hmm... wg mnie równiez filmik trochę "bez sensu"... teoria to jedno, praktyka to drugie,
sam wiele lat ćwiczyłem ju-jitsu i tych "czugeri" narobiłem się tysiące, ale na macie, na parkiecie, na śniegu, na łące, na klepisku, przez przeszkody... a nie na kamienistym szlaku i to jeszcze podczas biegu!!!
biegam po górach od kilkunastu lat i nawet bym nie próbował robić "czugeri" na szlaku

sorki, ale bez jaj...
co innego zrobić do filmiku statyczną próbę na miłej nawierzchni i przeżyć, a co innego w realu lecąc na wariata z góry pewnie poniżej 4min/km (=15km/h)...
zaliczyłem wiele gleb w górach i doszedłem do wniosku, że nie ma co walczyć z grawitacją i wypracowałem pewną metodę... na pierwszy rzut oka raczej kontrowersyjną i ryzykowną, ale w praktyce to działa, wiele razy już to sprawdziłem i twierdzę, że 80-90% gleb można w ten sposób wogóle uniknąć
jak? może tak trochę po fizycznemu

bieg to ogólnie przemieszczanie się naszego środka ciężkości do przodu, a dzięki naszym podporom (nogom) utrzymujemy stale równowagę,
gleby biegowe generalnie zaliczamy po potknięciu się o przeszkodę (kamień, korzeń), wtedy to jedna z podpór (noga) zostaje lekko w tyle przez co ciało nagle traci równowagę, z rozpędu jednak dalej lecąc do przodu,
jako że zaczyna nam brakować tej podpory, to niestety lecimy do przodu na ryj
im szybciej biegniemy, tym bardziej pikujemy
ratując się, instynktownie wyciagamy ręce do przodu i zaczynamy się próbowac podpierać, co tak naprawdę tylko pogarsza nasza sytuację, ponieważ tym samym jeszcze bardziej przesuwamy nasz środek ciężkości do przodu i jeszcze szybciej lecimy na ryj, i tu niestety żadne "czugeri" nas nie ochroni
więc jak się próbować uratować?
ja wyczaiłem, że jak na samym początku utraty równowagi, zaraz w pierwszych ułamkach sekund przyspieszymy, niejako "próbując przegonić nasz środek cięzkości" starając się jak najszybciej postawić naszą podporę (nogę) z przodu, to w pewnym momencie zaczniemy jednak łapać równowagę... kilka razy już tak miałem i "dogoniłem" równowagę wręcz w ostatniej chwili, gębą prawie całując kamienie... adrenalina co prawda uszami mi sie wylewała, ale się nie wyjeb...łem
wiem, wiem... brzmi to jak jakiś żart, ale tak mi wyszło w praktyce, całkiem instynktownie i przypadkowo... niczego nie obliczałem, niczego nie ćwiczyłem, wyszło samo
no i sorki, ale niestety nie załącze żadnego instruktażowego filmiku
