W odróżnieniu od niektórych

nie zrobiłem życiówki. Przebyłem dystans w 5h14'z drobiazgiem. Taki czas daje dużo możliwości obserwacji. Trasa wg mnie była oznaczona "średnio-dobrze" tzn były punkty w których tak jak my z Małgosią (będąc ostatnimi) gubiliśmy się. Kilometry były BYŁY oznaczone, PAwle, masz rację stonoga powinien biegać na orientację. Ale tylko dlatego, że ludzie pokradli oznaczenia kilometrów. Fakt, oznacza to, że były źle zrobione. Powinny zostać wbetonowane. Nie żartuję. W tym kraju niestety - beton. KubusPuchatku, na masaż po maratonie czeka się długo. Pobiegnij, zobaczysz a właściwie poczujesz dlaczego niektórzy leżą tam kilka minut dłużej. I dlaczego czekają w kolejce. Twoja uwaga wg mnie jest trochęnie na miejscu. Jakkolwiek tłumaczę to sobie brakiem doświadczeń albo moją niewiedzą nt tego co działo się na mecie. Festyn zaś, jest wg mni enieodzowny, budki, stragany, zabawa a nie tylko bieg. Pobiegać mogę w lesie obok domu

. Dlatego tak bardzo pamiętam Michałowice, (między innymi) bo bieg wpleciony był w inne atrakcje związane z obchodami święta gminy. Dlatego podobało mi się w Chojnicach, bo oprócz biegu zorganizowano tam zabawę - odpust. Dlatego podoba mi się coś takiego bo ludzie (masa) zdecydowanie bardziej wolą coś takiego od patrzenia na tych spoconych biegaczy. Ale będąc na miejscu - czasami klaszczą, czasami gwiżdżą robiąc w ten sposób "atmosferę". Takie jest moje zdanie.
Mnie się podobało.Bardzo. I jescze wsadzę szpilę

tym, którzy kojarzą - Było nas prawie 1400 czy to "duża" różnica od zakładanych 1500

?
A przy okazji - wiecie jaka to frajda być ostatnim? Policja pomaga, jedzie obok was, chce dać własną wodę, zagaduje, dodaje otuchy, zatrzymuje dla was ruch drogowy, ludzie wokół patrzą jak na Khanouchiego, bo nie wiedzą że jesteście ostatni a dookoła was taka obsatawa. Ci którzy mijają was z drugiej strony machają rękami, śmieją się i krzyczą "brawo" "tak dalej" "nie poddawaj się".
OursBrun - chłopie, to było niesamowite - biegniesz w czubie na 2.55 i mijając nas z Gosią mówisz "brawo". Facet, który biega po górach w jakichś niesamowitych czasach, ładuje 10km w nie osiągalnym dla mnie czasi 36 min (albo krócej), nam, którzy ciągną się w ogonie mówi "brawo"... dla takich chwil warto być czasami ostatnim

[b]I run till it hurts, till my head starts pounding, my legs start burning and my stomach starts chuming.
Then...I turn around and run home.[/b]
www.biegajznami.pl