mihumor pisze:No i tu jest troszkę pies pogrzebany, przepisy przepisami a realia życia sobie. 1,2g sodu/kg ziemniaków - czystego sodu? Tak pytam bo analfabetą jestem wiec jak błądzę to proszę o sprostowanie. Pani Jadzia z garkuchni bierze masę atomową Na i Cl, przelicza, zestawia proporcję - w sumie proste i w gimbazie juz to liczą, wstawia 7 kg ziemniaków co na dziś ordynuje gawiedzi, odczytuje procentową zawartość czystego NaCl w posiadanej soli... Tam jest podana suma NaCl - pewnie wystarczy poodejmować i już.
No właśnie, wystarczy sprawdzić masę molową sodu i chloru i wyliczyć sobie z proporcji. Nie musi tego robić pani Jadzia z garkuchni, ale powinien zrobić jej kierownik albo szef. Takich rzeczy przecież uczą w szkole, a przynajmniej jakiś czas temu uczyli. Jeśli tego nie potrafią, co im szkodzi zapłacić komuś, kto na lekcjach uważał? Płacą informatykom za serwisowanie komputerów, płaca za prowadzenie księgowości, dlaczego nie mieli by zapłacić komuś za dzielenie i odejmowanie, jeśli sami takich prostych czynności nie potrafią wykonać?
mihumor pisze:Coś tu chyba ogólnie nie gra na linii legislator- szkoła-garkuchnia, są problemy i na dziś są rozwiązywane na różne, czasem zabawne sposoby. Ale cóż, okres przejściowy i może to się ustabilizuje. Niemniej szkoły mają problem i nie radzą sobie tak sprawnie, są dyskusje zabawne i mniej na wywiadówkach, są jakieś kary finansowe dla szkół i naciski i ruchy tychże by tego uniknąć.
Przypomina mi to sytuację w mojej podstawówce, do której dyrektorka wpuściła naganiaczy z prywatnej szkoły językowej. Jednak fakt, że jakaś konkretna dyrektorka nie potrafi wywiązać się z przyjętego zadania zapewnienia nauki języka na odpowiednim poziomie nie oznacza, że wymagania MEN są złe, lecz że dyrektorka nie potrafi się wywiązać z obowiązków. Tu widzę analogię do tamtej sytuacji. Może wprowadzenie tej ustawy powinno być poprzedzone większymi szkoleniami, może nie. Trzeba by mieć bardzo dobre i szerokie rozeznanie, żeby móc to stwierdzić. To, co można usłyszeć i przeczytać w mediach, to przede wszystkim z jednej strony opinie osób, w których szkołach rzeczywiście coś źle działa, z drugiej strony brednie wymyślane przez część "dziennikarzy" i publicystów na polityczny użytek a powtarzane przez niezorientowanych.
Robert pisze:Chyba nawet za Hitlera i Stalina nikt nie nakazywal sposobu zywienia dzieci w szkolach. Dzisiaj dzieci, a jutro mnie zabronia kupienia sobie frytek - bo tluste i solone (juz teraz w NYC "dobra wladza" ogranicza sprzedaz slodzonej i gazowanej wody).
Wczoraj słyszałem o dyrektorze szpitala pediatrycznego, który zakazał rodzicom wnoszenia frytek i hamburgerów dla ich pociech, ponieważ tamci tuczyli nimi swoje pociechy nawet bezpośrednio przez operacją. Za Hitlera i Stalina żaden dyrektor takich zakazów nie wydawał. Skandal!
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas