym tygodniu mam zamiar wyjść 2 razy na jakieś 8-10 km i tyle
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 20.09.2016
Zgodnie z planem dzisiaj 8 km szybszego BS, średnio 5:38 i średnie tętno 141. Nogi już zregenerowane się wydają, w czwartek coś podobnego, może ok. 10 sekund na km wolniej.
Zgodnie z planem dzisiaj 8 km szybszego BS, średnio 5:38 i średnie tętno 141. Nogi już zregenerowane się wydają, w czwartek coś podobnego, może ok. 10 sekund na km wolniej.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 22.09.2016
8,2 km, 5:34 i 135 średnie tętno. O ile czujnik tym razem nie przekłamuje w drugą stronę to jestem bardzo zadowolony. Realne tempo pewnie około paru sekund wolniejsze, bo na początku był problem z satelitami. Cóż, na tym kończę moje przygotowania maratońskie, dość improwizowane trzeba przyznać. Zobaczymy w niedzielę co z tego wyjdzie. Jestem umiarkowanym optymistą
8,2 km, 5:34 i 135 średnie tętno. O ile czujnik tym razem nie przekłamuje w drugą stronę to jestem bardzo zadowolony. Realne tempo pewnie około paru sekund wolniejsze, bo na początku był problem z satelitami. Cóż, na tym kończę moje przygotowania maratońskie, dość improwizowane trzeba przyznać. Zobaczymy w niedzielę co z tego wyjdzie. Jestem umiarkowanym optymistą
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
43. Berlin Maraton
W końcu zebrałem się, żeby napisać coś więcej na temat maratonu w Berlinie. Początek była taki, że pojawiłem się w Berlinie w sobotę, nie wiedząc o tym, że już tego dnia zamknięte są ulicę, gdyż rozgrywany jest maraton na rolkach. U nas pewnie wybuchłoby powstanie, a tam ludzie grzecznie próbują się przebijać dostępnymi uliczkami. Generalnie przebijanie się do biura zawodów zabrało mi około dwóch godzin i nigdy nie mijałem się z innymi samochodami na grubość palca czy dwóch . W końcu udało mi się dotrzeć na expo i do biura zawodów. Tam przy odbiorze numeru okazało się, że trafiłem na Polkę, trochę zdziwiłem się, że nie mam kuponu na koszulkę, ale już zwątpiłem czy ją faktycznie zamawiałem czy nie. Odszedłem od stanowiska i przeglądając otrzymane materiały zdałem sobie sprawę, że nie mam na imię Jan, a tak stało jak byk na numerze. Szybki powrót, panika w oczach wolontariuszki, na szczęście od razu znalazł się Jan, który miał zamieniony ze mną numer i wszystko zostało odkręcone. Na właściwym numerze był już oczywiście kupon. Pakiet to worek do depozytu (przeźroczysty pewnie ze względów bezpieczeństwa), żel pod prysznic, jakiś izotonik w proszku i ulotki. Koszulka całkiem fajna (dodatkowo płatna) chociaż trochę duża jak na M. Na targach jakoś specjalnie się nie koncentrowałem, ale były dość duże (w tym zakresie palmę pierwszeństwa nadal ma u mnie Praga). Aha przy wejściu do biura zawodów każdy dostawał opaskę na rękę, która była potrzebna do wejścia do strefy startowej i lansowania się po Berlinie . Po załatwieniu wszystkich formalności szybko udaliśmy się do hotelu, który był w bocznej uliczce dochodzącej do słynnej alei Ku’damm. W okolicy same drogie butki znanych nawet mi (z nazwy) marek, brzydota większości tych ciuchów w porównaniu do ceny porażająca. Cóż, pewnie nie jestem modowym znawcą . Po zalogowaniu się w hotelu poszliśmy coś zjeść i praktycznie przy co drugim stoliku w restauracji siedział ktoś „zaopaskowany”. Jak się okazało w poniedziałek niektórzy chodzili jeszcze z opaską, koszulką finishera i medalem na szyi Widać więc, że turystycznie Berlin bardzo zyskuje na organizacji imprezy.
Nazajutrz obudziłem się około 6.00, jako że śniadanie było o 7.30 stwierdziłem, że je sobie podaruję, żeby spokojnie dotrzeć na start. Zjadłem jakiś ohydny baton energetyczny i wyszedłem z hotelu. Na szczęście na stacji metra kupiłem sobie pyszną kawę i brecla. Brecle są dość mocno solone, więc w sam raz nadają się na posiłek przed maratonem. Oczywiście w metrze i potem w S-Bahn prawie wszyscy to maratończycy, więc spokojnie idąc za tłumem dojechałem do Hauptbanhof, skąd było kilka minut do serca całego wydarzenia czyli terenów przed Reichstagiem. Wejście na teren dla zawodników poprzedzone było kontrolą – torba, sprawdzenie numeru i opaski. Z takimi środkami bezpieczeństwa nie spotkałem się jeszcze na innych maratonach. Nie wiem czy to ze względu na obecną sytuację czy też zawsze tak jest w Berlinie. Tłum biegaczy i wielkość tej strefy naprawdę zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Depozyty rozlokowane z niemiecką precyzją i porządkiem, bez kolejek, czytelnie po prostu ideał. Po przebraniu udałem się do swojej strefy, gdzie spokojnie czekałem na start oglądając transmisję na telebimach. Czym bliżej 9.00 tłum się zagęszczał i ciary zaczynały pojawiać się na całym ciele. Najpierw start wózkarzy, handbikerów i o 9.15 rusza elita, a za nią pierwsza fala. Jest moc Moja strefa rusza w okolicach 9.30. Trzeba było otrzeć łzy wzruszenia i napierać
Mój plan wynikowy jaki sobie określiłem to okolice 3:46-48. Przy super pomyślnych wiatrach okolice 3:45, ale raczej patrząc na mój trening nie mogłem realnie na to liczyć. Znów powinienem w kajeciku napisać 100 razy „Będę robił długie wybiegania przed maratonem”. Wiedząc, że zawsze sporo się nadrabia względem Garmina postanowiłem biec tempem w okolicach 5:20, co przy nadróbkach przełoży się na realne tempo kilka sekund wolniejsze. Postanowiłem lapować co 5 km wg oficjalnych oznaczeń. W zasadzie do szczęścia w zakresie kontroli tempa i wyniku zabrakło mi tylko opaski z międzyczasami. Od początku biegnie się oczywiście w sporym tłumie, ale ze względu na szerokie arterie nie sprawiało mi to jakiegoś większego problemu, starałem się trzymać niebieskiej linii wyznaczającej optymalną trasę. Pierwsze 5 km oficjalnie po 5:25 (Garmin 5,08 km i 5:20) czyli 27:04. Założenie było, żeby mieścić się poniżej 27 minut, więc lekko straciłem. Niestety coś pobolewa mnie piszczel i generalnie biegnie mi się tak sobie. Pierwszy wodopój i tłok, ale nie większy niż np. na półmaratonie we Wrocławiu czyli da się żyć. Druga piątka zgodnie z założeniami 26:57 i tempo 5:24 (Garmin znów 5,08 km i 5:17). Bieg staje się swobodniejszy i bardziej przyjemny. Tutaj zaczyna się tradycyjny mój problem czyli parcie na pęcherz, niestety muszę udać się na stronę, co zabiera mi pewnie około 30 sekund. Na trasie w Berlinie nie jest też łatwo znaleźć takie miejsce i przebić się przez tłum dopingujących kibiców. Trzecia piątka siłą rzeczy wolniejsza czyli 27:34 i tempo 5:31 (5:25). Cały czas na trasie tłumy kibiców, masa zespołów. Bez dwóch zdań Berlin nakrył czapką wszystkie maratony, w których uczestniczyłem. Porównanie z jakimkolwiek polskim maratonem nie ma zupełnie sensu. W okolicach 15 kilometra zahaczamy o Kreuzberg, a tam techno, zespół reagge generalnie biba na całego, no ale trzeba biec . Połówkę minąłem w czasie 1:53:54 czyli mniej więcej wg założeń. Oczywiście powoli robi się coraz ciężej, ale dramatu nie ma. Pocieszam się, że od 25 km zapodam sobie muzykę, na 34 km mijam mój hotel i będę miał wsparcie kibiców, a potem to już jakoś będzie. Czwarta piątka 26:44 – jest dobrze. W końcu postanawiam wspomóc się muzyką, niestety nie jestem w stanie odpalić odtwarzacza, nie wiem czy bateria siadła, czy ja jestem nieogarnięty. Niestety leci parę łacińskich wyrazów, ale nic to doping jest cały czas ogromny więc jakoś daję radę. Kolejna piątka 26:57 i jest coraz ciężej. Żyję myślą dotarcia do 34 kilometra i tym, że na pewno sporo osób mi kibicuje (jeszcze raz dzięki za forumowe wsparcie). Na wyczekiwanym 34 kilometrze jest już bardzo ciężko, mówię do żony, że chyba nie dam rady. Przybijam jednak piątki z dzieciakami i biegnę dalej. Na tym etapie zatrzymuję się już na parę sekund na punktach. Jest tłok, ludzie coraz mniej ogarnięci i mokry asfalt – lepiej uważać.
Odcinek między 30 a 35 kilometrem pokonuję w 27:07 więc nie jest źle, ale ogólnie kryzys jest już mocarny. Od kilku kilometrów nie wiem już nawet co mijam po drodze. Dopiero zwiedzając Berlin na drugi dzień ze zdumieniem odkrywam gdzie biegłem. Na 36 km rozdają Red Bulla z wodą, łapię się nawet tego specyfiku i zaczynam dyskusję z samym sobą, że zostało 6 km i odnoszę to sobie w głowie do moich tras treningowych. 35-40 do najsłabszy odcinek, średnie tempo spada do 5:40 i pokonuję go w 28:18 czyli tracę ponad minutę względem założeń. Matematyka słabo wychodzi na 40 km i zaczynam się bać, że nie będzie nawet życiówki, nie mówiąc o złamaniu 3:50. Na 40 km Garmin zaczyna pokazywać jakieś głupoty czyli tempo 6:45-7:10. To chyba wina budynków, bo nie czuję, żeby tak zwolnił. Natomiast odczucia na tym etapie mogą mylić. Pojawia się panika i zagrożenie, więc reaguję przyśpieszeniem. Innymi słowy lecę w trupa na ile mnie stać, błagając żeby w końcu pojawiła się Brama Brandenburska. Ostatnie 2,2 km robię w średnim tempie 5:12, a ostatnie 300-400 metrów w okolicach 4:30. Jest udało się! Łapię czas 3:48 z sekundami. Oficjalnie 3:48:40. Kolejna ósma z rzędu życiówka staje się faktem. Wiem, że jest minimalistyczna ale co tam, granica znów lekko się przesunęła. Druga połówka 1:54:46 czyli niecała minuta wolniej. Marzę tylko o piwie. Jakoś doczłapałem do depozytu, dochodząc do mojego bosku wolontariuszka już trzyma mój worek, siadam i delektuję się pysznym bezalkoholowym piwem .
Wiem, że to truizm, ale ten maraton jest niesamowity. Zapisujcie się na losowanie!!!!
Poniżej garść statystki.
Split time of day time diff min/km km/h
5 km 09:57:00 00:27:04 27:04 05:25 11.09
10 km 10:23:56 00:54:01 26:57 05:24 11.13
15 km 10:51:30 01:21:34 27:34 05:31 10.88
20 km 11:18:08 01:48:12 26:38 05:20 11.27
Halb 11:23:50 01:53:54 05:43 05:12 11.55
25 km 11:44:51 02:14:55 21:01 05:24 11.14
30 km 12:11:47 02:41:51 26:57 05:24 11.14
35 km 12:38:54 03:08:58 27:07 05:26 11.07
40 km 13:07:11 03:37:15 28:18 05:40 10.61
Finish 13:18:36 03:48:40 11:25 05:12 11.55