Twoje uwagi i obserwacje są zbliżone do moich przemyśleń na temat obecnego treningu

. Co do zwiększenia ilości biegania - chciałbym, ale jest właśnie kilka "ale":
- boję się jeszcze więcej biegać ze względu na kontuzję którą stosunkowo niedawno wyleczyłem, czasami jeszcze coś tam leciutko zaboli, mięśnie przyczepu gęsiej stopki się łatwiej spinają, biegam teraz jeszcze oklejony tejpami, nie wiem ile w tym efektu placebo, ale mam wrażenie że pomagają - jak na tydzień z nich zrezygnowałem to od razu mocno mi pospinało mięśnie uda. Być może to jest w większości "blokada psychiczna", no ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy siedzi.
- mam problem ze skurczami na basenie (miałem go od zawsze, jeszcze jak 10 lat temu chodziłem do szkółki pływackiej, obecnie po poprawie techniki i zmniejszeniu kadencji jest co prawda dużo mniejszy, ale jest) im więcej i przede wszystkim im intensywniej biegam tym większa szansa na skurcze na basenie (szczególnie np. w układzie rano mocny akcent biegowy, wieczorem basen)
- nie chciałbym tego biegania robić jednak kosztem roweru, a czasowo póki co na większe objętości sobie nie mogę pozwolić - mam teraz taki "przejściowy" okres w życiu (świeżo po studiach jestem) i moja sytuacja mieszkaniowo/zawodowa jest, że tak to ujmę "dynamiczna"

, krążę między Poznaniem a Świebodzinem, pomieszkując u rodziny i dziewczyny. Pewnie koło lipca mi się to wyprostuje i będę na swoim, więc też czasu będzie więcej.
Tak sobie myślę, że jak będzie nieco cieplej to sobie będę biegał na basen i z basenu, oczywiście mega luźno. Może to taki trochę "trzepacki" pomysł, ale 2-3 razy w tygodniu i zawsze dodatkowe 10-15 km~ wpadnie, a czasu stracę niewiele względem jeżdżenia autem, myślisz że ma to sens?
Co do roweru, do końca bym się nie zgodził z tą bezsensownością rozjazdów krótszych niż 5-6 h, wydaje mi się że to zależy od tego jak duże się ma braki w "wytrzymałości ogólnej" czy "progu tlenowym", jak zwał tak zwał. Jak tylko biegałem to prawie w ogóle nie robiłem treningów dłuższych niż 2h, a nawet 1:30 to była rzadkość. Jak zacząłem jeździć na szosie w zeszłym roku, zrobiłem raptem kilka "setek" w grupie, wychodziło 3-3,5 h kręcenia ze średnim tętnem 60-65% i kilkoma szybszymi szarpnięciami na zmianach i czułem że te treningi mi dużo dają także w bieganiu (niższe tętno na rozbieganiach). Ale inna sprawa, że teraz takich treningów nie robię, zeszły tydzień rowerowo wyglądał tak (i najbliższe pewnie będą wyglądać podobnie)"
środa - 40 km (1:20) w małej grupie, typowo w tlenie, po rowerze od razu siła na nogi (bez obciążeń, wykroki przysiady itd. dużo powtórzeń, króciutkie przerwy)
sobota- zakładka 65 km (2:10) roweru w tym 30 minut "czasówki" w pozycji aero (jeszcze bez lemondki póki co) potem od razu 30 minut biegu z dość mocnymi podbiegami.
niedziela - podjazdy 8 x 4 minuty podjazdu (1.7 km 3% średnie nachylenie, ostatnie 400 m 5-10%), z rozgrzewką i rozjazdem niecałe 50 km (1:50), tego dnia jeszcze basen wieczorem
Zgodzę się, że większość triathlonistów amatorów przesadza z rowerem, a do tego duża część ich treningów to takie bezsensowne mielenie korbą przy pogaduchach w peletonie, albo niewiele szybsze jeżdżenie solo (co oczywiście nie jest też niczym złym, jak się ma na to czas i ochotę) i w taki sposób dodając trochę biegania i pływania bardzo łatwo nabić +15h tygodniowo i mieć wrażenie że się robi kozacki trening. Ale wydaje mi się że to co napisałem wyżej to taki dość konkretny i sensowny plan.
Ten trening z czterokrotną zmianą rower-bieg to bardzo fajny pomysł, nie wpadłbym na to, jak będzie cieplej i nie trzeba będzie tak radykalnie zmieniać garderoby jak teraz to na pewno to przetestuję.
Trzeba to wyważyć i przemyśleć. Po ile jesteś w stanie biec w tlenie przez godzinę - jakim tempem na świeżości? Ile wolniej na zmęczeniu?
To pytanie retoryczne czy chcesz wiedzieć ;>? Jak dokładnie definiujesz "w tlenie"?