Witam
Na poczatku pozdrawiam wszystkich dyskutantow
Zaczelam biegac we wrzesniu ubieglego roku, kontynuowalam to przez pazdziernik, lecz niestety przerwalam w listopoadzie dochodzac do 5 programu wg marszobiegow podanych na tej stronie. Od kilku lat wyjezdzalam w wakacje w Tatry, ale przyznaje bez bicia ze kiepsko mi szlo zdobywanie szczytow, mimo iż gory kocham z „calego serca swego” – za duzo kilogramow + kiepska kondycja. W tym roku wybieram się w Beskidy i Bieszczady, ale tym razem naprawde chialabym być w dobrej formie i puscic w niepamiec meczace wpinaczki, kiedy zawsze ciagne się na koncu ledwo zipiac

8 kg już za mna 10 przede mna. W tym tygodniu wrocilam do planu marszobiegow także jestem na samiutkim poczatku

Dostosowalam treningi do swojego planu zajec – wykonuje je we wtorki czwartki soboty i niedziele. Mój bieg polega ma truchtaniu tylko troszke szybciej niż tempo marszu, niestety kondycja nie pozwala mi na wiecej, choc mam nadzieje ze z czasem to się zmieni

Pierwszy tydzien poszedl OK z tym ze dzis nie trenowalam bo mam jakas kontuzje w okolicach kostki. I tutaj moje pierwsze pytanie – czy dobrze zrobilam, może mimo wszystko trzeba było biegac??? Pomyslalam ze lepiej darowac sobie 1 trening niz caly miesiac meczyc się z przeciazona kontuzja. Dalam sobie 15 tygodni na dojscie do 30 minut biegu bez przerwy – dla was to bulka z maslem, ale dla mnie nadal pozosteje w swerze marzen. Chcialam zapytac czy bieganie zapewni mi dobra forme na letnie wedrowki po gorach i czy pomoze mi zrzucic cialko z ud i posladkow, bo troche mnie niepokoi fakt i z chudne wszedzie tylko nie tam. Acha, dodam jeszcze ze nie uprawiam zadnego innego sportu, polubilam bieganie, a jestem raczej typem asportowym, poza tym mam dosyc malo czasu bo przygotowuje się do egzaminow. Strasznie się rozpisalam. Jeżeli dotarlicsie do tego momentu to jestem pelna podziwu
