ziko303 zapiski z M40
Moderator: infernal
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 13.07.2016
Szybszy BS 11 km, średnia 5:42, ale tempo się wahało od lekko poniżej 6:00 do nawet okolic 5:20. Znowu na początku wariował czujnik tętna pokazując głupoty. Ostatecznie uwzględniając te skoki na początku średnia wyszła 144. Maksimum (realne) około 160. Temperatura też pewnie dodała tutaj trochę. Pozytywne jest to, że biegało się dużo lepiej niż wczoraj. Z rzeczy około biegowych to miałem małą scysję z rowerzystami. Najpierw specjalnie próbowali mnie wystraszyć, potem zapytali czemu biegnę ścieżką. Kulturalnie odpowiedziałem, że chodzi o nawierzchnię (chodnik był z polbruku). Krzyknęli, że za to jest mandat 600 zł, grzecznie podziękowałem za informację i tyle. Trochę ich rozumiem, bo też nie lubię pałętających się po ścieżce rowerowej pieszych, ale biegłem skrajem po lewej stronie, a i ruch rowerowy była na niej żaden. Cóż zrobić, prawo chyba jednak jest po ich stronie Jutro planuję II zakres lub M 8 km.
Szybszy BS 11 km, średnia 5:42, ale tempo się wahało od lekko poniżej 6:00 do nawet okolic 5:20. Znowu na początku wariował czujnik tętna pokazując głupoty. Ostatecznie uwzględniając te skoki na początku średnia wyszła 144. Maksimum (realne) około 160. Temperatura też pewnie dodała tutaj trochę. Pozytywne jest to, że biegało się dużo lepiej niż wczoraj. Z rzeczy około biegowych to miałem małą scysję z rowerzystami. Najpierw specjalnie próbowali mnie wystraszyć, potem zapytali czemu biegnę ścieżką. Kulturalnie odpowiedziałem, że chodzi o nawierzchnię (chodnik był z polbruku). Krzyknęli, że za to jest mandat 600 zł, grzecznie podziękowałem za informację i tyle. Trochę ich rozumiem, bo też nie lubię pałętających się po ścieżce rowerowej pieszych, ale biegłem skrajem po lewej stronie, a i ruch rowerowy była na niej żaden. Cóż zrobić, prawo chyba jednak jest po ich stronie Jutro planuję II zakres lub M 8 km.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PT 16.07.2016
Mój ulubiony ostatnio środek treningowy II zakres. Dołożyłem 1 km czyli 8 km w II zakresie, reszta BS. Pogoda dobra, trochę wiało, co momentami przeszkadzało. II zakres wyszedł średnio 5:10 i 154/163. Razem z BSem wyszło około 14 km.
SB 17.07.2016
Regeneracyjny BS, oj ciężko to szło. Jednak wczorajszy II zakres jakiś ślad zostawił. Udało się doczłapać 9,4 km, końcówka szybciej ze względów fizjologicznych
Mój ulubiony ostatnio środek treningowy II zakres. Dołożyłem 1 km czyli 8 km w II zakresie, reszta BS. Pogoda dobra, trochę wiało, co momentami przeszkadzało. II zakres wyszedł średnio 5:10 i 154/163. Razem z BSem wyszło około 14 km.
SB 17.07.2016
Regeneracyjny BS, oj ciężko to szło. Jednak wczorajszy II zakres jakiś ślad zostawił. Udało się doczłapać 9,4 km, końcówka szybciej ze względów fizjologicznych
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 17.07.2016
Tydzień zakończyłem BD. Planowałem trochę więcej niż ostatecznie wyszło, ale plan minimum został wykonany - kilometraż tygodniowy 61 km. Dzisiaj miałem zamiar każdą piątkę przebiec szybciej. Na szczęście zabrałem ze sobą wodę. Pogoda dość zdradliwa, czyli gdy było zachmurzone, biegło się znośnie, chociaż cały czas duszno. Jak wyszło słońce zaczynała się masakra. Całość17,5 km
1. 5 km; 5:47; 133/145
2. 5 km; 5:37; 142/153
3. 5 km; 5:17; 156/173
4. 2,5 km; 5:31; 156/173
Tydzień zakończyłem BD. Planowałem trochę więcej niż ostatecznie wyszło, ale plan minimum został wykonany - kilometraż tygodniowy 61 km. Dzisiaj miałem zamiar każdą piątkę przebiec szybciej. Na szczęście zabrałem ze sobą wodę. Pogoda dość zdradliwa, czyli gdy było zachmurzone, biegło się znośnie, chociaż cały czas duszno. Jak wyszło słońce zaczynała się masakra. Całość17,5 km
1. 5 km; 5:47; 133/145
2. 5 km; 5:37; 142/153
3. 5 km; 5:17; 156/173
4. 2,5 km; 5:31; 156/173
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 19.07.2016
BS 10 km, 5:50 i 135/146. Fajny bieg regeneracyjny, jedyny minus to, że głodny byłem i trochę czułem słabość z tego powodu. Przynajmniej sięgnąłem po zasoby, których mam nadmiar W tym tygodniu planuję jeszcze jeden bieg, wstępnie szybszy BS, ale zobaczę jak pogoda będzie wyglądała. W sobotę 45 km w ramach DFBG, czuję że zostanę przeżuty, wypluty i opluty
BS 10 km, 5:50 i 135/146. Fajny bieg regeneracyjny, jedyny minus to, że głodny byłem i trochę czułem słabość z tego powodu. Przynajmniej sięgnąłem po zasoby, których mam nadmiar W tym tygodniu planuję jeszcze jeden bieg, wstępnie szybszy BS, ale zobaczę jak pogoda będzie wyglądała. W sobotę 45 km w ramach DFBG, czuję że zostanę przeżuty, wypluty i opluty
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 21.07.2016
Słabość dla odmiany dzisiaj mnie ogarnęła. Może to efekt 500 km za kółkiem Mimo to chciałem pobiec jakiś mini akcent. Ostatecznie nic nie zaprogramowałem w zegarku i poszedłem na żywioł. Startując pomyślałem o 9-10 km szybszego rozbiegania czyli w moim przypadku okolic 5.30. Ostatecznie jakoś szybciej trochę biegłem (może to "wina" Saucony Kinvara na nogach, super mi się w nich biega) i stwierdziłem, że zrobię z tego tempo maratońskie. Dociągnąłem do 6 km, średnio 5:17 i stwierdziłem, że wystarczy w tej duchocie. Dorzuciłem 3 km BS i zamknąłem trening. Po treningu ćwiczenia. Soboty nadal nie widzę
Słabość dla odmiany dzisiaj mnie ogarnęła. Może to efekt 500 km za kółkiem Mimo to chciałem pobiec jakiś mini akcent. Ostatecznie nic nie zaprogramowałem w zegarku i poszedłem na żywioł. Startując pomyślałem o 9-10 km szybszego rozbiegania czyli w moim przypadku okolic 5.30. Ostatecznie jakoś szybciej trochę biegłem (może to "wina" Saucony Kinvara na nogach, super mi się w nich biega) i stwierdziłem, że zrobię z tego tempo maratońskie. Dociągnąłem do 6 km, średnio 5:17 i stwierdziłem, że wystarczy w tej duchocie. Dorzuciłem 3 km BS i zamknąłem trening. Po treningu ćwiczenia. Soboty nadal nie widzę
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
7h17min oj działo się Więcej niebawem
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SB 24.07.2016
Złoty Maraton 45 km w ramach DFBG
Jak to zwykle bywa w moim przypadku do Lądka dojechałem lekko spóźniony, szczególnie biorąc pod uwagę to, że samochód postawiłem na parkingu oddalonym około 1 km od miejsca startu. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, udało mi się dotrzeć na start na 2 minuty przed planowanym wystrzałem i o dziwo niczego nie zapomniałem . Przygotowany byłem na prawdziwą bitwę: plecak z bukłakiem, bidon z izotonikiem, żele, baton, opaski i spodenki kompresyjne. Uprzedzając – nic to nie dało .
Tak jak tutaj wcześniej przewidywałem, moje przygotowanie do tego biegu było bardzo słabe. Plan był taki, żeby zmieścić się w 7 godzinnym limicie jaki wyznaczył organizator. W sumie limit raczej ambitny, zważywszy, że na płaskich maratonach jest to 6h, a tutaj dodatkowo było 45 a nie 42 kilometry. Założyłem sobie, że dobrze byłoby utrzymywać średnie tempo każdej piątki na poziomie 8.30-8.40 min/km. Uprzedzając – tylko dwie piątki udało się zamknąć w tych założeniach.
Pierwsza piątka od razu pod górę, więc rozpoczynamy marsz. 408 metrów wzrostu wysokości i średnie tempo około 10 min/km. Druga już z lekką przewagą zbiegu, więc wyszło 8:08. Gdzieś tak w okolicach 11 km ulokowany był pierwszy bufet. Jakoś specjalnie się nie zatrzymuję, piję tylko colę, biorę ze dwie ćwiartki pomarańczy i trochę rodzynek. Głowa słabo współpracuje, nie wyobrażam sobie tego szmatu drogi jaki jest przede mną.
Kolejne kilometry aż do drugiego bufetu w kamieniołomach w Złotym Stoku idą ciężko i wolno, średnie tempo ponad 9 min/km. W Złotym Stoku rezygnują jakieś osoby, ja jestem ciągle w limicie (chociaż jakoś specjalnie go nie kontroluję). Pierwszy raz na poważnie myślę, że dalsze takie pełzanie nie ma sensu. Jedyny plus, że to góry więc można obcować z pięknymi okolicznościami przyrody. Znowu cola, pomarańcze i ruszam dalej.
Przez pierwsze kilometry za punktem cały czas żałuję, że się nie wycofałem. Po drodze nawet rozmawiam z jedynym z kolegów na ten temat. Stwierdzam, że w tym stylu nie ma sensu tego dalej kontynuować. Przecież to jeszcze kawał drogi (punkt był w okolicach 22 km). Upał jest masakryczny, głowa i nogi nie chcą współpracować. Postanawiam zakończyć bieg na 33 km w Orłowcu, gdzie jest kolejny punkt . Kolejne kilometry upływają mi na wymyślaniu zgrabnych formułek na usprawiedliwienie nie ukończenia biegu: „To jest tylko sport”, „Czasem trzeba wykazać się rozsądkiem”, „Przegrałem, ale nie zostałem pokonany” i takie inne bzdury.
W końcu zaczyna się zbieg do Orłowca i postanawiam trochę przyśpieszyć. I gdy już miałem wszystko poukładane w głowie, nagle pojawiła się myśl – a może doczłapać do końca? Przecież zanim zwiozą mnie z tego Orłowca, to minie trochę czasu etc. Przed punktem dowiaduję się, że mam tylko 3 minuty do limitu (w związku z planowaną rezygnacją, w ogóle nie pilnowałem czasu).
Na punkcie spotykam kolegę, które poznałem wcześniej i z którym planowaliśmy wycofanie się z biegu. U niego dodatkowo odnowiła się jakaś kontuzja. Pytam: Co robimy? A on na to ruszamy dalej, roześmiałem się i powiedziałem ok . To dalej to jakieś 5 km łagodnie w górę i jakieś 7 km w dół. Postanawiamy, że pójdziemy sobie dziarsko razem, a na zbiegu się zobaczy. Rzeczywiście we dwójkę jest raźniej, rozmawiamy co pozwala odgonić myśli od tego ile jeszcze do końca. Wiemy, że szans na zmieszczenie się w limicie nie mamy, ale napieramy już tylko dla własnej satysfakcji. Nie interesują nas medale czy bycie sklasyfikowanym.
W końcu jesteśmy na górze, to jakiś 39 km. Nieśmiało proponuję żeby zacząć zbiegać. Niestety kolega w związku z kontuzją mówi, żebym biegł bo on może tylko maszerować. To przypomina mi filmy o himalaistach i ataku na szczyt tego, który ma więcej sił. Postanawiam jednak Go posłuchać i wolno zaczynam zbiegać. Droga jest super i normalnie pewnie biegłbym tam w okolicach 5:00 min/km. Normalnie, ale nie dziś . Wlokę się w dół, przechodząc w marsz na płaskich odcinkach. Wg Garmina do mety około 2 km, ale jestem w jakieś wiosce i boję się, że to nie będzie 45 ale np. 47 km. W końcu pojawia się tablica Lądek Zdrój i strażak zabezpieczający przejście przez drogę informuje, że zostało 600 m. Zmuszam się do biegu i wśród gromkich braw kuracjuszek „zwycięzca” dobiega do mety . Ostatecznie chyba przedłużono limit, bo zostałem sklasyfikowany, czas 7:17 minut. Za mną jeszcze około 10 nieszczęśników. Trochę osób też się wycofało.
Czy dobrze zrobiłem nie wycofując się? Myślę, że tak. To była prawdziwa bitwa z własną głową. O to chyba chodzi w takich biegach.
Złoty Maraton 45 km w ramach DFBG
Jak to zwykle bywa w moim przypadku do Lądka dojechałem lekko spóźniony, szczególnie biorąc pod uwagę to, że samochód postawiłem na parkingu oddalonym około 1 km od miejsca startu. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, udało mi się dotrzeć na start na 2 minuty przed planowanym wystrzałem i o dziwo niczego nie zapomniałem . Przygotowany byłem na prawdziwą bitwę: plecak z bukłakiem, bidon z izotonikiem, żele, baton, opaski i spodenki kompresyjne. Uprzedzając – nic to nie dało .
Tak jak tutaj wcześniej przewidywałem, moje przygotowanie do tego biegu było bardzo słabe. Plan był taki, żeby zmieścić się w 7 godzinnym limicie jaki wyznaczył organizator. W sumie limit raczej ambitny, zważywszy, że na płaskich maratonach jest to 6h, a tutaj dodatkowo było 45 a nie 42 kilometry. Założyłem sobie, że dobrze byłoby utrzymywać średnie tempo każdej piątki na poziomie 8.30-8.40 min/km. Uprzedzając – tylko dwie piątki udało się zamknąć w tych założeniach.
Pierwsza piątka od razu pod górę, więc rozpoczynamy marsz. 408 metrów wzrostu wysokości i średnie tempo około 10 min/km. Druga już z lekką przewagą zbiegu, więc wyszło 8:08. Gdzieś tak w okolicach 11 km ulokowany był pierwszy bufet. Jakoś specjalnie się nie zatrzymuję, piję tylko colę, biorę ze dwie ćwiartki pomarańczy i trochę rodzynek. Głowa słabo współpracuje, nie wyobrażam sobie tego szmatu drogi jaki jest przede mną.
Kolejne kilometry aż do drugiego bufetu w kamieniołomach w Złotym Stoku idą ciężko i wolno, średnie tempo ponad 9 min/km. W Złotym Stoku rezygnują jakieś osoby, ja jestem ciągle w limicie (chociaż jakoś specjalnie go nie kontroluję). Pierwszy raz na poważnie myślę, że dalsze takie pełzanie nie ma sensu. Jedyny plus, że to góry więc można obcować z pięknymi okolicznościami przyrody. Znowu cola, pomarańcze i ruszam dalej.
Przez pierwsze kilometry za punktem cały czas żałuję, że się nie wycofałem. Po drodze nawet rozmawiam z jedynym z kolegów na ten temat. Stwierdzam, że w tym stylu nie ma sensu tego dalej kontynuować. Przecież to jeszcze kawał drogi (punkt był w okolicach 22 km). Upał jest masakryczny, głowa i nogi nie chcą współpracować. Postanawiam zakończyć bieg na 33 km w Orłowcu, gdzie jest kolejny punkt . Kolejne kilometry upływają mi na wymyślaniu zgrabnych formułek na usprawiedliwienie nie ukończenia biegu: „To jest tylko sport”, „Czasem trzeba wykazać się rozsądkiem”, „Przegrałem, ale nie zostałem pokonany” i takie inne bzdury.
W końcu zaczyna się zbieg do Orłowca i postanawiam trochę przyśpieszyć. I gdy już miałem wszystko poukładane w głowie, nagle pojawiła się myśl – a może doczłapać do końca? Przecież zanim zwiozą mnie z tego Orłowca, to minie trochę czasu etc. Przed punktem dowiaduję się, że mam tylko 3 minuty do limitu (w związku z planowaną rezygnacją, w ogóle nie pilnowałem czasu).
Na punkcie spotykam kolegę, które poznałem wcześniej i z którym planowaliśmy wycofanie się z biegu. U niego dodatkowo odnowiła się jakaś kontuzja. Pytam: Co robimy? A on na to ruszamy dalej, roześmiałem się i powiedziałem ok . To dalej to jakieś 5 km łagodnie w górę i jakieś 7 km w dół. Postanawiamy, że pójdziemy sobie dziarsko razem, a na zbiegu się zobaczy. Rzeczywiście we dwójkę jest raźniej, rozmawiamy co pozwala odgonić myśli od tego ile jeszcze do końca. Wiemy, że szans na zmieszczenie się w limicie nie mamy, ale napieramy już tylko dla własnej satysfakcji. Nie interesują nas medale czy bycie sklasyfikowanym.
W końcu jesteśmy na górze, to jakiś 39 km. Nieśmiało proponuję żeby zacząć zbiegać. Niestety kolega w związku z kontuzją mówi, żebym biegł bo on może tylko maszerować. To przypomina mi filmy o himalaistach i ataku na szczyt tego, który ma więcej sił. Postanawiam jednak Go posłuchać i wolno zaczynam zbiegać. Droga jest super i normalnie pewnie biegłbym tam w okolicach 5:00 min/km. Normalnie, ale nie dziś . Wlokę się w dół, przechodząc w marsz na płaskich odcinkach. Wg Garmina do mety około 2 km, ale jestem w jakieś wiosce i boję się, że to nie będzie 45 ale np. 47 km. W końcu pojawia się tablica Lądek Zdrój i strażak zabezpieczający przejście przez drogę informuje, że zostało 600 m. Zmuszam się do biegu i wśród gromkich braw kuracjuszek „zwycięzca” dobiega do mety . Ostatecznie chyba przedłużono limit, bo zostałem sklasyfikowany, czas 7:17 minut. Za mną jeszcze około 10 nieszczęśników. Trochę osób też się wycofało.
Czy dobrze zrobiłem nie wycofując się? Myślę, że tak. To była prawdziwa bitwa z własną głową. O to chyba chodzi w takich biegach.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 25.07.2016
Regeneracyjny BS 5 km, średnie tętno 136. Obolały, ale będę żył Jestem zapisany na środę na City Trail On Tour, czyli leśną piątkę, ale zastanowię się czy w obecnych okolicznościach ma to sens. Na dzisiaj uważam, że nie
Regeneracyjny BS 5 km, średnie tętno 136. Obolały, ale będę żył Jestem zapisany na środę na City Trail On Tour, czyli leśną piątkę, ale zastanowię się czy w obecnych okolicznościach ma to sens. Na dzisiaj uważam, że nie
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 27.07.2016
City Trail On Tour 5 km
A jednak pojechałem Nie ma co za dużo pisać. Miałem zrobić 2 km rozgrzewki, ale po kilometrze w tempie 5:40 dałem sobie spokój Nogi ciężkie i zacząłem się zastanawiać czy nie będę walczył o złamanie 30 minut. Trochę jeszcze pomachałem nogami, trochę się porozciągałem i z miną straceńca poszedłem na start. A potem jak zwykle się okazało, że bieg na zawodach dodaje sporo do szybkości i wytrzymałości. Nie szarżowałem, biegłem z rezerwą ale poniżej 5:00 min/km. Jako, że zacząłem z tyłu cały czas wyprzedzałem, cały też czas kontrolując, żeby nie przesadzać. Poszczególne kilometry w tempie: 4:54, 4:58, 4:59, 4:52 i na końcu lekko przyśpieszyłem 4:37. Czas na mecie wg zegarka 23:48, dystans 4,89. Biorąc pod uwagę temperaturę, sobotni maraton oraz to, że biegłem gdzieś na 80% to wynik jak dla mnie rewelacja. Ciekawy taki bieg na zmęczonych nogach, może i dobry trening z tego wyszedł
City Trail On Tour 5 km
A jednak pojechałem Nie ma co za dużo pisać. Miałem zrobić 2 km rozgrzewki, ale po kilometrze w tempie 5:40 dałem sobie spokój Nogi ciężkie i zacząłem się zastanawiać czy nie będę walczył o złamanie 30 minut. Trochę jeszcze pomachałem nogami, trochę się porozciągałem i z miną straceńca poszedłem na start. A potem jak zwykle się okazało, że bieg na zawodach dodaje sporo do szybkości i wytrzymałości. Nie szarżowałem, biegłem z rezerwą ale poniżej 5:00 min/km. Jako, że zacząłem z tyłu cały czas wyprzedzałem, cały też czas kontrolując, żeby nie przesadzać. Poszczególne kilometry w tempie: 4:54, 4:58, 4:59, 4:52 i na końcu lekko przyśpieszyłem 4:37. Czas na mecie wg zegarka 23:48, dystans 4,89. Biorąc pod uwagę temperaturę, sobotni maraton oraz to, że biegłem gdzieś na 80% to wynik jak dla mnie rewelacja. Ciekawy taki bieg na zmęczonych nogach, może i dobry trening z tego wyszedł
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 28.07.2016
Wypadło mi wieczorne wyjście na spotkanie firmowe, dowiedziałem się niespodziewanie, więc trzeba było się trochę zerwać z pracy, żeby zdążyć coś pobiegać. Wyszło z tego takie szybsze rozbieganie (7 km, średnia 5:35). Ze względu na upał biegło się jednak źle, średnie tętno 144, maksymalne 142.
SB 30.07.2016
Jeszcze o tym nie wspominałem, ale od 3 dni jestem na kuracji antybiotykowej po bliskim spotkaniu z zakażonym kleszczem. Mam nadzieję, że leczenie na początkowym etapie choroby będzie skuteczne. Nie mniej jednak zapewne odbije się to na moim bieganiu Dzisiaj lekko ponad 9 km, w kiepskim stylu i samopoczuciu. Wpływ na to poza antybiotykiem, na pewno miała pogoda i zmęczenie zeszłotygodniowym biegiem górskim. Przy moim standardowym tempie biegu spokojnego czyli lekko poniżej 6:00, tętno średnie 149 maksymalne 163. Jutro chciałbym zrobić około 12 km i tydzień regeneracyjny zamknąć w 40 km.
Wypadło mi wieczorne wyjście na spotkanie firmowe, dowiedziałem się niespodziewanie, więc trzeba było się trochę zerwać z pracy, żeby zdążyć coś pobiegać. Wyszło z tego takie szybsze rozbieganie (7 km, średnia 5:35). Ze względu na upał biegło się jednak źle, średnie tętno 144, maksymalne 142.
SB 30.07.2016
Jeszcze o tym nie wspominałem, ale od 3 dni jestem na kuracji antybiotykowej po bliskim spotkaniu z zakażonym kleszczem. Mam nadzieję, że leczenie na początkowym etapie choroby będzie skuteczne. Nie mniej jednak zapewne odbije się to na moim bieganiu Dzisiaj lekko ponad 9 km, w kiepskim stylu i samopoczuciu. Wpływ na to poza antybiotykiem, na pewno miała pogoda i zmęczenie zeszłotygodniowym biegiem górskim. Przy moim standardowym tempie biegu spokojnego czyli lekko poniżej 6:00, tętno średnie 149 maksymalne 163. Jutro chciałbym zrobić około 12 km i tydzień regeneracyjny zamknąć w 40 km.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 01.08.2016
Niestety wczoraj musiałem odpuścić trening, jakiś ból w prawej stopie się pojawił i nie chciałem ryzykować. Dzisiaj 8,4 km, 5:51, 138/146.
Zobaczymy co dalej z tą nogą, coś tam czuję lekko. Jutro wolne, w środę coś mocniejszego o ile zdrowie pozwoli.
Niestety wczoraj musiałem odpuścić trening, jakiś ból w prawej stopie się pojawił i nie chciałem ryzykować. Dzisiaj 8,4 km, 5:51, 138/146.
Zobaczymy co dalej z tą nogą, coś tam czuję lekko. Jutro wolne, w środę coś mocniejszego o ile zdrowie pozwoli.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 03.08.2016
Dzisiaj trening był spontaniczny, tzn. na pewno w planie były podbiegi - reszta improwizacja. A wyszło tak:
1. 7 km BS2 / 5:30 / 144-165
2. 8x200m podbiegi po około 43-36 sekund
3. 2,1 km HM / 4:53 / 162-174
4. 3,7 km M / 5:08 / 165-178
Łącznie 14,4 km.
Takie kombo wyszło, czy jest w tym sens nie wiem ale się sponiewierałem
Dzisiaj trening był spontaniczny, tzn. na pewno w planie były podbiegi - reszta improwizacja. A wyszło tak:
1. 7 km BS2 / 5:30 / 144-165
2. 8x200m podbiegi po około 43-36 sekund
3. 2,1 km HM / 4:53 / 162-174
4. 3,7 km M / 5:08 / 165-178
Łącznie 14,4 km.
Takie kombo wyszło, czy jest w tym sens nie wiem ale się sponiewierałem
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 04.08.2016
BS 10,5 km. Duszno i parno. Aktywna regeneracja po wczorajszym mocniejszym treningu. Tempo 5:59, tętno 140/148. Not bad Na liczniku już 33 km i zostały dwa treningi w tym tygodniu. W sobotę powtórka z BSu, w niedzielę coś dłuższego.
BS 10,5 km. Duszno i parno. Aktywna regeneracja po wczorajszym mocniejszym treningu. Tempo 5:59, tętno 140/148. Not bad Na liczniku już 33 km i zostały dwa treningi w tym tygodniu. W sobotę powtórka z BSu, w niedzielę coś dłuższego.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SB 06.08.2016
Podczas dzisiejszego treningu padł mi zegarek, nie wiem jak to się stało, że zapomniałem go naładować. Odcięty od gadżetu nie przerwałem jednak treningu Na oko gdzieś tak około 10 km wyszło, w trochę mniej niż godzinę. Prawa noga cały czas niepewna Jutro w planie coś dłuższego w okolicach 20 km.
Podczas dzisiejszego treningu padł mi zegarek, nie wiem jak to się stało, że zapomniałem go naładować. Odcięty od gadżetu nie przerwałem jednak treningu Na oko gdzieś tak około 10 km wyszło, w trochę mniej niż godzinę. Prawa noga cały czas niepewna Jutro w planie coś dłuższego w okolicach 20 km.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 07.08.2016
Ależ mi się dzisiaj nie chciało, tak zwlekałem, że w końcu wyszedłem dopiero około 19.30. Miało to swój plus w postaci temperatury, która była dość przyjemna. Zaopatrzony w słuchawki, wodę i żel ruszyłem na mój najmniej ulubiony trening czyli bieg długi. Postanowiłem go pobiec w czterech 5 km, coraz szybszych odcinkach. Taka formuła mniej mnie nudzi i muli niż jednostajne tempo. Całość wyszła 20,8 km, na średnim tętnie 145 i maksymalnym 169. Średnie tempo 5:31
1. 5 km / 5:48 / 136-150
2. 5 km / 5:37 / 142-153
3. 5 km / 5:28 / 147-155
4. 5 km / 5:08 / 157-169
Tydzień udany, pięć treningów i 63 km. W kolejnym niestety tylko 4 treningi. W związku z wyjazdem na wakacje nie wcisnę piątego. Kilometraż pewnie będzie około 50 km.
Ależ mi się dzisiaj nie chciało, tak zwlekałem, że w końcu wyszedłem dopiero około 19.30. Miało to swój plus w postaci temperatury, która była dość przyjemna. Zaopatrzony w słuchawki, wodę i żel ruszyłem na mój najmniej ulubiony trening czyli bieg długi. Postanowiłem go pobiec w czterech 5 km, coraz szybszych odcinkach. Taka formuła mniej mnie nudzi i muli niż jednostajne tempo. Całość wyszła 20,8 km, na średnim tętnie 145 i maksymalnym 169. Średnie tempo 5:31
1. 5 km / 5:48 / 136-150
2. 5 km / 5:37 / 142-153
3. 5 km / 5:28 / 147-155
4. 5 km / 5:08 / 157-169
Tydzień udany, pięć treningów i 63 km. W kolejnym niestety tylko 4 treningi. W związku z wyjazdem na wakacje nie wcisnę piątego. Kilometraż pewnie będzie około 50 km.