Komentarz do artykułu Niemożliwe jest możliwe, jak w rok zrobić 4deserts i IRONMANA
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
rzeczywiście
ja użyłem go z przekąsem i włożyłem przeżute w Twoje usta, sorry.
coż, mamy zupełnie inną percepcję rzeczywistości - raz już kiedyś tłumaczyłeś jak rozumiesz swój "bum biegowy", nie umiem tego odszukać teraz (a może mi się nie chce?). W każdym razie tak bardzo różnimy się w oglądzie rzeczywistości, że trudno nam dyskutować.
ja użyłem go z przekąsem i włożyłem przeżute w Twoje usta, sorry.
coż, mamy zupełnie inną percepcję rzeczywistości - raz już kiedyś tłumaczyłeś jak rozumiesz swój "bum biegowy", nie umiem tego odszukać teraz (a może mi się nie chce?). W każdym razie tak bardzo różnimy się w oglądzie rzeczywistości, że trudno nam dyskutować.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
W zasadzie ciągnąc myśl z twojego wcześniejszego postu, można powiedzieć, że prawdziwi biegacze to ci co nie przeminą wraz z bumem. Bez zbędnego bohaterstwa i heroicznej otoczki. Ludzie zainteresowani tym co robią nie dla poklasku lecz samodoskonalenia. Wreszcie ci co szanują dyscyplinę i znają na wyrywki standardy konkurencji jaką uprawiają i bieganie traktują jako cel, a nie narzędzie do celu.
Zdałem test?
Zdałem test?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
nie wiem, kto jest egzaminatorem a wyniki testu zależą zwykle od egzaminatora, tyle pamiętam z czasów nauki.
jeżeli natomiast pytasz mnie, czy się podpisuję pod twoją definicją to odpowiedź brzmi: nie, mam inne zdanie w tej kwestii.
jeżeli natomiast pytasz mnie, czy się podpisuję pod twoją definicją to odpowiedź brzmi: nie, mam inne zdanie w tej kwestii.
-
- Stary Wyga
- Posty: 189
- Rejestracja: 06 lut 2015, 14:53
- Życiówka na 10k: 3 dni
- Życiówka w maratonie: 3 tygodnie
- Lokalizacja: za rogiem
To się nadaje na oddzielny wątek zatytułowany "dlaczego uważasz, że jesteś/nie jesteś biegaczem".
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Wypaczenia bumu biegowego rodzą takie właśnie pomysły, gdzie należy wyjaśniać sobie pojęcia prawdziwego biegacza.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
na szczęście mamy to już wyjaśnione.
co prawda fakt, że większość (całość) światowej elity długodystansowców nie spełnia definicji prawdziwego biegacza rodzi we mnie pewien dysonans poznawczy, ale myślę, że jakoś to wyciszę lekami.
co prawda fakt, że większość (całość) światowej elity długodystansowców nie spełnia definicji prawdziwego biegacza rodzi we mnie pewien dysonans poznawczy, ale myślę, że jakoś to wyciszę lekami.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Z uporem maniaka czepiasz się wyczynu i kryterium wynikowego jako jedynego w ocenie stopnia prawdziwości biegacza. Może faktycznie leki pomogą dojrzeć szerszy aspekt i oszacować zażenowanie w jakie wprawiasz, zmuszając mnie do definiowania twoich dysonansów.
- KrzysiekJ
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1571
- Rejestracja: 06 lis 2013, 16:29
- Życiówka na 10k: 38:00 z treningu
- Życiówka w maratonie: 2:57:26 atest
- Lokalizacja: Gdańsk
Dyskusja robi się niemal tak pasjonująca jak dawne przepychanki na travelbit'cie na temat różnicy pomiędzy turystą a podróżnikiem.
Yacool:
Mnie akurat "Dogonić Kenijczyków" dobrze się czytało.
Mimo, że autor chyba celowo starał się dość infantylnie podchodzić do tematyki treningów biegowych (w każdym razie jak na czynnie biegającego dziennikarza), to historia wyjazdu do Kenii na rok z rodziną zainteresowała mnie.
Podobnie zresztą jak zamieszczone na bieganie.pl relacje twoje i twojej koleżanki z Iten i okolic.
Wracając nieco do tematu, to udało się komuś przeczytać całą książkę, czy na razie bazujemy na fragmencie wydrukowanym w gazecie?
Yacool:
Mnie akurat "Dogonić Kenijczyków" dobrze się czytało.
Mimo, że autor chyba celowo starał się dość infantylnie podchodzić do tematyki treningów biegowych (w każdym razie jak na czynnie biegającego dziennikarza), to historia wyjazdu do Kenii na rok z rodziną zainteresowała mnie.
Podobnie zresztą jak zamieszczone na bieganie.pl relacje twoje i twojej koleżanki z Iten i okolic.
Wracając nieco do tematu, to udało się komuś przeczytać całą książkę, czy na razie bazujemy na fragmencie wydrukowanym w gazecie?
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Pomysł na spędzenie dłuższego czasu w Kenii zachęca do lektury i nie jest nachalnie podsuwany jako jakiś niebywały wyczyn. Jednak jak na dziennikarza to słaby warsztat i różnica klasy choćby w zestawieniu z Dariuszem Rosiakiem, też dziennikarzem, który popełnił książkę o Afryce. Warto zwrócić uwagę na ostatnie zdanie z cytatu w recenzji, które oddaje spostrzegawczość twórczej dojrzałości.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
yacool, wybacz dosadność, ale co ty chrzanisz?
sam napisałeś, że prawdziwi biegacze
ergo: nie są prawdziwymi biegaczami.
jeżeli nie pisałeś o swoim wyobrażeniu prawdziwego biegacza, to o czyim? na pewno nie moim.
przykro mi, że czujesz się zażenowany, ale - sorry - to jest Twoja sprawa.
sam napisałeś, że prawdziwi biegacze
tymczasem (niemal) wszyscy Keniole i Etiopczycy biegają dla kasy, a jak już zarobią, budują hotel i przestają biegać.szanują dyscyplinę i znają na wyrywki standardy konkurencji jaką uprawiają i bieganie traktują jako cel, a nie narzędzie do celu.
ergo: nie są prawdziwymi biegaczami.
jeżeli nie pisałeś o swoim wyobrażeniu prawdziwego biegacza, to o czyim? na pewno nie moim.
przykro mi, że czujesz się zażenowany, ale - sorry - to jest Twoja sprawa.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Istotnie,
nie ma sensu dalsza dyskusja.
edit:
używanie kategorii "prawdziwy biegacz" dotyczy głęboko zakompleksionego środowiska amatorów, którzy potrzebują tego typu określeń dla budowania własnej wartości. Sport wyczynowy nie wpisuje się w tę narrację, dlatego śmiało można wnioskować, że zawodowcy nie są prawdziwymi biegaczami, co powinno uradować niejednego amatora.
nie ma sensu dalsza dyskusja.
edit:
używanie kategorii "prawdziwy biegacz" dotyczy głęboko zakompleksionego środowiska amatorów, którzy potrzebują tego typu określeń dla budowania własnej wartości. Sport wyczynowy nie wpisuje się w tę narrację, dlatego śmiało można wnioskować, że zawodowcy nie są prawdziwymi biegaczami, co powinno uradować niejednego amatora.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Trzeba byc moze poprostu kupić książkę i napisać ewentualnie recenzję.
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 11 lut 2010, 22:31
No i proszę. Na seminarium przed Maratonem Warszawskim jest taki punkt programu:
13.00-13.45 – O ekstremalnej przygodzie na krawędzi możliwości ludzkiego organizmu i przełamywaniu własnych słabości w obliczu pustynnych warunków – Daniel Lewczuk, ultramaratończyk, inwestor i Anioł biznesu
Chyba specjalnie pojadę.
13.00-13.45 – O ekstremalnej przygodzie na krawędzi możliwości ludzkiego organizmu i przełamywaniu własnych słabości w obliczu pustynnych warunków – Daniel Lewczuk, ultramaratończyk, inwestor i Anioł biznesu
Chyba specjalnie pojadę.
pozdrawiam
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12931
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Od kilku dobrych lat w dobrym tonie jest używać i odmieniać przez wszystkie przypadki słowo innowacyjny. Bez tego świat nauki, sztuki, reklamy i biznesu stoi przed nami zamknięty. Kolejnym słowem kluczem jest ekstremalny. Trzeba wykorzystywać słowa klucze, żeby dobrze się sprzedać. Moralne rozterki co do ceny sprzedaży, to dziś anachronizm.
Świat się zmienia. Przypomnę tylko jakim wieśniakiem był, pod koniec lat 90-tych, ktoś gadający przez komórkę w tramwaju, czy autobusie. Ja na przykład wciąż nie mogę się oswoić z gwałtownie nasilonym kultem flagi i manifestacyjnym patriotyzmem, na modłę wielkiego brata. Idę jednak z duchem czasu, żeby nie być posądzanym o starcze gderanie. Poprawiam więc w ciszy poduszkę pod łokciem i oglądam zmieniający się świat z perspektywy parapetu.
Świat się zmienia. Przypomnę tylko jakim wieśniakiem był, pod koniec lat 90-tych, ktoś gadający przez komórkę w tramwaju, czy autobusie. Ja na przykład wciąż nie mogę się oswoić z gwałtownie nasilonym kultem flagi i manifestacyjnym patriotyzmem, na modłę wielkiego brata. Idę jednak z duchem czasu, żeby nie być posądzanym o starcze gderanie. Poprawiam więc w ciszy poduszkę pod łokciem i oglądam zmieniający się świat z perspektywy parapetu.