ziko303 zapiski z M40
Moderator: infernal
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SB 26.03.2016
Dzisiaj 8,5 km, ciężko, bez werwy, bez chęci Wszystko mi przeszkadzało, najpierw wiało, potem niemal upał się zrobił, a to wszystko w 50 minut Słabo, słabo, słabo muszę się jakoś z tego podźwignąć Ledwo tuptałem, a niby tempo średnie szybsze niż zazwyczaj 5:54, tętno do dupy średnio 140, a dochodziło do 150. Ech musiałem sobie pomarudzić
Dzisiaj 8,5 km, ciężko, bez werwy, bez chęci Wszystko mi przeszkadzało, najpierw wiało, potem niemal upał się zrobił, a to wszystko w 50 minut Słabo, słabo, słabo muszę się jakoś z tego podźwignąć Ledwo tuptałem, a niby tempo średnie szybsze niż zazwyczaj 5:54, tętno do dupy średnio 140, a dochodziło do 150. Ech musiałem sobie pomarudzić
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PN 28.03.2016
Złe miłego początki, to hasło na dzisiaj. Wczorajszy trening odwołałem byliśmy za to na Ślęży, więc przynajmniej parę kilometrów spaceru po górkach wpadło. Dzisiaj już wszelkie wymówki musiały pójść w kąt, chociaż mam wrażenie, że w necie dzisiaj poczytałbym nawet artykuł z dziedziny matematyki lub fizyki, przejrzałem wszystkie zakładki biegowe i niebiegowe jakie tylko mam zapisane Pogoda rewelacja, wręcz upał - ta wymówka też nie mogła zadziałać. W końcu zagoniłem rodzinkę w ramach integracji na rowery i mieliśmy ruszać. To znaczy oni ruszyli, a ja nie mogłem odpalić Garmina Tak się z nim męczyłem, aż skończyło się na hard resecie, tak przez przypadek udało mi się wcisnąć odpowiednią kombinację przycisków. Oczywiście zapisany trening poszedł w pi...du Miało być 1,6 km BS + 2x3,2 km P + 60' BS. Jako, że nie jest to trudna sekwencja, ustawiłem trening na zegarku, przy okazji zauważyłem, że bateria ma tylko dwie kreski. Już widziałem oczyma wyobraźni jak w połowie drugiego odcinka progowego wyłącza mi się zegarek. Ruszyłem w końcu, zaczął boleć mnie piszczel, zatrzymałem się gdzieś po kilometrze i miałem ochotę wrócić do domu i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek biegałem lub przygotowywałem się do maratonu. Zamiast tego postanowiłem się trochę porozciągać - pomogło
W końcu dotarłem do parku i zacząłem pierwszy odcinek progowy, oczywiście byłem za ciepło ubrany, zamiast wyjść tylko w koszulce, miałem jeszcze bluzę termiczną Do tego nie wiedzieć po co biegłem za szybko, zamiast po około 5:50-55 wyszło 4:46. No nic, endorfin ani śladu. Na placu zabaw znalazłem rodzinkę, oddałem im bluzę, wziąłem łyk wody i ruszyłem na drugi odcinek. Cóż też było do dupy tempo 4:51 i mocne zmęczenie, w głowie myśl o tym co będzie jak taka pogoda będzie w Wiedniu. Endorfin dalej nie dowieźli
Pogadałem chwilę z moją ekipą (przy okazji nie zauważyłem, że w zegarku leci już czas tych 60 minut BSu - technika nie była dzisiaj moim sprzymierzeńcem) i ruszyliśmy okrężną drogą do domu. Wiedziałem, że 60 minut raczej nie zrobię. I po kilkuset metrach, nastąpiło nomen omen zmartwychwstanie dla tych wierzących lub dowieźli endorfiny dla tych racjonalniej myślących
Zaczęło mi się fajnie biec, rodzinka skręciła szybciej w stronę domu, jak nadłożyłem jeszcze małą pętlę. Czułem, że biegnę w przyzwoitym tempie (zegarek przez te 2minuty, gdy stałem, a już leciał trening nie podawał dobrego tempa). Po jakimś czasie dogoniłem ekipę na rowerach i postanowiłem zakończyć zasadniczą część treningu. Ten odcinek to około 6,25 km gdzieś tak po 5:15-20 czyli lekko szybciej niż planowane tempo maratońskie. Pyszczek już się cieszył i było super, dołożyłem jeszcze 1,5 km już w wolniejszym tempie i ponad 16 km pyknęło. Bieganie jest jednak OK
Złe miłego początki, to hasło na dzisiaj. Wczorajszy trening odwołałem byliśmy za to na Ślęży, więc przynajmniej parę kilometrów spaceru po górkach wpadło. Dzisiaj już wszelkie wymówki musiały pójść w kąt, chociaż mam wrażenie, że w necie dzisiaj poczytałbym nawet artykuł z dziedziny matematyki lub fizyki, przejrzałem wszystkie zakładki biegowe i niebiegowe jakie tylko mam zapisane Pogoda rewelacja, wręcz upał - ta wymówka też nie mogła zadziałać. W końcu zagoniłem rodzinkę w ramach integracji na rowery i mieliśmy ruszać. To znaczy oni ruszyli, a ja nie mogłem odpalić Garmina Tak się z nim męczyłem, aż skończyło się na hard resecie, tak przez przypadek udało mi się wcisnąć odpowiednią kombinację przycisków. Oczywiście zapisany trening poszedł w pi...du Miało być 1,6 km BS + 2x3,2 km P + 60' BS. Jako, że nie jest to trudna sekwencja, ustawiłem trening na zegarku, przy okazji zauważyłem, że bateria ma tylko dwie kreski. Już widziałem oczyma wyobraźni jak w połowie drugiego odcinka progowego wyłącza mi się zegarek. Ruszyłem w końcu, zaczął boleć mnie piszczel, zatrzymałem się gdzieś po kilometrze i miałem ochotę wrócić do domu i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek biegałem lub przygotowywałem się do maratonu. Zamiast tego postanowiłem się trochę porozciągać - pomogło
W końcu dotarłem do parku i zacząłem pierwszy odcinek progowy, oczywiście byłem za ciepło ubrany, zamiast wyjść tylko w koszulce, miałem jeszcze bluzę termiczną Do tego nie wiedzieć po co biegłem za szybko, zamiast po około 5:50-55 wyszło 4:46. No nic, endorfin ani śladu. Na placu zabaw znalazłem rodzinkę, oddałem im bluzę, wziąłem łyk wody i ruszyłem na drugi odcinek. Cóż też było do dupy tempo 4:51 i mocne zmęczenie, w głowie myśl o tym co będzie jak taka pogoda będzie w Wiedniu. Endorfin dalej nie dowieźli
Pogadałem chwilę z moją ekipą (przy okazji nie zauważyłem, że w zegarku leci już czas tych 60 minut BSu - technika nie była dzisiaj moim sprzymierzeńcem) i ruszyliśmy okrężną drogą do domu. Wiedziałem, że 60 minut raczej nie zrobię. I po kilkuset metrach, nastąpiło nomen omen zmartwychwstanie dla tych wierzących lub dowieźli endorfiny dla tych racjonalniej myślących
Zaczęło mi się fajnie biec, rodzinka skręciła szybciej w stronę domu, jak nadłożyłem jeszcze małą pętlę. Czułem, że biegnę w przyzwoitym tempie (zegarek przez te 2minuty, gdy stałem, a już leciał trening nie podawał dobrego tempa). Po jakimś czasie dogoniłem ekipę na rowerach i postanowiłem zakończyć zasadniczą część treningu. Ten odcinek to około 6,25 km gdzieś tak po 5:15-20 czyli lekko szybciej niż planowane tempo maratońskie. Pyszczek już się cieszył i było super, dołożyłem jeszcze 1,5 km już w wolniejszym tempie i ponad 16 km pyknęło. Bieganie jest jednak OK
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 30.03.2016
11 dni do maratonu
Szybszy BS 7 km (nazywam to sobie roboczo BS2) średnio po 5:40 i 142. Pętla częściowo crossowa, przez połowę czasu z mocnym wiatrem w twarz. Po bieganiu dość solidna porcja ćwiczeń i rozciągania. Dzisiaj zacząłem też kompletować playlistę na maraton. Na pierwszy ogień poszło kilka utworów z najnowszych płyt Kalibra44 i Marii Peszek. Jak zwykle na maratonie gram tylko po polsku
11 dni do maratonu
Szybszy BS 7 km (nazywam to sobie roboczo BS2) średnio po 5:40 i 142. Pętla częściowo crossowa, przez połowę czasu z mocnym wiatrem w twarz. Po bieganiu dość solidna porcja ćwiczeń i rozciągania. Dzisiaj zacząłem też kompletować playlistę na maraton. Na pierwszy ogień poszło kilka utworów z najnowszych płyt Kalibra44 i Marii Peszek. Jak zwykle na maratonie gram tylko po polsku
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 31.03.2016
10 dni do maratonu
Dzisiaj zaplanowany trening wyglądał dość niewinnie BS 6,4 km + 1,6 km P + 3,2 km M + 1,6 km BS + 1,6 km P + 3,2 km M + 1,6 km BS = 19,2 km, szybsze odcinki krótkie, całość też poniżej 20 km, więc zakładałem, że będzie przyjemnie. Było średnio przyjemnie Pierwsza sprawa, że trochę za mało zjadłem na obiad i po przyjściu do domu podjadłem jakieś chrupki kukurydziane, kawałek sera i kawałek chleba. Tą "niewinną" przekąskę czułem do połowy treningu. Druga sprawa to nogi, które były zmęczone, chociaż w drugim odcinku tempa maratońskiego pobiegłem za szybko. Jednak ogólnie dobry trening, ostatni taki przed maratonem. Teraz już tylko wolne bieganie - wszystko się już stało
1. BS 6,4 km / 5:47 / 138
2. P 1,6 km / 4:49 / 164
3. M 3,2 km / 5:14 / 162
4. BS 1,6 km / 5:47 / 156
5. P 1,6 km / 4:52 / 171
6. M 3,2 km / 5:10 / 171
7. BS 1,6 km / 5:48 / 156
10 dni do maratonu
Dzisiaj zaplanowany trening wyglądał dość niewinnie BS 6,4 km + 1,6 km P + 3,2 km M + 1,6 km BS + 1,6 km P + 3,2 km M + 1,6 km BS = 19,2 km, szybsze odcinki krótkie, całość też poniżej 20 km, więc zakładałem, że będzie przyjemnie. Było średnio przyjemnie Pierwsza sprawa, że trochę za mało zjadłem na obiad i po przyjściu do domu podjadłem jakieś chrupki kukurydziane, kawałek sera i kawałek chleba. Tą "niewinną" przekąskę czułem do połowy treningu. Druga sprawa to nogi, które były zmęczone, chociaż w drugim odcinku tempa maratońskiego pobiegłem za szybko. Jednak ogólnie dobry trening, ostatni taki przed maratonem. Teraz już tylko wolne bieganie - wszystko się już stało
1. BS 6,4 km / 5:47 / 138
2. P 1,6 km / 4:49 / 164
3. M 3,2 km / 5:14 / 162
4. BS 1,6 km / 5:47 / 156
5. P 1,6 km / 4:52 / 171
6. M 3,2 km / 5:10 / 171
7. BS 1,6 km / 5:48 / 156
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
SB 03.04.2016
8 dni do maratonu
Kolejny nieco szybszy BS, średnia 5:40, trochę crossu, trochę błota, trochę wiatru. Tętno niezadowalające, średnio 144, często koło 150. Trzeba luzować Początkowo na jutro planowałem około 1,5 h BS, ale myślę że lepiej będzie znowu zrobić około 7-8 km, z paroma przebieżkami. To samo powtórzyć we wtorek i w czwartek.
Dzisiaj testowałem też playlistę na Wiedeń i kilka przydatnych wersów tam znalazłem:
"Jesteś bogiem"
"Ona mówi problem jaki masz jest w Twojej głowie gdzieś"
"Nie wytrzymuję tempa wszystko k..wa skręca"
8 dni do maratonu
Kolejny nieco szybszy BS, średnia 5:40, trochę crossu, trochę błota, trochę wiatru. Tętno niezadowalające, średnio 144, często koło 150. Trzeba luzować Początkowo na jutro planowałem około 1,5 h BS, ale myślę że lepiej będzie znowu zrobić około 7-8 km, z paroma przebieżkami. To samo powtórzyć we wtorek i w czwartek.
Dzisiaj testowałem też playlistę na Wiedeń i kilka przydatnych wersów tam znalazłem:
"Jesteś bogiem"
"Ona mówi problem jaki masz jest w Twojej głowie gdzieś"
"Nie wytrzymuję tempa wszystko k..wa skręca"
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ND 03.04.2016
7 dni do maratonu
Od rana śledziłem dzisiaj biegi, najpierw relację z Półmaratonu Warszawskiego, potem wyniki online z Dębna, gdzie trzymałem kciuki za forumowych blogerów katekate i Matxs. Na ich najtrudniejszym odcinku maratonu i ja poszedłem pobiegać. Luźno, dość spokojnie, z 6 przebieżkami. Taki rodzinny wypad do parku. Czuję, że powoli łapię świeżość. Całość 8,8 km, w średnim tempie 5:36 i tętnie 138.
Po powrocie sprawdziłem, że katekate zadebiutowała w czasie 3:53 czyli lepszym od mojej życiówki gratuluję. Matxs jeszcze walczy, mimo że zwalnia to jakiegoś dramatu w wynikach nie widać, powinien dobiec w okolicach 4:35
7 dni do maratonu
Od rana śledziłem dzisiaj biegi, najpierw relację z Półmaratonu Warszawskiego, potem wyniki online z Dębna, gdzie trzymałem kciuki za forumowych blogerów katekate i Matxs. Na ich najtrudniejszym odcinku maratonu i ja poszedłem pobiegać. Luźno, dość spokojnie, z 6 przebieżkami. Taki rodzinny wypad do parku. Czuję, że powoli łapię świeżość. Całość 8,8 km, w średnim tempie 5:36 i tętnie 138.
Po powrocie sprawdziłem, że katekate zadebiutowała w czasie 3:53 czyli lepszym od mojej życiówki gratuluję. Matxs jeszcze walczy, mimo że zwalnia to jakiegoś dramatu w wynikach nie widać, powinien dobiec w okolicach 4:35
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 05.04.2015
Wyszedłem dzisiaj niemal natychmiast po 700 km jazdy samochodem. Nogi delikatnie mówiąc sztywne więc odpuściłem planowany szybszy kilometr lub dwa. Całość 7 km, po 5:55 i 135. W czwartek powtórka, może z szybszym odcinkiem i finito W sobotę rano ruszam nach Wien
Wyszedłem dzisiaj niemal natychmiast po 700 km jazdy samochodem. Nogi delikatnie mówiąc sztywne więc odpuściłem planowany szybszy kilometr lub dwa. Całość 7 km, po 5:55 i 135. W czwartek powtórka, może z szybszym odcinkiem i finito W sobotę rano ruszam nach Wien
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
CZW 07.04.2016
3 dni do maratonu
No i ostatni trening za mną. 8 km z haczykiem, z tego 3 km szybciej 5:19, 5:04, 4:43. I tyle, nic już nie piszę
3 dni do maratonu
No i ostatni trening za mną. 8 km z haczykiem, z tego 3 km szybciej 5:19, 5:04, 4:43. I tyle, nic już nie piszę
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
Rg KRg StNr Name Jahr Verein / Team Nat K 1.HM 2.HM Brutto Netto 5 KM Zeiten
2820 503 4395 Zimon Adam 75 RKB Wroclaw POL M-40 01:55:28 01:55:49 04:07:04 03:51:17
[mehr]
KM 5 KM 10 KM 15 KM 20 KM 25 KM 30 KM 35 KM 40 KM 42
00:27:58 00:27:26 00:27:09 00:27:26 00:27:09 00:26:59 00:27:23 00:27:53 00:11:50
Póki co garść statystyki
2820 503 4395 Zimon Adam 75 RKB Wroclaw POL M-40 01:55:28 01:55:49 04:07:04 03:51:17
[mehr]
KM 5 KM 10 KM 15 KM 20 KM 25 KM 30 KM 35 KM 40 KM 42
00:27:58 00:27:26 00:27:09 00:27:26 00:27:09 00:26:59 00:27:23 00:27:53 00:11:50
Póki co garść statystyki
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
33. Vienna City Marathon, 10. April 2016
W końcu udało mi się sklecić parę słów na temat maratonu w Wiedniu, jakaś relacja kibicom się przecież należy .
W Wiedniu pojawiłem się w sobotę po południu i od razu podjechałem do Biura Zawodów po odbiór pakietu startowego. Pakiet brzmi oczywiście szumnie, bo składał się na niego tylko numer startowy i koszulka, za którą oczywiście osobno zapłaciłem. Chwilkę pokręciłem się po expo, ale jakiegoś większego wrażenia na mnie nie zrobiło. Zabrałem kilka ulotek reklamujących inne maratony i tyle. Pod tym względem Frankfurt i Praga zdecydowanie robiły większe wrażenie. Pogoda w sobotę nie nastrajała optymistycznie, żałowałem że nie mam zimowej kurtki i czapki. Planowałem pojawić się na pasta party w ratuszu, ale po pierwsze okazało się, że jednak nie wykupiłem „biletu” (mogłem to też zrobić na miejscu), po drugie zanim zainstalowałem się w wynajmowanym mieszkaniu zrobiła się prawie 17.30 i stwierdziłem, że nie chce mi się spinać, żeby dostać się do ratusza i na szybko coś zjeść. Koniec pasta party było bowiem ustalony na godzinę 19.00. Zdecydowałem się więc postawić na odpoczynek i domowe pasta party z rodzinką i dwójką znajomych, którzy mieli dojechać wieczorem. Wynajęte przez nas mieszkanie było położone około 3-4 km od centrum Wiednia, doskonale wyposażone (zmywarka, kuchenka mikrofalowa, pralka, żelazko i co tam jeszcze można sobie wymarzyć), praktycznie kamienicę obok był Billa, więc naprawdę super lokalizacja. Koszt doby na osobę to około 150 zł. Moim zdaniem opcja zdecydowanie lepsza niż hotel, szczególnie jak się podróżuje w większym gronie i po maratonie chce się odpowiednio zregenerować i nawodnić .
W niedzielę rano pobudka o 6.00, bardzo lekkie śniadanie i ruszyłem na start. Było zimno i dość mocno zastanawiałem się jak się ubrać. Ostatecznie stwierdziłem, że ubiorę dwie koszulki z krótkim rękawem + rękawki, spodenki krótkie i opaski kompresyjne z Chudego Wawrzyńca. Trochę obawiałem się czy trafię na start, ale oczywiście wystarczyło iść za coraz większym tłumem ludzi z workami z logo maratonu. Tramwaj i dwa razy metro i około 8.00 znalazłem się na miejscu startu w Vienna International Centre. Maraton startował o 9.00, więc miałem trochę czasu na lekką rozgrzewkę i pooglądanie sobie wszystkiego. Generalnie start odbywał się z 6 sektorów. Ja startowałem z 3 czyli na czas między 3.30 a 4.00. Sektory są po dwóch stronach jezdni, oddzielonej pasem zieleni. Trasa łączy się dopiero w okolicy 3 km, więc trzy sektory maja nieco cofnięty start. Ja akurat startuję z tego pasa gdzie elita, drugi sektor cofnięty, trzeci znowu po stronie elity itd. Do sektora wszedłem około 8.40, ubrany w strój startowy i „worek” z Maratonu Łódzkiego – nie powiem, że było ciepło Przed 9.00 zostałem już tylko w stroju startowym, a tu okazało się, że nasza strefa rusza około 9.15. Patrząc na drugą stronę ulicy gdzie ruszała strefa 2 zobaczyłem wiele truchtających osób, więc z zachowaniem stref startowych sytuacja wygląda podobnie jak na naszych biegach. Tak czekając i marznąc zacząłem odczuwać coraz większe parcie na pęcherz Co prawda za chwilę coraz więcej facetów z podobnym problemem załatwiało go na pasie zieleni, który oddzielał jezdnie, ale zważywszy że nie było tam żadnego drzewka, a po drugiej stronie obserwowały to tłumy kibiców, nie zdecydowałem się na taki ruch . W końcu ruszyliśmy, poszło to bardzo sprawnie, ale ja w głowie miałem tylko jedną myśl – park, drzewo, ustronne miejsce .
Pierwsze kilometry starałem się trzymać tempo około 5:25 min/km, gdzieś w okolicach 4 kilometra wreszcie skręcam w ustronne miejsce i pozbywam się problemu. Niestety daje mi to około 40 sekund straty. Postanawiam jednak nie przyśpieszać i nie szarpać tempa. Na szczęście okazało się, ze jestem idealnie ubrany, ściągam już nawet na tym etapie rękawki. Gdzieś około 5 km jest punkt z wodą i pijąc nie zauważyłem, że to nie mata tylko ochrona kabli i lapuję Garmina zbyt szybko. Generalnie dalej biegnę dość asekuracyjnie. Popełniam błąd kierując się tempem z Garmina, podczas gdy na każdej piątce dochodzi kilkadziesiąt, a na trzeciej nawet 150 metrów. Do połówki biegnie mi się bardzo dobrze. Na 10 i 20 km zjadam po żelu. Za półmetkiem biorę doping w postaci muzyki. Między 20 a 30 kilometrem lekko podkręcam tempo, ale są to małe różnice rzędu 3-4 sekundy na kilometrze. Myślę, że można było wtedy trochę jeszcze bardziej je podkręcić. Muzyka buja, podśpiewuję w duchu i jest ok. 30 km i kolejny żel i robi się tradycyjnie ciężej. Trasa biegnie w parku i zakończona jest agrafką, to nie wpływa dobrze na morale. Niestety już widać, że GPS a rzeczywistość to ponad 400 metrów różnicy (na mecie okazało się, że 500). Na tym etapie biegu walczę już jednak o to, żeby jak najmniej zwolnić. Między 30 a 35 nie jest jeszcze tak źle, średnie tempo to 5:29, kolejna piątka już bardzo ciężka, ściągam nawet słuchawki, ale jakoś kibice nie są w stanie mnie ponieść (doping zresztą nie jest jakiś specjalny) – średnio 5:35. Ostatnie kilometry z bólem, nie zauważam nawet budynku Parlamentu (co na drugi dzień wprawia mnie w zdumienie), odliczam tylko metry do każdej dmuchanej bramy reklamowej, ale lekko przyśpieszam wyszło po 5:23, ale przy tablice 500 m do mety wiem, że już „tylko” życiówka, bez złamania 3:50. Przed samą metą słyszę nawet okrzyki moich kibiców – fajne uczucie . Ostatecznie 3:51:17 netto.
Na mecie dobieram medal i mam problem z wyciągnięciem z mojej koszulki numeru startowego (swoją drogą polecam nowe koszulki z Kalenji, które w niebyt odsyłają agrafki, bo mają kieszeń na numer i siateczkę z przodu, żeby było go widać), na którym zaznaczają chyba właśnie odbiór medalu. Potem kieruję się do ciężarówki z moim depozytem i czuję, że coraz bardziej trzęsę się z zimna. A jeszcze chwilę wcześniej polewałem się wodą . Dostaję jeszcze worek z napojami i owocami oraz biorę bezalkoholowe piwo. Po odbiorze worka staram się szybko przebierać bo czuję już konkretne dreszcze i to nie z podniecenia czy ekscytacji .
Ogólnie gdy to teraz piszę jestem zadowolony (wnioski i plany w kolejnym wpisie) i nie mogę doczekać się Berlina . To chyba dobrze. Sam maraton fajny, ale Frankfurt i Praga zrobiły na mnie lepsze wrażenie. Trasa dobra, chociaż z profilu widać, że pierwsza połowa cały czas w górę, ale było to dla mnie praktycznie nieodczuwalne. Kilka ciekawych miejsc po drodze, niestety głównie kojarzę te z pierwszej połowy czyli np. kompleks pałacowy Schonbrunn. Jak widać z opisu, poza przerwą na toaletę nic szczególnego się nie działo Najwolniejsza piątka 5:36 (pierwsza), najszybsza 5:24.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
Analizując na spokojnie wnioski z ostatniego startu uważam, że znowu zabrakło ze 2 dłuższych treningów, które były w planie ale ze względów startowo-chorobowych ich nie wykonałem. Oczywiście ich znaczenie byłoby głównie mentalne (o ile bym je domknął ). Może dzięki temu nie pobiegłbym tak asekuracyjnie na początku. O kolejnym problemie z pęcherzem nawet nie wspominam - całkowity brak profesjonalizmu 3:48 było realnym i do osiągnięcia celem, ale cóż muszę przyjąć gorycz małej porażki.
Jeżeli chodzi o plany, to nie będę realizował żadnego planu Czyli sporo więcej startów, sporo startów w górach, treningi wg mojego "doświadczenia" i "wiedzy". Góry dlatego, że latem nie lubię się zarzynać w upale, a dodatkowo wpadnie trochę siły. Generalne taka kombinacja siły i szybszych startów na 5-10 km. Kolejny maraton to Berlin i tam wypadałoby się zakręcić w okolicach 3:45. Jak więc widać planów nie mam zbyt ambitnych, kontynuuję jedzenie małą łyżeczką
24. kwietnia biegnę dyszkę w Cieszynie żeby zobaczyć w jakim miejscu "szybkościowo" jestem. Nie przewiduję szału
Najważniejszy start najbliższego kwartału to Nocny Półmaraton we Wrocławiu, chciałbym powalczyć o życiówkę, chociaż moje ostatnie występy na tym dystansie są dalekie od możliwości złamania 1:43.
Plany startowe do Nocnego wyglądają tak:
24.04.2016 - Fortuna Bieg w Cieszynie - 10 km
03.05.2016 - Bieg z Konstytucją w Kobierzycach - 5 km
07.05.2016 - Karpacz Maraton - 21 km
14.05.2016 - Bieg Firmowy Wrocław - 5 km
15.05.2016 - Test Coopera Wrocław
27.05.2016 - Chojnik Karkonoski Festiwal Biegowy - 28 km
11.06.2016 - Mammut 1/2 Sky Maraton Babia Góra - 23 km
18.06.2016 - Nocny Półmaraton Wrocław
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
Krótki raport z lizania ran po maratonie:
13.04.2016 ŚR - BS 5 km 5:57/128 (cross z młodym na rowerze, więc dużo zatrzymywania się było, stąd takie tętno)
15.04.2016 PT - BS 7,5 km 5:54/141
17.04.2016 ND - BS 10 km 5:52/142
W przyszłym tygodniu planuję już 4 treningi, a raczej 3 + start. Może pobiegnę jakiś II zakres. Chęci są, ale na razie rozsądek rządzi.
13.04.2016 ŚR - BS 5 km 5:57/128 (cross z młodym na rowerze, więc dużo zatrzymywania się było, stąd takie tętno)
15.04.2016 PT - BS 7,5 km 5:54/141
17.04.2016 ND - BS 10 km 5:52/142
W przyszłym tygodniu planuję już 4 treningi, a raczej 3 + start. Może pobiegnę jakiś II zakres. Chęci są, ale na razie rozsądek rządzi.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
WT 19.04.2016
Miał być BS, ale nie wytrzymałem i dorzuciłem jeden kilometr szybciej, o dziwo wyszło w tempie 10 km czyli 4:39. Całość 8 km, średnio 5:42 i 140. Wracam też do ćwiczeń, niestety waga trochę podskoczyła i trzeba wrócić na właściwe tory. Jutro lub w czwartek planuję zabawę biegową 3kmM+2kmT21+1kmT10 i do tego jakieś kilka kilometrów BS.
Miał być BS, ale nie wytrzymałem i dorzuciłem jeden kilometr szybciej, o dziwo wyszło w tempie 10 km czyli 4:39. Całość 8 km, średnio 5:42 i 140. Wracam też do ćwiczeń, niestety waga trochę podskoczyła i trzeba wrócić na właściwe tory. Jutro lub w czwartek planuję zabawę biegową 3kmM+2kmT21+1kmT10 i do tego jakieś kilka kilometrów BS.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
ŚR 20.04.2016
Dzisiaj pierwszy akcent po maratonie. Nie wiem czy nie za szybko, ale cóż stało się Nazwijmy to małe BNP czyli 3 km w TM, 2 km w T21 i 1 km w T10, które wyszło jednak T5. Generalnie ustaliłem sobie te tempa na drugą część sezonu w następujących widełkach:
TM - 5:10-5:20
T21 - 4:45-4:55
T10 - 4:30-4:40
T5 - 4:20-4:30
Rozrzut jest dość duży, ale pewnie będzie różne samopoczucie, różna pogoda i różny teren.
Dzisiaj wyglądało to tak:
1. BS 3 km - 5:56 / 133-142
2. TM 3 km - 5:09 / 153-163
3. T21 2 km - 4:46 / 168-178
4. T5 1 km - 4:22 / 179-182
5. BS 2,4 km - 5:44 / 149-182
Całość 11,4 km.
Wydaje mi się, że to bardzo dobry trening i warto go cyklicznie powtarzać, stopniowo wydłużając odcinki.
Dzisiaj pierwszy akcent po maratonie. Nie wiem czy nie za szybko, ale cóż stało się Nazwijmy to małe BNP czyli 3 km w TM, 2 km w T21 i 1 km w T10, które wyszło jednak T5. Generalnie ustaliłem sobie te tempa na drugą część sezonu w następujących widełkach:
TM - 5:10-5:20
T21 - 4:45-4:55
T10 - 4:30-4:40
T5 - 4:20-4:30
Rozrzut jest dość duży, ale pewnie będzie różne samopoczucie, różna pogoda i różny teren.
Dzisiaj wyglądało to tak:
1. BS 3 km - 5:56 / 133-142
2. TM 3 km - 5:09 / 153-163
3. T21 2 km - 4:46 / 168-178
4. T5 1 km - 4:22 / 179-182
5. BS 2,4 km - 5:44 / 149-182
Całość 11,4 km.
Wydaje mi się, że to bardzo dobry trening i warto go cyklicznie powtarzać, stopniowo wydłużając odcinki.
- ziko303
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2420
- Rejestracja: 13 gru 2013, 12:08
- Życiówka na 10k: 45:16
- Życiówka w maratonie: 3:48:40
- Lokalizacja: Wro
PT 22.04.2016
Spokojne rozbieganie, średnio 5:55 i 7,4 km. Zaraz biorę się za core, rozciąganie i brzuch. Wydaje mi się, że nie ma już śladu po maratonie. W niedzielę sprawdzian na 10 km podczas Cieszyńskiego Fortuna Biegu. To będzie już mój 3 albo 4 start w Cieszynie. Bardzo fajna impreza. Jak na razie wygląda na to, że będzie zimno i deszczowo, zobaczymy co uda się wycisnąć.
Spokojne rozbieganie, średnio 5:55 i 7,4 km. Zaraz biorę się za core, rozciąganie i brzuch. Wydaje mi się, że nie ma już śladu po maratonie. W niedzielę sprawdzian na 10 km podczas Cieszyńskiego Fortuna Biegu. To będzie już mój 3 albo 4 start w Cieszynie. Bardzo fajna impreza. Jak na razie wygląda na to, że będzie zimno i deszczowo, zobaczymy co uda się wycisnąć.