5 km - 20:13 (tak naprawdę to było nieco więcej dystansu i zegarek mi wskazał 20:06)
10 km - 43:51 (ponad 100 m mniej, z kalkulatora tempa wyszło coś około 44:30)
15 km - 1:10:56
półmaraton - 1:39:07
To oczywiście wszystkie czasy netto. Wszystkie te zawody zaczynałem wolniej a kończyłem szybciej (no może ostatnia 5-ka niemal równo cały czas). Zaznaczam, że wszelkie moje treningi robiłem na samopoczucie. Zbyt dużo jednak biegałem "za szybko" i to się czuło. Jednak od zimy staram się podchodzić do swoich biegów bardziej "ostrożnie". Częściej robię wolne a dłuższe wybiegania. Dużo biegów troszkę szybciej, ale jeszcze na luzie. Najrzadziej te szybkie i naprawdę szybkie (jak dla mnie). Jeszcze rok temu wybieganie ze średnią 5:30/km to była lipa - teraz jest w sam raz. Wiem, że niektórzy jeszcze wolniej sobie truchtają, ale do tego trzeba też przywyknąć (ja w zeszłym roku biegnąc powyżej 5:00 uważałem, że jest za wolno!). Długo, bardzo długo stosowałem 2 treningi tygodniowo. Od kilku tyg. wprowadziłem 3-ci. W niedzielę (prawie zawsze) mam dodatkowo rower 50-90 km. Do tego ćwiczenia rozciągające (czasami nieregularnie). Od czasu do czasu wprowadzam przebieżki. Podbiegi to ja mam na swoich ścieżkach i nigdy tak naprawdę nie ćwiczyłem tego elementu. Przeglądałem i analizowałem różne plany. Ogólnie to proszę o jakieś wskazówki odnośnie poprawienia szybkości/wytrzymałości. Zdaję sobie sprawę ile mi brakuje do dobrych zawodników, ale (chyba) nie jest ze mnę jeszcze najgorzej. Dodam tylko, że mam 37 latek
