Ostatnimi czas, raz na jakieś trzy tygodnie, staram się robić dwa treningi dziennie, żeby nie robić jednego długiego wybiegania. To co mnie zastanawia,to to, jest czy jest jakiś złoty środek?
Na przykład - trening o długości 40km.
Czy lepiej to podzielić 50/50? Czy 75/25? Pierwszy szybciej, drugi wolniej? Albo odwrotnie. A może równym tempem? Itd. itd ..
Czy tez walić tak, jak dzień i organizm akurat pozwala, bez oglądania się na cokolwiek?
Taka rozterka w stylu "być, albo nie być".
