Podsumowanie sezonu lato-jesień
Zdecydowanie udany cykl. Udało mi się zrealizować prawie wszystkie akcenty. Tylko trzy tygodnie wyszły luźniejsze (kontuzja stopy i choroba). Udało się też wystartować na dyszkę i pobiec bardzo dobrze. Same plusy.
Zrealizowałem pełne cztery fazy treningu i chyba pod koniec ostatniej byłem w najlepszej formie. W sumie tempa akcentów zbliżone do tych z poprzedniego cyklu. Myślę, że i tak interwały i progi ciut za szybko.
Pierwszy raz od roku nie złapałem kontuzji łydki pod koniec cyklu, mimo nieco większego kilometrażu. Wychodzi na to, że dobrze dobierałem obciążenia. Tygodnie wychodziły w większości w okolicach 65 km.
Nie startowałem tym razem na bieżni. Trochę szkoda, ale może na wiosnę będzie okazja. W ogóle startowałem tylko cztery razy, ale nie bardzo była okazja do częstszych sprawdzianów, a poza tym czułem się pewnie i wiedziałem, że trening idzie dobrze, więc nie musiałem się dodatkowo upewniać.
Ważną nowością było nowe podejście do pracy nad techniką. Przez pierwsze sześć tygodni jeden dzień w tygodniu poświęcałem na ćwiczenia Jacka. W dalszej fazie przygotowań starałem się implementować to co wypracowałem. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że coś ruszyło. Dlatego w zimie na pewno będę dalej pracował w tym kierunku, chociaż postępy są powolne. Wyrobienie nowych nawyków ruchowych to pracochłonny proces, ale wyraźnie czuję, że idzie w dobrą stronę. Zresztą to temat na oddzielny wpis.
Mam teraz małą zagwozdkę. Z jednej strony trochę nie chce mi się trzeci raz z rzędu realizować tego samego planu. Z drugiej jest to bardzo dobry plan, więc czemu zmieniać to co działa? Poza tym w tym wariancie wychodzi, że mam cztery treningi po 65-70 minut i jeden 90 minut. Nie wiem czy znajdę coś co działa równie dobrze przy tak stosunkowo krótkich treningach, a na dłuższe nie będę miał czasu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.