Wilk - podobnie jak inne dzikie zwierzaki - jest niewspółmiernie, zdecydowanie, absolutnie, bezapelacyjnie, miażdżąco mniej zagrażający niż pies. Niekoniecznie zdziczały, może to być zwykły wredny burek, który wyleci z nieogrodzonego gospodarstwa, którego pilnuje jako swojego terytorium. Mimo, że gdyby się uparł to fizycznie byłby w stanie nas upolować bez większego trudu (skoro wataha poradzi sobie z jeleniem ważącym ze 2-3 razy więcej od biegacza i dużo szybszym i sprawniejszym od nas). Z dzikim zwierzęciem problem EWENTUALNIE BYWA, jeśli się do niego z własnej woli - lub mimochodem - zbliżymy na
naprawdę niewielką odległość, a ono:
a) jest wściekłe;
b) broni młodych (niefortunnie znienacka znajdziesz się w mini odległości pomiędzy lochą a młodymi);
c) jest tylko pół-dzikie, przyzwyczajone do człowieka i kojarzy go z jedzeniem (nie samego człowieka, ale jego kanapki) - vide tatrzańskie czy rumuńskie misie;
d) poczuje się - co zwykle robimy świadomie - osaczone w miejscu, z którego nie ma wyjścia;
e) zostanie zranione i osaczone (niedawny wypadek myśliwego pod Warką, któremu ranny dzik rozerwał tętnicę udową, kiedy ten do niego podszedł)
Wszystkie pozostałe sytuacje kończą się ucieczką zwierzaka - zwykle zanim je zobaczysz, nawet patrząc przed siebie a nie w Endomondo czy na sznurówki.
1000 wilków w PL to szacunki znacznie przesadzone, o 1500 już nie mówiąc. Tak jak co poniektórzy ekolodzy mogą sztucznie zaniżać populację, tak myśliwi i leśnicy i rolnicy i samorządowcy mogą ją wyolbrzymiać. Kłopot polega też na rzetelnym monitoringu i dobrym policzeniu. Np. jest spora liczba "zabiegających" zza wschodnich i południowych granic. Rewir średniej wielkości watahy to nieraz dobrze ponad 100 km kwadratowych, wataha może zrobić w dobę dobrze ponad 20 km... więc możemy u siebie mieć krążących wilczych Słowaków, Ukraińców, Białorusinów.... Fachowcy parę lat temu oceniali liczbę na tuż poniżej 600 osobników i przez parę lat nie mogła ona wzrosnąć dwukrotnie.
Borsuk zwykle żeruje w nocy, więc widok o świcie to raczej nie wyjście na poranną przechadzkę, tylko niezdążenie na rano do domu

Oprócz ew. jesieni dobra pora to np. czerwiec, kiedy noce są króciutkie i borsuki, żeby wyżywić siebie i małe, nieraz muszą żerować kiedy jeszcze/już jest jasno.