Ok, tylko pytanie dotyczy już momentu maksymalnego ugięcia nogi podporowej i dalszego działania mięśnia, czyli jego dążenia do skurczenia się (początek fazy wybicia). Weźmy pod uwagę tylko prosty uda jako dobry odpowiednik rozciągniętej sprężyny.
Sprężyna sama w sobie nie generuje jakiejś dodatkowej siły skracającej ją. Istnieje tylko siła stanowiąca reakcję na rozciągnięcie jej, która dąży do powrotu do pierwotnej długości. W przypadku mięśnia teoretycznie możemy "dodać" coś do jego samoczynnego skracania się (nazwijmy to reakcją koncentryczną). Tym dodatkiem będzie skurcz koncentryczny, ale czy taki skurcz koncentryczny nałożony na pierwotną reakcję koncentryczną będzie synergistyczny, czy może jednak nie?
W bieganiu długodystansowym nie ma problemu. Ładuję nogę, czyli rozciągam sprężynę i "czekam" na reakcję. Cały proces ładowania i czekania na efekt jednak trwa, dlatego wydłuża się czas kontaktu z podłożem i spada kadencja.
W bieganiu średniodystansowym nie można sobie na to pozwolić, bo wysoka kadencja jest konieczna do uzyskiwania prędkości poniżej 2:30/km. Stąd moje przemyślenia dotyczące niejako podrasowywania pracy ekscentrycznej poprzez podany w odpowiednim czasie skurcz koncentryczny. Tu znowu kłania się odpowiedni timing, czyli perfekcyjne czucie tego co i kiedy się robi.
------------------------
"Gibka" sprężyna lepiej oddaje charakter pracy ciągłej jaką mamy w biegu. Gruba sprężyna nada się do pracy eksplozywnej, czyli "raz a dobrze".
-----------------------
W kwestii pracy bicepsu i maksymalnej siły jaką możemy z niego wycisnąć:
Nie jest tak, że tylko od optymalnej długości sarkomerów zależy wartość siły jaką możemy uzyskać. W przypadku bicepsu kluczową rolę odgrywa odległość przyłożenia siły (dolnego przyczepu) od osi obrotu stawu, czyli ramię dźwigni. Tak się składa, że przy kącie 90 stopni to ramię jest najdłuższe, a więc i siła z jaką działamy jest największa. Przy kącie 180 stopni, to ramię będzie krótsze i siła mniejsza.