Półmaraton PWZ im. Janusza Kusocińskiego
Czas: 1:38:14 No cóż, wynik mówi sam za siebie.
Formy nie ma i w tym roku już nie będzie. Wyszło tak, jak w sumie przewidywałem. Gdzieś tam tliła się nadzieja, że może jednak, że dam radę... Ale szybko okazało się, że nic z tego. Do 5km próbowałem walczyć. Potem to już była walka o przetrwanie. Pierwszy raz podczas zawodów myślałem o tym, żeby zejść z trasy. Na szczęście te głupie myśli udało się zwalczyć i bieg ukończyłem.
Jak widać, chwilami tempo spadało w okolice 5min./km. I wcale nie był to dla mnie truchcik. Zwyczajnie nie miałem sił na więcej. Jeszcze pod koniec trochę się zmobilizowałem, bo już myślałem, że 1:40 nie zrobię. Nie ma za bardzo na co zganiać, bo pogoda co prawda najlepsza nie była, wiatr też cały czas w twarz, ale nie był specjalnie silny. Odżywianie w dzień przed jak należy, przed startem również, tak więc zwyczajnie nie mam papierów na 1:30 w połówce

Klepię te km i klepię ale nic z tego nie wynika. Trzeba trochę zmienić trening. Po pierwsze obniżam VDOT do 49, bo to co biegałem do tej pory to było żyłowanie na siłę i wielu treningów nie domykałem. Po drugie 5 treningów w tygodniu z maks. kilometrażem 70. Czytałem gdzieś ostatnio, że po czterdziestce warto się skupić na jakości treningu, a nie na objętości. Zwyczajnie, im organizm starszy, to musi się dłużej regenerować. Nie można na siłę robić z siebie młodzieniaszka

Maraton w tym roku odpuszczam, nie chcę robić czegoś na siłę, wypruwać flaków, bo i tak wynik byłby marny. Do Warszawy i tak jadę w tym terminie, więc może pobiegnę na piątkę, no i oczywiście będę kibicował

