Komentarz do artykułu Tomek Walerowicz, pretendent do zwycięstwa w polskiej edycji WingsForLife WorldRun

czyli o rywalizacji na najwyższym poziomie, zarówno na szosie jak i w gó®ach
Bosman.Zorz
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 173
Rejestracja: 12 sty 2014, 23:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

realista pisze:
Jaca_CH pisze:Kolega realista widzę, że stracił kontakt z.... nomen omen, rzeczywistością :hahaha: :spoko:
Jak widać rzeczywistości są różne (bez hahaha). Mi jest bliższa taka jak np. tutaj http://masterskrakow.pl/pl/powrot-do-korzeni/. Ale to już każdy sobie sam może rozważyć czy cieszyć się z wygranej z dziećmi w biegu dookoła podwórka.
Tam jest tekst: "Ale – jest AZS AWF Kraków Masters – tam będziemy palić cygara i być lokalnym biegowymi wolnomularzami!!"

To jest ta sympatyczna ekipa, która biega w koszulkach na ramiączkach w niebieskiej tonacji z napisem "Eskadra Masters", czy jakaś inna?
.
New Balance but biegowy
Tomrun
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 189
Rejestracja: 17 lip 2013, 09:38
Życiówka na 10k: 32:39
Życiówka w maratonie: 2:26:24
Lokalizacja: Ciechanów

Nieprzeczytany post

realista napisał(a):
Nie ma chyba co dalej ciągnąć dyskusji, bo raczej nie będzie bardziej merytoryczna. Tak tylko żeby mieć ostatnie słowo: nie ma rekordów w biegu 24h. Najdłuższym dystansem, na którym są one uznawane to 100 km. I jak sam zwróciłeś uwagę (i o to chodziło w moich wypowiedziach) wyniki Polaków na 100 km były bardzo dobre - znaczenie lepsze niż wynik Bartka (to było to moje określenie po drodze - widocznie niezbyt precyzyjnie napisałem).[/quote]

Odpowiadając na ostatnie zdanie Realisty załączam cytat z artykułu ze strony PZLA dotyczący rekordu Pawła Szynala. Widać PZLA jest mało merytoryczne :usmiech:
"Paweł Szynal poprawił rekord Polski Piotra Sawickiego o ponad 7 km (wynik 254.093 km zapewnił Sawickiemu brązowy medal w ME w Chorzowie w 2012 r.)."
Poniżej link do całego artykułu:
http://www.pzla.pl/index.php?_a=1&kat_id=4&_id=9264
http://www.pzla.pl/zdjecia/zal_ak/normy ... 251323.pdf
http://www.pzla.pl/upload/1%20JR/RP%20S ... -10-25.pdf

Pozdrawiam
Tomek Walerowicz
Tomek Walerowicz
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13151
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jako entuzjasta i kibic LA myślałem, jak sądzę, podobnie jak kolega realista. Wyczyn to musiał być przez wielkie W, bieganie przez wielkie B, a LA to królowa sportu i w ogóle klapy na oczach. Niestety okazało się, że jestem w mniejszości, bo wahadło odbiło w stronę sportu amatorskiego. Zacząłem więc zastanawiać się jak wykorzystać ten trend, bo negowanie go na przykład podważając jakość wyniku 2:30 w maratonie do niczego nie prowadzi, a już na pewno nie do zawrócenia wahadła. Uważam, że na ponowne odbicie trzeba poczekać, może z dekadę. Tyle, że to nie stanie się dzięki zaklęciom nielicznych fanatyków. Na jakąś pracę organiczną wuefistów pośród młodzieży też bym nie liczył. O raptownym załamaniu popularności piłki nożnej wśród najzdolniejszych dzieciaków dawno już przestałem marzyć. Co się pojawiło na horyzoncie? Ano biegający amatorsko rodzice, inspirowani blogami i wynikami innych rodziców. W takiej atmosferze tzw. obserwacji uczestniczącej, dzieciaki przesiąkają bieganiem. Zobaczymy co przyszłość przyniesie. W tym roku pęka 40 lat od rekordu Polski na 5000m. Może już gdzieś rośnie jakiś Robert Lewandowski, który zamiast korków założy kolce...
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Andrzej_Witek pisze:Dziękuję Tomek za zaproszenie, ale obawiam się że Twoje tempo maratońskie, to dla mnie za wysokie progi. W znaczeniu zarówno symbolicznym, jak i fizjologicznym :hejhej:
Andrzej, naprawdę przesadzasz. Jesteście na podobnym poziomie, z tą różnicą, że Tomek jest już na pewno proporcjonalnie wydłużony a u Ciebie nie wiadomo jak to jest. Tomek jak mniemam bedzie pewne biegł wg Negative Split, wg mnie możecie byc dla siebie całkiem długo dobrymi partnerami.

Problem z innymi osobami lecącymi na np okolice 2:25 - 2:27 może byc taki, że bedą biegły pewnie wg Positive Split.

Namawiam Cię do większej śmiałości i dogadania sie z Tomkiem. :)
Kangoor5
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4947
Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

realista pisze:Co do czysto słownikowego i historycznego aspektu słowa wyczynowiec, to niestety 100 lat temu ani Ty, ani biorący w dyskusji Damian Noga w Igrzyskach nie moglibyście wziąć udziału ze względu na to, że amatorami nie jesteście - przynajmniej raz zarobiliście na bieganiu pieniądze.
Ładne przywołujesz przykłady. Pomysł amatorstwa na Igrzyskach zrodził się z tego, żeby byle jaki robol biegający na lokalnych festynach nie odbierał splendoru arystokratom, którzy pracą się nie skalali. Jeśli już zaczynasz pisać o historycznych aspektach, to polecam najpierw przeczytać np. książkę "Stopy w chmurach" żeby poznać, do jakich patologii ten "olimpijski" podział na amatorów i zawodowców doprowadził.
realista pisze:
Jaca_CH pisze: W myśl tego co piszesz, moja koleżanka to pełną gębą zawodowiec, bo 50 zł dostała za III miejsce na Marzannie. Fiuuuu.... fiuuuu :spoczko:
A twoja koleżanka, to zawodowiec (to nie ja zacząłem ze ścisłymi definicjami) tylko makabrycznie słaby. Nikt jej nie bronił zająć lepszego miejsca...
No to wychodzi na to, że jestem mocarnym zawodowcem, bo zdarzyło mi się coś tam wygrać a i nagrodą za to nie pogardziłem. :hahaha: :hahaha: :hahaha: Czyli można być zawodowcem bez realizacji żadnego planu treningowego ;-)
Za każdym razem, gdy ktoś zarzuca "słabość" komuś, kto zajął gdzieś tam premiowane miejsce mam ochotę napisać tylko tyle, żeby ten krytykant wziął się do treningu i pokazał prawdziwą klasę.
Tomrun
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 189
Rejestracja: 17 lip 2013, 09:38
Życiówka na 10k: 32:39
Życiówka w maratonie: 2:26:24
Lokalizacja: Ciechanów

Nieprzeczytany post

Z jednym o czym pisał Realista nie sposób mi się nie zgodzić.
"Rozumiem, że można podniecać się wynikami rzędu 2:27 w maratonie, jeżeli ktoś ma problem, żeby ukończyć maraton, ale to są wyniki kobiece i to nawet nie z czołówki światowej, a raczej polskiej(...)Takie osoby są potwierdzeniem tego, że takie życiówki to po prostu kwestia wprawy"
Często w rozmowach z innymi biegaczami powtarzam, iż każdy ma szanse osiągać dobre wyniki. Mi na połamanie 2:30 wystarczyło schudnąć i przebiegać jeden sezon. Czy wpływ na to miały predyspozycje, czy wcześniej przetrenowane lata? Jednoznacznie nie odpowiem na to pytanie ani Ja, ani Wy. Na pewno nie jestem jakiś wyjątkowy, więc wiele innych osób również na to stać. Może Wam to zajmie 3, może 10 lat, ale na pewno jest to możliwe do wykonania. Oczywiście wymarzoną do pokonania barierą może być inny wynik lub dystans. Ważne, aby mieć marzenia i nie bać się ich realizować. W bieganiu nie liczy się jeden nawet najbardziej udany trening, tylko suma wszystkich wykonanych. Trzeba mieć cel i cierpliwie dażyć do jego realizacji. Krok po kroku!

Jeszcze raz życzę Wszystkim Zdrowych i Radosnych Świąt oraz spełnienia najskrytszych marzeń!!!
Tomek Walerowicz
grzechu_wroc
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 355
Rejestracja: 08 maja 2010, 14:51
Życiówka na 10k: 32:30
Życiówka w maratonie: 2:27:16
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Mądrego zawsze warto poczytać :) Zgadzam się całkowicie ze wszystkim co Tomek pisze. Można powiedzieć, że to jest to wszystko co ja także chciałbym przekazać, ale nie potrafię tak rzeczowo pisać. I również zgadzam się z realistą, że 2:29 w maratonie to nie jest dobry wynik, prawie 20 min gorszy od minimum olimpiskiego. Ale jest to wynik, do którego spora część ambitnych amatorów ma szansę się zbliżyć. Dlatego interesują się osobami, które na codzień mają zbliżoną ilość czasu co oni na trening, zbliżony wiek (w moim wypadku 42lata), rodzinę i pracę zawodową nie związaną z bieganiem. Blog Mariusza Giżyńskiego jest rewelacyjny, sam czytam go regularnie. Ale traktuję go jako ciekawostkę z zupełnie innego świata. Obozy w USA, Kenii czy górach, światowej sławy trener, optymalny wiek, wspaniała przeszłość na bieżni, namiot tlenowy czy nawet dietetyk i masażysta to wszystko składa się na kompletny brak wspólnych mianowników do porównań. Niewiele mogę ją czy inni ambitni amatorzy skorzystać z jego doświadczeń. Co innego blogi Bartka Olszewskiego czy Piotrka Sucheni, Kuby Szymankiewicza. Z nich możemy czerpać pełnymi garściami, szukać podobieństw, uczyć się na ich błędach (a jest ich sporo :) ). Jest zainteresowanie to i są firmy pragnące na tym zarobić. Co z tego, że nasi zawodowcy biegają 20 min szybciej od amatorów, skoro to ciągle jest prawie 10 min wolniej od wyników na świecie. Stąd średnie zainteresowanie nimi i póki co nie grozi w Polsce Szostomania czy Chabomania. Dla rzesz biegaczy w Polsce ich wyniki nie są powodem śledzenia ich karier, sami też tego nie ułatwiają nie startując np we wczorajszych Mistrzostwach w półmaratonie. Łącząc to z brakiem dobrego PRu samych zawodników (mam nadzieję, że Mariusz pokaże wszytkim jak to powinno wyglądać) mamy prawie kompletny brak zainteresowania większości biegaczy zawodowcami, a to się przekłada na ich zarobki.
#WrocławskieIten
HM: 1:11:11
M: 2:27:16
Tomrun
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 189
Rejestracja: 17 lip 2013, 09:38
Życiówka na 10k: 32:39
Życiówka w maratonie: 2:26:24
Lokalizacja: Ciechanów

Nieprzeczytany post

Tomrun pisze:Z jednym o czym pisał Realista nie sposób mi się nie zgodzić.
"Rozumiem, że można podniecać się wynikami rzędu 2:27 w maratonie, jeżeli ktoś ma problem, żeby ukończyć maraton, ale to są wyniki kobiece i to nawet nie z czołówki światowej, a raczej polskiej(...)Takie osoby są potwierdzeniem tego, że takie życiówki to po prostu kwestia wprawy"
Często w rozmowach z innymi biegaczami powtarzam, iż każdy ma szanse osiągać dobre wyniki. Mi na połamanie 2:30 wystarczyło schudnąć i przebiegać jeden sezon. Czy wpływ na to miały predyspozycje, czy wcześniej przetrenowane lata? Jednoznacznie nie odpowiem na to pytanie ani Ja, ani Wy. Na pewno nie jestem jakiś wyjątkowy, więc wiele innych osób również na to stać. Może Wam to zajmie 3, może 10 lat, ale na pewno jest to możliwe do wykonania. Oczywiście wymarzoną do pokonania barierą może być inny wynik lub dystans. Ważne, aby mieć marzenia i nie bać się ich realizować. W bieganiu nie liczy się jeden nawet najbardziej udany trening, tylko suma wszystkich wykonanych. Trzeba mieć cel i cierpliwie dażyć do jego realizacji. Krok po kroku!

Jeszcze raz życzę Wszystkim Zdrowych i Radosnych Świąt oraz spełnienia najskrytszych marzeń!!!
grzechu_wroc pisze:Mądrego zawsze warto poczytać :) Zgadzam się całkowicie ze wszystkim co Tomek pisze. Można powiedzieć, że to jest to wszystko co ja także chciałbym przekazać, ale nie potrafię tak rzeczowo pisać. I również zgadzam się z realistą, że 2:29 w maratonie to nie jest dobry wynik, prawie 20 min gorszy od minimum olimpiskiego. Ale jest to wynik, do którego spora część ambitnych amatorów ma szansę się zbliżyć. Dlatego interesują się osobami, które na codzień mają zbliżoną ilość czasu co oni na trening, zbliżony wiek (w moim wypadku 42lata), rodzinę i pracę zawodową nie związaną z bieganiem. Blog Mariusza Giżyńskiego jest rewelacyjny, sam czytam go regularnie. Ale traktuję go jako ciekawostkę z zupełnie innego świata. Obozy w USA, Kenii czy górach, światowej sławy trener, optymalny wiek, wspaniała przeszłość na bieżni, namiot tlenowy czy nawet dietetyk i masażysta to wszystko składa się na kompletny brak wspólnych mianowników do porównań. Niewiele mogę ją czy inni ambitni amatorzy skorzystać z jego doświadczeń. Co innego blogi Bartka Olszewskiego czy Piotrka Sucheni, Kuby Szymankiewicza. Z nich możemy czerpać pełnymi garściami, szukać podobieństw, uczyć się na ich błędach (a jest ich sporo :) ). Jest zainteresowanie to i są firmy pragnące na tym zarobić. Co z tego, że nasi zawodowcy biegają 20 min szybciej od amatorów, skoro to ciągle jest prawie 10 min wolniej od wyników na świecie. Stąd średnie zainteresowanie nimi i póki co nie grozi w Polsce Szostomania czy Chabomania. Dla rzesz biegaczy w Polsce ich wyniki nie są powodem śledzenia ich karier, sami też tego nie ułatwiają nie startując np we wczorajszych Mistrzostwach w półmaratonie. Łącząc to z brakiem dobrego PRu samych zawodników (mam nadzieję, że Mariusz pokaże wszytkim jak to powinno wyglądać) mamy prawie kompletny brak zainteresowania większości biegaczy zawodowcami, a to się przekłada na ich zarobki.
Powiem Ci Grzegorzu, iż oglądając wywiad z Tobą odniosłem takie samo wrażenie. Zresztą do obejrzenia tego materiału namówił mnie kolega z pracy, również biegacz, który stwierdził iż słuchając tego co mówisz na temat treningu, czy ogólnie biegania to tak jakby mnie słyszał :usmiech:
Tomek Walerowicz
fangawnos
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 16
Rejestracja: 05 maja 2015, 11:23
Życiówka na 10k: 47:34
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Blog Mariusza Giżyńskiego jest rewelacyjny, sam czytam go regularnie. Ale traktuję go jako ciekawostkę z zupełnie innego świata. Obozy w USA, Kenii czy górach, światowej sławy trener, optymalny wiek, wspaniała przeszłość na bieżni, namiot tlenowy czy nawet dietetyk i masażysta to wszystko składa się na kompletny brak wspólnych mianowników do porównań. Niewiele mogę ją czy inni ambitni amatorzy skorzystać z jego doświadczeń. Co innego blogi Bartka Olszewskiego czy Piotrka Sucheni, Kuby Szymankiewicza. Z nich możemy czerpać pełnymi garściami, szukać podobieństw, uczyć się na ich błędach (a jest ich sporo :) ).
Myślę, że sprawa nie jest taka oczywista jak się wydaje.
Podejrzewam, że tak jak Ty patrzysz na to co robi Mariusz Giżyński, tak samo Mariusz z zazdrością patrzy na to co robi grupa Salazara.

Przykład amatorstwa Bartka Olszewskiego jest również delikatny, bo zapewne wszyscy wiedzą, że organizuje obóz biegowy. A jeśli nie organizuje, to jest tam "tylko trenerem".

To wszystko wygląda mi to, że każdy z wynikiem rzędu 2:30 w pewnych kręgach chce uchodzić jako amator, a w pewnych jako zawodowiec.

Mnie niestety bliżej do stanowiska realisty.

Mimo wszystko problemem jest nie nazewnictwo a poziom polskiego biegania. Powinniśmy dożyć do tego aby wzorem Japończyków kilkaset osób kończyło półmaraton poniżej 1:10, to i więcej wyników na poziomie 2:30 się pojawi. Wtedy możemy się zacząć martwić nazewnictwem.

pozdrawiam
fangawnos
bapacz
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 196
Rejestracja: 12 kwie 2014, 08:49
Życiówka na 10k: 39:48
Życiówka w maratonie: 3:09:32
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

realista pisze:
Jaca_CH pisze:
realista pisze:
W myśl tego co piszesz, moja koleżanka to pełną gębą zawodowiec, bo 50 zł dostała za III miejsce na Marzannie. Fiuuuu.... fiuuuu :spoczko:

A twoja koleżanka, to zawodowiec (to nie ja zacząłem ze ścisłymi definicjami) tylko makabrycznie słaby. Nikt jej nie bronił zająć lepszego miejsca...
Jestem za. Trochę potrenuje, zapiszę się na jakiś słabiutko obsadzony bieg, za zdobycie trzeciego miejsca w kategorii wiekowej dostane komplet plastikowych sztućców i będę zawodowcem. Spełnią się moje marzenia;)
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

duża część problemu z pogodzeniem stanowisk pomiędzy stronami wynika z faktu, że inaczej definiują one "dobry", "wartościowy" itd.

miłośnicy LA, wierni poddani Królowej Sportu odnoszą wynik sportowy do rekordu świata i wiedzą, czy ktoś jest mocny czy słaby.
inni (w tym ja, nie ukrywam) patrzą na człowieka, na jego historię, na okoliczności itd.

z tego punktu widzenia sporo wyników sportowo "bardziej wartościowych" nie ma dla mnie żadnego znaczenia, obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. nie stoi za nimi żadna ciekawa (dla mnie) historia, ci zawodnicy nic mi nie dają, nie dzielą się ze mną w żaden sposób.

i uwaga mocno prowokacyjna, ale co mi tam :P

dla mnie lepszym reprezentantem Polski jest biegacz-amator, który z polską flagą wbiega na metę w środku stawki, a swoim bieganiem dzieli się obficie z całą społecznością biegową niż członek kadry PZLA, który poza tym, że dostał od jednego Pana działacza powołanie, a od drugiego biało-czerwony dres i kilka razy w życiu w tym pobiegł na zawodach, które trzeci Pan działacz nazwał mistrzostwami, niewiele dla ludzi zrobił :P
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13151
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

...etam,
już myślałem, że to będzie jakaś mocna prowokacja zapowiedziana ostrzeżeniem 18+, a tu jest po prostu zwykła tęsknota za podwórkowym patriotyzmem. Miło i ciepło na sercu się robi, gdy owijamy się flagami, tarzamy w bliskim uniesieniu i wzajemnej adoracji. Zestawiając taką sielankę z zimnym, odległym wyczynem, rzeczywiście może wydać się to takie nieludzkie i nieosiągalne, a przez to obce i zapewne z gruntu złe.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

b. ciekawy pogląd, jednak błędny.

wyczyn nie wydaje mi się zimny, odległy, nieludzki, obcy i zły, tylko nudny.

ale to już któryś raz, jak ze strony miłośników LA słyszę wypowiedzi w tym tonie - mocne epitety wkładane w usta amatorów, stawianie się w pozycji obrońców atakowanej reduty...

to archaiczne myślenie miało sens w czasach, gdy 90% biegaczy to byli zawodowcy lub amatorzy biegający dla jak największej poprawy wyników. tymczasem dzisiaj 90% biegaczy to amatorzy biegający z miliona powodów innych niż maksymalna poprawa wyników.

i dla tej rzeszy ludzi to inni amatorzy - ludzie z krwi i kości, pełni emocji, są inspiracją i motywacją, a czasami stają się właśnie wzorami do naśladowania. szafowanie określeniami typu "podwórkowy patriotyzm" jest oznaką lekceważenia, które amatorzy czują ze strony "prawdziwych sportowców".
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
Bartek Olszewski
Wyga
Wyga
Posty: 104
Rejestracja: 30 maja 2012, 15:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 2:25:16
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Nieprzeczytany post

1) Możecie mnie nazywać jak chcecie. Zawodowiec, amator, wyczynowiec, profesjonalista, pół-profesjonalista, wyczynowiec-amator czy skryty zawodowiec. Naprawdę mam to głęboko w nosie. Będę się podpisywał "biegacz amator", jak kogoś to tak bardzo boli to trudno. Będzie się zmagał z tym bólem do końca swoich dni. Może w tym czasie robić wielką kampanię promocyjną i uświadamiającą ludzi, że nie jesteśmy amatorami. Dobrze mieć jakąś misję w życiu.
2) Biegnąć WfL miałem średnią w granicach 3:53 min/km. Rekordzista Polski na 100 km miał średni czas 3:50. Przebiegł 26 kilometrów więcej. To znakomity rezultat, to medalista imprez międzynarodowych. Ale czy można mówić o tym, że zmiótłby mnie w międzyczasie. 3 sekundy to raczej nie jest różnica o której można tak pisać.
3) Serio, ja mam świadomość tego, że moje 2:25 w maratonie to nie jest wynik na poziomie klasy mistrzowskiej. Nawet o tym pisałem na blogu pokazując, że plasuję się gdzieś w drugiej dziesiątce w zestawieniu rocznym. I co z tego, że nie jest? Mam zaczynać każdą wypowiedź od słów "moja życiówka w maratonie to 2:25, ale to beznadziejny wynik, jest dużo lepszych"?
4) Co do sponsorów, to długi temat. Jednak jeżeli profesjonalny zawodnik myśli, że ja albo jakiś innym biegacz amator (ups, wyczynowiec) podprowadza mu sponsora i będzie siedział w cieniu i biadoli, to sorry, ale sam sobie jest winien. Zawodowi biegacze mają mnóstwo ciekawych treści do przekazania, informacji. Jednak prawda jest taka, że 99% z nich nie potrafi tego robić. Bardzo mądrze napisał Qba:
Qba Krause pisze:z tego punktu widzenia sporo wyników sportowo "bardziej wartościowych" nie ma dla mnie żadnego znaczenia, obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. nie stoi za nimi żadna ciekawa (dla mnie) historia, ci zawodnicy nic mi nie dają, nie dzielą się ze mną w żaden sposób.
5) Idziemy dalej. Jeżeli ktoś myśli, że ja na blogu i bieganiu zbijam kokosy, to sorry, ale niech się w głowę stuknie. Wygrałem konkurs podczas Festiwalu Biegowego za bloga. Za pracę w którą wkładam kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt godzin w tygodniu. Licząc zdjęcia, spotkania, relacje itd. to wyjdzie co najmniej pół etatu. Przez ten czas zyskałem kilkadziesiąt tys. stałych czytelników, którzy postanowili mi wynagrodzić tą pracę. Takie proste, prawa? Proponuję spróbować. 27 tys (podatki dotyczą również blogerów) leży na stole...

I na koniec. Możecie dalej siedzieć w cieniu i biadolić jakie to życie jest niesprawiedliwe. Albo może warto się zastanowić jak to jest, że ktoś biega ponad 10 minut wolniej maraton a jest bardziej rozpoznawany i wspierany przez ludzi. Może warto w końcu zrozumieć, to co już wiele razy padało w tych komentarzach. Że ludzi nie interesuje suchy wynik. Interesują go stojące za tym emocje, opowiedziane historie. Muszę się w jakiś sposób identyfikować z biegaczem, widzieć, że to tak samo jak oni człowiek z krwi i kości. Chcą wiedzieć z czym zjadł bułkę na śniadanie. A nie koniecznie poznać wartości zakwaszenia podczas kolejnych odcinków interwałowych.

Koniec tego wykładu.
Pozdrawiam Wszystkich
Bartek Olszewski
Biegacz Amator
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Bartek Olszewski pisze:1) Możecie mnie nazywać jak chcecie. Zawodowiec, amator, wyczynowiec, profesjonalista, pół-profesjonalista, wyczynowiec-amator czy skryty zawodowiec. Naprawdę mam to głęboko w nosie. Będę się podpisywał "biegacz amator", jak kogoś to tak bardzo boli to trudno. Będzie się zmagał z tym bólem do końca swoich dni. Może w tym czasie robić wielką kampanię promocyjną i uświadamiającą ludzi, że nie jesteśmy amatorami. Dobrze mieć jakąś misję w życiu.
2) Biegnąć WfL miałem średnią w granicach 3:53 min/km. Rekordzista Polski na 100 km miał średni czas 3:50. Przebiegł 26 kilometrów więcej. To znakomity rezultat, to medalista imprez międzynarodowych. Ale czy można mówić o tym, że zmiótłby mnie w międzyczasie. 3 sekundy to raczej nie jest różnica o której można tak pisać.
3) Serio, ja mam świadomość tego, że moje 2:25 w maratonie to nie jest wynik na poziomie klasy mistrzowskiej. Nawet o tym pisałem na blogu pokazując, że plasuję się gdzieś w drugiej dziesiątce w zestawieniu rocznym. I co z tego, że nie jest? Mam zaczynać każdą wypowiedź od słów "moja życiówka w maratonie to 2:25, ale to beznadziejny wynik, jest dużo lepszych"?
4) Co do sponsorów, to długi temat. Jednak jeżeli profesjonalny zawodnik myśli, że ja albo jakiś innym biegacz amator (ups, wyczynowiec) podprowadza mu sponsora i będzie siedział w cieniu i biadoli, to sorry, ale sam sobie jest winien. Zawodowi biegacze mają mnóstwo ciekawych treści do przekazania, informacji. Jednak prawda jest taka, że 99% z nich nie potrafi tego robić. Bardzo mądrze napisał Qba:
Qba Krause pisze:z tego punktu widzenia sporo wyników sportowo "bardziej wartościowych" nie ma dla mnie żadnego znaczenia, obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg. nie stoi za nimi żadna ciekawa (dla mnie) historia, ci zawodnicy nic mi nie dają, nie dzielą się ze mną w żaden sposób.
5) Idziemy dalej. Jeżeli ktoś myśli, że ja na blogu i bieganiu zbijam kokosy, to sorry, ale niech się w głowę stuknie. Wygrałem konkurs podczas Festiwalu Biegowego za bloga. Za pracę w którą wkładam kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt godzin w tygodniu. Licząc zdjęcia, spotkania, relacje itd. to wyjdzie co najmniej pół etatu. Przez ten czas zyskałem kilkadziesiąt tys. stałych czytelników, którzy postanowili mi wynagrodzić tą pracę. Takie proste, prawa? Proponuję spróbować. 27 tys (podatki dotyczą również blogerów) leży na stole...

I na koniec. Możecie dalej siedzieć w cieniu i biadolić jakie to życie jest niesprawiedliwe. Albo może warto się zastanowić jak to jest, że ktoś biega ponad 10 minut wolniej maraton a jest bardziej rozpoznawany i wspierany przez ludzi. Może warto w końcu zrozumieć, to co już wiele razy padało w tych komentarzach. Że ludzi nie interesuje suchy wynik. Interesują go stojące za tym emocje, opowiedziane historie. Muszę się w jakiś sposób identyfikować z biegaczem, widzieć, że to tak samo jak oni człowiek z krwi i kości. Chcą wiedzieć z czym zjadł bułkę na śniadanie. A nie koniecznie poznać wartości zakwaszenia podczas kolejnych odcinków interwałowych.

Koniec tego wykładu.
Pozdrawiam Wszystkich
Bartek Olszewski
Biegacz Amator
Pomyślałem, że zacytuję, żeby potem z jakiegoś powodu nie przyszło Ci tego do głowy tego skasować. ;)
Bardzo dobry wykład. :)
ODPOWIEDZ