WojtekM pisze:powstanie jakaś dysertacja na temat budowy rakiety
Super podsumowanie, podoba mi się

hehehe...WojtekM pisze: tymczasem tutaj zaraz powstanie jakaś dysertacja na temat budowy rakiety
Nie każdy jest zawodowcem i nie każdemu marzy się bicie rekordów na któtkich czy też średnich dystansach, niektórzy wolą przeszurać maratonzetzet pisze:Bo najpierw powinno się biegać dobrze technicznie i szybko 800-1500m, a dopiero wydłużać. Niestety wszyscy zaczynają od maratonów.
kojot19922 pisze:Nie każdy jest zawodowcem i nie każdemu marzy się bicie rekordów na któtkich czy też średnich dystansach, niektórzy wolą przeszurać maratonzetzet pisze:Bo najpierw powinno się biegać dobrze technicznie i szybko 800-1500m, a dopiero wydłużać. Niestety wszyscy zaczynają od maratonów.
Nie trzeba, ale zrozum ile ludzi tyle charakterów, nie każdy chcę tego samego, nie każdy chce zaczynać od 800-1500metrów, dlatego nie rozumiem jak na tym forum ktoś pisze, że chce wystartować w maratonie i od razu wszyscy piszą "nie rób tego", "pobiegnij najpierw dychę", "Poczekaj 10 lat na maraton", a może ten ktoś tego nie chce? Może nie chce kręcic jakiś wspanialych wynikow w przyszlosci, mam kolege, który ukonczyl kilkanascie maratonow, a w zadnym nie zlamał 4 godzin, szura bo to lubi i czy wychodzi na 10km czy na długie wybieganie to praktycznie zawsze je robi w swoim, wolnym tempie.barcel pisze:kojot19922 pisze:Nie każdy jest zawodowcem i nie każdemu marzy się bicie rekordów na któtkich czy też średnich dystansach, niektórzy wolą przeszurać maratonzetzet pisze:Bo najpierw powinno się biegać dobrze technicznie i szybko 800-1500m, a dopiero wydłużać. Niestety wszyscy zaczynają od maratonów.
a to trzeba być "zawodowcem", żeby się prawidłowo, długofalowo przygotować do maratonu ??
No nie wszyscyzetzet pisze:Bo najpierw powinno się biegać dobrze technicznie i szybko 800-1500m, a dopiero wydłużać. Niestety wszyscy zaczynają od maratonów.
No właśnie Ty uwielbiasz bieżnie, inni uwielbiają ulicę czy góry. Ja nie cierpię biegać na bieżni ale wiem, że muszę się przemęczyć żeby później móc szybko biegać maraton który od wielu lat jest moim celem, a jeszcze nie debiutowałem. Jakbym chciał tylko 'przebiec' maraton to też zrobiłbym to z marszu i daleko w poważaniu miałbym jakąś technikęradslo1 pisze:Ja uważam, że bieżnia to kwintesencja biegania. Uwielbiam bieżnię
Nie wiem, nie ma jeszcze planów.radslo1 pisze:Przy okazji Adam, planujecie w tym roku powtórkę z "Nietypowego Testu Coopera"?
Żeby jedynie wyklarować swoje zdanie w tej kwestii - podkreślam, że jest to tylko moje zdanie oparte na mojej własnej wiedzy i własnym doświadczeniu. Absolutnie się zgadzam, że żeby się rozwijać musimy robić coś co angażuje nas całych w ciekawy i mało nawykowy sposób - jeżeli coś takiego masz na myśli. Natomiast nie jest to unoszenie 100 razy kolana do góry. Jeżeli jesteś w stanie pokazać komuś kilka różnorodnych ćwiczeń, np. to o którym wspomniałeś i w efekcie ruch staje się łatwiejszy i swobodniejszy - to to jest dla mnie rozwój. Wkładając więcej wysiłku każdy jest w stanie unieść nogę wyżej albo pobiec szybciej - pytanie jak to zrobić robiąc to mniejszym nakładem pracy a lepszą koordynacją. Tak swoją drogą, masz jakiś filmik z takim ćwiczeniem? Ciekaw jestem jak rozkładacie te pachołki.Adam Klein pisze:Żeby się rozwijać, musimy zrobić coś, co jest dla nas trudne. Mówię zmuszenie, ale przecież na treningach zawodnika do tego nie zmuszamy. Tłumaczymy dlaczego coś jest ważne i to on zmusza swoje mięśnie do większego wysiłku.
Dobrym przykładem jest zadanie, w którym trzeba biec pomiędzy pachołkami, czy jakimis oznaczeniami które rozłożone są w odległości prawie 2 metrów od siebie (ten dystans dostosowujemy do poziomu grupy, zazwyczaj jest to mniej). Jeżeli nie zmusimy naszego ciała do dynamicznej pracy to sie nie uda.
Zgadzam się i sam wystarczająco wiele razy popełniałem ten błąd, żeby móc mówić o tym swobodnie:) ale ostatecznie każdy i tak będzie robił, to co uważa, że jest dobre dla niego.Jarek Jagieła pisze: Znalezienie drogi doskonalenia się w biegowym rzemiośle za bardzo poszło w stronę katorżniczej walki o kilometry
Bardzo mi się podoba to co napisałeś:) jest to oczywiście absolutne nieporozumienie, że umiejętność robienia mniej w czasie biegu jest wynikiem jakiegoś rodzaju bierności. Jest dokładnie odwrotnie - większe zaangażowanie całego układu pozwala zminimalizować zbędną pracę, która nie prowadzi do realizacji intencji. Bez tego tak jak mówisz - padamy na pysk:)Rolli pisze: A tu nagle przychodzi ktoś i mowi: Chlopaki!!! Nic nie musicie robic! Tylko luz i grawitacja... i... wszyscy upadają na twarz
Wydaję mi się, że szczególnie niebezpieczne jest wysnuwanie zbyt daleko idących wniosków dt. treningu amatora na podstawie obserwacji treningu wyczynowca - czy to miałeś na myśli?yacool pisze: Uważam, że wrzucanie wyczynu i amatorki do jednego worka prowadzi do nieporozumień. Praca z wyczynowcem nie różni się tylko pułapem jaki może zakreślić stopa, czy kolano. Taki człowiek jest o wiele sprawniejszy od amatora i to czyni porównania i wnioski mało wiarygodnymi, a budowanie na tej podstawie jakiegoś warsztatu trenerskiego, to porażka dydaktyczna.
Tu jest przykłąd rozłożenia patyków na zdjęciu. http://bieganie.pl/?show=1&cat=313&id=7547tkobos pisze:Natomiast nie jest to unoszenie 100 razy kolana do góry. Jeżeli jesteś w stanie pokazać komuś kilka różnorodnych ćwiczeń, np. to o którym wspomniałeś i w efekcie ruch staje się łatwiejszy i swobodniejszy - to to jest dla mnie rozwój. Wkładając więcej wysiłku każdy jest w stanie unieść nogę wyżej albo pobiec szybciej - pytanie jak to zrobić robiąc to mniejszym nakładem pracy a lepszą koordynacją. Tak swoją drogą, masz jakiś filmik z takim ćwiczeniem? Ciekaw jestem jak rozkładacie te pachołki.