Upadek podczas biegu - w szczególności w górach
-
- Wyga
- Posty: 65
- Rejestracja: 30 lip 2014, 07:12
- Życiówka na 10k: 50 min
- Życiówka w maratonie: brak
Witajcie,
Mam pytanie do górskich maniaków biegania Kilka razy (dosłownie kilka) zdarzyło mi się podczas zbiegów stracić równowagę i upaść. Taka utrata równowagi była skutkiem "korzenia", błota, śniegu lub też potknięcia na dużym zmęczeniu. Rzadko się to w sumie zdarza, ale znam kilka osób, które podczas upadków i to niekoniecznie w górach nieźle się "porozbijały". Chciałem Was zapytać jak często spotyka Was ten problem. Jak sobie z tym radzicie?
Mnie z opresji zwykle ratuje umiejętność robienia padów wyniesiona ze sztuk Walki. Nagrałem film obrazujący moje podejście do tego tematu.
https://www.youtube.com/watch?v=m9nQp1I1pBY
Chciałem Was zapytać co sądzicie o tym problemie? Czy uważacie, że jest on Ważny dla bezpieczeństwa biegacza, czy jest on na tyle marginalny, że można go pominąć?
A może mało kto bierze poważne upadki pod uwagę i należy na tym forum i nie tylko poświecić więcej uwagi na wyrabianie w sobie podstawowych odruchów bezpieczeństwa.
Będę wdzięczny za dyskusję.
Bartosz
Mam pytanie do górskich maniaków biegania Kilka razy (dosłownie kilka) zdarzyło mi się podczas zbiegów stracić równowagę i upaść. Taka utrata równowagi była skutkiem "korzenia", błota, śniegu lub też potknięcia na dużym zmęczeniu. Rzadko się to w sumie zdarza, ale znam kilka osób, które podczas upadków i to niekoniecznie w górach nieźle się "porozbijały". Chciałem Was zapytać jak często spotyka Was ten problem. Jak sobie z tym radzicie?
Mnie z opresji zwykle ratuje umiejętność robienia padów wyniesiona ze sztuk Walki. Nagrałem film obrazujący moje podejście do tego tematu.
https://www.youtube.com/watch?v=m9nQp1I1pBY
Chciałem Was zapytać co sądzicie o tym problemie? Czy uważacie, że jest on Ważny dla bezpieczeństwa biegacza, czy jest on na tyle marginalny, że można go pominąć?
A może mało kto bierze poważne upadki pod uwagę i należy na tym forum i nie tylko poświecić więcej uwagi na wyrabianie w sobie podstawowych odruchów bezpieczeństwa.
Będę wdzięczny za dyskusję.
Bartosz
-
- Stary Wyga
- Posty: 225
- Rejestracja: 27 lis 2010, 10:42
- Życiówka na 10k: 00:43:43
- Życiówka w maratonie: 03:25:30
- Kontakt:
Ja po prostu padam na ryj i albo wstanę, albo nie Może słaba to taktyka, ale jest 50% szans powodzenia.
Możesz zrobić taki pad z kijami? Tak, z ciekawości bym chciał obejrzeć.
Możesz zrobić taki pad z kijami? Tak, z ciekawości bym chciał obejrzeć.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4947
- Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Takie rzeczy należy przewidzieć i kije zostawić w domu.
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
- TriSzerpa
- Wyga
- Posty: 79
- Rejestracja: 14 gru 2013, 19:15
- Życiówka na 10k: kiepska
- Życiówka w maratonie: kiepska
- Lokalizacja: Żywiec/Beskidy
Cześć @bongos0000,
Odpowiadając na Twoje pytania,
1) Mi się to zdarza średnio raz w tygodniu. Choć to też dziwne uśrednienie, bo zimą to jest gleba za glebą,czasem kilka gleb na jednym zbiegu, a w lecie ich jednak jest mniej,bo człowiek się bardziej "boi" tego upadku niż zimą.
2)Jak sobie radzę? Właśnie w zimie próbowałem robić takie klasyczne przewroty, w lecie już gorzej. Ostatni przykład- wczorajszy Marduła, wygrzmociłem na zbiegu z karbu - poleciałem prosto na kolana. Efekt - dziura w kolanie + skręcona kostka.
Pytanie czy Twój pad by pomógł w takiej sytuacji?
W przypadku zbiegu trawiastego, ziemistego albo w lesie to wg mnie genialna sprawa. Natomiast w przypadku zbiegu w tatrach, po schodach kamiennych to może być problem - do zrobienia takiego padu trzeba jakieś 1,5 m płaskiej powierzchni, co może być trudne do zrobienia.
Niemniej dzięki za filmik i uświadomienie jak wyjść z opresji - myślę,że w moim przypadku na 19/20 gleb to zadziała.
A czy to dotyczy przypadku marginalnego czy nie - wg mnie drugorzędna sprawa - czasem coś się zdarzyć raz w życiu i zadecdować o dalszych jego losach, więc warto pomyśleć jak zniwelować skutki
Odpowiadając na Twoje pytania,
1) Mi się to zdarza średnio raz w tygodniu. Choć to też dziwne uśrednienie, bo zimą to jest gleba za glebą,czasem kilka gleb na jednym zbiegu, a w lecie ich jednak jest mniej,bo człowiek się bardziej "boi" tego upadku niż zimą.
2)Jak sobie radzę? Właśnie w zimie próbowałem robić takie klasyczne przewroty, w lecie już gorzej. Ostatni przykład- wczorajszy Marduła, wygrzmociłem na zbiegu z karbu - poleciałem prosto na kolana. Efekt - dziura w kolanie + skręcona kostka.
Pytanie czy Twój pad by pomógł w takiej sytuacji?
W przypadku zbiegu trawiastego, ziemistego albo w lesie to wg mnie genialna sprawa. Natomiast w przypadku zbiegu w tatrach, po schodach kamiennych to może być problem - do zrobienia takiego padu trzeba jakieś 1,5 m płaskiej powierzchni, co może być trudne do zrobienia.
Niemniej dzięki za filmik i uświadomienie jak wyjść z opresji - myślę,że w moim przypadku na 19/20 gleb to zadziała.
A czy to dotyczy przypadku marginalnego czy nie - wg mnie drugorzędna sprawa - czasem coś się zdarzyć raz w życiu i zadecdować o dalszych jego losach, więc warto pomyśleć jak zniwelować skutki
-
- Wyga
- Posty: 65
- Rejestracja: 30 lip 2014, 07:12
- Życiówka na 10k: 50 min
- Życiówka w maratonie: brak
Dzięki @TriSzerpa
Jeśli chodzi o skałę w Tatrach (myślę tu o wyższych partiach górskich), czy też np. schodki ułożone przy podejściach np w Bieszczadach, to oczywiście przy upadku na "prędkości" na czymś takim to raczej już nic nie pomoże. Jedynie GOPR a potem gips.
Nie mniej jednak każdy upadek jest inny. Czasami trzeba spaść jednak na kolana a następnie przejść do następnej fazy. To trochę jak w walce, niejednokrotnie ciosu nie da się zablokować. Trzeba go przyjąć i dopiero wtedy wyprowadzić kontrę. Będziesz poobijany, ale nie będzie nokautu
Najważniejsza w moim jednak przekonaniu jest "pamięć ciała" wyćwiczone nawyki, które wykonuje się bez myślenia. Bo niby kto myśli jak leci na przysłowiowy "ryj". Własnie w takich przypadkach włączają się odruchy. Jedni lecą na nadgarstki inni upadają w bezpieczniejszy sposób.
Co do Twojego ostatniego upadku na kolana. Nie widziałem sytuacji i terenu. Całkiem możliwe, że dało się z tego wyjść bez skręconej kostki ale za to z obitym biodrem
Pytanie co lepsze. Najważniejsze że głowa cała!
Życzę Ci szybkiego powrotu do używalności biegowej
Jeśli chodzi o skałę w Tatrach (myślę tu o wyższych partiach górskich), czy też np. schodki ułożone przy podejściach np w Bieszczadach, to oczywiście przy upadku na "prędkości" na czymś takim to raczej już nic nie pomoże. Jedynie GOPR a potem gips.
Nie mniej jednak każdy upadek jest inny. Czasami trzeba spaść jednak na kolana a następnie przejść do następnej fazy. To trochę jak w walce, niejednokrotnie ciosu nie da się zablokować. Trzeba go przyjąć i dopiero wtedy wyprowadzić kontrę. Będziesz poobijany, ale nie będzie nokautu
Najważniejsza w moim jednak przekonaniu jest "pamięć ciała" wyćwiczone nawyki, które wykonuje się bez myślenia. Bo niby kto myśli jak leci na przysłowiowy "ryj". Własnie w takich przypadkach włączają się odruchy. Jedni lecą na nadgarstki inni upadają w bezpieczniejszy sposób.
Co do Twojego ostatniego upadku na kolana. Nie widziałem sytuacji i terenu. Całkiem możliwe, że dało się z tego wyjść bez skręconej kostki ale za to z obitym biodrem
Pytanie co lepsze. Najważniejsze że głowa cała!
Życzę Ci szybkiego powrotu do używalności biegowej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 358
- Rejestracja: 23 gru 2003, 09:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
1. Kijki skutecznie chronią mnie przed upadkami na zbiegach
2. Zbiegam w sposób kontrolowany tzn. z prędkością z którą czuję się komfortowo -> kosztem szybkości zbiegu ale z mniejszym ryzykiem... co kto lubi.
2. Zbiegam w sposób kontrolowany tzn. z prędkością z którą czuję się komfortowo -> kosztem szybkości zbiegu ale z mniejszym ryzykiem... co kto lubi.
Laszlo
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Moim zdaniem jeśli chodzi o zbiegi, to najważniejsze jest wyluzowanie ciała. Jeśli zbiegasz spięty, to upadek będzie bolesny i duże prawdopodobieństwo trwałego uszczerbku. Jeśli jesteś "miękki", to nawet jeśli zdarzy i się upadek, to będzie mniej dokuczliwy. Ale za zwyczaj przy takiej "miękkości" ciała łatwiej wyprowadzić jakieś potknięcie i wyjść z niego cało.
Natomiast mnie zdarzają się także potknięcia i upadki na płaskim lub podejściu/podbiegu - tutaj winne jest zazwyczaj zmęczenie i brak koncentracji. Ale te upadki raczej nie bywają groźne w skutkach.
Kijki przy zbiegach? Trzeba naprawdę dobrze nimi operować, aby pomagały. A i tak zawsze może się zdarzyć sytuacja, gdy grot wlezie gdzieś między skały lub korzenie i nie sposób go potem w locie wyrwać. Nie wiem, nie wiem. Ja bym tego raczej nie doradzała, ale ja się nie znam, bo nie jestem "kijkowa".
Natomiast mnie zdarzają się także potknięcia i upadki na płaskim lub podejściu/podbiegu - tutaj winne jest zazwyczaj zmęczenie i brak koncentracji. Ale te upadki raczej nie bywają groźne w skutkach.
Kijki przy zbiegach? Trzeba naprawdę dobrze nimi operować, aby pomagały. A i tak zawsze może się zdarzyć sytuacja, gdy grot wlezie gdzieś między skały lub korzenie i nie sposób go potem w locie wyrwać. Nie wiem, nie wiem. Ja bym tego raczej nie doradzała, ale ja się nie znam, bo nie jestem "kijkowa".
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 358
- Rejestracja: 23 gru 2003, 09:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Oczywiście wiele razy mi utknął kij między skałami, śniegu czy błocie.... ale daje się go wyrwać w locie Nie zlicze jednak sytuacji w których uratowały mnie kije przed upadkiem na zbiegu lub kamienistym szlaku przy wiekszej prędkości. Swego czasu postawiłem na kije i nie żałuję. Jasne, trzeba umieć się z nimi obchodzić, jak ze wszystkim... ale tylko praktyka czyni mistrza, trzeba po prostu ich używać, świadomie.
Laszlo
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
[url]http://www.laszlo.pl[/url]
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Obejrzałam filmik i muszę przyznać, że jest raczej mało przydatny. Oczywiście fajnie jest poćwiczyć sobie fikołki, zawsze to lepsze niż siedzenie przed TV czy kompem, ale na takiej ścieżce jak ta na filmiku to raczej trudno się potknąć. Na śliskiej trawie to raczej polecisz na 4 litery niż do przodu. Potknięcia i upadki najczęściej są na bardzo kamienistych ścieżkach i tutaj inaczej się upada - na bok.
Sama ze 3 lata w młodości trenowałam judo, więc trochę się w życiu naprzewracałam, ale nie udało mi się ani razu wykorzystać tych umiejętności w biegach górskich. Nie, przepraszam, ostatnio na Run Adventure fiknęłam sobie klasycznie na łasze śniegu - bezboleśnie (martwiłam się jedynie, czy nic mi przy okazji z plecaka nie wypadło), ale to tylko raz w ciągu 10 lat biegania.
Sama ze 3 lata w młodości trenowałam judo, więc trochę się w życiu naprzewracałam, ale nie udało mi się ani razu wykorzystać tych umiejętności w biegach górskich. Nie, przepraszam, ostatnio na Run Adventure fiknęłam sobie klasycznie na łasze śniegu - bezboleśnie (martwiłam się jedynie, czy nic mi przy okazji z plecaka nie wypadło), ale to tylko raz w ciągu 10 lat biegania.
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
hmm... wg mnie równiez filmik trochę "bez sensu"... teoria to jedno, praktyka to drugie,
sam wiele lat ćwiczyłem ju-jitsu i tych "czugeri" narobiłem się tysiące, ale na macie, na parkiecie, na śniegu, na łące, na klepisku, przez przeszkody... a nie na kamienistym szlaku i to jeszcze podczas biegu!!!
biegam po górach od kilkunastu lat i nawet bym nie próbował robić "czugeri" na szlaku sorki, ale bez jaj...
co innego zrobić do filmiku statyczną próbę na miłej nawierzchni i przeżyć, a co innego w realu lecąc na wariata z góry pewnie poniżej 4min/km (=15km/h)...
zaliczyłem wiele gleb w górach i doszedłem do wniosku, że nie ma co walczyć z grawitacją i wypracowałem pewną metodę... na pierwszy rzut oka raczej kontrowersyjną i ryzykowną, ale w praktyce to działa, wiele razy już to sprawdziłem i twierdzę, że 80-90% gleb można w ten sposób wogóle uniknąć
jak? może tak trochę po fizycznemu
bieg to ogólnie przemieszczanie się naszego środka ciężkości do przodu, a dzięki naszym podporom (nogom) utrzymujemy stale równowagę,
gleby biegowe generalnie zaliczamy po potknięciu się o przeszkodę (kamień, korzeń), wtedy to jedna z podpór (noga) zostaje lekko w tyle przez co ciało nagle traci równowagę, z rozpędu jednak dalej lecąc do przodu,
jako że zaczyna nam brakować tej podpory, to niestety lecimy do przodu na ryj
im szybciej biegniemy, tym bardziej pikujemy
ratując się, instynktownie wyciagamy ręce do przodu i zaczynamy się próbowac podpierać, co tak naprawdę tylko pogarsza nasza sytuację, ponieważ tym samym jeszcze bardziej przesuwamy nasz środek ciężkości do przodu i jeszcze szybciej lecimy na ryj, i tu niestety żadne "czugeri" nas nie ochroni
więc jak się próbować uratować?
ja wyczaiłem, że jak na samym początku utraty równowagi, zaraz w pierwszych ułamkach sekund przyspieszymy, niejako "próbując przegonić nasz środek cięzkości" starając się jak najszybciej postawić naszą podporę (nogę) z przodu, to w pewnym momencie zaczniemy jednak łapać równowagę... kilka razy już tak miałem i "dogoniłem" równowagę wręcz w ostatniej chwili, gębą prawie całując kamienie... adrenalina co prawda uszami mi sie wylewała, ale się nie wyjeb...łem
wiem, wiem... brzmi to jak jakiś żart, ale tak mi wyszło w praktyce, całkiem instynktownie i przypadkowo... niczego nie obliczałem, niczego nie ćwiczyłem, wyszło samo
no i sorki, ale niestety nie załącze żadnego instruktażowego filmiku
sam wiele lat ćwiczyłem ju-jitsu i tych "czugeri" narobiłem się tysiące, ale na macie, na parkiecie, na śniegu, na łące, na klepisku, przez przeszkody... a nie na kamienistym szlaku i to jeszcze podczas biegu!!!
biegam po górach od kilkunastu lat i nawet bym nie próbował robić "czugeri" na szlaku sorki, ale bez jaj...
co innego zrobić do filmiku statyczną próbę na miłej nawierzchni i przeżyć, a co innego w realu lecąc na wariata z góry pewnie poniżej 4min/km (=15km/h)...
zaliczyłem wiele gleb w górach i doszedłem do wniosku, że nie ma co walczyć z grawitacją i wypracowałem pewną metodę... na pierwszy rzut oka raczej kontrowersyjną i ryzykowną, ale w praktyce to działa, wiele razy już to sprawdziłem i twierdzę, że 80-90% gleb można w ten sposób wogóle uniknąć
jak? może tak trochę po fizycznemu
bieg to ogólnie przemieszczanie się naszego środka ciężkości do przodu, a dzięki naszym podporom (nogom) utrzymujemy stale równowagę,
gleby biegowe generalnie zaliczamy po potknięciu się o przeszkodę (kamień, korzeń), wtedy to jedna z podpór (noga) zostaje lekko w tyle przez co ciało nagle traci równowagę, z rozpędu jednak dalej lecąc do przodu,
jako że zaczyna nam brakować tej podpory, to niestety lecimy do przodu na ryj
im szybciej biegniemy, tym bardziej pikujemy
ratując się, instynktownie wyciagamy ręce do przodu i zaczynamy się próbowac podpierać, co tak naprawdę tylko pogarsza nasza sytuację, ponieważ tym samym jeszcze bardziej przesuwamy nasz środek ciężkości do przodu i jeszcze szybciej lecimy na ryj, i tu niestety żadne "czugeri" nas nie ochroni
więc jak się próbować uratować?
ja wyczaiłem, że jak na samym początku utraty równowagi, zaraz w pierwszych ułamkach sekund przyspieszymy, niejako "próbując przegonić nasz środek cięzkości" starając się jak najszybciej postawić naszą podporę (nogę) z przodu, to w pewnym momencie zaczniemy jednak łapać równowagę... kilka razy już tak miałem i "dogoniłem" równowagę wręcz w ostatniej chwili, gębą prawie całując kamienie... adrenalina co prawda uszami mi sie wylewała, ale się nie wyjeb...łem
wiem, wiem... brzmi to jak jakiś żart, ale tak mi wyszło w praktyce, całkiem instynktownie i przypadkowo... niczego nie obliczałem, niczego nie ćwiczyłem, wyszło samo
no i sorki, ale niestety nie załącze żadnego instruktażowego filmiku
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
No Arek, liczyłem na toArek Bielsko pisze:no i sorki, ale niestety nie załącze żadnego instruktażowego filmiku
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4947
- Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Używałem kijków tylko na samym początku biegania w górach. Może " używałem" to za duże słowo, raczej trzymałem je w rękach dla poprawienia komfortu psychicznego, żeby móc się bardziej rozpędzić. Może ze 2 razy musiałem ich użyć. Teraz wolę biegać bez kijów. Jedynie na zawody ultra zabieram i używam na podejściach. Jak jest szybko, to większa frajda bez.
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1627
- Rejestracja: 17 gru 2012, 13:28
- Życiówka w maratonie: 2:59:50
Każde podknięcie jest inne i bez mała w 100% nie jesteśmy w stanie się do niego przygotować w sensie mieć w zanadrzu adekwatny do danej sytuację optymalny/ najmniej inwazyjny sposób upadku. W przeciwnym wypadku oznaczałoby to, że biegnąc cały czas myślisz jak upaść by zrobić sobie najmniej szkody.
"Podpowiedź" by "dogonić" środek ciężkości jest raczej tym co wszyscy w miarę sił, poziomu zmęczenia, koncentracji robimy w pierwszej chwili. W większości wypadków optymalnym rozwiązaniem jest psychomotoryka naszego ciała. I jeśli jest znią kiepsko np. zmęczenie, to i upadek bardziej bolesny.
Miałem fajny przydadek podczas zeszłorocznego maratonu karkonoskiego, kiedy po szczęśliwym "zdobyciu" Śnieżki rozpędzałem się na granitowym zbiegu, i przy prędkości typu <4:00 zahaczyłem o nierówno ułożoną kostkę. Odruchowo chciałem "dogonić" środek ciężkości, ale "procesor" wyliczył, że to nierealne i "nakazał" wykonanie kołyski (jak w siatkówce). Nie broniłem się rękami i nogi dodatkowo wygiąłem w górę by chronić kolana. Oczywiście, że przeszorowałem po w miarę to równej powierzchni, ale ku swemu zdziwieniu klatka piersiowa znakomicie zamortyzowała uderzenie. Oczywiście nie polecam tego rozwiązania i nie będę robił filmiku. Chodzi mi tylko o to, że w przypadku biegaczy z pewnym doświadczenia ich organizm wie najlepiej jak się w danej sytuacji obronić. I trenowanie czugeri, kołysek, czy innych padów raczej im/ nam nie pomoże.
"Podpowiedź" by "dogonić" środek ciężkości jest raczej tym co wszyscy w miarę sił, poziomu zmęczenia, koncentracji robimy w pierwszej chwili. W większości wypadków optymalnym rozwiązaniem jest psychomotoryka naszego ciała. I jeśli jest znią kiepsko np. zmęczenie, to i upadek bardziej bolesny.
Miałem fajny przydadek podczas zeszłorocznego maratonu karkonoskiego, kiedy po szczęśliwym "zdobyciu" Śnieżki rozpędzałem się na granitowym zbiegu, i przy prędkości typu <4:00 zahaczyłem o nierówno ułożoną kostkę. Odruchowo chciałem "dogonić" środek ciężkości, ale "procesor" wyliczył, że to nierealne i "nakazał" wykonanie kołyski (jak w siatkówce). Nie broniłem się rękami i nogi dodatkowo wygiąłem w górę by chronić kolana. Oczywiście, że przeszorowałem po w miarę to równej powierzchni, ale ku swemu zdziwieniu klatka piersiowa znakomicie zamortyzowała uderzenie. Oczywiście nie polecam tego rozwiązania i nie będę robił filmiku. Chodzi mi tylko o to, że w przypadku biegaczy z pewnym doświadczenia ich organizm wie najlepiej jak się w danej sytuacji obronić. I trenowanie czugeri, kołysek, czy innych padów raczej im/ nam nie pomoże.
- Gife
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5842
- Rejestracja: 27 lut 2010, 18:48
- Życiówka na 10k: 34:04
- Życiówka w maratonie: 2:42:10
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Zbiegając ze znajomą ze Szrenicy, żółtym szlakiem, ta o nic, zwyczajnie się wyrżnęła na obie rączki, plus zdarte kolano. Nie było opcji by zrobiła taką obronę przed upadkiem, w postaci kontrolowanego padu. Nogi ją wyłożyły. Mnie natomiast udaje się padać na podstawę do robienia pompek. Ręce amortyzują, ale dłonie trochę bolą w zależności od terenu.
Early Hardcore 4 Life!
Lech Poznań Fanatic
PB: 5000m - 16'27" (nieof.); 10 km - 34'04"; 21,097 km - 1h15'55" 42,195 km - 2h42'10"
Komentarze,Blog
Garmin Connect
Lech Poznań Fanatic
PB: 5000m - 16'27" (nieof.); 10 km - 34'04"; 21,097 km - 1h15'55" 42,195 km - 2h42'10"
Komentarze,Blog
Garmin Connect
- norkun
- Stary Wyga
- Posty: 179
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 11:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Trzy razy zaliczyłem glebę podczas biegania. Dwa razy na płaskim i ostatnio na Chojniku. Nie wiem, jak mi się to udawało, ale zawsze robiłem efektowny (podobno) przewrót przez prawe (zawsze!!!) ramię. Niestety na Chojniku ucierpiał nieco nowiusieńki plecak Salomona i koszulka klubowa. Ja za każdym razem miałem się dobrze