No proszę, ktoś jednak czytał naszą pogawędkę
Co do lobby i ekologów - w cudzysłowie czy bez - to się może nie odniosę, bo jakoś ostatnio wraca moda na "określone siły" i "wiadome interesy", wegetarian, cyklistów itd. Niedobry to trend, więc się może weń nie wpiszę...
Co do myślistwa/łowiectwa: tak, mam bladawe pojęcie. Stąd w odnośnym akapicie (punkt 1 poprzedniego wpisu) używałem takiego znaczka: "?". Ten znaczek oznacza PYTANIE: dociekanie, wątpliwość, może nawet w kontekście zastrzeżenia czy powątpiewania. Nie oznacza natomiast monopolu na prawdę, twardej opinii i bezdyskusyjnego twierdzenia. Zapytałem jak to jest, że wszyscy szlachetnie strzelają do starych i chorych a potem w restauracji mamy pyszną delikatną dziczyznę... I czy myśliwy na własny stół chętnie odstrzeli starego chorego mizeraka. Nie imputowałem nielegalnego strzelania do "nieuzgodnionej zwierzyny" i osieracanie słodkich warchlaczków. Więc proszę mi tego też nie imputować. Choć w mediach nietrudno znaleźć przykłady dość... hmmm... frywolnego traktowania prawa i nadużyć. Ale to jak wszędzie, więc nie robię z tego mrożącej krew w żyłach patologii.
@Beata: dzięki za komentarze. W moim bladym pojęciu wydało mi się, że to właśnie ci z korporacji i służby zdrowia polują w lesie w oparciu o prawo łowieckie, oraz uzgodnienia z nadleśnictwami. Nie wziąłem pod uwagę takich a la łowczych w nadleśnictwach. Są jeszcze tacy? Czy też daje się tę robotę kołom łowieckim - z czego dodatkowo kasa jest. O ile wiem, czasem konieczne interwencje "odstrzeleniowe" w parku narodowym są z oczywistych powodów w rękach kadry parku i nie daje się tego zadania myśliwemu z korporacji. Ale w LP może być inaczej. No i pamiętajmy, że koła niekoniecznie polują tylko w lasach.
Rozumiem ideę odstrzałów selekcyjnych w lasach gospodarczych. Opartych, zakładam, na możliwie rzetelnych liczeniach, ocenach, itd. Ocen i liczeń dokonuje oczywiście człowiek, często wg własnych antropocentrycznych kryteriów i interesów (gospodarczych). Czasem przesadzi, jak miało to miejsce lata temu w Puszczy Białowieskiej, gdzie w liczeniach przeszacowano populację dzików, do tego przyszła ostra zima i dziki zaliczyły niezły "zjazd formy". Albo ostatnio opisywany przypadek z Puszczy: stary słaby żubr, prawdopodobnie relegowany ze stada, przyzwyczajony do dokarmiania we wsi, zjawił się w obejściu aby połasować, z lekka poturbował przypadkowo napotkanego tam oko-w-oko staruszka, staruszek walnął go kijem, żubr uciekł i wkrótce potem zdechł (z naturalnych przyczyn). Stało się to jednak przyczynkiem do zgody władz na prewencyjny odstrzał bodaj 35 osobników z okolicy - zapewne w obawie, że krwiożercze bestie dokonają masowych mordów na mieszkańcach
To, co napisał Kolega Sumik - jeśli w lesie nie ma drapieżników to niestety, ktoś powinien spełnić ich rolę. Z przyrodniczego punktu widzenia spełnić sztucznie - choć oczywiście można też uznać (i ma to paradoksalnie nawet pewien sens), że
Homo sapiens wyposażony w zdobycze cywilizacji - w tym dubeltówkę, sztucer, wędkę itd. - jest normalnym gatunkiem realizującym swój biologiczny cel.
"Ochrona lasu przed zwierzyną" brzmi prześmiesznie nie tylko dla przyrodnika. Tak, wiadomo, że chodzi w nim o zgryzanie nasadzeń itd. - zresztą tablica informacyjna to wyjaśnia. Ale obrazuje dość dobrze kontekst i podejście mentalnościowe. Zgodzę się, że leśnik może prowadzić tzw. zrównoważoną gospodarkę leśną. Sporo się tu zmieniło na lepsze. Że bierze pod uwagę tzw. pozaprodukcyjne funkcje lasu, a nawet usługi ekosystemowe i inne bajery. Wiem, że wielu gatunkom żyje się w lesie gospodarczym równie miło jak w parku narodowym. Ale nazywajmy rzeczy po imieniu i nie mówmy o
sensu stricto ochronie przyrody, "aktywnym gospodarowaniu różnorodnością biologiczną", "kształtowaniu ekosystemów" itd. Drzewostan to drzewostan, a las jako tako naturalny to las jako tako naturalny (jako ekolog roślin znasz się na pewno na zbiorowiskach). I ten, i ten ma miejsce i sens, ale nie mylmy ich.
No dobra, to ja też już kończę
Darz bór i biegajmy śmiele