Finka2 u mnie to taki spontan - wiedziałam, że jak przejdę na dietę to dwa dni i po mnie

Jakoś bardziej w umyśle siedziało mi bieganie więc stwierdziłam, że zacznę od tego z czym "psychicznie" będzie mniej problemów.
Jeśli chodzi o plan to zaczynałam od 10 tygodniowego ale zauważyłam po kilku "treningach", że rozgrzewam się na sam koniec a te początkowe biegi to ogromny ból łydek, piszczeli itd. Raz zrobiłam trening jakoś w 3 tygodniu, porozciągałam się konkretnie (i tu normalnie powinnam zakonczyć) i dopiero poczułam, że teraz to mogę biegać

i ciagiem zrobiłam 17min bez zadyszki, bolących nóg it

d
Od tamtej pory biegałam rozgrzewkę 10min (włóczenia nogami) a później 15 biegu i tak powoli zwiększałam do 45min. Teraz w domu się rozgrzewam i jak wychodzę to już ciągiem 45.
I tak jak mówi Batman, klucze na szyję, telefon w dłoń i ruszamy. Ja po 3-4 tyg kupiłam buty w lidlu żeby kasy nie wyrzucać jak mi się odwidzi (jak schudnę kupie lepsze z mniejszą amortyzacją), jakoś niedawno kieszonkę na telefon i pulsometr zwykły w decatlonie. Wczoraj za 18zł spodenki krótkie w lidlu ale niestety uda się obcierają ale tu z tego co pamiętam to nawet jak ważyłam 70kg tak miałam. Polecicie jakieś spodenki z getrami?
MEL. w tej chwili rezygnuje z coli bo oficjalnie przeszłam na dietę (zdrowo, 5 posiłków). Dziękuję za wsparcie, i trzymajcie mnie tu ostro, jakby mi coś się odwidziało to zapodać plaskacza na otrzeźwienie

Od jakiś 3 tygodni w dni w które nie biegam jeżdżę rowerem do pracy (w jedną stronę 10km.
p.s ciesze się, że zajrzały to kobiety bo pewnie nadejdą pytania typowo babskie. już mi się jedno nasuwa - ostatnio bieg wypadł mi w pierwszy dzień okresu (czułam się dobrze) ale już w pierwszych minutach wiedziałam, że to nie mój dzień, normalnie tętno 125-140max a wtedy 168 spokojnie wchodziło, nogi jakbym z ciężarkami biegała.