Poniżej przykład biegu średniodystansowego jaki można zaobserwować na polskich podwórkach. Da się zauważyć kilka cech, może nawet naturalnych, które można by podrasować, czyli sprawić, że staną się może nawet nienaturalne.
Jakkolwiek to nazwiemy, celem jest szybszy bieg, a nie kontemplacja natury.
Poniższe stopklatki wyjęte są z biegu na 1000 metrów w tempie około 3 minut na kilometr. Dla amatora jest to bardzo dobry wynik i dający szóstkę z wuefu w gimnazjum. Czy jednak to wszystko na co stać młodego człowieka, który biega sobie po orliku? Czy poziom 2:30 na 1000 dla wysportowanego 20-latka, to nierealny cel? A jeśli realny, to czy da się go uzyskać na przestrzeni miesięcy, a nie lat?
Weźmy stopklatkę w locie. Takiej geometrii nie spotyka się u profesjonalistów (patrz stopklatka porównawcza). Można z niej wycisnąć 2-metrowy krok, ale niewiele więcej da się już tu zdziałać, bo jest to klasyczne dorabianie długości szpagatem. Przy takim timingu wahadeł pozostaje już tylko praca nad kadencją, czyli wkraczamy w znajome rewiry "biegania naturalnego". Jeśli dołożymy do tego lądowanie na śródstopiu i blisko środka masy, to już pełny naturalizm się robi. Bieg jest elegancki i... wolny, ale niektórym to nie przeszkadza.
Co zrobić, gdy komuś to jednak przeszkadza, bo ma jaja do rywalizacji? Jak zwiększyć długość kroku o pół metra i nie rozerwać sobie przy tym jaj?
Rozwiązanie tego problemu może tkwić w zwiększeniu wykorzystania pracy ekscentrycznej prostowników nogi podporowej. Weźmy stopklatkę w chwili kontaktu, czyli na początku podporu. Przy podporze niemal na wyprostowanej nodze w stawie kolanowym i biodrowym, nie zachodzi lub jest znikomy skurcz ekscentryczny czworogłowego i pośladkowego. Biegnący korzysta w zasadzie jedynie ze sprężystości rozcięgna i łydki (na nich opiera się między innymi znane w "bieganiu naturalnym" zjawisko elastic recoil), czyli struktur znacznie mniejszych i przez to generujących znacznie mniej sprężystości od największych prostowników nogi podporowej. Tymczasem nawet niewielkie zejście w podporze, czyli równoczesne i miękkie zgięcie stawów nogi podporowej, istotnie wpływa na timing wahadeł w następnym kroku. Wówczas szpagat rozrywający jaja jest zastępowany dłuższą fazą lotu. Aby to uzyskać lądowanie nogi wykrocznej wypada daleko przed środkiem masy i im dalej tym większy efekt, co stoi w jawnej opozycji do pipowatych zaleceń drobienia w "bieganiu naturalnym". Jest jednak minus tej zabawy. Rosną przeciążenia związane z lądowaniem i jest to bardzo odczuwalne.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
po prostu mnie to interesuje. jestem ciekawy czy sam uważasz, że te pomysły znajdują zastosowanie dopiero kiedy biegamy szybko (u nieco wolniejszych biegaczy - na krótszych dystansach), czy mogą też pomóc truchtaczom? a jeśli tak, to jak?
Yacool czyli co dobrze biegam czy nie ? mi się wydaje że nie zgorzej ale jednak za bardzo spinam nie ? brakuje kilometrów ... Długość kroku niby mam 2 metry prawie ale nie umiem szybko biegać
1000 2;42'83
1500 m 4;17'59
3000 m 9'44
5000 m 16;49
10000 34'08
To w niczym nie pomaga, a wręcz utrudnia bieganie. Pomysły i propozycje kieruję do tych, którzy nastawieni są na wyczyn. W wydaniu amatorskim również. To samo napisałbym gdybyś zapytał, czy truchtaczowi bez ambicji sportowych może się do czegoś przydać robienie skipów i wieloskoków.
-------------------
Buki,
tutaj nikt nie umie szybko biegać. Nie przejmuj się. Narysuj sobie na orliku kreski co 2 metry i pobaw się w klasy.