Wiek: 34 lata
BMI: 21
Staż: 2.5 lata (rozpocząłem od zera, praca biurowa, wcześniej grywałem raz w tygodniu w halówkę rekreacyjnie. Pierwsze 10 miesięcy to rozkoszne bieganie początkującego i głupi pomysł przebiegnięcia maratonu "z marszu" po 3 miesiącach od zera bez żadnego startu na 5, 10, połówkę, zrealizowany i skończony z tragicznym czasem. Następnie pełna mobilizacja na wiosnę aby pobiec bez ściany, i całkowite przeciążenie. Jak sprawdzę dzienniczek to śmiać mi się chce ostatnie tygodnie z przebiegiem 80, 90, 80, 90, 100, "czułem się jak młody bóg

". Luty 279km, Marzec 419km 8-) nie wiem co ja sobie myślałem (amator z 8 miesięcznym stażem w takim wieku taki kilometraż). Dosłownie na 2 tygodnie przed drugim maratonem zacząłem kuśtykać, zagrałem jeszcze meczyk i udałem się do lekarza, naderwanie ATFL, przeciążeniowe. Potem 1.5 miesiąca zero biegania i próba powrotu, zawsze po kilku miesiącach ból wracał, balansowanie na granicy jakiegoś kilometrażu i powrót bólu, całkowita rezygnacja z halówki. Ćwiczenia ogólno-rozwojowe. Realizacja jakiegoś planu z internetu do połówki, dziesiątki na jakiś konkretny czas i potem na koniec ból i tak w kółko). Napisałem to aby przestrzec inne osoby, aby nie powieliły moich błędów

, naturalnie każdy organizm jest inny i to co u mnie skończyło się problemem u 25 latka rekreacyjnie uprawiającego jakiś sport z -10kg mojej wagi (z początków biegania) nie musi się tak skończyć.
Trochę z braku czasu i chęci eksperymentowania obciążeń, stwierdziłem, że sam sobie nie pomogę

podjąłem współpracę z trenerem przez internet któremu postawiłem za cel brak kontuzji i pokonanie maratonu "komfortowo"

, na czasie mi nie zależało bo cokolwiek bym nie pobiegł to i tak sporo bym go pobił

. Od tamtej pory odpukać wszystko idzie ok, nie wiedziałem że można pobiec <40' na 10km z 3 biegów tygodniowo (40km / tyg), wcześniej realizowałem jakieś plany 50km i więcej w tyg. i nie przynosiły takich rezultatów.
Gdybym mógł rozpocząć swoją przygodę z bieganiem jeszcze raz, zacząłbym od 5, 10 potem jakieś dłuższe dystanse, maraton po jakiś dwóch latach obiegania. Aktualnie podejrzewam, iż z powodu moich początków, ciężko będzie mi realizować progres, bo mocno się wyeksploatowałem wcześniej. Ciągle z tyłu głowy mam ten ból w stawie skokowym. Podejrzewam, że gdybym zaczął inaczej w tym momencie byłbym w innym miejscu. Nabrałem dużej pokory, teraz chciałbym spokojnie biegać i szukać tej granicy kilometrażu której nie będę mógł już bez bólu pokonać.
A wracając do meritum taki km miałem na 10km, jednak był to trening realizowany miesiąc po treningu maratońskim:
Kilometraż: 40km / tyg
Intensywność: 3 x tyg
raz w tygodniu w miare możliwości trening funkcjonalny
Długość: 5 tygodni,
10km - 39:45
Dla kompletu kilometraż treningu poprzedzającego 10km do maratonu:
Kilometraż: ~44km /tyg (były tygodnie poniżej 38km, jak również powyżej 60km)
Intensywność: 4 x tyg
Długość: 18 tygodni
czas nabiegany w maratonie: 3:24:30
Pozdrawiam i życzę biegania bez przeciążenia.