Tydzień 6
poniedziałek - 20.02.
wolne od biegania
6 km rower, 300 m basen, jacuzzi, sauna (8'+8'przerwa+10')
wtorek - 21.02.
10,00 km - 54:00 - 5:24/km - HR 137
20 km rower
W grząskim parku, prawie zasnąłem
na 6 km maszyna zaskoczyła - dobrze wiedzieć, że wszystko działa po staremu. Miękkie podłoże to balsam dla nóg! Po niedzielnej trzydziestce mam bąbla na palcu, ale już się suszy. Czuję jeszcze uda po wewnętrznej stronie, ale czuję, że to prędko przejdzie.
środa - 22.02.
3km E
5 km - 21:45 (4:21/km) - Tempo Run
3km E
Suma: 11 km
Miało być 10 km Tempo Run, ale byłem przemęczony chyba jeszcze trzydziestką, ale przede wszystkim sauną. Czuję się jak gąbka. Nie potrafiłem wejść na tempo, więc skróciłem trening.
czwartek - 23.02.
wolne
piątek - 24.02.
12,68 km - 1:02:48 (4:57/km) - HR 144
Coś między Easy i miejskim crossem. Ostatnie 2 km BNP do 4:10/km. Już lepiej. 6 pączków, waga 61,6 kg, czyli niezmienna
sobota - 25.02.
3 h skałki
9,00 km - 46:30 (5:10/km) - HR 137
Tylko 9 km, bo od 5 km zaczęło mnie ciągnąć w prawej stopie i dobiegłem do domu kuśtykając
Na skałkach naciągnąłem sobie coś w podeszwie stopy
niedziela - 26.02.
wolne
4x bieganie - 42,68 km (śr. 10,67 km/bieg)
4x siła biegowa i stabilizacja
0x crossfit
rower - 20 km
Tydzień pod względem zmęczenia po 30 km. Powinienem był raczej przebiec ją wolniej, ewentualnie zrobić 28 km, bo spustoszenie w organizmie spore. Gorzej, że w niedzielę miał być long run, ale na ściance wspinaczkowej naciągnąłem sobie stopę, w związku z czym muszę przerwać trening biegowy, aż przejdzie
Tydzień 7
poniedziałek - 27.02.
wolne
wtorek - 28.02.
9,06 km - 44:47 (4:52/km) - HR 144
Dalej boli
praktycznie tak samo mocno - po 5 km ciągnie prawa stopa bardzo. Dokuśtykałem i idę do fizjoterapeuty.
środa - 01.03.
wolne
30 km rower
Wizyta u fizjo - diagnoza: naciągnąłem sobie rozcięgno podeszwowe przez nacisk i twarde buty na skałce wspinaczkowej. Prócz masowania w ruch poszła też igła, żeby ulżyć miejscowo - strasznie się przy tym spociłem. No i teraz czekam, aż czas zrobi swoje
czwartek - 02.03.
Nie mogę biegać, to dokładam rower i siłownię. Dziś kompletna siłówka - dla zabawy upchnąłem wszystkie ćwiczenia tak, aby było jak najwięcej liczby 30
3 sets (break 30 sec):
1. Pushups (30)
2. Jump Squats (30)
3. Front Plank (1:30)
3. Deadlift (30 kg) (20 reps)
4. Side Plank (1:30 each)
5. Crunches (5 kg) (30 reps)
6. Pullups (10)
7. Side raises (3 kg, 30 reps)
piątek - 03.03.
wolne
sobota - 04.03.
8,34 km - 41:50 (5:01/km) - HR 137
Ostrożne 2x4km Easy. Ciężko powiedzieć, ale coś tam lekko ciągnęło. Nogi aż prą do przodu...
niedziela - 05.03.
wolne
2x bieganie - 17,40 km (śr. 8,70 km/bieg)
6x siła biegowa i stabilizacja
0x crossfit
rower - 100 km
Przez stopę tylko dwa lekkie treningi w tym tygodniu
Codziennie jeździłem rowerem, bo to nie powodowało bólu.
Tydzień 8
06.03 - 12.03
Infekcja, kurważ
Cały tydzień w łóżku bez sportu
Tydzień 9
poniedziałek - 13.03.
wolne
wtorek - 14.03.
10,06 km - 46:17 (4:45/km) - HR 155
Powrót do biegania. Nogi prą do przodu, ale tętno skacze. Good to be back.
środa - 15.03.
8,59 km - 42:03 (4:53/km) - HR 146
Easy, stopa chyba w porządku. Zresztą, nie ma co ukrywać, miała kiedy się zrekuperować.
czwartek - 16.03.
1 h crossfit
1,5 k E
Nogi ostro dostały w kość
piątek - 17.03.
10,20 km - 50:21 (4:50/km) - HR 146
Easy, w tym dwie przebieżki 50 m.
sobota - 18.03.
4 km E
3x2km - Threshold
4 km E
Suma: 14 km
Pierwszy akcent po chorobie i kontuzji. Zimno (+2*C i lało). Weszło tak:
2 km - 8:08 (4:04/km) - HR 167
2 km - 8:14 (4:07/km) - HR 174
2 km - 8:10 (4:05/km) - HR 174
Nie chciałem męczyć, więc leciałem nie na tempo, a na samopoczucie, a i tak męczyłem to tempo (i to tętno z kosmosu...). Przerwy w marszu 2:10.
Przyznam, że obawiałem się tego treningu. Cóż, jest jeden plus i jeden minus. Plus - wygląda na to, stopa jest zdrowa, przynajmniej przy tempie 4:00/km. Minus, że straciłem wydolnościowo - nie mam wytrzymałości tempowej przy 4:00/km, które planowałem wypracować. Cóż, pora przysiąść fałdów.
niedziela - 19.03.
24,00 km - 2:00:00 (5:00/km) - HR 154 - Long Run
Idealne statystyki
Jakieś chomikowe kilkanaście kółek w Skaryszaku (plus dobieg, ofkors). Zapomniałem zjeść obiad, więc ostatnie 4 km snułem się jak na ostatnich km Maratonu
ale tempo trzymałem równe jak od linijki. Mięśniowo nogi też oberwały - od trzech dni cisnę bieganie, a w piątek nogi dostały mocny siłowy akcent w postaci CF.
5x bieganie - 70,35 km (śr. 14,07 km/bieg)
0x siła biegowa i stabilizacja
1x crossfit
rower - 80 km
Przyjemny powrót
Do przodu, choć straciłem wypracowaną wytrzymałość tempową, a za tydzień testowy półmaraton
Nie wiem jeszcze, co z tym zrobię.
Tydzień 10
poniedziałek - 20.03.
wolne
wtorek - 21.03.
10,22 km - 53:32 (5:14/km) - HR 144
Niby Easy (w tym 3 przebieżki), ale tętno zbyt wysokie (powinno być około 137). Przemęczyłem się widać zeszłym tygodniem. Wrzucę na luz.
środa - 22.03.
wolne
czwartek - 23.03.
10,17 km - 52:10 (5:08) - HR 139
Easy (w tym 2 przebieżki i podbieg). Dużo snu i małych przyjemności
i od razu lepiej. Jest dobrze.
piątek - 24.03.
wolne
sobota - 25.03.
4 km Easy po 5:00/km (ostatnie 400m po 3:40/km)
Dużo wolnego i odpoczynku. Wizyta na expo, poleciałem 4 km charytatywnie (40 zł).
Jutro Półmaraton Warszawski
w planie było lecieć na 1:24-1:26, ale nie jestem na to gotowy przez chorobę. Chyba polecę treningowo, ale solidnie, żeby przetestować tempo maratońskie, bo ciągle wierzę, że jestem w stanie przygotować się do Orlenu na przynajmniej 3:05. Zatem zabiorę się z grupą na 1:30 (4:16/km) i najwyżej jak będę się lepiej czuł, to na końcu przyspieszę. A jak nie, to zwyczajnie będę się trzymał 4:16/km
Przetestuję również nowe buty i skarpety oraz żel (wszystko oczywiście wcześniej już na treningach przetarte). Jakby co, mój nr startowy to 14880, ale raczej na życiówkę nie będę leciał.