Nie spotykam sie zbyt czesto z zaczepkami, moze dlatego, ze sam wygladam na jeszcze wiekszego barbarzynce, niz Ci, ktorzy zaczepiaja, w mysl zasady: kruk krukowi oka nie wykole...
Pamietam jednak, jak kiedys biegalismy na jednym ze zgrupowan, po Mierzei Wislanej.
Poniewaz byl to jednoczesnie sezon urlopowy, tysiace ludzi korzystalo z wypoczynku na plazy. Biegalismy w samych slipach, stad nie kazdy mogl sadzic, ze my akurat jestesmy w pracy. Dodatkowo jeden z kolegow, o ktorym chce tu wspomniec, ucierpial wtedy na zatrucie pokarmowe. Niestety, niedyspozycja ujawnila sie dopiero w drugiej polowie dystansu, wiec nie mial wyboru i musial w tym stanie grzecznie wracac do obozu.
Nie wiedzielismy o jego klopotach jako grupa, wiec zwawo podazalismy swoim tempem. Kiedy jednak zostalem zmuszony przez matke nature do krotkiego postoju, ujrzalem po chwili obraz jak z koszmarnego snu. Oto Dawid, b. oslabiony, ale nadal biegnacy dosc dzielenie jakis km za nami, bynajmniej nie jest osamotniony, a do towarzystwa ma gromade podpitych zuli.
Biegl w ich oczach bardzo prowokujaco. Starajac sie maksymalnie rozluzlic, aby zminimalizowac stres zwiazany z bolem, sprawial wrazenie osoby niepelnosprawnej lub konajacej, a w kazdym razie o wiele slabszej od nich. Co chwila wiec, dalo sie slyszec gwizdy i wyjatkowo wulgarne, dzikie okrzyki pod jego adresem. Odnioslem wrazenie, ze jeszcze moment a od zlowrogich slow przejda do czynow. Coz bylo robic? Musialem udzielic wsparcia koledze. Bieglismy wiec teraz ramie w ramie, a za soba mielismy tamtych. Czy uwierzycie, ze biegli jeszcze za nami dobre 5 minut? Alez Dawid musial byc podnieta, skoro w tym upale, przy predkosci jakies 4:30, w dodatku po piachu, mogli jeszcze gardla wydzierac.
Kiedy w koncu tamci odpadli ze zmeczenia i wrzaski staly sie coraz b. odlegle, zapytalem go, czy nie nalezalo sie zatrzymac i po mesku zalatwic sprawy? Wtedy ten, spojrzal na mnie swoimi, choc lzawymi, ale przytomnymi, wielkimi slepiami, a obolalym glosem, w którym bylo wiecej madrosci niz usprawiedliwienia, wypowiedzial cos czego nigdy nie zapomne:
PSY SZCZEKAJA, KARAWANA JEDZIE DALEJ...
Wszystkim Wam, zaczepianym i upokarzanym podczas Waszego szlachetnego zajecia, radze zapamietac te przeurocza sentencje.
(Edited by Janusz at 7:40 pm on July 12, 2001)